Wystrzał formy zawodników na początku sezonu to z jednej strony marzenie kibiców, bowiem zwiastuje dobrze przepracowany okres przygotowawczy i zwiększa szanse na solidny start całego zespołu, ale z drugiej – niebezpieczeństwo. Skoro bogatsze ligi traktują naszą Ekstraklasę jak pierwszy lepszy dyskont, do którego wpadasz w każdej chwili i wrzucasz do koszyka to, czego potrzebujesz, to istnieje ryzyko, że przy wciąż otwartym okienku wyróżniający się piłkarz zdąży z Polski wyfrunąć, zanim rozgrywki się rozkręcą. Gdybyśmy teraz mieli typować takiego kandydata do transferu last minute, byłby to chyba Yaw Yeboah.
Piłkarz Wisły został powołany na zgrupowanie reprezentacji Ghany, w której po blisko dwóch latach przerwy będzie miał okazje, by zaliczyć drugi występ. I jest to tylko jeden z kilku dowodów na to, że na początku sezonu złapał naprawdę fajną formę. Najmocniej działającym na wyobraźnię jest oczywiście gol wbity Górnikowi Łęczna, który – sądząc po miejscach, w których został udostępniony i ich zasięgach – zobaczył prawie cały piłkarski świat
Oczywiście to nie tak, że jakiś poważniejszy klub zobaczy, że chłop pokręcił Rymaniankiem i Krykunem, po czym powie: „bierzemy”. No ale żeby trafić na radary, taki błysk może już wystarczyć. W takim sensie, że potrafimy sobie wyobrazić, że ktoś zaczyna po nim zadawać sobie pytania i szukać odpowiedzi.
- Czy ten gość robi podobne rzeczy częściej?
- Czy udaje mu się również przeciwko poważniejszym obrońcom?
- Co jeszcze potrafi, a gdzie ma braki?
- Ile ma lat i dlaczego gra tylko w Polsce?
A w dalszym ciągu – w przypadku pozytywnej weryfikacji – jaka jest jego sytuacja kontraktowa? A Yeboaha za początek tego sezonu należy oceniać bardzo pozytywnie. Tak z dzisiejszej perspektywy patrząc, trzeba powiedzieć, że nie wyszedł mu tylko mecz ze Stalą Mielec, jeden z sześciu, czyli jest zdecydowanie powyżej średniej drużynowej. A i to wspomniane spotkanie było w jego wykonaniu dość dziwne – został ściągnięty z boiska w przerwie, ale nie dlatego, że przeszedł obok meczu, bo w pierwszej części gry był aktywny, ale w kluczowych momentach podejmował fatalne wybory.
CASHBACK 50% DO 500 ZŁOTYCH W FUKSIARZ.PL!
W pozostałych meczach zawsze miał udział przy przynajmniej jednej bramce Wisły, więc nazbierały mu się już: 3 gole, asysta i 2 kluczowe podanie. W całej lidze jest tylko jeszcze jeden piłkarz, który tak często maczał paluchy przy trafieniach swojego zespołu (Michal Skvarka, który ma gola, 3 asysty i 2 kluczowe podania).
Warto to sobie porównać z poprzednim sezonem tego zawodnika, który piłkarz z Ghany skończył 4 golami, 1 asystą i 1 kluczowym podaniem. Czyli gorzej niż rok temu już nie będzie. Ale przy okazji chcieliśmy wspomnieć właśnie o powtarzalności skrzydłowego Wisły. Wtedy też potrafił zachwycić na krótką metę, na usta wszystkich trafił szczególnie po spotkaniu ze Stalą Mielec, ale na przestrzeni sezonu zabrakło mu regularności i o swoim wielkim potencjale przypominał coraz rzadziej. By czymś się podeprzeć – za jesień miał u nas średnią not 5.33, a za wiosnę – tylko 4.20. Duża różnica. I trudno się dziwić, skoro przez pół roku wypracował jedną bramkę.
I choćby z tego względu na miejscu Wisły chyba wzięlibyśmy pod uwagę sprzedaż tego zawodnika, gdyby pojawiło się konkretne zainteresowanie. Ma 24 lata i dwa lata do końca kontraktu, więc się nie pali, bo równie dobrze może się okazać, że Adrian Gula znalazł do niego klucz i taką grą Yeboah będzie rozpieszczał nas przez cały sezon, ale też wiemy, jakie są realia. Wisła przez ostatnie lata miała prawo trochę zapomnieć, jak robi się większe transfery z udziałem swoich piłkarzy, bowiem ostatnia taka transakcja to chyba sprzedaż Petara Brleka to Genoi (sierpień 2017, według Transfermarktu – 2,2 miliona euro), więc byłaby okazja, by wrócić do zarabiania.
Choć oczywiście nie namawiamy, bo w naszym interesie jest oglądać tak efektywnych grajków jak najdłużej. A tak poza tym Yeboah już po raz trzeci wylądował w jedenastce kozaków.
Jego odpowiednikami wśród badziewiaków są Tomasz Loska i Ian Soler. W dodatku są to przedstawiciele drużyn, którym Ekstraklasa po jednym meczu przełożyła, więc tym większym osiągnięciem są aż trzy nominacje.
W przypadku Loski trochę dziwimy się, że wygląda to aż tak przeciętnie. Wydawało się, że chłop w Górniku Zabrze został potraktowany nie do końca uczciwie, bo od jakiejkolwiek możliwości pokazania się odsunięto go bardzo obcesowo, a przecież wcześniej udowodnił, że ma potencjał. Na poziomie pierwszej ligi się odbudował, z reguły wygrywał stojącą na wysokim poziomie rywalizację z Łukaszem Budziłkiem, ale powrót na najwyższy poziom rozgrywkowy jest w jego wykonaniu taki, że spodziewamy się roszady w bramce „Słoników”.
A o przypadku Solera, który jest nowym Crnomarkoviciem, już dzisiaj trochę szerzej pisaliśmy.
Fot. FotoPyK