Reklama

Ile znaczy siła albańskiej diaspory?

redakcja

Autor:redakcja

02 września 2021, 11:28 • 10 min czytania 17 komentarzy

Wszyscy znają tę historię. Mecz Serbii z Albanią w Belgradzie. UEFA, która nieopatrznie dopuściła w losowaniu możliwość zmierzenia się tych dwóch państw, ratuje się przed awanturą wykluczeniem z udziału w widowisku grupy kibiców gości. Niestety dla UEFA, niestety dla Serbów – UEFA nie jest w stanie skontrolować terenów wokół stadionu. Do stolicy przyjeżdża Ismail Morina, znany też jako Ballisti. Swój przydomek zawdzięcza grupie Balli Kombëtar, czyli nacjonalistycznej organizacji Albańczyków, która w trakcie II wojny światowej walczyła jako antykomunistyczna i niepodległościowa formacja bojowa. Obok kart chwalebnych i te haniebne – bo BK kolaborowała z Niemcami. 

Ile znaczy siła albańskiej diaspory?

Ismail ma przy sobie drona oraz flagę z wizerunkiem albańskich nacjonalistów i konturem Wielkiej Albanii, czyli projektu politycznego zakładającego zjednoczenie w jednym państwie wszystkich terenów zamieszkiwanych przez Albańczyków. Części Grecji, części Macedonii, naturalnie również Kosowa, które Serbowie uznają za kolebkę własnej państwowości. Dron wlatuje nad murawę. Stefan Mitrović zrywa flagę, piłkarze reprezentacji Albanii rzucają się w obronie własnych barw, na murawie pojawiają się kibice.

Początkowo wydaje się, że Albańczycy niczego całą prowokacją nie wygrali. Serbowie zostali ukarani karą 3 ujemnych punktów za ten mecz – niedopatrzenia organizacyjne były nazbyt oczywiste, kibice nie powinni nigdy mieć możliwości swobodnej szarpaniny z piłkarzami drużyny przeciwnej, co do tego panuje chyba zgoda. Natomiast Albańczycy zostali ukarani walkowerem za odmowę wyjścia z szatni, gdy sytuacja już się uspokoiła, a jak się wydawało – również za sprowokowanie bójki przez atak na Mitrovicia.

To miało być salomonowe wyjście – mecz za 0 punktów, obie strony zachowały się źle.

Po czasie jednak goście wywalczyli korzystny dla siebie wyrok w CAS. Trybunał Arbitrażowy zdecydował, że walkower należy się Albańczykom. Na przestrzeni kwadransa, jedną krótką podróżą dronem, Morina wywalczył dla swojej reprezentacji 3 punkty, przy okazji jeszcze załatwiając znienawidzonym Serbom karę ujemnych punktów, przez co ekipa z Belgradu spadła w tabeli eliminacji Euro na ostatnie miejsce z szalonym dorobkiem -2 punktów.

Reklama

Włoskie życie, albańskie serce

Tamte eliminacje Albania wygrała. Zajęła drugie miejsce w grupie gwarantujące bezpośredni awans na Euro 2016. Bez walkowera awansowałaby nad nich Dania, a w barażach czekała już Szwecja, która zresztą poradziła sobie w dwumeczu z Duńczykami. 14 punktów w grupie z 5 zespołami – z czego sześć to dwa zwycięstwa nad outsiderami z Armenii, trzy to walkower, który „zarobił” dla swojego narodu Ismail Morina, słynny Ballisti.

Początkowo krążyły różne wersje – a to że dronem sterował brat premiera, a to że odpowiadały za prowokację albańskie służby. Ostatecznie winowajcą okazał się kompletnie zwyczajny kibic. Jak sam twierdził – to była niejako zemsta za spaloną albańską flagę podczas meczu Włochy – Serbia sprzed kilku lat. Morina widział to w telewizji na żywo – bo mieszkał już wówczas we Włoszech, pracując dla Włochów, mieszkając ze swoją żoną, Włoszką. Kibicował Włochom, a gdy zobaczył jak serbski gniazdowy pali flagę jego ojczyzny – zaczął planować odwet.

Morina to jeden z kibiców zjednoczonych w grupie Tifozat Kuq e Zi, która zrzesza fanów reprezentacji Albanii z całego świata. Jak opisywał w swojej książce „1312” James Montague – to zarówno etniczni Albańczycy zamieszkujący tereny Albanii, jak i diaspora z każdego zakątka świata. Rozgłos grupie przyniósł Albańczyk z Włoch. Jakże znamienne, biorąc pod uwagę całokształt sukcesów tej reprezentacji.

Z ziemi włoskiej

Kultową postacią dla kibiców jest wspomniany Morina, ale równie wielką cegłę do tamtego pamiętnego awansu dorzucił przecież Gianni De Biasi. Albania zrobiła to, o co wielokrotnie zabiegali polscy kibice. Skoro nie umiemy sami, skoro kolejne nasze próby spełzają na niczym – oddajmy całe zarządzanie w ręce zagranicznego fachowca, który zjadł zęby na tej robocie. De Biasi trafił do Albanii w 2011 roku, jako 55-letni szkoleniowiec z gigantycznym stażem w Serie A. Największe sukcesy święcił z Modeną, którą przeprowadził z Serie C1 do krajowej elity. Co więcej – powrót po 38 latach uczcił jeszcze utrzymaniem beniaminka. W Albanii otrzymał podobne zadanie – wznieść na wyższy poziom wiecznego chłopca do bicia.

De Biasi wiedział doskonale, że będzie diabelnie ciężko osiągnąć sukces z reprezentacją złożoną z piłkarzy ukształtowanych w Tiranie i w okolicach. Zaczął pracę od zgrupowania dla piłkarzy z ligi albańskiej i szybko uznał, że będzie potrzebne bardziej finezyjne podejście.

Reklama

W jednym z archiwalnych tekstów przywoływaliśmy zresztą słowa kontrowersyjnego albańskiego polityka, Fatosa Nano. Trzykrotny premier, który swego czasu trafił za kraty pod zarzutem przywłaszczenia środków z pomocy humanitarnej, uwolniony podczas zamieszek, późniejsze śledztwo w jego sprawie umorzono. – Gdybyśmy nie mieli albańskiego ducha przedsiębiorczości i finansowego wsparcia od naszej diaspory, dziś kraj byłby już zniszczony przez tę głupią klasę polityczną.

Trudno powiedzieć, czy De Biasi inspirował się słowami Nano. Faktem pozostaje, że faktycznie szybko zwrócił się w stronę diaspory.

Mr. Worldwide

To był 2011 rok, a Albania już rozpoczynała zbieranie swoich porzuconych synów. Pod tym kątem zresztą coś łączy wszystkie bałkańskie państwa. Ivan Rakitić urodził się przecież w Rheinfelden, do 2007 roku reprezentował szwajcarskie młodzieżówki. Miralem Pjanić zaczął grać w piłkę w Luksemburgu, Bośniacy przejęli go jako 18-latka. Alioski z Macedonii Północnej zaczynał w szwajcarskich klubach, cały okres juniorski spędził w zespołach Young Boys.

POLSKA POKONA ALBANIĘ – 1.53 W FUKSIARZ.PL

Natomiast trzeba uczciwie przyznać – to był ruch w obie strony. Wystarczy przejrzeć kadry Szwedów, Szwajcarów, Austriaków. Zapytać o końcówki -ić u Arnautovicia, Ibrahimovicia czy Seferovicia, sprawdzić, dlaczego Granit Xhaka czy Xerdan Shaqiri tak wyczekiwali starcia Szwajcarii z Serbią na mundialu w 2018 roku. De Biasi to wszystko widział, De Biasi zdawał sobie sprawę z możliwości i zagrożeń. Dlatego wyruszył w podróż. Zacytujmy nasz archiwalny tekst. 

Za kadencji Włocha przygodę z kadrą zaczęli Mavraj, Cani, ale i choćby „wykradziony” ze Szwajcarii Migjen Basha. To zresztą najbardziej dobitny przykład na to, jak zdeterminowana w pościgu za swoimi rodakami spoza Albanii stała się tamtejsza federacja i sam De Biasi. Początkowo o grze w reprezentacji z południa urodzonego i wychowanego w Szwajcarii zawodnika nie chcieli słyszeć helweccy działacze. Przekonała ich dopiero jasna deklaracja Bashy, że nigdy nie stawi się na żądanie selekcjonera Szwajcarii, jednocześnie nie ustając w wysiłkach o wywalczenie prawa do gry dla Albanii. Powoływano się między innymi na decyzje Trybunału Arbitrażowego w Lozannie, który pozwalał Irlandczykom urodzonym w Ulsterze na grę dla Republiki, zamiast lojalnej królestwu Irlandii Północnej.

Basha po otrzymaniu obywatelstwa bezzwłocznie został powołany przez De Biasiego. Ekipa zaczynała wreszcie przypominać drużynę walczącą nie z Luksemburgami i Andorami, ale z drużynami z drugiego i trzeciego koszyka. Największa porażka? Jak to Albania. Nie na boisku, a podczas kolejnej podróży do albańskiej diaspory. Podróży, podczas której De Biasi wreszcie usłyszał „nie”. Adnan Januzaj wybrał Belgię. – Łatwiej skontaktować się z papieżem Franciszkiem, niż ojcem Januzaj – skwitował De Biasi. I zaczął budować pomoc bez „zdrajcy”, jak szybko określiła Adnana nacjonalistyczna część kibiców.

Szybko okazało się, że z ludzi o albańskim pochodzeniu można zmontować zespół zdolny do rywalizowania nie z czwartym czy piątym, ale nawet drugim koszykiem eliminacyjnym. Można zresztą gdybać – a jeśli udałoby się skusić Xhakę? Shaqiriego? Natomiast nie ma sensu odbierać De Biasiemu zasług. I tak złożył naprawdę logiczny skład.

Sukces międzynarodowy

Mistrzostwa Europy w 2016 roku Albania rozpoczęła zresztą bardzo symbolicznym meczem – ze Szwajcarią. Symbolika była oczywista dla każdego, nawet najmniej interesującego się polityką kibica – w końcu po dwóch stronach barykady stanęli bracia, Granit i Taulant Xhaka. Pierwszy pozostał przy kraju, który go wychował, drugi wybrał ojczyznę. Cynik powie – pierwszy był za dobry na Albanię, drugi za słaby na Szwajcarię i kto wie, może też będzie miał rację. To wierzchołek góry lodowej, bo wczytując się w biografię poszczególnych piłkarzy znajdziemy o wiele więcej wspólnych wątków.

W Szwajcarii? Dżemaili, potomek albańskich imigrantów, wspomniany Shaqiri, który na butach malował sobie flagi Szwajcarii, Albanii oraz Kosowa. Mehmedi, urodzony w Macedonii syn albańskich uchodźców. Linię pomocy zamykał Valon Behrami, którego rodzice uciekli z Kosowa do Szwajcarii, gdy młody miał 5 lat.

Pięciu pomocników wyjściowego składu. Pięciu o albańskich korzeniach.

A Albania? Berisha w bramce, urodzony w Kosowie, wówczas jeszcze należącym do Jugosławii, zaczynający karierę w Szwecji. Wynalazł go tam De Biasi. W defensywie Cana, urodzony w Kosowie, wychowany w Szwajcarii, później we Francji. Wspomniany Mavraj, urodzony w Niemczech, reprezentant młodzieżowy u naszych zachodnich sąsiadów. Przed nimi Kukeli, wyemigrował z rodziną do Szwajcarii jako 4-latek. Lenjani na skrzydle, od dziecka w Szwajcarii, obok Xhaka oraz Abrashi, obaj przyszli na świat w szwajcarskich szpitalach – w Bazylei i Bischofszell.

To wręcz niewiarygodne, ale to wyglądało, jak klasowy mecz, gdzie składy się dobiera na przemian. Po jednej stronie albańscy Szwajcarzy, po drugiej stronie szwajcarscy Albańczycy. Brakowało jakiegoś podziału punktów. A przecież to był jeszcze czas przed powołaniami do oficjalnej reprezentacji Kosowa, która tak naprawdę jest trzecim zespołem czerpiącym pełnymi garściami z umiejętności i talentu etnicznych Albańczyków kształtowanych piłkarsko w Szwajcarii.

Robić swoje

De Biasiego już w Albanii nie ma. Po sześciu sezonach pracy z kadrą rozstał się z nią w 2017 roku, niedługo po bezprecedensowym sukcesie, jakim był jedyny w historii Albanii awans na dużą imprezę piłkarską. Ale metody pozostały, ba, czy mogły się zmienić, przy tak silnej diasporze? Przy tak oddanej emigracji, która nigdy nie zapomniała o korzeniach? Zresztą – odkąd Albańczycy udowodnili, że są w stanie pojechać na Euro, odrobinę łatwiej im przekonać kolejnych następców Xhaki czy Shaqiriego, by stawiali na czerwono-czarne barwy ojczyste. To zresztą zawsze będzie przedmiotem dyskusji – cztery lata po pamięnej historii z dronem, którego wypuścił mieszkaniec Włoch z albańskim rodowodem, Serbowie znów zostali sprowokowani przez ludzi z albańskim pochodzeniem. Shaqiri i Xhaka po meczu z Serbią na mundialu złozyli dłonie w charakterystycznego albańskiego orła, co naturalnie zadziałało na fanatyków rywala jak płachta na byka.

Albańczycy lubią takie rzeczy. To ich umacnia, cementuje, utwierdza w przekonaniu, że Albania jest czymś więcej niż tylko krajem przodków. To zresztą ciekawy aspekt ich historii. Wspominaliśmy na wstępie o organizacji Balli Kombëtar, od której swój przydomek zaczerpnął pamiętny operator drona znad Belgradu. Co się stało po wojnie? Antykomunistyczna bojówka wylądowała po stronie przegranych – w Albanii więc rządy objęli komuniści. Natomiast uciekinierzy z kolaborującej z Niemcami organizacji osiedli w różnych krajach zachodniej Europy oraz w USA. Jak podają historycy – część z nich była nawet trenowana przez zachodnie służby w celu obalenia czerwonych władz.

EARLY PAYOUT W FUKSIARZU. WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU!

Operacja Valuable polegała na desancie przeszkolonej emigracji, która miała stworzyć w Tiranie grunt pod obalenie komunistów. Zakończyła się fiaskiem, to prawda, ale jakże znajomo brzmi plan, zakładający że albańska diaspora wytrenowana przez zachodnich specjalistów przyniesie wybawienie ojczyźnie?

Dzisiaj reprezentacja Albanii wcale nie wygląda dużo inaczej. Strakosha? Miejsce urodzenia: Ateny. Marash Kumbulla? Miejsce urodzenia: włoska Peschiera del Garda. Berat Djimsiti i Nedim Bajrami? Miejsce urodzenia: Zurych. Armando Broja, urodzony w Slough w Anglii. Wśród najdroższych piłkarzy Albanii wg Transfermarktu, tylko Hysaj rzeczywiście przyszedł na świat w Albanii.

Future is now

Gdy patrzymy sobie na powołanie dla Nikoli Zalewskiego, zaczynamy się zastanawiać – a może Albania po prostu przeciera szlaki dla nas wszystkich? Może te ścieżki, które wydeptali uchodźcy, w przyszłości będą służyć też tym, którzy emigrowali za chlebem czy miłością? Może w przyszłości selekcjonerzy będą jak niestrudzony De Biasi, jeżdżący od Januzaja po Mavraja, a treścią ich pracy przestanie być trening, tylko wielki ciąg negocjacji?

A może po prostu to Albania. Tu jedyny w historii awans na wielką imprezę zmontowała emigracja – ta na boisku, ta na trybunach, ta lobbująca w międzynarodowych organizacjach. Zanim dopiszemy sobie dzisiaj trzy punkty, przypomnijmy sobie, że na albańskiej diasporze zęby połamali sobie już lepsi od nas. W drodze po awans na Euro 2016, Albania wywiozła zwycięstwo z Aveiro, gdzie pokonała Portugalię.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

17 komentarzy

Loading...