Znamy wszyscy to uczucie – ostatnia strona dobrej książki, dopita do końca kawa i wielki problem: co dalej? Podobne uczucie można zresztą poznać przy ukończeniu niezłej gry komputerowej czy obejrzeniu porządnego serialu. Mogłoby się wydawać, że Raków powoli dociera do tego momentu. Jego romantyczna historia to od paru lat miarowy, przemyślany i konsekwentny rozwój, ukierunkowany na jeden cel – przebicie swoich historycznych osiągnięć.
Traf chciał, że Raków zrealizował swoje długofalowe cele akurat na stulecie. W tej opowieści wszystko się zgrywało, jak typowa kariera w Football Managerze. Start od niższych lig, pierwsze błędy, pierwsze zniechęcenia. Potem wzloty i upadki, ale w szerokim ujęciu – cały czas małe kroki do przodu. Tu dwa sezony w I lidze, zapowiedź zwrotu pieniędzy za karnet w przypadku spadku. Tutaj frycowe w Ekstraklasie, gdy Raków zajął pozycję niższą, niż można by się spodziewać po prezentowanej przez niego grze. No ale finalnie wreszcie ten happy end – najlepsza ligowa pozycja w historii, wicemistrzostwo Polski oraz pierwsze w dziejach klubu trofeum, Puchar Polski – wszystko akurat na setne urodziny.
Odwołaliśmy się do FMa, bo też to taki moment, gdy gracz często siada zrelaksowany w fotelu i… przestaje grać, bo osiągnął już wszystko, co założył sobie przed rozpoczęciem rozgrywki. Raków początkiem obecnego sezonu pokazuje, że takiego zniechęcenia u nich nie ma.
Rubin Kazań – Raków Częstochowa. Wiecznie ponad plan.
Przede wszystkim – Raków i tak już zrobił wynik ponad plan. Debiutant na europejskiej arenie, a jednocześnie tak niedawno beniaminek Ekstraklasy i to po długich latach banicji. Grający wciąż poza domem, bo o ile udało się częstochowski obiekt dostosować do wymogów ligi, o tyle puchary nadal wymagają bardziej okazałej areny. Do tego jeszcze ta delikatna przebudowa – konieczna choćby po to, by utrzymać odpowiedni poziom spinki w szatni. Nikt pewnie nie miałby pretensji, jeśli dzisiaj, przed rewanżowym meczem z Rubinem, rywalizacja wydawałaby się już rozstrzygnięta.
Ale tak się nie stało. O rozwoju Rakowa najlepiej świadczy zresztą właśnie zestawienie jego pucharowych spotkań. Z Litwinami bezbramkowe remisy były rozczarowaniem, marnotrawieniem potencjału, irytującą wpadką, której wymiar najlepiej było widać na wściekłej twarzy Marka Papszuna. Z Rosjanami to już zupełnie inny katalog uczuć. Raków był skreślany jeszcze przed meczem, wydawało się, że dla Rubina to rywal typu: „sprawdźmy na mapie, gdzie to w ogóle jest”. Tymczasem nie tylko nie został oklepany, nie tylko nie przegrał, ale jeszcze zaprezentował się solidnie, może nawet solidniej niż rywal w koszulkach z numerami namalowanymi długopisem.
Dziś co prawda bukmacherzy nie przewidują innego scenariusza niż zwycięstwo gospodarzy, ale Raków i tak wypadł lepiej, niż się spodziewaliśmy. Spójrzmy bowiem na historię ostatnich lat.
- połowa sezonu 2014/15 – Michał Świerczewski zostaje właścicielem Rakowa – w tym sezonie Raków przegrywa baraże o I ligę
- 2015/16 – II liga, nieudana misja awansu
- 2016/17 – II liga, awans
- 2017/18 – I liga, przez pewien czas walka na dnie, ale ostatecznie górna połowa tabeli, bez dygotania o utrzymanie
- 2018/19 – I liga, awans
- 2019/20 – Ekstraklasa, znów pewne utrzymanie, ale bez awansu do górnej ósemki
- 2020/21 – Ekstraklasa, wicemistrzostwo
Historia nauczyła nas, że Raków potrzebuje jednego sezonu na adaptację, na dostosowanie się do realiów w miejscu, do którego się dostał. Tutaj? Praktycznie z miejsca Raków poczuł się w pucharach na tyle pewnie, że na razie w trzech meczach nie stracił jeszcze gola. Tak, gola też nie strzelił, ale pamiętajmy – ci goście „frycowe” opłacali nawet w I lidze, więc i w pucharach spodziewaliśmy się jakiejś efektownej wywrotki.
Rubin Kazań – Raków Częstochowa. Sufit jest nadal wyżej.
Możemy się za to zastanawiać, czy to faktycznie już wszystko, czego powinniśmy oczekiwać od Rakowa. Tak naprawdę decydujący będzie nie rewanż z Rubinem, ale cały długi rok w Ekstraklasie. Jesteśmy cholernie ciekawi, jak częstochowianie wypadną na tym froncie. Ostatni sezon, gdy nie udało im się przebić osiągnięć sprzed roku, to wspomniane rozgrywki 2015/16. Wtedy to Raków zajął 5. miejsce w II lidze, czyli o jedną lokatę niżej niż w sezonie 2014/15. Od tamtej pory – zawsze udawało się poprawić wynik.
Jeśli przyłożylibyśmy miarę 5 ostatnich lat do obecnego sezonu, cele wydają się jasne – mistrzostwo Polski, obrona Pucharu Polski, awans do pucharów i dojście w nich dalej, niż w obecnych rozgrywkach. I tu wypada się zastanowić – czy to realny plan dla drużyny, która wyłapała 0:3 z Jagiellonią Białystok?
Natomiast dziś jeszcze trzeba te rozważania odłożyć na półkę, bo istnieje nadal szansa na zawieszenie poprzeczki jeszcze odrobinę wyżej. Nie jest to szansa olbrzymia, nazwalibyśmy ją raczej iluzoryczną, ale mimo wszystko – w grze jest awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. I wydaje się zresztą, że właśnie regularne awanse do fazy grupowej europejskich pucharów, to powinien być kolejny wielki cel w tej częstochowskiej epopei. Jeśli ujmiemy nasze oczekiwania wobec Rakowa w ten sposób – być może właśnie trwa ten sezon adaptacyjny? Ten sezon delikatnej wywrotki, by za rok do tego samego wyzwania przystąpić już z większą siłą, lepszym przygotowaniem, bogatszym doświadczeniem?
Życzymy piłkarzom Rakowa po prostu powodzenia. W końcu Raków nieźle się sprawdza w roli lekceważonego underdoga. Natomiast pamiętamy też, że kibice Rakowa cały czas żywe w naszej pamięci Euro 2016 oglądali jako fani piątej siły trzeciego poziomu rozgrywkowego, 39. zespołu w Polsce. Ta książka faktycznie jest na finiszu. Teraz sprawdzamy pierwszy rozdział drugiego tomu.
Rubin Kazań – Raków Częstochowa. Typy redaktorów Weszło
Jakub Olkiewicz: Nie mam niestety złudzeń – Rubin wjechał w ligę rosyjską jak dzik, trzy zwycięstwa, w tym nad Spartakiem Moskwa, jeden stracony gol. Ich wycieczka do Częstochowy była nieudana, ale mam też wrażenie, że traktowali całość trochę tak, jak polskie drużyny różne wyprawy do Baku czy Gandży w latach dziewięćdziesiątych – pojechać, przetrwać, u siebie rozjechać. Minimalne nadzieje wiążą się u mnie z indywidualnym przebłyskiem Iviego Lopeza, ale nie po to latami byłem fanem Darko Jevticia, żeby teraz lekceważyć jego zespół. Stawiam jedynkę po kursie 1,871.
Jan Piekutowski: Ode mnie leci klasyczny under. Rubin Kazań może i świetnie radzi sobie w lidze rosyjskiej, ale Raków to nie są ogórki, przede wszystkim w grze defensywnej. Pokazał to ostatni mecz między tymi ekipami, gdzie zawodnicy Słuckiego mieli tylko jedną – ale za to doskonałą – okazję. Stawiam na under 2.5 gola po kursie 1.70.
Rubin Kazań – Raków Częstochowa (18.00)
Fot.Newspix
