Świat nie wstrzymuje oddechu z myślą o meczu Polska – San Marino. Nawet Polska nie wstrzymuje oddechu z myślą o meczu Polska – San Marino. Może w San Marino postrzegają to inaczej, ale też z innej przyczyny: poczta musi działać, szkoła też, a jak chłopaki z Warszawy wrócą z opóźnieniem to będzie kłopot.
Ale jakkolwiek bardziej wymagający byłby dla reprezentacji Polski sparing z pierwszoligowcem, tak nie przesadzajmy: to nie są mecze odbywające się tylko po to, by Robert Lewandowski mógł ścigać rekordy, a ktoś odhaczył sobie występ w kadrze. Mecze z San Marino nie są przesadnie ważką weryfikacją, ALE to też nie tak, że nie są w stanie niczego powiedzieć. I jakkolwiek nad dzisiejszym meczem będzie unosić się przede wszystkim nastrój nostalgii, związany z pożegnaniem Łukasza Fabiańskiego, tak czysto merytoryczne wnioski, przydatne choćby przed Albanią, też na pewno się pojawią.
POLSKA – SAN MARINO: TO NIE MECZE BEZ WAGI
Przypomnijmy sobie poprzedni mecz z dzielnym San Marino. Czy nie powiedział nam nic? Cytując klasyka: otóż nie.
Mecz podbił dosyć mocno pozycję Adama Buksy w hierarchii napastników, bo Buksa zaliczył hat-tricka klasycznego wchodząc z ławki w drugiej połowie. Bez względu na rywala, załadować trzy bramki tak szybko, to jednak pokazywało warsztat Buksy. Może warsztat, który na Anglię nie wystarczył, ale też nie przesadzajmy – napastników, których warsztat nie wystarczył na Anglię, w ostatnich miesiącach było wielu, w tym ciut bardziej renomowanych od Buksy.
ALE zarazem pamiętajmy, że z San Marino dobrze wypadł Damian Szymański, który grał przez 90 minut i zanotował asystę. To były pierwsze minuty Szymańskiego u Sousy – wątpliwe, by bez nich Szymański nagle dostał szansę z Anglią. Trochę więc zadziałał efekt domina, tak samo teraz może dla kogoś zadziałać.
Kategorię “mecz z San Marino nie mówi nic, bo każdy na ich tle wypadnie dobrze” zweryfikował Jakub Kamiński, który zagrał po prostu beznadziejnie. Rekordowa liczba strat, zagubienie – w zasadzie trudno to wytłumaczyć. Przecież Kamiński w każdym meczu ligowym mierzy się z trudniejszym rywalem, może tyle, że mniej okopanym. A jednak całkowicie się spalił. Na pewno jego kolejna szansa przyjdzie niebawem, ale jego przykład – aktualnie na młodzieżówce – też pokazuje, że San Marino wciąż może stanowić również weryfikację negatywną.
No i straciliśmy bramkę. Kolejny kamyczek do ogródka naszej defensywy, która – według żartów – straciłaby gola nawet wtedy, gdy rywal nie przyszedłby na mecz. A przynajmniej wtedy tak mogliśmy uważać, bo zaraz potem zagraliśmy niezwykle zdyscyplinowany mecz z Anglikami, bodaj najlepszy pod kątem defensywnym za Sousy. Ale ten dobry kwadrans po przerwie, kiedy to San Marino – nie wierzymy, że to piszemy – momentami przeważało, oddawało kolejne strzały… To też były porządne sole trzeźwiące dla niektórych.
Czy każdy inny mecz może dać więcej tego legendarnego materiału do analizy? Pewnie ma pod to potencjał. Ale San Marino na pewno nie jest pustym przelotem.
POLSKA – SAN MARINO: FABIAN, DZIĘKI ZA WSZYSTKO
36 lat na karku i zero jakiejkolwiek obsuwy formy w Premier League. Fabian idzie twardo, gra w West Hamie świetnie i sam zapowiedział, że zamierza grać do czterdziestki. Skoro w takim wieku Artur Boruc potrafi grać swoje na poziomie Ligi Europy, a nie tylko Ekstraklasy, to tym bardziej wierzymy w Fabiana.
Fabian pojechał na mundial 2006 – ławka. Pojechał na Euro 2008 – ławka. Z Euro 2012 wyłączyła go kontuzja, ale pewnie też byłby drugi. U Fornalika nie grał, tylko ławkował. Dopiero Euro 2016 było pierwszą jego imprezą, w dodatku świetną, ale też z łzami po karnych z Portugalią. W Rosji jednak znowu dostał tylko mecz o pietruchę z Japonią. Rozumiemy, że kolejne ławkowanie na turnieju mogło go znudzić.
Czy zostałby w kadrze, gdyby nie to, że został zepchnięty do pozycji rezerwowego? W tym nieustannym, od lat toczącym się boju z Wojtkiem Szczęsnym, w momencie problemów Szczęsnego w Juve – kilka baboli na początku sezonu, słabszy zeszły sezon – akurat teraz posłany ponownie na ławę?
Na to pytanie możemy tylko odpowiadać teoriami, nie wiadomo nic pewnego. Cokolwiek sądzić o Szczęsnym, no to jednak nie obsada bramki reprezentacji Polski jest problemem.
Fabian wykręcił 56 meczów w kadrze. Debiutował 15 lat temu w meczu z Arabią Saudyjską, której dwa gole strzelił Łukasz Sosin. To zgrupowanie jeszcze z Tomaszem Kłosem, Jurkiem Dudkiem, wchodzącym z ławki Piotrem Gizą. Legenda kadry – pewnie aż tak nie. Ale jeden z najsympatyczniejszych piłkarzy ostatnich lat, spokojny, ułożony, do stawiania za wzór młodym piłkarzom. I jednak zostając na boisku – stanowić będzie synonim stabilności w bramce. No i Euro 2016 to najbardziej udana impreza Polaków od 1982, a on zapisał się w niej złotymi zgłoskami.
Dzięki Fabian za wszystko. A jakbyś uznał, że jednak możesz wrócić – my narzekać nie będziemy.
CZYTAJ TAKŻE:
- San Marino, nasz ulubiony rywal. Wspomnienia meczów
-
Najważniejsze momenty Fabiańskiego w reprezentacji Polski
-
Fabiański zawsze był za Szczęsnym, a nigdy nie był od niego gorszy w kadrze
Fot. FotoPyK