Nie musimy się emocjonować Ligą Konferencji, skoro – na razie – nie mamy tam drużyny, a mamy piętro wyżej, ale to nie znaczy, że nie warto do tych nowych rozgrywek zajrzeć. Wiadomo, to ledwie europejska trzecia liga, natomiast jest to ciekawe pomieszanie pewnego folkloru, bo jest zespół z Gibraltaru czy Estonii, z mocniejszym futbolem, reprezentowanym przez zespół angielski, niemiecki albo włoski. To jaka była ta pierwsza, historyczna kolejka?
LIGA KONFERENCJI. SLAVIA OGRYWA UNION
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, że w papę dostał Union Berlin. Nie to, że żyjemy Unionem 24/7 i redakcja jest obklejona w plakaty tej drużyny, natomiast Union przyjął od Slavii. Konkretnie przegrał 1:3, a przecież Czesi dopiero co musieli uznać wyższość Legii, więc – choć to korespondencyjne starcie – warto jeszcze bardziej docenić dokonania warszawian.
Co więcej, Union – przynajmniej kadrowo – tego spotkania wcale nie odpuścił. W pierwszym składzie grali choćby Max Kruse, Taiwo Awoniyi i pięciu innych zawodników, którzy wystąpili w ostatniej kolejce Bundesligi z Augsburgiem. Złośliwi powiedzą, że grał też Puchacz, więc jednak pojawiło rozprężenie (Polak jeszcze bez debiutu w niemieckiej elicie), ale bez przesady.
BETIS 4:3 CELTIC. W FUKSIARZU WYGRAŁ RÓWNIEŻ CELTIC! CUDA? NIE! EARLY PAYOUT
Slavia grała z mocnym Unionem i wygrała. Miała łatwiej, prawda, bo grała z przewagą jednego zawodnika, natomiast prowadziła jeszcze jedenastu na jedenastu, ponadto asy kiery to część gry, nikt berlińczykom nie kazał się kartkować.
Jak wypadł Puchacz? Co ważne – zmieniony przed decydującymi ciosami Slavii. Wypadł znośnie. Jak to on, starał się szarpać, wygrał cztery na sześć pojedynków, raz dryblował i to skutecznie, natomiast był też chaos – ledwie 60% celnych podań. Uczy się. I przynajmniej gdzieś gra, bo Paweł Wszołek w Berlinie nie gra nigdzie, chyba że w kręgle.
LIGA KONFERENCJI. WIĘKSZE MARKI NA REMIS
Idąc dalej, pewnie najciekawiej pod względem marek zapowiadało się starcie Rennes z Tottenhamem. W końcu drużyna francuska z angielską. Owszem Rennes średnio weszło w sezon, ledwie jedna wygrana, natomiast Tottenham już (mimo porażki z Crystal Palace) całkiem przyzwoicie. No a w Lidze Konferencji nie ma co narzekać, bo nawet jeśli Nuno Espirito Santo część piłkarzy schował, to tacy Kane czy Lucas grali w pierwszym składzie.
Stanęło na 2:2. Tottenham wyszedł na prowadzenie już w 11. minucie, ale potem musiał gonić wynik i ostatecznie dopiął swego.
Mówiliśmy o folklorze? Flora uległa Gentowi tylko 0:1, z kolei gibraltarski Lincoln przegrał 0:2 z PAOK-iem, ale dość długo się bronił, dostając otwierającą bramkę w doliczonym czasie pierwszej połowy. Karol Świderski nie strzelał, pojawił się na boisku na nieco ponad kwadrans przed końcem.
Ha, zaczęliśmy optymistyczniej, ale jednak co tu kryć – troszeczkę biednie wyglądają te rozgrywki, cieszmy się, że mistrz Polski może tam dołączyć najwcześniej wiosną, a teraz walczy z włoską, angielską i rosyjską ekipą. Bardziej można się zastanowić, dlaczego w tym zestawieniu nie ma innych naszych drużyn.
Komplet wyników:
- Kajrat Ałmaty – Omonia Nikozja 0:0
- Flora – Gent 0:1
- HJK – LASK 0:2
- Lincoln – PAOK 0:2
- Mura -Vitesse 0:2
- Karabach – Basel 0:0
- Rennes – Tottenham 2:2
- Slavia – Union 3:1
- Slovan – Kopenhaga 1:3
- Anorthosis – Partizan 0:2
- AS Roma – CSKA Sofia 5:1
- Bodo/Glimt – Zoria 3:1
- Jablonec – CFR Cluj 1:0
- Randers – Alkmaar 2:2
Fot. FotoPyk