Reklama

Dwie strony Londynu – Tottenham liderem, Arsenal do spadku | ANGIELSKI ŁĄCZNIK

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

30 sierpnia 2021, 17:15 • 9 min czytania 0 komentarzy

Królewskie rządy West Hamu nie trwały zbyt długo. Wystarczył bowiem derbowy pojedynek z Crystal Palace, a konkretnie Connor Gallagher, by ekipa, która rozbiła Leicester City i Newcastle United pogubiła punkty. Ale i tak nastroje w tej części Londynu są wyważone. Można kręcić nosem na remis, może on nie dostarczać powodów do euforii, ale jednocześnie nie wywołuje łez. To stoicyzm, którego raczej nie osiągną teraz kibice Tottenhamu, a przede wszystkim Arsenalu. Pierwsi otwierają tabelę Premier League, nie mając żadnej straconej bramki i komplet punktów. Drudzy szorują po dnie, będąc jedną z dwóch drużyn na profesjonalnym poziomie w Anglii, która nie zdobyła jeszcze gola. 

Dwie strony Londynu – Tottenham liderem, Arsenal do spadku | ANGIELSKI ŁĄCZNIK

Jednakże to nie podopieczni Nuno Espirito Santo zaimponowali najmocniej w minionej kolejce. Jasne, ich bilans robi wrażenie (3:0 w bramkach, 9 punktów), ale zważywszy na rywala Tottenhamu – Watford – trudno było zachwycać się skromnym zwycięstwem nad beniaminkiem. Tym bardziej, że spory wkład w wygraną Spurs miał bramkarz rywali – Daniel Bachmann.

Wobec tego rywalizacja mogła, tak naprawdę, rozstrzygać się między dwoma klubami. Z jednej strony Manchester City, który ponownie wygrywa 5:0, tym razem z Arsenalem. Z drugiej zaś Chelsea, która zremisowała 1:1 z Liverpoolem, ale – co najważniejsze – uczyniła to grając w dziesiątkę. I chociaż może zabrzmieć to niewiarygodnie, to jednak ten drugi wynik robi większe wrażenie.

Reklama

Trudno bowiem w Chelsea wyróżnić tylko jednego piłkarza. Tam cała defensywa zagrała na rewelacyjnym poziomie, właściwie nie dopuszczając Liverpoolu do okazji bramkowych. Zarówno Cesar Azpilicueta, jaki i Andreas Christensen, ale też Thiago Silva, Marcos Alonso, Antonio Rudgier oraz Edouard Mendy w bramce, mieli swoje okazje, w których dorzucali coś ekstra. Coś, co sprawiało, że ofensywa The Reds wyglądała po prostu słabo, mimo tego, że grała w przewadze jednego zawodnika przez ponad połowę spotkania.

Chelsea Thomasa Tuchela robi piorunujące wrażenie. W kryzysowych momentach dalej są w stanie funkcjonować jak jeden organizm i zorganizować się na tyle dobrze, że czołowa siła ognia w Premier League wygląda zupełnie niegroźnie.

Drużyna 3. kolejki Premier League: Chelsea

Głupio byłoby jednak kompletnie pominąć Manchester City w indywidualnych wyróżnieniach. Arsenal, mimo wszystko, jest klubem lepszym od Norwich City i 5:0 osiągnięte z londyńczykami po prostu musi imponować. To nawet nie była miazga, to po prostu przypominało gierkę treningową, w której trener postanawia wyciągnąć drugi zespół drużyny rezerw, bo reszta jest chora.

Arsenal nie stawiał najmniejszego oporu od momentu stracenia pierwszego gola, a że ten padł już w siódmej minucie, to i ostateczny wynik dziwić nie powinien.

Jest jednak coś zaskakującego w tym, którzy piłkarze Manchesteru City ciągną grę na początku sezonu. Nie Raheem Sterling, nie Jack Grealish, nie jest to też Gundogan, chociaż Niemiec gra świetnie. Dwoma najlepszymi piłkarzami Pepa Guardioli w pierwszych trzech kolejkach Premier League są Gabriel Jesus i Ferran Torres. Przeciwko Arsenalowi zaimponował szczególnie ten drugi, dwukrotnie pokonujący Bernda Leno:

Reklama
  • 100% celności strzałów
  • każdy strzał zakończony golem
  • asysta
  • 85% celności podań
  • kluczowe podanie

Do występu genialnego zabrakło Hiszpanowi tylko lepszej jakości dryblingu, ale i tak jego liczby robią wrażenie. Manchester City raczej nie przetrwa całego sezonu grając bez nominalnej dziewiątki, lecz były piłkarz Valencii sprawdza się jako doraźne rozwiązanie lepiej, niż ktokolwiek chyba przypuszczał.

Piłkarz 3. kolejki Premier League: Ferran Torres (Manchester City)

Tym razem wybór pada na innego nastoletniego piłkarza. Valentino Livramento zaliczył przeciętny występ z Newcastle United, komponując się w grę całego Southampton. Nie ciągnął swojej drużyny do przodu tak, jak robił to Harvey Elliott w meczu z Chelsea. I to właśnie zawodnika Liverpoolu odkryjemy w cyklu Holmes na tropie.

Wcześniej narzekałem na postawę ofensywy Liverpoolu w starciu ze zdziesiątkowanymi londyńczykami. I faktycznie – Salah, Mane, Jota, a przede wszystkim Firmino byli nijacy, przynajmniej jak na swoje standardy. Tymczasem Elliott, chłopak, który w poprzednim sezonie grał dla drugoligowego Blackburn, robił więcej, niż ktokolwiek oczekiwał.

Tu nie chodzi o konkretne liczby, bo te 18-latek miał na poziomie Salaha (co i tak robi kolosalne wrażenie), ale o ogólny odbiór jego występu. Nie było w ogóle czuć, że Anglik pierwszy raz w karierze mierzy się z tak klasowym rywalem, w ligowym meczu o stawkę. Elliott zaliczył zaskakująco płynne przejście między Championship a Premier League, a Liverpool wychodzi na tym po prostu dobrze.

Chociaż sam byłem gorącym zwolennikiem jego talentu, nie sądziłem, że będzie poruszał się po boiskach angielskiej ekstraklasy z taką swobodą.

Nieoczywisty piłkarz 3. kolejki Premier League: Harvey Elliott (Liverpool)

Chcąc iść w jeszcze większą różnorodność niż do tej pory, zdecydowałem się na spotkanie drużyny, która prawdopodobnie nigdy więcej tutaj nie zagości. W sobotnie popołudnie miała miejsce potyczka Newcastle United z Southampton, która wobec nieobecności Jana Bednarka, obchodził większość osób tyle, co zeszłoroczny śnieg.

A szkoda, bo to po prostu bardzo dobry mecz był, ze świetną, emocjonującą końcówką.

Gdy po 90. minutach gry na tablicy wyników widniało 1:1, większość osób była pogodzona z takim obrotem spraw. Wówczas jednak do akcji wkroczyło Newcastle United, które niespodziewanie przeszło do ataku. Wystarczyła jedna długa piłka, jedna kontra, by Joelinton znalazł się w polu karnym, zakręcił Salisu, a następnie wystawił piłkę do Frasera. Szkot nie popisał się najlepszym wykończeniem, uderzył w słupek, ale całość zamknął Saint-Maximin, który kilka chwil później tonął w objęciach fanów Srok.

Nikt jednak nie robiły rabanu, gdyby na tym zakończyły się emocje, w końcu takich sytuacji mamy co weekend na pęczki. Na karuzelę wrzuciły nas dopiero ostatnie sekundy. Meksyk, po prostu Meksyk. Southampton szukało wyrównania, ale nie robiło tego w sposób rozpaczliwy. Rozegrali piłkę po ziemi, prostopadłe podanie odebrał Adam Armstrong i… runął na murawę. Wydawało się, że atak ze strony Lascellsa był czysty, że wybił napastnikowi piłkę. Analiza VAR pokazała jednak, że obrońca wykonał koszmarny, zupełnie nieodpowiedzialny wślizg, będący bezpośrednią przyczyną upadku Armstronga.

Karny, Ward-Prowse, 2:2 w 96. minucie.

Najlepsi zawodnicy 3. kolejki Premier League

Oczywistym jest, że w zestawieniu musiał znaleźć się gość, którego wybraliśmy najlepszym zawodnikiem kolejki. Ferran Torres wymiótł konkurencję, między innymi sprawiając, że zabrakło miejsca dla Jamiego Vardy’ego. Z zawodników Manchester City bezpośrednio wyróżniony został jeszcze Gabriel Jesus, który dorzucił gola i asystę, sprawiając, że w zapomnienie idzie większość tekstów krytykujących Brazylijczyka przed startem sezonu.

Po dwóch piłkarzy ma jeszcze Liverpool i Chelsea. Co ciekawe – są to obrońcy, a przecież żadna z ekip nie zachowała czystego konta. Wszystko wynika jednak z bardzo prostej przyczyny – chociaż samo starcie nie było olśniewające, to pod względem gry defensywnej może służyć jako podręcznik dla kilku pokoleń. Van Dijk doskonale radził sobie z Romelu Lukaku, zaś AzpilicuetaChristensen mieli najlepsze liczby ze wszystkich obrońców Chelsea. Kapitan The Blues mógłby nawet rywalizować o miano zawodnika kolejki – 3 przechwyty, 6 odbiorów, 9 wybić. Do tego dobre zawody zaliczył Alexander-Arnold, który poza pewną grą obronną, co wcale nie jest taką oczywistością, dorzucił aż pięć kluczowych podań i jedną wykreowaną dużą sytuację.

Stawkę uzupełniają:

  • David de Gea – wybitny mecz z Wolverhampton, dwa razy odbił strzał Saissa z czterech metrów.
  • Connor Gallagher – mało kto przypuszczał, że niepozorny wychowanek Chelsea na takim spokoju będzie operował w spotkaniu Crystal Palace  z WHU, tymczasem Gallagher wbił dwa gole, gdzie drugi był przedniej urody.
  • Pierre-Emile Hojbjerg – dominacja w środku pola przeciwko Watfordowi, jedna z przyczyn czystego konta Spurs.
  • Adama Traore – najbardziej zaskakujący wybór, ale równie zaskakujące było to, że Hiszpan zakończył ten mecz bez choćby jednej asysty. Zupełnie demolował obrońców i pomocników Manchesteru United, będąc niewątpliwie jednym z najbardziej widowiskowych zawodników. Wreszcie dawał Wolves konkrety, szkoda, że reszta tego nie wykorzystała.
  • Michail Antonio – obecnie jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy napastnik Premier League. Przeciwko Crystal Palace zaliczył błyskotliwą klepkę z Fornalsem, którą okrasił asystą oraz gola, który ponownie zagroził stanowi siatki.

Czy ktoś jeszcze zasłużył na dobre słowo? Ano oczywiście: Antonio Rudiger, Edouard Mendy (obaj Chelsea), Jamie Vardy (Leicester City), Rodri, Ilkay Gundogan (Manchester City) i Mohamed Elyounoussi (Southampton).

Najgorsi zawodnicy 3. kolejki Premier League

Czy da się wygrać mecz, zgarnąć trzy punkty, nie stracić gola, a i tak mieć dwóch zawodników wśród badziewiaków. Tak, zapytajcie tylko Manchester United. Ujmiemy sprawę w ten sposób – gdyby nie David de Gea, przedstawicieli Czerwonych Diabłów byłoby tutaj więcej. Myliła się w zasadzie cała obrona – nawet powszechnie chwalony Raphael Varane miał swoje problemy. Zważywszy jednak na czyste konto i ostateczną wygraną, kilku piłkarzy można rozgrzeszyć. Jest jednak dwóch, którzy topora nie powinni uniknąć.

Znowu nawywijał Fred, którego w drugiej kolejce z rzędu objeżdża początkujący na angielskich boiskach piłkarz. Najpierw wygłupił go Livramento, teraz jak kartkę papieru poskładał Trincao. Tylko interwencja Aarona Wan-Bissaki uchroniła wtedy Manchester przed stratą gola, ale nie zdołała zamazać fatalnego występu Brazylijczyka. ego obecność w pierwszym składzie, to po prostu profanacja. Tym bardziej, że na ławce siedzi Donny van de Beek.

Słabiutko zaprezentował się również Jadon Sancho, nieprzekonujący na tle takich rywali jak Adama Traore. Miały być fajerwerki, a póki co jest słabo, bardzo słabo. Każdy mecz skrzydłowego to mniejsze lub większe rozczarowanie. Sancho z Wolverhampton nie oddał żadnego strzału, przegrał wszystkie pojedynki i miał 0% skuteczności dryblingu. Ała.

Poza graczami Solskjaera jest aż czterech przedstawicieli wesołej bandy Artety. Co Hiszpan miał w głowie, gdy decydował się na odkurzenie Kolasiniacia przed spotkaniem z Manchesterem City? Najprawdopodobniej nic. I dokładnie tyle samo mieli do powiedzenia jego zawodnicy z The Citizens. Oni nawet nie udawali, że będą w stanie jakkolwiek zatrzymać rywala.

Kto jeszcze?

  • Daniel Bachmann (Watford) – zdołał sprawić, że znowu wybaczyliśmy bramkarzowi, który wpuścił pięć bramek. Żadna bowiem nie była tak kuriozalna, jak zachowanie golkipera beniaminka przy dośrodkowaniu Sona, które zamieniło się w gola.
  • Brandon Williams (Norwich City) – bezpośrednie zamieszanie w dwa gole dla Leicester City, nieprzyjemny debiut.
  • Caglar Soyuncu (Leicester City) – Turek był objawieniem, a obecnie jest jednym z najgorszych defensorów w lidze.
  • Moussa Djenepo (Southampton) – zmarnował kilka doskonałych sytuacji, w momencie, gdzie Southampton spokojnie mogło wygrać mecz.
  • Richarlison (Everton) – kompletnie bezproduktywny, do tego żółta kartka i próba wymuszenia rzutu karnego

Poza tym leci delikatny prztyk w stronę: Daniela Jamesa (Manchester United), Roba Holdinga, Bernda Leno (Arsenal) i Moussy Sissoko (Watford).

Fantasy Premier League – jest dobrze

Znowu nie będę narzekał, bo 64 punkty w GW3 dały mi zielone strzałki w każdej lidze, w której jestem. Cieszy przede wszystkim opaska kapitańska, którą powierzyłem Antonio.

Na co mogę kręcić nosem? Ano na niewiarę względem TAA, którego posadziłem kosztem Coufala oraz sprzedanie Buendii za Benrahmę. Wierzę jednak, że zwróci się do w dłuższej perspektywie.

Jedyny transfer, którego dokonałem od razu po kolejce to sprzedaż Harveya Barnesa (6.9), który gra jak parodysta. Za zawodnika Leicester City ściągnąłem Ferrana Torresa (7.0), czyli objawienie w ekipie Pepa Guardioli.

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Anglia

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...