W sumie było to bardzo dziwne spotkanie. Pierwsza połowa toczyła się w ślamazarnym tempie, idealnym na drzemkę po niedzielnym rosole. A jeśli ktoś wytrzymał – zapewnił sobie niemałe katusze. Jasne, to dopiero początek projektu pod przewodnictwem Juliana Nagelsamanna, ale liczba niedokładnych zagrań przekroczyła dopuszczalną skalę. Po przerwie zaś obserwowaliśmy doskonałe widowisko. Bawarczycy wbili wyższy bieg i w kwadrans zapakowali “Koziołkom” dwie bramki, czyli typowy scenariusz. Jednak nieoczekiwanie nastąpił zwrot akcji. Ekipa z Kolonii w trzy minuty odrobiła starty. Tylko że ostatecznie nie wróci z Monachium nawet z punktem.
Bayern – FC Koeln.”Koziołki”mogą mieć duży niedosyt
Już niezależnie od aktualnej formy monachijczyków, trzeba podkreślić to, że goście pokazali się z naprawdę dobrej strony, bez żadnego respektu dla przeciwnika. Nie murowali bramki. Próbowali odważnie konstruować akcje. Defensywa przez długi czas prezentowała konsekwentną grę. Dość powiedzieć, że w pierwszej odsłonie Bayern zagroził im tylko za sprawą – uwaga – indywidualnej akcji Niklasa Sule, który w polu karnym zrobił ruletę (!), a następnie huknął w same widły, ale kapitalną interwencją popisał się Timo Horn. Przede wszystkim większość ekip po dwóch szybkich dzwonach na początku drugiej połowy zwiesiłaby głowy i prosiłaby o najmniejszy wymiar kary.
A tu proszę – dwie świetne akcje, dwa kapitalne dośrodkowania i na Allianz Arenie zapanowała cisza. Najpierw Anthony Modeste wykorzystał centrę Jonasa Hectora. Potem Mark Uth skarcił niefrasobliwość defensywy ekipy z Monachium. Radość FC Koeln trwała raptem kilka minut, bo gospodarze po błędzie golkipera finalnie wcisnęli gola na 3:2
Oj, “Koziołki” zdecydowanie mają czego żałować. Remis spokojnie był do ugrania. Zresztą, ich smutek po ostatnim gwizdku najlepiej oddawał poczucie straconej szansy.
Bayern bowiem jest daleko od optymalnej dyspozycji.
Bayern – FC Koeln. Aktywny Robert Lewandowski. Jamal Musiala gamechangerem
To, co Leroy Sane wyprawiał w pierwszej połowie, wołało o pomstę do nieba. Powiedzieć, że był irytujący, to za mało. Zwrot mocno niedookreślony. Praktycznie każda jego decyzja była zła. W dodatku aż oczy bolały od niechlujstwa, które “zaoferował”. Nic dziwnego, że w przerwie został zmieniony. Julian Nagelsmann nie cackał się, tylko wpuścił Jamala Musialę.
I stanowiło to rzut w sam środek tarczy. 18-latek wniósł sporo ożywienia do ofensywy gospodarzy. Co najważniejsze – to on w głównej mierze w 50. minucie wypracował bramkę na 1:0. Wjechał w pole karne i wystawił Robertowi Lewandowskiemu piłkę na piąty metr. A skoro wreszcie przywołaliśmy do tablicy naszego na reprezentanta, to musimy podkreślić, że zanotował bardzo dobry występ.
W pierwszej odsłonie, ze względu na apatię reszty kolegów, wraz z Thomasem Mullerem musiał brać się z kreowanie gry. Schodził głębiej po futbolówkę, szukał też miejsca w bocznych sektorach. De facto spełniał rolę kreatywnej dziesiątki. Ponadto przy trafieniu na 2:0 Serge’a Gnabry’ego świetnie rozprowadził akcję – znalazł prostopadłym podaniem Mullera, znajdującego się na dobrej pozycji i tym samym zanotował kluczowe podanie. Kapitalnie rozegrali to Bawarczycy. Efekt? To był Bayern w najlepszym wydaniu – efektowny i skuteczny. Problem polegał na tym, że po chwili spektakularnie roztrwonił dwubramkową zaliczkę.
Polak powinien mieć też koncie asystę, z tym że – jeszcze przy stanie 0:0 – Musiala zagotował się w dobrej sytuacji. Generalnie można było dostrzec sporo altruizmu. Mógł też skończyć mecz z doppelpackiem. Aczkolwiek i tak zasłużył na wysoką ocenę.
No właśnie, a jaką laurkę należy wystawić autorowi decydującego gola, czyli Gnabremu. Pierwsza połowa? Dramat. A po przerwie nie zmarnował ciasteczka od Mullera (2:0), potem z kolei sieknął tak, że Timo Horn nie zdołał poprawnie wypiąstkować piłki. Fortuna niesamowicie sprzyjała skrzydłowemu Bayernu.
W sumie to występ Gnabry’ego idealnie definiuję postawę całej drużyny Bawarczyków. Wygrała, nie dlatego, że była zdecydowanie lepsza. Wygrała, bo miał więcej szczęścia i nieocenione w trudnych momentach indywidualności. Natomiast widać też było symptomy filozofii Juliana Nagelsmanna. Zapewne kwestią czasu jest to, kiedy maszyna wskoczy na wyższe obroty.
Bayern Monachium – FC Koeln 3:2 (0:0)
R. Lewandowski 50′, S. Gnabry 59′ 71′ – A. Modeste 60′, M. Uth 62′
fot. Newspix