Neymar wywołał tąpnięcie. Zrobił coś jak Leo Messi, ale w innym, mniej gwałtownym stylu. Zapowiedział „Last Dance” na mundialu w Katarze nie pod wpływem meczowych emocji, bo starannie dobierał słowa w trakcie wywiadu. Dał również do zrozumienia, że nie wie, czy ma jeszcze odpowiednie zasoby sił mentalnych, żeby rywalizować na najwyższym poziomie. Wysłał jasny sygnał. Wypala się. – Nigdy nie przestanę imprezować. Jeśli całe życie w stu procentach będziesz skupiał się tylko na piłce, to według mnie w końcu eksplodujesz – mówił kiedyś sam o sobie. Czy to nie ironia losu, że jedna wielka impreza najprawdopodobniej skończy się przedwcześnie?
Piłkarz wybitny, ale niewzbudzający współczucia
To historia powolnego upadku, ale raczej nie wyciskacz łez. Może nawet nie historia, która wzruszy niedzielnych kibiców. Niekoniecznie dlatego, że brak komuś empatii. Nie, mowa tutaj po prostu o piłkarzu, który sobie na to zapracował. Listy z wyrazami współczucia pod jego adresem nie powstaną w każdym domu, każdym zakątku świata. Oczywiście grono fanów ma ogromne, to rzecz naturalna, skoro mówimy o człowieku będącym jeszcze nie tak dawno w absolutnej czołówce obok Messiego i Ronaldo. Trzeba jednak przyznać, że po naszym globie chodzi tylu miłośników jego talentu, ilu ludzi kręci nosem na widok jego nazwiska. Gdyby to był piłkarz, którego znalibyśmy wyłącznie poprzez grę komputerową, być może nie miałby sobie równych w zdobywaniu sympatii. Dosłownie. Wyjmujemy każdy aspekt niezwiązany z piłką i mamy perfekcyjny materiał na idola dla każdego dzieciaka, a później dorosłego chcącego zaistnieć w poważnym futbolu.
Ale życie takie nie jest. Nawet w przypadku sportowców, których w teorii powinniśmy rozliczać tylko za ich pracę, nie da się przymknąć oka na wszystko. Czy ktoś tego chce, czy nie – Neymar jest postacią niejednoznaczną, budzącą skrajne emocje. Jeśli ktoś go nie trawi – ma do tego pełne prawo. Istnieje ku temu szereg argumentów, łatwo umocnić taką opinię. Jeśli natomiast ktoś wielbi Brazylijczyka wyłącznie za wyczyny boiskowe w duchu Ronaldinho – nic nam do tego, to również da się obronić. I choćby właśnie z tego względu, czyli pierwiastka magii zostawianego na murawie, szkoda, że na naszych oczach swego czasu kandydat do zdobycia Złotej Piłki wypala się z każdym rokiem.
Fragment najnowszego wywiadu z Neymarem dla DAZN
Neymar jest niczym iluzjonista, który od lat przemierza świat i zabawia tłumy w sposób nietuzinkowy. Odkąd występuje na scenie, nikomu nawet nie przychodzi przez myśl, żeby nie wstąpić na spektakl, kiedy nadarza się taka okazja. Wcześniej w Barcelonie, później w PSG, ciągle w Brazylii. Sęk w tym, że im dalej w las, tym bardziej w oczach widowni maleje prestiż tych niezwykłych widowisk. Efektów „wow” jest coraz mniej, da się zauważyć tendencję spadkową. Gdy inni iluzjoniści po przebiciu granicy trzydziestu lat nabierają większego tempa i wchodzą na wyższe pułapy, Neymar w tym samym czasie siedzi obok z małym zakłopotaniem wymalowanym na twarzy. Przed chwilą bowiem dał do zrozumienia swoim widzom, że o pójściu w ślady Lewandowskiego, Messiego czy Ronaldo nie ma mowy. „Mistrzostwa świata w Katarze najprawdopodobniej będą moimi ostatnimi” – wybrzmiały słowa 29-latka, który zadziwił przede wszystkim brazylijski naród.
Na innych wrażenie zrobiło jeszcze coś innego. To wypowiedziana wątpliwość odnośnie dalszej kariery. „Nie wiem, czy jestem jeszcze odpowiednio silny wewnętrznie, żeby radzić sobie z piłką na najwyższym poziomie”. Szczerze mówiąc, gdyby na to spojrzeć z każdej możliwej perspektywy, to chyba było do przewidzenia. I zaczęło się w 2017 roku.
Rozwód z Barceloną jako niepozorny moment zwrotny
W Barcelonie to był piłkarz o tak niewyobrażalnych umiejętnościach, że chyba każdy na świecie wyobrażał go sobie jako jednego ze zdobywców Złotej Piłki. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to było mu pisane, a fakt, że tej nagrody Neymar już raczej w swoim życiu nie otrzyma, dowodzi tylko zmarnowaniu potencjału. To był gość, który efekciarstwo potrafił łączyć ze skutecznością. Żaden inny zawodnik nie był jednocześnie tak efektowny i efektywny. Trudno powiedzieć, czy w tej samej drużynie z Messim prędzej czy później zdobyłby Złotą Piłkę. Ale na pewno miał ku temu lepsze okoliczności w Barcelonie, bo Argentyńczyk z każdym kolejnym sezonem stawał się graczem coraz bardziej zespołowym. Słowem: Neymar nadal żyłby w krainie mlekiem i miodem płynącej, natomiast – jak wiadomo – wolał poszukać wyzwania gdzieś indziej jako pierwszoplanowa gwiazda.
Nie, o katarskich pieniądzach nie zapomnieliśmy. Z perspektywy czasu wydaje się, że one miały istotny wpływ na siłę ambicji Brazylijczyka. Nie chodzi tu o wyciąganie haseł pokroju „zniszczony przez walizki z milionami”, acz skoro wybitny zawodnik w wieku 29 lat, wciąż mogący być na topie, składa takie a nie inne deklaracje – wnioski nasuwają się same. W tej chwili to szósty najlepiej zarabiający sportowiec na świecie. Jeśli chodzi o celebrytów – miejsce nr 7 według Forbesa. W obu kategoriach tuż obok są tylko Messi i Ronaldo, ale o nich przecież nigdy byśmy nie powiedzieli, że dokonania i liczba cyferek na koncie negatywnie wpłynęły na ich motywację.
Łatwo byłoby pójść w tony „ale to przecież Brazylijczyk”. Piłkarz, któremu z czasem trochę odwala przez imprezy, sławę, fajne życie. Cóż, lepiej byłoby powiedzieć: człowiek, któremu w późniejszym okresie kariery trudniej zarządzać priorytetami. Oczywiście Neymar sam o sobie powiedział, że media wykreowały fałszywy obraz na jego temat. To nie jest gość, którego można wsadzić za kratki za jakieś występki. Nie facet, który budzi obrzydzenie tym, że robi komuś krzywdę. Bardziej chodzi o to, że swoim podejściem strzela w samego siebie.
Neymar w PSG: 123 mecze, 88 bramek i 54 asysty, ale…
W całym 2021 roku tylko 9 goli i 7 asyst.
Pobyt w PSG zmienił Neymara. Oczywiście statystyki podtrzymał na kozackim poziomie, a magię w jego ruchach będziemy widzieć do momentu, aż ostatecznie zawiesi buty na kołku. Ale ta zabawa francuską ligą, zjadanie jej na śniadanie, miała też swoje drugie oblicze. Mówiąc wprost, nie tylko czynniki pozasportowe mogły Brazylijczyka najzwyczajniej w świecie rozleniwić. Gdy dodamy coraz liczniejsze kontuzje, ten słabnący mental i zajmowanie się innymi aktywnościami (np. granie w gry) – voila, to, co Neymar kochał robić najbardziej, nadal jest wielką miłością, ale bardziej rozproszoną. Za tym idzie fakt, że gaśnie moc rywalizacji nawet z samym sobą. Neymar sprawia wrażenie, jakby tę rywalizację zaczął przegrywać.
Cztery sezony Neymara w Barcelonie: 29 meczów opuszczonych z powodu urazów
Cztery sezony Neymara w PSG (do tego początek piątego): 86 spotkań
W reprezentacji Brazylii nadal jest wyjątkowy, tam oddaje wszystko, co ma, bo zdaje sobie sprawę, jaką postacią jest dla całego narodu. Natomiast jeśli ktoś regularnie ogląda mecze PSG, widzi, że z biegiem czasu na twarzy 29-latka coraz częściej pojawia się zblazowany wyraz.
Ścieżka a’la Ronaldinho
„Gdybyś grał w niebie, umarłbym, by cię oglądać” to hasło, które zamieścił na transparencie jeden z brazylijskich kibiców na ostatnim meczu Brazylii z Chile. To pokazuje, że nieważne, jakie grzeszki miałby za uszami Neymar. W rodzimym kraju i tak będą darzyć go miłością absolutną, ale nietrudno się dziwić, skoro pod względem liczby strzelonych goli w historii kadry wyprzedza go tylko Pele. Różnica jest w tej chwili niewielka: to zaledwie osiem trafień. I zdawało się, że wizja przynajmniej kilku lat gry, żeby wyśrubować własny rekord. Ale nie, na razie stanęło na tym, że w 2023 roku w koszulce „Canarinhos” piłkarza PSG już nie zobaczymy. Wtedy Neymar będzie miał 30 lat, co oznacza, że zakończyłby karierę reprezentacyjną (w założeniu definitywnie) trzy lata wcześniej w porównaniu do Ronaldinho. To mówi samo za siebie.
Neymar zdążył zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii, tego nie można mu odmówić. Ale niewątpliwie pojawi się uczucie niedosytu. Oj, tym określeniem można by przecież określić całą dotychczasową karierę tego jegomościa. Jest wielki, ale mógł być większy. Oczywiście koledzy z reprezentacji Brazylii będą robili wszystko, żeby Neymar zmienił zdanie. Thiago Silva powiedział na ostatnim zgrupowaniem kadry: – Zapominamy o wielu rzeczach, które zrobił na boisku i skupiamy się na tym, co nie jest ważne. On wywiera na siebie dużą presję. Mam nadzieję, że nie straci szczęścia, które nosi w sobie. To wyjątkowy dzieciak. Kiedy jest szczęśliwy i robi to, co lubi, wychodzi to z korzyścią dla zespołu.
Fred dodał: – Chcemy, żeby został z nami przez wiele lat, ale trudno wypowiadać się za kogoś. Czasami ludzie są pod ogromną presją. Nie tylko Neymar, ale Messi czy Cristiano Ronaldo. Chcemy go tutaj, jest jednym z najlepszych graczy, jakich kiedykolwiek widzieliśmy w Brazylii.
Messi – Mbappe – Neymar. Tercet, na który wciąż trzeba czekać
Wydaje się, że klamka zapadła. W życiu Brazylijczyka do czasu mundialu musiałoby wydarzyć się naprawdę wiele, żeby zawrócił z trasy zmierzającej w jednym kierunku. To jest o tyle trudne, że luźniejsze podejście do piłki będzie rodziło problemy. Kontuzje, kolejne absencje, ciągłe wybijanie z rytmu. Taki crack nie potrzebuje oczywiście kilkunastu spotkań, żeby się rozkręcić, na nowo dawać show i cieszyć się piłką. Ale to nie to samo. No i zastanówmy się: ilu z nas rezygnuje z czegoś tylko dlatego, że nad sumą radości zaczyna przeważać ból? Nieważne, że Neymar jest milionerem i może kupić właściwie wszystko. Kiedy wewnętrzny płomień gaśnie, nie uratują go żadne pieniądze świata.
Fot. NewsPix