Wszyscy śmieją się z Barcelony i naturalnie słusznie, bo jeśli ktoś powiedziałby jeszcze jakiś czas temu, że Duma Katalonii pozbędzie się w jednym oknie Messiego i Griezmanna, a spróbuje powalczyć o Luuka de Jonga, zostałby odwieziony do pokoju bez klamek. A jednak tak się stało i oczywiście, jest to kompromitacja, ale też – smutna konieczność.
BARCELONA I ANTOINE GRIEZMANN. KŁOPOTY FINANSOWE
Barcelona bowiem musiała ciąć pensję nawet po odejściu Messiego. Budżet był napięty do granic możliwości, jeśli nie powiedzieć: dawno pękł. Możesz być wielką firmą, możesz być Dumą Katalonii, ale prawidła ekonomii są proste – wydajesz więcej niż zarabiasz, masz problemy. Barcelona pod wodzą poprzedniego zarządu została zapędzona w kozi róg, nowy prezes obiecywał wiele, natomiast najwyraźniej też nie zdawał sobie sprawy, jaki bałagan zastanie. Myślał, że jest lepiej, a jest tragicznie.
Wojtek Kowalczyk powiedział wcześniej, że jeśli Laporta wiedziałby o skali problemów, w ogóle nie wszedłby do tej rzeki. On sobie oczywiście zdawał sprawę, iż będzie trudno, na pewno nie różowo, jednak wspomnianej skali bałaganu, a lepiej – burdelu, nie przewidział.
Przyszedł, chciał budować, biorąc Depaya, Garcię czy Aguero, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Mimo że Pique, Alba czy Busquets zgodzili się na cięcia, to nie pomogło. Trzeba było szukać oszczędności dalej, kto wie, może powstrzymać się od tamtych ruchów.
BARCELONA I ANTOINE GRIEZMANN. NATURALNA KOLEJ RZECZY
I o ile kompromitacja Barcelony jest wielopoziomowa, bo doprowadzić się do takiego stanu, jest sprawą nieprawdopodobną, o tyle odejście Griezmanna już nie może dziwić. To tylko i aż naturalna kolej rzeczy. Spójrzmy na to realnie. Francuz to wciąż świetny piłkarz (słaby w Barcelonie, prawda, ale prędzej on by odpalił niż de Jong), więc jednocześnie jest jakimś kąskiem dla innych zespołów. Dwa – zarabia dużo. To więc oczywiste, że szukając oszczędności Blaugrana musiała wydać akurat jego.
Słychać oburzenie – dlaczego nie Umtiti, Coutinho, Pjanić? Bardzo proste – kto weźmie tych piłkarzy i zapłaci im w okolicach tego, co płacić musi Barcelona? Nikt. Absolutnie nikt. Co gorsza dla Barcelony, ci zawodnicy też sobie zdają z tego sprawę, więc nie będą odchodzić do mniejszych firm za mniejsze pieniądze. Nie są związani emocjonalnie z Barceloną jak Pique, to skoro dostali pokaźne kontrakty, będą Blaugranę doić.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZ.PL – WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU
Można się oburzać, że nie wypada i tak dalej, ale najłatwiej się rozporządza czyimiś pieniędzmi. Żaden z nich nie przykładał władzom Barcelony pistoletu do głowy. Dostali kontrakt, muszą dostać pieniądze. Tyle.
Jest to wszystko cholernie przykre dla Barcelony, ale Griezmann był może i jedynym piłkarzem z kadry, który mógł skusić kogoś poważnego i jednocześnie zejść ze sporej pensji. Takie realia.
Luuk de Jong jest symbolem tych czasów. W zeszłym sezonie cztery bramki w La Liga, w poprzednim sześć. W ogóle – ma 31 lat, a jeśli strzelał więcej, to tylko w Holandii. Bundesliga, Premier League, cóż, odbił się. I Barcelona ma dziś jego twarz, nawet jeśli ten ruch ostatecznie nie dojdzie do skutku (nie ma oficjalnego potwierdzenia ze strony klubu i La Liga).
Co za czasy.
Fot. Newspix