Nieraz narzekamy, że w Ekstraklasie wielu zespołom brakuje powtarzalności, ale Radomiak się z tego wyłamuje. Radomski beniaminek ma powtarzalność i to zarówno w złym aspekcie, jak i dobrym. Dziś przekonała się o tym Jagiellonia.
Jagiellonia – Radomiak: beniaminek podtrzymuje tradycję
Zły aspekt polega na tym, że drużyna Dariusza Banasika tradycyjnie musiała stracić gola w pierwszej połowie i odrabiać straty. Wyłania się też jednak jasna strona tego zjawiska: Radomiak przeważnie jest w stanie takiego meczu nie przegrać. Pierwszy tracił bramkę osiem razy i tylko w dwóch przypadkach kończyło się to porażką.
W Białymstoku udało się wyszarpać punkt za sprawą… Jesusa Imaza. Hiszpan, jak na siebie, niewiele pokazał w ofensywie, a na dodatek zaszkodził w defensywie. Po jego zagraniu ręką sędzia podyktował rzut karny z pomocą VAR-u. Niby Imaz miał ręce za plecami, ale co z tego, skoro w momencie dośrodkowania Leandro, obrócił się tak, że został trafiony w nieprzepisowy sposób. Jedenastkę wykorzystał Karol Angielski, choć pewnie przez ułamek sekundy mocno się stresował, bo Dziekońskiemu naprawdę nie zabrakło wiele, żeby odbić piłkę po jego strzale.
Jagiellonia – Radomiak: kontuzja Nasticia odczuwalna
Mecz obiecująco się zaczął, bo najpierw Majchrowicz wykazał się po główce Cernycha, a po chwili w odpowiedzi Dziekoński musiał się wysilić po mocnym uderzeniu Lenadro. Mieliśmy też faul Tiru na urywającym się Angielskim, po którym przyjezdni domagali się wykluczenia rumuńskiego stopera. Sędzia go oszczędził i pokazał żółtą kartkę, uznając, że nie było to przewinienie zatrzymujące dojście do sytuacji sam na sam. Później niestety na boisku działo się niewiele.
Jagiellonii na pewno zaszkodziła kontuzja Bojana Nasticia. Bośniak był dobrze dysponowany, dograniem ze skrzydła asystował przy golu Cernycha (wybiegł zza pleców Cichockiego i dostawił nogę) i jednocześnie dawał pewność w tyłach. Po dwóch kwadransach musiał jednak zejść. Zastępujący go Wdowik w obronie niczego nie zepsuł, ale w grze ofensywnej się nie przydawał.
W drugiej połowie goście skupili się już na bronieniu wyniku, a Jaga nie potrafiła się przedrzeć pod bramkę Majchrowicza. Golkiper gości poważnie zatrudniony został dopiero po mocnym strzałach sprzed pola karnego w wykonaniu Romanczuka (piłka po interwencji Majchrowicza musnęła poprzeczkę) i wprowadzonego w przerwie Michała Nalepy. Środek pola gospodarzy funkcjonował dobrze, zwłaszcza po wejściu Nalepy, ale gorzej wyglądało to w innych miejscach.
Radomiak również miał słabe punkty w osobach słabiutkiego Luisa Machado i topornego Mauridesa. Ponadto słabo na prawej obronie spisywał się Jakubik, notujący mnóstwo strat.
Koniec końców remis można uznać sprawiedliwy, choć z lekkim wskazaniem na Jagiellonię. W tabeli wiele on nie zmienia. „Jaga” jest siódma, Radomiak trzynasty.
Fot. Newspix