Bartosz Frankowski i Legia Warszawa to nie jest związek rodem z hollywoodzkich filmów romantycznych. Jeśli już, to bardziej ta para przypomina nam trudne relacje z jakiegoś francuskiego dramatu. Frankowski — według słów Krzysztofa Marciniaka — nie będzie teraz delegowany na mecze Legii. Czy słusznie?
Najpierw ustalmy sobie kilka rzeczy.
- sędzia asystent w meczu Śląska z Legią popełnił błąd, odruchowo zadziałali piłkarze Legii (błędnie) i z tego padł gol dla wrocławian
- sędzia Frankowski pomylił się w tym samym spotkaniu na niekorzyść warszawian, gdy nie podyktował rzutu karnego po faulu Golli na Pekharcie
Miejmy to za sobą, byście nie musieli bić piany w komentarzach. Jutro szerzej opiszę to w Niewydrukowanej Tabeli.
A teraz konkretnie już o relacjach Frankowskiego z Legią. Żaden inny sędzia nie prowadził w poprzednim sezonie więcej meczów mistrzów Polski od arbitra z Torunia. Nie ma też arbitra, który w tym sezonie dorównywałby liczbie spotkań Legii, w których sędziowałby (jako główny lub VAR) pan Frankowski. Czy wynika to ze złośliwości Kolegium Sędziów?
Nie. Owszem, Legia swego czasu (konkretnie w marcu tego roku) zawnioskowała do KS PZPN o to, by Frankowski nie był delegowany na jej mecze. Ale to nie tak, że w kolegium usiadł sobie przewodniczący Przesmycki, roześmiał się złowieszczo pod nosem i wymruczał “no to teraz dopiero zobaczycie…”. Po prostu KS ma wąską grupę sędziów, którą deleguje na mecze medialne, o istotnej wadze, najczęściej z udziałem czołowych drużyn w kraju. Chodzi tu m.in. o Szymona Marciniaka, Tomasza Kwiatkowskiego, Daniela Stefańskiego czy Pawła Gila. Oraz rzecz jasna Bartosza Frankowskiego. Chodzi o ich jakość sędziowania, doświadczenie, status w środowisku.
Bartosz Frankowski i Legia Warszawa – dlaczego tak często?
Dlaczego zatem Frankowski delegowany na spotkania Legii częściej od – dajmy na to – Kwiatkowskiego czy Stefańskiego? A dlatego, że Kwiatkowski jest z Warszawy, a Stefański… no, niby z Bydgoszczy, ale mieszka w Warszawie, więc po pamiętnej aferze też nie był często wysyłany na spotkania legionistów. Zostaje zatem Frankowski, Marciniak czy Gil (który już nie sędziuje jako główny). Marciniak w poprzednim sezonie prowadził dziesięć meczów Legii (jako główny lub VAR), podobnie Gil i tak samo Frankowski. Widać tendencję, prawda?
Legia się jednak oburzyła, bo Frankowski i jego skład sędziowski pomylili się kilka razy na niekorzyść Legii. Zwłaszcza na początku sezonu 2020/21. Czy mylił się celowo, z premedytacją? Dajcie spokój. Sędziowie za swoje błędy tracą kasę, bo jeśli wpadną do zamrażarki, to nie zarabiają ponad to, co gwarantuje im kontrakt sędziego zawodowego. Mają niskie noty, UEFA ich nie bierze na mecze międzynarodowe… Generalnie jako sędzia lepiej się nie mylić, niż mylić. To przecież oczywiste.
Teraz – znając życie – Frankowski faktycznie przez kilka tygodni czy miesięcy nie będzie prowadził meczów Legii. Tak teoretycznie będzie wygodniej i dla Kolegium Sędziów, i dla Frankowskiego, i dla Legii.
Dla KS – bo nowe władze bohatersko rozwiążą problem. Może niektórzy będą mówić, że “Legia wybiera sobie sędziów”, ale przejdzie to pewnie bokiem, a kolegium przerzuci gorącego ziemniaka dalej.
Dla Frankowskiego – bo widać, że on nad tymi meczami po prostu nie panuje. We Wrocławiu Jędrzejczyk z Mączyńskim weszli mu na głowę, pomylił się przy karnym… No nie jest to facet, który panuje nad zawodnikami jak Kwiatkowski czy Marciniak. Oni od razu robią za szefów z gwizdkiem, Frankowski jest raczej jak konduktor, który przyjmuje wyzwiska za opóźnienie pociągu.
Dla Legii – bo dopnie swego.
Tworzymy dziwny precedens
Ale jest też szersze tło tej całej zagwozdki. Bo przecież zaraz wyskoczy Wisła Płock i powie “hola, hola, a my nadal nie lubimy Lasyka za to, co zrobił swego czasu w Białymstoku – precz z nim z naszych meczów!”. Lech powie, że Marciniak kiedyś im wywinął numer i w Poznaniu woleliby, żeby on akurat na Bułgarską nie przyjeżdżał. Cracovia poprosi o brak Stefańskiego w obsadzie na ich mecze. I tak dalej, każdy coś tam sobie znajdzie.
Samo kolegium też taką decyzją zaklasyfikuje Frankowskiego do sędziów, którzy nie trzymają presji. No bo skoro myli się w meczach Legii – bo duży ciężar gatunkowy, spora presja – to dlaczego ma się nie pomylić na wypełnionym stadionie w Zabrzu, Poznaniu czy Krakowie? Od teraz będzie wysyłany tylko do Niecieczy, Grodziska Wielkopolskiego? Czy jednak w poniedziałki do Łęcznej? Jeśli Frankowski się mylił w meczach Legii, to dlaczego miałby się nie mylić w meczach Śląska, Pogoni lub Rakowa?
Sprawdź ofertę Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
Tworzy się w ten sposób niebezpieczny precedens. Presja ze strony klubów na Kolegium Sędziów będzie stopniowo wzrastać. To paradoks, bo akurat sędziowsko ten początek sezonu wygląda całkiem nieźle – pomyłek jest mało, jeszcze mniej tych wypaczających wyniki.
Proponuję taką szaloną, wręcz rewolucyjną koncepcję: jeśli ktoś jest dobrym sędzią, to niech KS wysyła go na mecze. Wszystkie, po kolei, jak leci. W jednej kolejce do Płocka, w drugiej do Warszawy, w trzeciej do Szczecina. A jak ktoś jest trochę mniej dobry, to niech jeździ sobie do m.in. Niepołomic, Tychów czy Łodzi. Jak już jest taki średni, to już raczej kierunek na Kalisz, Siedlce lub Lublin.
Nie róbmy z Legii osobnego bytu w Ekstraklasie. Albo Frankowski ma gwizdać wszystkich topowym drużynom w lidze, albo ma jeździć tylko na paździerze. Bo albo jest sędzią dobrym, albo kiepskim. Albo jest w grupie “sędziowie trzymający ciśnienie w ważnych meczach”, albo w grupie pozostałych. A nie w grupie “trzyma ciśnienie w ważnych meczach, ale nie w spotkaniach Legii”.
Przecież temperatura na meczu Śląska z Legią nie była niższa, niż miałaby być na meczu Lecha z Pogonią. Prawda? W przypadku zawieszenia sędziego z Torunia na spotkania legionistów dojdziemy do dziwnego układu, w którym mamy siedemnaście drużyn Ekstraklasy i Legię, która w mniemaniu KS byłaby na innych warunkach.
fot. FotoPyk