Porażka z Sheriffem Tyraspol na Santiago Bernabeu, jakkolwiek zawstydzająca, wciąż mogła być tylko wypadkiem przy pracy. Błędem w królewskim matrixie, który zdarzył się i to tyle, nie musiała stać za nim większa filozofia.
Ale po porażce Realu z Espanyolem – więcej, zasłużonej porażce – trudno tak uważać. Teraz chce się pytać: czy to tylko chwilowy dołek, czy już uprawnione jest użycie szumnego słowa „kryzys”? Czy to potrwa dłużej i jak zdiagnozuje kłopoty Królewskich Carlo Ancelotti? Dla Espanyolu to dopiero drugie zwycięstwo w sezonie La Liga, wcześniej ograli wyłącznie szorujące wówczas po dnie Alaves.
To, co musi najbardziej martwić kibiców Realu, to nie porażka, a jej styl. Liczba kompromitujących błędów w defensywie? Raczej pod klimaty Segunda B. Straty na własnej połowie, uruchamianie kontr rywali nawet nie przez jakiś szalony pressing Espanyolu, ale przez koszmarne zachowanie obrońców lub beznadziejne podania z własnej połowy.
Początek był jeszcze wyrównany – szarpał od pierwszej minuty aktywny Benzema, który finalnie odda połowę strzałów Realu w tym meczu, Real mógł też wykorzystać błąd Pedrosy, który podał w pole karne, ale do Viniciusa. Niemniej na pewno Espanyol nie był zepchnięty i czyhał na błędy rywali.
Akcja bramkowa przyszła już w 17 minucie – doskonały rajd Embarby na prawej stronie, dobre dogranie w pole karne i tam De Tomas przecina piłkę, wbijając ją do siatki. Trzeba przyznać, że w rajdzie przypadku nie było – Embarba dzisiaj momentami ośmieszał rywali swoją pozytywną bezczelnością. Raz, jak wrzucił na karuzelę Camavingę, całkowicie obrzydził mu chyba futbol, bo Francuzowi już nawet nie chciało się wracać za akcją. Piłkarz ten został słusznie zmieniony w przerwie, miał duże problemy z koncentracją, myślami chyba w jakimś innym meczu albo w ogóle na frytkach.
Real Madryt przegrywa 0:1 po pierwszej połowie z RCD Espanyolem. ⚽️
Już teraz zapraszamy na drugą część gry do Eleven Sports 1. Czy Waszym zdaniem Królewscy odrobią straty? 🤔 #lazabawa🇪🇸 pic.twitter.com/5omac9Hn6Z
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) October 3, 2021
Gol mógł zadziałać na Real jako sole trzeźwiące, ale po prostu nie zadziałał. Za jedno z groźniejszych uderzeń musi uchodzić… próba Militao zza połowy boiska. Może, gdyby posłał piłkę trochę niżej, nawet by siadło. A tak Real szarpał się, szukał nieustannie Benzemy, miał niebywałe problemy z jakąkolwiek kreatywnością w środku pola.
Ancelotti zareagował w przerwie, ale nim nowy plan został wdrożony w życie, już było 2:0. I to dopiero jest kompromitacja Królewskich. Powiedzcie, czy to brzmi jak poważny mecz: Vidal dostał piłkę na czterdziestym metrze, kiwnął JEDNEGO ZAWODNIKA, A JEDNAK TO WYSTARCZYŁO, ŻEBY WYSZEDŁ SAM NA SAM. I nie, rzecz nie działa się przy kontrze, tylko przy ataku pozycyjnym. Czegoś takiego nie widzieliśmy dawno. Siatka założona Nacho swoją drogą, ale zero asekuracji, odprowadzający Vidala Modrić obok – jeden wielki skandal ze strony Królewskich.
Fantastyczna indywidualna akcja Aleixa Vidala 👏 i RCD Espanyol prowadzi już 2:0 z Realem Madryt! ⚽️ W Barcelonie pachnie sensacją! 🔥
🇪🇸 #lazabawa pic.twitter.com/IhzRkwExQW
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) October 3, 2021
Ancelotti znowu próbował coś zmienić, zszedł absurdalnie bezproduktywny środek Modrić-Kroos, a jednak po chwili powinno być 3:0. Znowu symboliczna dla dzisiejszego Realu akcja. Królewscy wykonują rzut rożny, a tymczasem po dziesięciu sekundach… Darder leci sam na sam. I to od 40 metra. Real dał się zaskoczyć dwoma, trzema podaniami, ale Darder, choć miał mnóstwo czasu i miejsca, po prostu nie trafił. Real jednak mnożył takie prezenty – w 68 minucie Melamed znowu wyszedł sam na sam dzięki niefrasobliwości obrońców, ale brakło mu jakości, pogubił się z piłką.
W ostatnim fragmencie faktycznie Real zepchnął nieco Espanyol, padła też bramka kontaktowa: w roli głównej oczywiście Karim, który przy kontrze wziął trzech rywali na plecy i zakończył to precyzyjnym strzałem. Trochę pachniało bramką, było nawet wyrównanie po naprawdę piękniej akcji, gdzie jednak Benzema minimalnie spalił przy rozegraniu.
Real mógł to wyrównać, trochę wisiał w powietrzu taki pechowy dla Espanyolu scenariusz, gdzie mimo świetnego meczu nie wygrają, ale z drugiej strony, patrząc w przekroju tego jak źle wyglądała defensywa Królewskich… cóż, trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby Espanyol musiał jeszcze coś wbić, to obrońcy Realu znowu byliby w stanie rozwinąć czerwony dywan.
Królewskim na pewno daleko do skali problemów Barcelony, ale to akurat nie jest wielkie pocieszenie – trzeba skupić się na sobie, kłopotów też jest sporo.
ESPANYOL BARCELONA – REAL MADRYT 2:1 (1:0)
De Tomas 17, Vidal 60 – Benzema 71
Fot. NewsPix