Argentyńskie media rzuciły nowe światło na aferę, która znajduje się na ustach piłkarskiego świata od wczorajszego wieczora. Ich zdaniem bowiem niemal do samego meczu wydawało się, że Albicelestes mogą bez przeszkód wystawić na Brazylię czterech swoich piłkarzy, którzy podróżowali z Anglii.
Po wylądowaniu w Kraju Kawy sztab reprezentacji Argentyny miał niczego nie ukrywać i wskazać dokładnie, z jakich krajów przylecieli poszczególni piłkarze, w tym grający w Premier League Giovani Lo Celso, Cristian Romero, Emiliano Martinez i Emiliano Buendia. Później argentyńska federacja i południowoamerykański związek (CONMEBOL) upewniali się, czy wszystko jest w porządku i mimo przepisów obowiązujących w Brazylii, ci zawodnicy będą mogli zagrać. Otrzymali zapewnienie, że tak.
Wszystko miało się zmienić tuż przed meczem za sprawą gubernatora Sao Paulo i dopiero wtedy do akcji wkroczyli urzędnicy osławionej Anvisy, co doprowadziło do zakończenia spotkania po kilku minutach.
Argentyna w komplecie wyleciała do siebie i przygotowuje się do starcia z Boliwią, ale już bez Martineza i Buendii, którzy wylecą do Chorwacji na 10-dniową kwarantannę i potem udadzą się do swoich klubów w Anglii. Dlaczego do Chorwacji? Tam będą mogli swobodnie trenować indywidualnie, w Wielkiej Brytanii musieliby siedzieć w hotelu i nie mieliby żadnej możliwości dbania o formę. A tak po tych dziesięciu dniach przylecą do Londynu i od razu będą mogli wznowić zajęcia w klubach.
Pytanie, jak zostanie rozwiązana kwestia przerwanego meczu. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się walkower dla Argentyny.
Fot. Newspix