Polskim drużynom ciężko jest łączyć grę w europejskich pucharach z ligą. Z innych ciekawostek: trawa jest zielona, niebo niebieskie, a Marcin Najman przegrał walkę. “Kolejorz” powoli komplikuje sobie sytuację na tyle mocno, że widmo braku gry w pucharach w przyszłym sezonie jest coraz bardziej prawdopodobne. To niepokojące, ale też ciekawe, bo przyjęło się myśleć, że w Europie dany kraj reprezentują najlepsi. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić – ile drużyn ma podobny problem i nie radzi sobie na dwóch frontach.
Wnioski? Nic odkrywczego, bo faktycznie jest tak, że zwykle w Europie grają zespoły, które ligę zjadają na śniadanie. W większości przypadków mowa o liderach krajowych rozgrywek albo chociaż o zespołach znajdujących się na podium w danej tabeli. Sprawdziliśmy i w Lidze Europy konkretnie wygląda to tak:
- 1. miejsce w lidze – 9 klubów
- 2. miejsce w lidze – 10 klubów
- 3. miejsce w lidze – 8 klubów
LECH OGRA STANDARD – KURS 2.80 W SUPERBET!
Łącznie 27 z 48 drużyn na ligowym podium. Nieźle, naprawdę, bo w końcu mowa o rozgrywkach drugiej kategorii na Starym Kontynencie. A jak na tym tle wypada Liga Mistrzów? Podobnie.
- 1. miejsce w lidze – 8 klubów
- 2. miejsce w lidze – 4 kluby
- 3. miejsce w lidze – 4 kluby
Łącznie 16 z 32 zespołów, czyli równa połowa. Natomiast jeśli dorzucimy do tego kotła zespoły z top4, to na 80 klubów aż 52 znajdują się w ścisłej czołówce ligi. A pamiętajmy, że w przypadku najlepszych lig na kontynencie, w pucharach oglądamy ponad cztery drużyny, więc w niektórych przypadkach po prostu niemożliwe jest to, żeby wszyscy pomieścili się w czubie. Dlatego ugryziemy ten temat w jeszcze jeden sposób. Sprawdźmy ligi z półki Ekstraklasy, które w pucharach mają przeważnie podobną liczbę przedstawicieli.
Na naszym poziomie przegrywamy z każdym
Aha, dla porządku przypomnijmy. Lech Poznań plasuje się obecnie na 12. miejscu w tabeli, wygrał dwa spotkania i ma na koncie 9 punktów. Z kim można nas porównać? Weźmy pod uwagę drużyny z miejsc 21-30 w rankingu. Tylko dwie z nich: Bułgaria oraz Izreal, mają po dwóch przedstawicieli w pucharach. Pozostali – tak jak Polska – zostały z rodzynkiem w roli przedstawiciela narodu. Ranking wygląda tak:
- Ferencvaros – 1. miejsce, 20 punktów
- Łudogorec – 1. miejsce, 26 punktów
- Karabach – 2. miejsce, 15 punktów
- Molde – 2. miejsce, 47 punktów (wiosna-lato)
- Cluj – 3. miejsce, 21 punktów
- CSKA Sofia – 3. miejsce, 21 punktów
- Maccabi Tel Awiw – 8. miejsce, 6 punktów
- Hapoel Beer Szewa – 10. miejsce, 6 punktów
- Lech Poznań – 12. miejsce, 9 punktów
NIE PRZEZ LIGĘ, TO PRZEZ PUCHAR – LECH WYGRA LIGĘ EUROPY? KURS 200 W TOTOLOTKU!
Zaraz, dlaczego Maccabi i Hapoel są wyżej, skoro mają mniej punktów? Nie, nie podciągamy niczego pod tezę. Po prostu obydwa zespoły mają lepszą średnią punktów na mecz – liga w Izraelu zagrała dopiero pięć kolejek. Ale w zasadzie nie ma znaczenia, czy “Kolejorz” jest nad, czy pod Maccabi i Hapoelem, bo niczego to nie zmienia. Tak czy siak Lech jeździ w innej klasie niż ekipy z porównywalnych z Ekstraklasą lig. Zresztą, kiedy dodamy do tego grona pozostałe kraje z jednym przedstawicielem, jest jeszcze gorzej. Cypr, Dania, Irlandia, Serbia, Szwajcaria – europejskie rodzynki z każdej z tych lig na własnym podwórku plasują się na podium. Nikt nie pozwala sobie na to, żeby w ogóle martwić się o udział w kolejnej edycji rozgrywek.
Lech Poznań to wyjątek. Niestety, niezbyt chlubny.
Wolfsberger najgorszy w Europie, Lech walczy o podium
Ok, ale skoro większość ekip, o których wspomnieliśmy, łapie się do grona 52 klubów, które w lidze sobie radzą, to pewnie znajdziemy kilka takich, które radzą sobie równie słabo, co poznaniacy. Tak, to dobry trop, trafiliśmy na podobnych leszczy. Co prawda nie było ich wielu, ale jednak. Poza Izraelem nieciekawą sytuację w lidze mają pucharowicze z:
- Anglii
- Austrii
- Belgii
- Hiszpanii
- Niemczech
- Rosji
- Turcji
Grono jest całkiem zacne, przynajmniej jeśli spojrzymy na nazwy. Arsenal, Manchester United, Sevilla – to przykłady pierwsze z brzegu. Grupa ligowych cieniasów liczy sobie łącznie 12 drużyn, więc postanowiliśmy zebrać to do kupy i sklasyfikować. Jak? Najprostszy sposób to średnia punktów, bo przecież w jednej lidze grali częściej, a w innej rzadziej. Efekty? Niezbyt korzystne dla Lecha.
Sukces, Lech w końcu w top4! Ach, no tak – najgorszych pucharowiczów w Europie. Gwoli ścisłości, bo być może ktoś wychwyci, że taka Barcelona ma nieco niższą średnią punktów niż “The Citizens”. To fakt, ale braliśmy pod uwagę tylko zespoły, które plasują się w dolnej połowie tabeli w danej lidze. Można powiedzieć, że to takie dno dna.
“Kolejorz” w tej tabeli wyprzedza już absolutnych frajerów, dostarczycieli punktów, świętych Mikołajów. Ale to nie koniec, bo przypominamy sobie jeszcze jedno – to, jak Lech uzbierał swój dorobek punktowy.
Jak Lech wygrywa, to tylko z rzadziakami
Chodzi rzecz jasna o sześć “oczek” za dwa ligowe zwycięstwa. Warto o tym wspomnieć, bo przecież jedyne zwycięstwa Lecha w lidze to mecze:
- z ostatnim zespołem w tabeli
- z Wartą Poznań, która to zwycięstwo Lechowi podarowała po dużym błędzie
Postanowiliśmy więc jeszcze trochę pokopać i sprawdzić, jak punkty zdobywali pozostali członkowie elitarnej grupy najsłabszych pucharowiczów na Starym Kontynencie. Okazuje się, że tylko sześć klubów – wliczając w to Lecha – nie zdołało wygrać z żadną drużyną z górnej części tabeli. Kto i komu urwał punkty? Służymy pomocą.
- Lech – ostatni zespół, 10.
- Wolfsberger – ostatni, 10.
- Maccabi – ostatni
- Arsenal – ostatni, 12., 14., 17.
- Krasnodar – 9., 12., 14., 15., ostatni
- Sivasspor – 16., 18.
W pozostałych przypadkach zdarzały się jeszcze jakieś niespodzianki. Zwycięstwa, które trochę poprawiały humor, np. wygrana Hoffenheim z Bayernem. Happoel także ograł czołowy zespół w lidze, United stuknęło rewelacyjny Everton. A u Lecha? Nic, no po prostu nic. Żadnej radości na krajowym podwórku, żadnych przesłanek ku temu, żeby mówić o chwilowej zapaści, z której lada moment “Kolejorz” wyjdzie. Wręcz przeciwnie, lada moment, to Lechowi stawka odjedzie tak, że wiosną będzie mógł co najwyżej poprzeszkadzać rywalom. Dziś poznaniacy mają siedem punktów przewagi nad strefą spadkową, a do podium tracą osiem “oczek”. I tak, tak, wiemy, że Lech ma zaległe spotkanie do zagrania. Tyle że dopisywanie mu trzech punktów w pamięci mija się z celem, bo z taką formą prędzej znów dostanie w łeb.
***
Co z tym fantem zrobić? Nie będziemy hipokrytami i nie zaczniemy walić w Lecha jak w bęben, bo poświęca ligę kosztem fajnej gry w Europie. Przecież dopiero co wyśmiewaliśmy Legię, która z pucharów odpadła z totalnymi ogórami w skali europejskiej, a w lidze bije się o mistrza. Czy to lepszy scenariusz? No, niekoniecznie.
REMIS LECHA W BELGII – KURS 3.55 W TOTALBET!
Natomiast te statystyki pokazują nam, że istnieje nie tylko czerń i biel. To znaczy, że nie trzeba być jak Lech i dostawać w trąbę w lidze, żeby pokazać się w pucharach, albo jak Legia i miażdżyć ligę, ale odpadać z Europy w przedbiegach. Nie, ponad połowa Europy – a w zasadzie pewnie i 3/4, bez problemu radzi sobie na dwóch frontach. Nie zawala jednego kosztem drugiego. Udowadnia, że nie trzeba niczego odpuszczać. A my, czwarty sort europejskiej piłki, jak zwykle musimy odstawać i rozkładać ręce: no panie, jak się da, jak się nie da. Klasyk: mogło się zdarzyć każdemu, a zawsze zdarza się jemu.
Dlatego Lechu – nie zrozum nas źle. Nie prosimy, żebyś coś odpuszczał i zmieniał priorytety. Wręcz przeciwnie. Porzućmy wreszcie narrację, że albo jedno, albo drugie. Lechu, zacznij grać tak, jak gra większość klubów na salonach, na które właśnie zawitałeś. Pokaż, że to nie jest jednorazowy wyskok. Bo szkoda byłoby dzisiaj walczyć z Benfiką i Liege, żeby za rok odpalić sobie w telewizji eliminacyjne starcia Śląska, Pogoni, czy Rakowa.
Chyba nie o to chodziło w długofalowym planie budowy silnego “Kolejorza”.
SZYMON JANCZYK
Fot. FotoPyK