– Trener Kaczmarek wszedł z energią do szatni i pozytywnie wpłynął na całą drużynę. To widać w treningach, meczach. Jest inne nastawienie do naszej gry. Zawodnicy, którzy wcześniej nie pokazywali w stu procentach swoich możliwości albo grali na pozycjach, które to uniemożliwiały, fajnie wyglądają. Oby tak dalej – mówił Rafał Pietrzak w audycji “Trójmiasto Jest Nasze”. Zapraszamy na zapis rozmowy.
Wydaje się, że odżyliście po zmianie trenera.
Słyszymy to też z odbioru innych ludzi. Widać, że cieszy nas to, jak możemy grać. Wiedzieliśmy wcześniej, że jest potencjał w tej szatni. Natomiast trener Kaczmarek znalazł do nas ten klucz i fajnie, jak to działa do tej pory.
Co się najbardziej zmieniło, jeśli chodzi o treningi, o podejście do piłkarzy? Z tego, co słyszałem – właściwie nie ma zajęć bez piłek.
Mogę to potwierdzić. Cały czas trenujemy z piłką. Wiadomo, na rozgrzewce piłki nie ma, ale potem cały trening jest z piłką – czy to rozgrywanie, czy podania, gierki. Każdy z nas łapie pewność siebie. To potem widać na boisku. Nie ma strachu zagrywać do środka pola, nie ma obaw, by w trudniejszej sytuacji podać do kolegi. Każdy widzi, że potrafi to zrobić. Jest wiara w zespole.
Trener Kaczmarek to niemiecka szkoła, ale widać po nim ten amerykański sznyt, optymizm.
Na pewno. Można powiedzieć, że tym kupił drużynę. Miał swój pomysł, drużyna była otwarta na pracę, żeby te idee wdrażać. Na razie to dobrze wychodzi, oby jak najdłużej.
Spodziewałeś się, że to będzie aż tak dobrze wyglądać z Legią? Dopiero co ograli Leicester, a w sumie to ich zmiażdżyliście.
Nie myśleliśmy o tym, że Legia grała z Leicester i wygrała. Gratulacje dla nich, naturalnie, ale my mieliśmy mecz u siebie, wiedzieliśmy, że przyjdzie dużo kibiców. Tak jak mówił trener na konferencji przedmeczowej: chcemy, by ci ludzie – pewnie nie w takiej liczbie, ale przynajmniej dziesięć-piętnaście tysięcy – przychodzili na stadion i mieli ochotę nas oglądać. Myślę, że wracając do domu, byli zadowoleni. Sądzę, że wrócą licznie.
Legia była zmęczona, podeszła do was inaczej niż do Leicester?
Nie skupialiśmy się na tym. Zagraliśmy bardzo dobry mecz, do którego byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Legia może miała ze dwie okazje, kiedy mogła odmienić to spotkanie, ale przez resztę czasu mieliśmy całkowitą kontrolę i zasłużenie zwyciężyliśmy.
Byłeś zaskoczony odejściem trenera Stokowca?
Myślę, że jak cały zespół. My nawet po meczu z Radomiakiem nie wiedzieliśmy, że jest taka opcja. Dopiero wieczorem każdy z nas przeczytał w internecie, że trener został zwolniony. Zaskoczenie więc było. Natomiast my nie jesteśmy od tego, by to komentować. Taka była decyzja klubu i czekaliśmy na nowego szkoleniowca.
Swoją drogą tak to powinno wyglądać, że drużyna dowiaduje się o takich rzeczach z internetu?
Myślę, że nie. Ale co mogę powiedzieć – klub przekazał nam decyzję tak, jak przekazał. Trener potem przyszedł, pożegnał się, powiedział parę słów.
Jakie miałeś relacje z trenerem Stokowcem? Ta grupa piłkarzy, która na niego narzeka, zaczęła niebezpiecznie rosnąć.
Trener był specyficzny. Każdy zawodnik, który tutaj przychodził, wiedział o tym. I albo to akceptował, albo nie. Ja miałem parę rozmów z trenerem, które były dziwne, ale ogólnie: nie mam z nim żadnego problemu.
Co rozumiesz przez słowo „specyficzny”?
Trudny. Trudny do zaakceptowania przez zawodników.
Nie stawał za wami murem w niektórych sytuacjach, tak jak mówił choćby Rafał Wolski?
Chodzi o kontakt z szatnią, z zawodnikami. Nie chcę mówić, że od strony ludzkiej trener popełniał błędy, ale ten kontakt z piłkarzami mógł być po prostu lepszy.
RAFAŁ WOLSKI: NIE ROZUMIEM LUDZI ZARZĄDZAJĄCYCH LECHIĄ
Podpisałbyś się pod zdaniem: trener Stokowiec jest bardzo dobry, jeśli chodzi o warsztat, ale gorszy, jeśli chodzi o ludzką stronę?
Myślę, że tak.
Czyli już ta zmiana ludzka Kaczmarek za Stokowca jest na plus.
Trener wszedł z energią do szatni i pozytywnie wpłynął na całą drużynę. To widać w treningach, meczach. Jest inne nastawienia do naszej gry. Zawodnicy, którzy wcześniej nie pokazywali w stu procentach swoich możliwości albo grali na pozycjach, które to uniemożliwiały, fajnie wyglądają. Oby tak dalej, niech ta seria będzie dłuższa, bo wiemy, jak to jest czasami w Ekstraklasie. Zdarzają się mecze niby łatwe, ale przegrane. Mamy nadzieję, że nawet jeśli powinie się nam noga, to nasza szatnia będzie tak pozytywna, jak jest teraz.
Można powiedzieć, że potrzebowaliście takiej zmiany?
Tak. Pokazują to wyniki. Trener Stokowiec zrobił kawał dobrej roboty w Lechii, każdy z nas mu podziękował, ale teraz jest trener Kaczmarek i pisze się nowa historia.
Chciałem się podpytać o dwie sytuacje w meczu z Wisłą Kraków. Chyba nie byłeś najszczęśliwszą osobą na świecie, że Durmus zdecydował się uderzać rzut wolny.
Byłem zły, bo to ja byłem wyznaczony do stałych fragmentów. To była samowolka Ilkaya, ale strzelił bramkę i cieszyłem się razem z nim. Potem się jednak śmialiśmy, że za każdym razem powinniśmy tak robić, bo będzie większa presja i będzie się udawać zawsze tak trafiać. To są emocje, wszystko się dzieje szybko. Po bramce i po meczu gratulowałem mu, wiem, że potrafi uderzać z wolnych.
Gdy jesteście razem na boisku, to kto jest teraz wyznaczony?
Chyba będzie to samo! Żartuję, trener nam wszystko wyjaśnił i jeśli ktoś jest pierwszy wyznaczony, to on ma strzelać.
Druga sytuacja – 95. minuta, macie rzut wolny pod bramką Wisły. Ty decydujesz się uderzać, jakbyś chciał pokazać „ja też potrafię”. Nie trafiłeś, więc może gdybyś schował ego do kieszeni i rozegralibyście tę piłkę przy chorągiewce, to wygralibyście ten mecz?
Czy ego… Dostałem sygnał, że mam uderzać, nie było polecenia rozegrania. To są decyzje w meczu. Prowadząc 2:0, chcieliśmy dowieźć to do końca, a przed meczem pewnie bralibyśmy remis w ciemno, bo Wisła była wtedy na fali. A tak mieliśmy niedosyt.
Z czego wynikały te wasze problemy z dowożeniem 2:0? Brak koncentracji?
Nie, to były indywidualne błędy. Bramki, które traciliśmy z Wisłą padły po dwóch stałych fragmentach, wybijaliśmy, ale piłka wracała. Trener Kaczmarek mówił, że skoro to się stało dwa razy, to będzie chciał to poprawić i widać, że to się udało. Każdy się uczy na błędach, mam nadzieję, że będziemy ich robić coraz mniej.
Grasz na pozycji, na której jest bodaj największa rywalizacja w Lechii, bo regularnie zmieniacie się z Conrado.
Dobrze, że jest rywalizacja w drużynie, też dzięki temu zespół poszedł do góry. Czy gram ja, czy Conrado, poziom jest utrzymywany. Każdy czeka na swoją szansę i gdy się wchodzi na boisko, trzeba pomóc drużynie. Każdy by chciał grać jak najwięcej, ale jest tyle jakości w zespole, że trener będzie rotował.
Rozgryzłeś już klucz, na jakiego rywala ty wydajesz się lepszy, a na jakiego Conrado? Macie inne atuty.
Nie. Ja mogę powiedzieć tyle, że jestem przygotowany na każdego rywala. A czy będę grał, to są decyzje trenera. Ktokolwiek będzie grał na jakiejkolwiek pozycji, to poziom drużyny nie spadnie. Po przyjściu trenera każdy wygląda bardzo dobrze.
Na co was stać w tym sezonie? Zaskoczyliście mnie ostatnimi wynikami.
Nasza liga jest specyficzna, każdy mecz jest ważny – Lech jest liderem, Śląsk był wiceliderem, pojechał do Poznania i przyjął czwórkę. Jeśli chodzi o nas, to myślę, że TOP3-TOP5 jest w naszym zasięgu. Ale podchodzimy do tego spokojnie.
A kto jest twoim faworytem do mistrzostwa? Wspomniany Lech, który na nic wam nie pozwolił?
My jesteśmy faworytem! Nie no, myślę, że Lech jest głównym kandydatem, patrząc na to, jak gra, ale nie zapominajmy o Legii. Teraz jest w dołku, ale może wskoczyć na dobre obroty, to będzie mocna. A my, ciężką pracą, też możemy zrobić bardzo dużo punktów.
CZYTAJ TAKŻE:
- Kim jest Tomasz Kaczmarek? Wywiad z trenerem Lechii Gdańsk
- Conrado: Skończy się mafia i skończy się złe życie w faweli
Fot. Newspix