Reklama

Leicester rozdawało prezenty, odpakowywał Antonio

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2021, 23:21 • 4 min czytania 11 komentarzy

Kawał porządnego meczu obejrzeliśmy dzisiaj w Londynie, a co ważniejsze – właśnie na Stadionie Olimpijskim poznaliśmy nowego lidera Premier League. Jeśli komuś wydawało się, że po bajecznym sezonie 2020/21 w wykonaniu West Hamu, „Młoty” zwolnią tempo – na razie Łukasz Fabiański i kumple wytrącają krytykom argumenty z rąk. Dzisiaj West Ham United oczywiście skorzystał na gapiostwie zawodników Leicester City, ale deprecjonowanie nie ma większego sensu – „Lisy” zostały po prostu zgniecione. 

Leicester rozdawało prezenty, odpakowywał Antonio

Jaki to był mecz? Przede wszystkim był to mecz fatalny dla Caglara Soyuncu. Spokojnie mogły u niego odżyć koszmary z Euro 2020, gdy jako członek tureckiej defensywy raz po raz dawał się ośmiesząć kolejnym rywalom. Co nim dzisiaj kierowało, gdy podawał piłkę do Mihaila Antonio przy golu na 2:0? W jaki sposób zdołal pozwolić temu samemu zawodnikowi na obrót przy bramce na 3:1?

Natomiast byłoby nierozsądne winić pojedynczego Soyuncu. Bo dzisiaj tak naprawdę fatalnie zagrała cała drużyna Leicester City.

Sprawdź ofertę Fuksiarza i postaw na siebie!

West Ham United – Leicester City. Przede wszystkim koncentracja.

Tak naprawdę o losach meczu zadecydowały dwie pozornie niegroźne sytuacje w środku pola. Początek spotkania to nie była jakaś wyjątkowa dominacja podopiecznych Davida Moyesa, gra toczyła się raczej w środku, oba zespoły badały się nawzajem, jakby faktycznie ten początek sezonu stawiał pod znakiem zapytania wszelkie raporty skautingowe o rywalach. Ale możesz wynotować sobie o przeciwniku dowolne rzeczy, możesz rozpisać zawodnikom na tablicy każdy wariant – nie wygrasz, jeśli wchodzisz mecz dwiema takimi sytuacjami.

Reklama

Po pierwsze – głupiuteńka strata w środku pola, w czym maczał palce Jamie Vardy. Pewnie wydawało się, że tak daleko od bramki nonszalancja nie zostanie skarcona. Ale „Młoty” w środku pola mają Declana Rice’a. Szybkie przesunięcie akcji na prawe skrzydło, dynamiczny atak i dosłownie chwilę później Fornals dopycha piłkę do siatki po asyście Benrahmy.

Po drugie – znów dziwna gra, niemal w tym samym miejscu boiska. Znów ze strony West Hamu zaangażowany we wszystko Fornals. Po drugiej stronie zaś Perez. Dlaczego zaatakował w taki sposób? Być może nie chciał dopuścić do kolejnej identycznej kontry? Być może uznał, że odpuszczenie tej piłki zostanie skarcone tak jak przed paroma minutami? Tak czy owak – Perez wjechał Fornalsowi w nogę powyżej kostki, VAR nie miał wątpliwości. Czerwona kartka.

West Ham United – Leicester City. Ten genialny Antonio.

Przegrywasz 0:1, dostajesz czerwoną kartkę, wszstko na wyjeździe z zespołem, który niemal do końca ubiegłego sezonu grał o Ligę Mistrzów, a te rozgrywki zaczął od zwycięstwa 4:2 w Newcastle. Nie jest to doskonała pozycja wyjściowa przed drugą połową i zauważyli to również piłkarze West Hamu United. Druga odsłona to dokręcanie śruby „Lisom” z pojedynczą przerwą na szaloną szarżę Maddisona. Dość przypadkowa bramka kontaktowa (Tielemans strzelał na dwa razy, piłka po rykoszecie trafiła go w klatkę) uskrzydliła gości na kilka minut. Potem czarował już wyłącznie West Ham United.

Już wcześniej Antonio, niekwestionowany piłkarz meczu, błysnął po raz pierwszy – gol na 2:0 to jego przechwyt fatalnego podania Soyuncu i wystawienie pustaka dla Benrahmy. Potem najlepszy strzelec West Hamu od czasó powołania Premier League (dzisiaj wyprzedził Di Canio) zaczął już własny show. Pierwsza bramka? Nie mamy pojęcia jak można tak szybko, dynamicznie i niespodziewanie obrócić się w polu karnym z Soyuncu na plecach. Strzał? Bomba, Schmeichel nie miał żadnych szans. Drugi gol to jednak już totalne szaleństwo. Żonglerka w polu karnym, w bezpośredniej asyście obrońców, po czym strzał wślizgiem. Magia. Bramka, dwie asysty, „Lisy” na kolanach przed zawodnikiem, który chyba w pełni zasłużył już na status legendy klubu.

Oby tak dalej, lads?

Jako sympatycy Łukasza Fabiańskiego możemy się jedynie cieszyć z kolejnego zwycięstwa jego drużyny. Dwa mecze, 8 strzelonych goli, 6 punktów, pozycja lidera Premier League. Brzmi to fajnie zwłaszcza, że przecież West Ham te najgrubsze transfery miał zostawić na koniec okienka – mowa tu zwłaszcza o ponownym ściągnięciu do siebie Jessego Lingarda. Już teraz jednak zespół Moyesa wygląda naprawdę solidnie. A przecież w planie gra na trzech frontach. Będziemy się „Młotom” naprawdę uważnie przyglądać. Do tej pory po prostu warto.

West Ham United – Leicester City 4:1 (1:0)

Fornals 26′, Benrahma 56′, Antonio 80′, 84′ – Tielemans 70′

Reklama

Fot.Newspix

Najnowsze

Anglia

Komentarze

11 komentarzy

Loading...