– Jak będziemy tak zwalniali trenerów, to nigdy nie dowiemy się, jacy to trenerzy. Zdobył mistrzostwo, robi wynik w pucharach. Teraz jest w kryzysie głębokim – zmieniano w Legii trenera, gdy drużyna była w korzystniejszych rejonach tabeli, natomiast puchary go bronią. Jeszcze bym więc poczekał, niemniej trzeba powiedzieć: sześć porażek po dziewięciu kolejkach to katastrofa. To kompromitacja. Procentowo szanse na mistrzostwo Legii są małe, patrząc nie tylko na tabelę, ale na to jak grają Raków, Lech i nawet Lechia – z Jackiem Cyzio, byłym piłkarzem Legii, który z warszawskim klubem osiągnął między innymi półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, rozmawiamy o ligowym kryzysie mistrza Polski.
Panie Jacku, co z tymi dwoma twarzami Legii?
Jacek Cyzio: Miałem taką sytuację grając w Legii, kiedy doszliśmy do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, a w lidze byliśmy w środku tabeli. Różnica była taka, że wtedy mieliśmy piętnastu piłkarzy. Na ławce – w dużej mierze młodzież, nieograna. Nie mieliśmy tak rozbudowanego sztabu, tylko trenera i trenera bramkarzy. Wracaliśmy w czwartek z Genui, skąd wywieźliśmy remis, a w sobotę mieliśmy mecz ligowy. Powrót, odnowa, rozruch i na mecz. Ja mogę powiedzieć, że nikt wtedy nie narzekał na zmęczenie, ale myślę, że to zmęczenie było – zostawialiśmy mnóstwo zdrowia grając co trzy dni tym samym składem. Kontuzje nas szczęśliwie omijały i wychodziliśmy na ligę ze świadomością, że jakoś sobie poradzimy.
Ale tak się nie działo. Po prostu. Mimo że bardzo, bardzo chcieliśmy. Ale może za głową nie nadążały nogi. Trener utrzymał się wtedy na stanowisku, bo w pucharach był sukces, który wspominany jest do dziś. Natomiast trzeba pamiętać: to była inna Legia. Nie zdobywająca tak mistrzostw, jak dzisiaj. W tamtym sezonie nikt od nas mistrzostwa nie oczekiwał. Dziś w Legii jest inaczej pod względem oczekiwań, ale też pod względem organizacji – są trenerzy przygotowania fizycznego, mentalnego, dietetycy i inni.
Jaka była mentalność wewnątrz szatni, która potrafiła tak dobrze radzić sobie w pucharach, a potem nie przekładała tego na ligę?
Graliśmy mecze z topowymi drużynami – Aberdeen, Sampdoria, Manchester United. Wracaliśmy, było wokół nas wiele szumu, choć na pewno nie tyle, ile teraz, bo nie chodziła za nami wszędzie kamera, nie byliśmy wszędzie obserwowani. Na puchary byliśmy kopciuszkiem, wychodziliśmy bez ciśnienia – nie mieliśmy nic do stracenia, co wyjdzie, to wyjdzie.
Niemniej podkreślę – my naprawdę chcieliśmy. Nie odpuszczaliśmy absolutnie. Przecież w lidze też mieliśmy do podniesienia pieniądze. Te pensje były słabe bez zwycięstw, trzeba było je podnieść z boiska. A potem przyjechał ŁKS, 0:1. Jedziemy na Motor, 0:1. Lecimy do Genui, 2:2.
Dlaczego wasz zespół prezentował aż taką różnicę jakości na boisku, że na Motor nie wystarczało, a na Sampdorię tak?
Może są w piłce rzeczy, których nie da się prosto wytłumaczyć. Wychodziłem na mecz, robiłem wszystko to, co mogłem najlepiej, tak w lidze jak w pucharach. Niemniej dziś na pewno jest większy wgląd w to, jakie jest zmęczenie zawodników, większe możliwości diagnozy takich problemów.
No dobrze, panie Jacku: załóżmy, że jest pan najważniejszą osobą na Legii. Co pan robi z trenerem Michniewiczem?
Jak będziemy tak zwalniali trenerów, to nigdy nie dowiemy się, jacy to trenerzy. Zdobył mistrzostwo, robi wynik w pucharach. Teraz jest w kryzysie głębokim – zmieniano w Legii trenera, gdy drużyna była w korzystniejszych rejonach tabeli, natomiast puchary go bronią. Jeszcze bym więc poczekał, niemniej trzeba powiedzieć: sześć porażek po dziewięciu kolejkach to katastrofa. To kompromitacja. W klubie takim jakim jest Legia dzisiaj coś podobnego nie może się przydarzyć. Nie przystoi, to bardzo wielki klub jak na nasze realia, obecnie o szerokiej kadrze. Inna sprawa, że ten szeroki skład – do jakiego stopnia trener go konstruował, a do jakiego nie.
Załóżmy, że doradza pan Dariuszowi Mioduskiemu. Co by pan dziś doradził?
Po prostu bym się jeszcze wstrzymał, nie robił nerwowych ruchów. I na pewno nie uzależniał zwolnienia trenera od meczu w Neapolu. Natomiast też widzę, co się dzieje, i na to, żeby zacząć punktować regularnie w lidze, dałbym raczej tydzień niż miesiąc. Legia jest tuż nad strefą spadkową – to jest “Kino Oko”.
Co jest pana zdaniem największym problemem drużyny Michniewicza?
Zastanawia mnie rotacja w składzie. Sam grałem w drużynie, która ciągle występowała tą samą jedenastką i wiem, jak to przy pucharach obciążające. Natomiast może tych zmian było za dużo na niektóre mecze z tymi teoretycznie słabszymi. Trzeba w tym znaleźć większy balans. Raczej kosmetyczne zmiany, niż rewolucje. Dziwi mnie też, że na przykład Martins nie zagrał z Lechem. Moim zdaniem gra bardzo dobrze i to niedoceniany piłkarz, robiący dużo czarnej roboty w środku pola.
Niemniej jakkolwiek uważam, że w proporcjach rotacji może czaić się błąd, tak zdaję sobie też sprawę, że to trener ma najwięcej informacji o drużynie. Może ze względu na kwestie zmęczeniowe tyle zmian było wskazane. Michniewicz jest nowoczesny, wiadomo, że drony latają nad boiskiem i jest cały czas analiza sytuacji. Ale też już każdy, nie tylko trener, widzi, że cokolwiek aktualnie przygotowywane jest na ligę, nie zdaje egzaminu. Patrzyłem na mecz z Lechem: Lech nie tylko wygrał, Lech był po prostu lepszym zespołem. Wygrał zasłużenie. Legia próbowała, ale Lech był lepszy.
Czy ten pociąg o nazwie “mistrzostwo Polski dla Legii” już odjeżdża, czy jest jednak za wcześnie by tak mówić? Legia nie tylko jest daleko, ale też czekają ją wyjazdy na Raków i Lech.
Trzeba walczyć do końca, Legia ma dwie kolejki zaległe – te też trzeba najpierw wygrać! Jeśli je wygra, będziemy mądrzejsi. Ale na teraz to piętnaście punktów straty, a jest jeszcze Raków, który też będzie w tym sezonie do końca walczył o mistrzostwo, jest też bardzo groźna Lechia, która po zmianie szkoleniowca jest odmienionym zespołem.
Każdemu może zdarzyć się przegrać, ale już sześciokrotnie zaraz na początku? Lech też jeszcze może przegrać sześć razy, ale to Legia musi zacząć wszystko wygrywać. Szczerze myślę, że procentowo szanse na mistrzostwo Legii są małe, patrząc nie tylko na tabelę, ale na to jak grają Raków, Lech i nawet Lechia. Choć przede wszystkim Lech Poznań.
Co ma Lech i Raków, czego nie ma Legia? Poza spokojem w czwartki.
Przecież to jest przyjemność grać w pucharach! Pokazać się, po to się gra, żeby występować w takich meczach. A co mają te drużyny? Są bardziej poukładane. W przypadku Rakowa to nie dziwi, są budowani od lat. Lech, po paru latach posuchy, zatrudnił trenera Skorżę, który zrobił porządek. Ściągnął zawodników jakościowych, zbudował tyły, a w napadzie ma Ishaka, który jest w niesamowitej formie. Dziś Lech ma już też w lidze pewność siebie, której Legii na ESA brakuje.
Wierzy pan, że jakaś jedna ligowa wygrana może odmienić trend, dać przełamanie? Legia ograła niedawno Górnika Łęczna, a jednak to jej nie odmieniło.
Miałem nadzieję, że Legia wygra z Lechem i to będzie takim odbiciem, natomiast Legia przegrała i to morale poszło w dół. Ciężko, a teraz Piast w Gliwicach, z Piastem zawsze Legia miała pod górkę. Rozmawiałem z kimś ostatnio o tym, że to bardzo trudny trójmecz – Lechia, Lech, Piast. Ale zarazem to test. No i na razie dwa w plecy. Jak nie wygrają na Piaście… Cóż, jak wygrają, to będzie nadzieja, ale brak zwycięstwa może być sugestią, że czas na zmiany.
Kto jest dla pana indywidualnie największym rozczarowaniem sezonu w Legii?
Mladenović gra bardzo słabo. Nie wiem co się z tym piłkarzem stało. Męczy się. Najlepszy piłkarz ligi zeszłego sezonu, a teraz słabe ogniwo. Żałuję też, że mało gra Tomas Pekhart. Przecież to najlepszy napastnik zeszłego sezonu. Początek miał trudny, bo powrót z Euro, potem uraz. Ale mam wrażenie, że teraz jest niewykorzystany. On potrafi się znaleźć w polu karnym, a Legia ma wielkie problemy ze strzelaniem bramek. Myślę, że sprawdziłbym go w duecie z Emrelim. Emreli ma inną charakterystykę, potrafi wrócić, powalczyć, popracować na kolegę z zespołu. No i to jest Legia – grasz w lidze, masz przeważać, wygrywać. Nie widzę problemu, żeby taki duet dostał poważną szansę.
A z nowych graczy, którzy trafili, kto pana rozczarowuje?
Ciekawe jest to, że jeśli chodzi o tych, co grają, to możemy o nich zawsze powiedzieć coś dobrego, a potem patrzymy na wyniki i jest jak jest. Może jest problem z wkomponowaniem ich, tu jeszcze są rezerwy.
Jak pan typuje mecz z Napoli?
Głęboka defensywa, kontrataki. Na pewno bym się nie podpalał, gdyby Legia przegrywała 0:1. Nie ruszał do ataku. Zaryzykował dopiero w końcówce, jeśli ten wynik by się utrzymywał, dopiero wtedy się otworzył. Trzeba pamiętać, że Napoli będzie zdeterminowane, ma jeden punkt, przegrało ze Spartakiem, musi wygrać to spotkanie, a o potencjale tej drużyny nikogo nie trzeba przekonywać. Niemniej skoro Spartak mógł sprawić niespodziankę, to może ją zrobić też Legia. Kto wie, wszyscy wiemy, jak nieprzewidywalny w pucharach to zespół.
Czytaj także:
- – Liga na szczycie będzie ciekawsza, ale chyba już bez Legii
- – W Legii przetrwają tylko najsilniejsi. Tu jest nieustanna presja
- – “Już się jej nie boją”. “Zmęczenie to nie wytłumaczenie”. Co z tą Legią?
Fot. FotoPyk