Reklama

Maszyna ruszała powoli, ale gdy się rozpędziła… Bayern gromi 4:0!

redakcja

Autor:redakcja

20 października 2021, 23:27 • 4 min czytania 17 komentarzy

Wydawało się, że dla Bayernu nie powinien to być szczególnie uciążliwy mecz. Benfica może i ograła 3:0 Barcelonę, ale to przecież zespół o zupełnie innych możliwościach i ambicjach niż niemiecki gigant w swoim niemal najsilniejszym zestawieniu. A jednak, dzisiaj Bawarczycy przeszli drogę przez mękę. Tak, tak! Mimo wysokiego wyniku, nie da się ukryć – dzisiaj Portugalczycy zawiesili poprzeczkę naprawdę wysoko – i Bayernowi, i Robertowi Lewandowskiemu

Maszyna ruszała powoli, ale gdy się rozpędziła… Bayern gromi 4:0!

Gdybyśmy mieli oceniać wyłącznie pierwsze siedemdziesiąt minut meczu? Układał się na remis. Może nie jakiś idealnie wyważony, z równą liczbą sytuacji bramkowych, ale jednak – Benfica nie ograniczała się do defensywy, wręcz przeciwnie, momentami dość frontalnie atakowała bramkę Manuela Neuera. Nie bez przyczyny od razu startujemy od postaci Niemca. Dzisiaj bowiem sukces Bawarczyków przez dłuższy czas spoczywał w rękawicach golkipera.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Benfica – Bayern. Ambitna wymiana ciosów.

Po pierwsze – strzał Darwina Nuneza po świetnym zejściu do środka. Jeszcze przed przerwą, gdy oba zespoły szły do przodu według strategii cios za cios. To była naparzanka w starym stylu – ledwo Vlachodimos wyjął mocne uderzenie głową Lewandowskiego, by po chwili Neuer mierzył się z podobną sytuacją pod swoją bramką. Ledwo strzałami z trudnych pozycji kończyły się rajdy Sane czy Comana, a już równie ambitnie atakowali Jaremczuk czy wspomniany Nunez. Tak, Bayern miał przewagę, ale nie miał nad meczem kontroli i najlepiej było to widać przy konkretnych boiskowych decyzjach. Tutaj jakieś nieprzygotowane podanie do kolegi stojącego tyłem – z prostego nieporozumienia idzie groźna kontra. Tutaj źle obliczony lot piłki i obcinka Upamecano. Z tego rodziły się sytuacje dla gospodarzy, z tego rodziła się robota dla Neuera.

Ta pierwsza interwencja przy strzale Nuneza utrzymała Bayern w pierwszej połowie. Ale jest jeszcze druga, pewnie ważniejsza. Diogo, mniej więcej po godzinie gry, gdy naprawdę wydawało się, że piłka musi wpaść do siatki. To był okres, gdy Bawarczycy mogliby się podłamać. Sami mieli na koncie już dwa nieuznane gole – w pierwszej połowie, gdy barkiem uderzał Lewandowski i po przerwie, gdy przy prostopadłym podaniu na spalonym dał się złapać Coman. A przecież były jeszcze dwa słupki na początku drugiej odsłony, raz Muellera, raz Pavarda. Benfica została zagoniona do narożnika i właśnie wtedy mogła wyprowadzić tę zabójczą kontrę.

Reklama

Czyste konto uratował Bayernowi Neuer. Benfica jakby zrozumiała, że w tym meczu po prostu rywala nie pokona, że dalsze próby też są skazane na niepowodzenie. Powietrze zupełnie z nich uleciało, stać ich było jeszcze na dwa dość anemiczne strzały. Za to rozpędzać zaczął się Bayern.

Benfica – Bayern. Zabójcze 20 minut.

Rywala napoczął Leroy Sane. Atomowe uderzenie lewą nogą sprzed pola karnego, bramkarz w zasadzie bez szans. To trochę symboliczne, że Bayern dopiero po 70 minutach, dopiero po świetnie uderzonym rzucie wolnym, zdołał wyjść na prowadzenie. Wcześniej albo brakowało ostatniego podania, szczególnie ze skrzydeł, albo odrobinę szczęścia, albo zwyczajnie zimnej krwi przy finalizacji. Natomiast gdy ten ciężar bezbramkowego remisu spadł Bayernowi z ramion – wreszcie zobaczyliśmy pełnię możliwości Bawarczyków. W 20 minut, już przy wprowadzeniu rezerwowych, Bayern strzelił łącznie cztery gole, a mógł dorzucić jeszcze ze dwa.

Drugi gol? Gnabry ma trochę kłopotów z szybkim dograniem do środka, Lewandowski już trochę się wkurza, że dostanie podanie nie w tempo. Ale nie ma tego złego – rezerwowy Bayernu nabija Evertona, robi się 2:0. Chwilę potem podanie z boku otrzymuje Sane, ktory jest już zdecydowanie bardziej koleżeński. Najpierw próbuje odegrać do Lewandowskiego piętą, a gdy to się nie udaje – po prostu wystawia mu piłkę do pustaka przy drugiej próbie. „Lewy” z metra na pustą jeszcze się chyba w całym życiu nie pomylił, 3:0. Przystawka? Właśnie Sane. Jak tu nie wierzyć, że dobro wraca? Przyzwoite zachowanie związane z asystą przy golu naszego rodaka zostało nagrodzone golem parę minut później – ładne uderzenie w górny róg bramki.

Łącznie Bawarczycy potrzebowali czternastu minut, tyle dzieliło pierwszego i drugiego gola Sane, czyli trafienia otwierające i zamykające wynik. Szkoda jedynie gospodarzy, którzy zrobili dzisiaj naprawdę dużo, by nie tylko ten mecz zremisować, ale i wygrać. Natomiast przy takim Neuerze, przy takim Sane – to było po prostu poza zasięgiem drużyny z Otamendim, Jaremczukiem i Vertonghenem w składzie.

***

Sytuacja w grupie wydaje się wyjaśniona. Barcelona wymęczyła to 1:0 z Dynamem, więc pewnie zmierzy się z Benfiką o drugie miejsce w stawce. Bayern? 9 punktów, gole 12:0. Mogą dalej lecieć na autopilocie.

Reklama

Benfica – Bayern 0:4 (0:0)

Sane 70′, 84′, Everton (s.) 80′, Lewandowski 82′

CZYTAJ TAKŻE:

Fot.Newspix

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...