Kwestie boiskowe to jedno. Ten mecz był trudny, brudny, wymagający dla każdego. Za kadencji Paulo Sousy ciężko chyba znaleźć równie rwane spotkanie. Jednakże w tym wypadku nie liczą się tylko piłkarskie kwestie, bo to, co działo się na trybunach w Tiranie, było prawdziwym chamstwem.
Albańscy kibice nie wytrzymali ciśnienia. Tu nie chodzi o to, że lejce puściły im zupełnie, gdy piłkę do siatki wpakował Karol Świderski, bo oznaki, że tak się może wydarzyć, widzieliśmy już na samym starcie. Moment odegrania hymnu Polski – gwizdy.
W różny sposób można dopingować swoich, a deprecjonować rywala, ale zakłócanie narodowej pieśni jest po prostu słabe, małe. Tak samo zniesmaczeni byliśmy, gdy na Narodowym to kibice biało-czerwonych zakłócali hymn Anglików. Nie podobało się nam to wtedy, nie mogło się podobać dzisiaj. Nie ma to bowiem niczego wspólnego z prawdziwym dopingiem, a niebezpiecznie zakrawa o chamstwo.
Jego przejawy były jednak dzisiaj aż nadto widoczne. Gdyby bowiem skończyło się na nieakademickim zachowaniu podczas Mazurka Dąbrowskiego, pewnie większość machnęłaby na to ręką w jakąś godzinę po meczu. Ale wydarzenia z Tirany sięgnęły nieco dalej i na nasze szczęście mogą być przyczynkiem do tego, by snuć kolejną opowieść z serii – kamień węgielny reprezentacji Polski.
Cashback 50% do 500 zł w Fuksiarz.pl
Albania – Polska. Reprezentanci obrzuceni butelkami
Skończyło się bowiem najlepiej, jak tylko mogło. Wyrwaliśmy Albanii to zwycięstwo, będąc zespołem po prostu lepszym. To my stworzyliśmy więcej klarownych sytuacji, to my mogliśmy strzelić więcej niż jednego gola, ale czasami zupełnie zawodził Lewandowski. Trzeba było się jednak mocno postarać, by to spotkanie miało taki, a nie inny rezultat.
Nasz blok obronny zagrał dzisiaj wzorowo. Paulo Sousa ma wreszcie serię dwóch meczów u sterów reprezentacji Polski, gdzie jego kadra gra na zero. Co więcej, ma to po meczach z San Marino, ale przede wszystkim z Albanią, na tym gorącym terenie w Tiranie. Z rywalem, który przed momentem wyprzedzał nas w grupie, i którego pokonanie – pod każdym względem – jest niezwykle istotne. Co za tym idzie – również pod względem psychologicznym.
Znacznie łatwiej jest się zjednoczyć, gdy musicie w kilka osób stawiać czoło całemu światu. Gdy dookoła was są ludzie, którzy nie tylko nie są wam przychylni, ale też tylko przez wzgląd na istnienie bardzo cienkiej granicy, nie rozszarpują was na strzępy. Polska reprezentacja znalazła się w takim momencie, bo przecież po wspomnianym trafieniu Świderskiego rozpoczęło się małe piekiełko. Naturalna radość została ucięta, trzeba było chować głowę, popisywać się refleksem i prędko wycofywać do tunelu.
Ponownie – nie miało ono nic wspólnego z dopingiem, było przejawem chamstwa.
Skandaliczne zachowanie albańskich pseudokibiców. Sędzia przerwał mecz. pic.twitter.com/1iTJQ3Zg0D
— Radosław Przybysz (@RadekP92) October 12, 2021
Możecie nas teraz określić mianem pikników, ale jakoś nie jara nas przerywanie meczu, ponieważ kilkudziesięciu (a może i więcej) chłopa postanowiło rzucić butelkami w piłkarzy. Szkło i plastik latały w reprezentantów Polski masowo, na szczęście konsekwentnie chybiając celu.
Prowokacja ze strony Puchacza i Świderskiego? Dajmy spokój, jeśli takie rzeczy są w stanie sprowokować dorosłego człowieka, to chyba lepiej siedzieć na kanapie w domu, bo można komuś, albo sobie samemu, realnie zrobić krzywdę.
Cofnęliśmy się wówczas na moment do czasów, które, wydawało się, odeszły bezpowrotnie. I wiecie co? Niezbyt nam się to podobało. Niekoniecznie chcemy tam wracać.
Gwizdanie podczas hymnu, rzucanie butelkami, przerwanie konferencji Sousy, Szczęsny, który – o ironio! – oberwał zapalniczką. To po prostu nie są obrazki, które chcesz oglądać na piłkarskim meczu. Czym innym pirotechnika, czym innym nawet prowokacyjne oprawy meczowe, a czym innym dziwna ciągotka do wymierzania błędnie pojmowanej sprawiedliwości we własnym zakresie.
KAROL ŚWIDERSKI – ŻOŁNIERZ SOUSY
Albania – Polska. Zwycięstwo słodsze niż miód
Właśnie dlatego to zwycięstwo będzie smakowało tak dobrze. Nie tylko udało się wygrać z silnym rywalem, ale udało się zagrać na nosie bandzie chamów, która próbowała zrobić wszystko, by do tego nie doszło.
Jest to przedziwne zrządzenie losu, że stało się tak właśnie w starciu z Albanią. W podobnej sytuacji, gdy Albańczycy mierzyli się z Serbami, ci pierwsi na boisko już nie wrócili. Początkowy wyrok z Lozanny był naganny dla obu ekip. Serbowie – gospodarze – dostali karę -3 punktów za słabe zabezpieczanie meczu. Albania zaś została ukarana walkowerem za odmowę gry. Decyzję jednak zmieniono i koniec końców to na konto Albańczyków wpadły trzy oczka, zaś Serbom podtrzymano wspomnianą redukcję.
Teraz do decyzji UEFA nie będzie trzeba się uciekać. Wygraliśmy na boisku, wygraliśmy czysto. Rywal – ten pod postacią albańskich kibiców – próbował różnych ciosów poniżej pasa, ale jak to zwykle w takich wypadkach bywa – sam się zdyskwalifikował. I dobrze, bo albańskie trybuny nie zasłużyły dziś na nic innego, jak porażka. Ich reprezentacja jest naprawdę niezła, grają tam porządni zawodnicy, a całością zarządza świetny trener. Dziś jednak to nie oni stanowili dla Polaków największą przeszkodę.
To zwycięstwo jest słodsze niż miód. Mimo burz udało się wskoczyć na drugie miejsce w grupie. Ba! Udało się nawet zredukować stratę do Anglików, bo ci zremisowali z Węgrami. Teraz spokojnie możemy skupiać się na własnej robocie – jeśli zrobimy to, co do nas należy, możemy być spokojni, możemy myśleć o barażach. A reszta niech się zajmuje rzucaniem zapalniczkami.
CZYTAJ TAKŻE:
- Mecz z Piłkarskiego Pokera i niezniszczalny Boniek. Jak Polska grała z Albanią o mundial
- Albania zdobyta
- Zarządzanie meczem – as Paulo Sousy
Fot. Newspix