Kreatywność na trybunach jest jedną z tych rzeczy, których możemy pozazdrościć klubom na zachodzie. Ich sympatycy wręcz prześcigają się w tym, kto wymyśli coś bardziej nieoczywistego, a jednocześnie szalenie chwytliwego Zwykle wynika to nie tylko z większego bogactwa kulturowego, ale przede wszystkim z jego plastyczności. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by kibice reprezentacji Polski przerobili jakikolwiek utwór Stachursky’ego tak, jak podczas Euro 2016 uczynili to Irlandczycy z Freed From Desire Gali.
Spis treści
- Reprezentacja Anglii: Three Lions
- Hibernian: Sunshine on Leith
- Legia Warszawa: Sen o Warszawie
- Chesterfield: Sailing
- Manchester City: Blue Moon
- Liverpool/Celtic/Borussia Dortmund: You will never walk alone
- West Ham United: I'm forever blowing bubbles
- Bayern Monachium: Stern des Südens
- Barcelona: Cant del Barça
- Real Madryt: Hala Madrid
Dominacja ta dotyczy jednak nie tylko stadionowych przyśpiewek, wymyślanych niekiedy na poczekaniu, ale też innej, bardzo ważnej sprawy. Hymnów piłkarskich, czy raczej zaadaptowanych do tego piosenek. Te, które wybrzmiewają przed pierwszym i po ostatnim gwizdku. Te, które słyszymy, gdy klub wygrywa i przegrywa. Czy w zestawieniu najpiękniejszych, najlepszych piosenek piłkarskich znajdzie się miejsce dla polskiego utworu? Przekonajmy się.
Aha – chcemy mieć jasność – poniżej nie znajdziecie ani Shakiry, ani Jarzębiny, ani Oceany, ani nikogo, kto stworzył utwór promujący określoną imprezę piłkarską w ogólny sposób.
Reprezentacja Anglii: Three Lions
Żadna inna reprezentacja na świecie nie doczekała się takiej liczby piosenek. Właściwie za każdym razem, gdy Anglicy wyruszają w bój na wielkim turnieju, powstaje nowy utwór. Jednakże ten, napisany w 1996 roku przez The Lightning Seeds pozostał z Synami Albionu na dłużej, niż autorzy kiedykolwiek by przypuszczali. Coś, co stworzono przy okazji Euro 1996, dostało drugie życie na mistrzostwach świata w Rosji, a także podczas Euro 2020. A i tak – mimo upływu ćwierćwiecza – mnóstwo osób błędnie interpretuje słowa Three Lions.
Wbrew temu, co może sugerować drugi tytuł – Football is coming home – to wcale nie jest piosenka o bucie Anglików, przekonaniu o wyższości na rywalem. Wręcz przeciwnie – to utwór o niespełnionych marzeniach i trudach kibicowania wyspiarskiej reprezentacji. Wszyscy wiedzą, że Anglia to zaprzepaści, że Anglia to zaprzepaści, ale wiem, że oni potrafią grać, bo pamiętam.
Three Lions opierają się na tym, co kiedyś było. Są próbą przywołania starych czasów – parad Banksa, wślizgów Moore’a, błysku pucharu Julesa Rimeta. To utwór o bólu, chociaż ani rytm, ani ogólny odbiór na to nie wskazują. W gruncie rzeczy – piękna piosenka, pozwalająca choć trochę zrozumieć Anglików.
Hibernian: Sunshine on Leith
Piosenka grupy The Proclaimers – w przeciwieństwie do opisanego wcześniej Three Lions nie odniosła spektakularnego sukcesu. Przynajmniej nie od razu. Jej szczytowym osiągnięciem było dotarcie do 41. miejsca na listach przebojów w Anglii, co było wynikiem relatywnie słabym, jak na utwór promujący drugą płytę zespołu – Sunshine on Leith. Wszystko zmieniło się dwa lata później, gdy Hibernian zaczęło mieć kłopoty.
Klub znalazł się blisko przejęcia przez ówczesnego właściciela Hearts – Willego Marcera, do czego oczywiście nikt nie chciał dopuścić. Powstała wówczas organizacja Hands off Hibs, która miała zablokować ten ruch. Pomysł był zacny, ale – jak każda porządna inicjatywa – potrzebowali czegoś, co przemówiłoby do mediów mocniej niż wiece i zwykłe słowa. Potrzebowali piosenki, zgadnijcie na jaką padło.
Sunshine on Leith zażarło natychmiastowo. Kibice Hibernian podłapali słowa, które przecież zupełnie nie odnosiły się do ich klubu, ani nawet do futbolu. Utwór The Proclaimers to rzecz o miłości. To jednak wystarczyło, by Hibs ją ukochali. Co więcej – stała się ona symbolem zwycięstwa, bo Marcer wycofał się z transakcji, a Sunshine on Leith pozostało na stadionie przez trzydzieści lat i nic nie wskazuje na to, by miało stamtąd zniknąć.
W 2018 piosenka ta zajęła pierwsze miejsce w plebiscycie BBC na najlepszy utwór piłkarski.
Odbierz najwyższy cashback na start bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Legia Warszawa: Sen o Warszawie
Rozwiązanie zagadki z początku tekstu, chociaż – umówmy się – to nie była żadna zagadka. Utwór Czesława Niemena po prostu musiał się tutaj znaleźć – pod każdym względem jest najlepszą piosenką, jaką można usłyszeć na polskich stadionach. Chociaż nie został skomponowany specjalnie dla Legii – w przeciwieństwie do hymnu Cracovii, napisanego przez Macieja Maleńczuka – trudno znaleźć inną muzyczną kompozycję, która tak mocno kojarzyłaby się z jednym zespołem lub organizacją. Stołeczny klub deklasuje w tej konkurencji nawet PZPN.
Odkładając jednak żarty na bok – Sen o Warszawie jest zupełnie nieprzystający do realiów polskich trybun. Spokojny, liryczny, opowiadający o miłości do miasta. I może z tego względu robi takie wrażenie, bo naprawdę trudno przejść obojętnie, gdy 40-letni facet, napakowany jak kabanos, śpiewa, że będzie leciał co sił, tam gdzie jego sny. Nieważne, że strasznie przy tym fałszuje, pośród kilkudziesięciu tysięcy gardeł nieczyste dźwięki giną, przeistaczają się i tworzą niezwykłą aurę.
Chesterfield: Sailing
Chyba najbardziej znana piosenka z tego zestawienia, ale jak ma być inaczej, skoro rozpowszechnił ją cholerny Rod Stewart. Chociaż brytyjski muzyk jest wielkim fanem Celticu, to najbardziej znany cover w jego dorobku nie jest hymnem tej drużyny. Balladę Sailing przechwyciło angielskie Chesterfield, którego kibice zaczynają śpiewać o żegludze przy okazji zwycięstw swojej drużyny.
Co ciekawe, w żaden racjonalny sposób nie można tego wyboru wytłumaczyć. Sen o Warszawie i Legia – wiadomo. Three Lions napisano specjalnie z myślą o reprezentacji Anglii. Sunshine on Leith zażarło w momencie wielkiego kryzysu. A Sailing? A Sailing po prostu ktoś zaintonował i się potoczyło. Z jednej strony można się podrapać po głowie, ale z drugiej fajnie, bo to naprawdę piękny utwór. I’m sailing stormy waters, to be near you, to be free.
Manchester City: Blue Moon
Chociaż Manchester City pod względem muzycznym zachłyśnięty jest grupą Oasis (trudno się dziwić), to ich hymn nie ma żadnego silnego związku z braćmi Gallagher. Piosenka Blue Moon powstała w 1934 roku jako dzieło Richarda Rodgersa i Lorenza Harta. Mnóstwo czasu musiało jednak upłynąć, by piosenka zadebiutowała na stadionie The Citizens.
Zdaniem Gary’ego Jamesa – historyka Manchesteru City – utwór pierwszy raz pojawił się przed meczem z Liverpoolem w sezonie 1989/90. Kibice zaśpiewali wówczas skróconą wersję, ale – co było dość nieoczekiwane – tłumy pochwyciły spokojną melodię Blue Moon na tyle mocno, że piosenka pozostała z klubem aż do dzisiaj. Rezonuje na tyle mocno, że trudno wyobrazić sobie spotkania Manchesteru City, bez tej charakterystycznej melodii prowadzonej przez słowa: Blue Moon, you saw me standing alone without a dream in my heart. Biorąc uwagę przekaz płynący z tych wersów, trudno dziwić się, że fani The Citizens, pogrążeni w szarych dla nich latach 80. i 90., poczuli z utworem aż taką mocną więź.
Liverpool/Celtic/Borussia Dortmund: You will never walk alone
Jeśli jakiś utwór jest śpiewany równo przez kibiców trzech klubów, to wiedz, że coś jest na rzeczy. Albo wiedz, że jest to YNWA, czyli – rozpatrując piosenki piłkarskie sensu stricto – najpopularniejszy utwór na całym świecie. Siłą rzeczy najbardziej kojarzony jest z Liverpoolem, ale swoją popularność zyskał także w Szkocji oraz Niemczech. Wszystko przez swoją niezwykle uniwersalną wymowę.
Pod względem słów, to ścisła topka i kolejny dowód na to, że kibic piłkarski może być człowiekiem wrażliwym. No bo przecież YNWA nie jest o psach, biciu i jaraniu, ale znowu – o miłości, przezwyciężaniu trudów, a w moim odczuciu – przede wszystkim o istocie przyjaźni.
When you walk through a storm
Hold your head up high
And don’t be afraid of the dark
At the end of a storm
There’s a golden sky
And the sweet silver song of a lark
Walk on through the wind
Walk on through the rain
Though your dreams be tossed and blown
Walk on, walk on
With hope in your heart
And you’ll never walk alone
You’ll never walk alone
Walk on, walk on
With hope in your heart
And you’ll never walk alone
O popularności piosenki Gerry’ego niech świadczy fakt, że poza kibicami na warsztat wzięli ją także Andre Rieu, Frank Sinatra, Machalia Jackson, Brian May, Andrea Bocceli, a nawet Elvis Presley.
West Ham United: I’m forever blowing bubbles
Czy piosenka o bąbelkach może znaleźć się w zestawieniu najlepszych piosenek piłkarskich? Oczywiście, że może, bo to nie są zwykłe bąbelki, tylko takie, które powstały na początku XX wieku. I’m forever blowing bubbles było wówczas nagrywane przez każdą poważną grupę muzyczną. Mało kto spodziewał się jednak, że podbije ona specyficzne środowisko stadionowych bywalców.
A jednak. W latach 30. XX wieku szkoleniowcem West Hamu United był Charlie Paynter. Anglik zorganizował otwarty trening, na który przybyło wielu młodych chłopców, chcących spróbować swoich sił w piłce nożnej. Jeden z nich zwrócił uwagę Payntera nie tyle przez wzgląd na swoje umiejętności, co wygląd. Trener miał zaczepić go i powiedzieć: wyglądasz jak Bubbles. W niedługim czasie chłopak ( Billy J. „Bubbles” Murray) trafił do zespołu juniorów i tak się zaczęło.
Dla nas może brzmieć to jednak zupełnie niezrozumiale. Ważny jest kontekst całej historii, a przede wszystkim odpowiedzenie sobie na pytanie, kim był rzeczony Bubbles. Otóż Bubbles to dziecko z obrazu sir Johna Millaisa, wykorzystywanego później do… reklam mydła.
I tak – od słowa do słowa, od intonacji I’m forever blowing bubbles do wystrzeliwania w górę setek mydlanych baniek, West Ham United zasymilował piosenkę, którą przed nimi wykorzystywało Swansea City oraz lokalny rywal – Milwall.
Bayern Monachium: Stern des Südens
Wreszcie coś spoza kręgu wyspiarskiego lub polskiego. Przenosimy się za naszą zachodnią granicę, daleko do Monachium. A tam – lokalny Bayern i najbardziej znana piosenka niemieckiego klubu. Stern des Südens, Gwiazda Południa, autorstwa Willy’ego Astora.
W przeciwieństwie do większości wymienionych wyżej utworów, ten dotyczy tylko i wyłącznie dumy. Tak, kibice Bayernu na każdym kroku mogą podkreślać swoje osiągniecia, a z pomocą idzie im nawet klubowy hymn. W trakcie trwania utworu przewijają się bowiem pytania retoryczne – Który monachijski klub jest znany na całym świecie? Jak nazywa się rekordzista tego kraju? Kto wygrał wszystko, co jest do wygrania? Kto w ostatnich dziesięcioleciach sprawia, że nasza liga żyje? Na wszystko odpowiedź jest jedna – Bayern Monachium.
Stern des Südens to również druga najmłodsza piosenka w tym zestawieniu. Powstała rok po Three Lions – w 1997 roku.
Barcelona: Cant del Barça
Nie ma innego nienamacalnego tworu, który tak mocno świadczyłby o dawnej świetności Barcelony. W wolnym tłumaczeniu to po prostu przyśpiewka Barcy, ale okoliczności jej powstania dalekie są od minimalizmu jakie zdaje się nieść to słowo w języku polskim.
Cant del Barça powstało w 1974, z okazji 75. rocznicy założenia klubu. Autorzy – Jaume Picas, Josep Maria Espinàs i Manuel Valls – stanęli na wysokości zadania, tworząc coś, co jest w stanie podchwycić nie tylko hiszpańskojęzyczny kibic. Piosenka na cześć Dumy Katalonii zaskakuje swoją uniwersalnością, chociaż na początku mogła przytłaczać. Utwór debiutował podczas uroczystego meczu Barcelony z NRD, a premierowe wykonanie śpiewał chór składający się z 3500 osób.
Na całe szczęście Cant del Barça nieco spowszedniało w kolejnych latach i do dzisiaj można je usłyszeć w okolicach Camp Nou w dniu meczowym.
Real Madryt: Hala Madrid
Zdaje się jednak, że Barcelonę – pod względem chwytliwości – wyprzedza hymn Realu Madryt. Piosenka Hala Madrid, to drugi hymn Realu w historii, napisany w okolicach 2002 roku. Jego współtwórcą i pierwszym wykonawcą jest nikt inny jak sam Plácido Domingo, wielki fan Królewskich. Za warstwę tekstową odpowiadał zaś Jose Cano, słynny hiszpański muzyk.
Słowa są dość proste: Madryt wyrusza, by walczyć, Madryt wyrusza, by wygrywać. Naprzód Madrycie! Naprzód Madrycie!, ale tutaj największą robotę robi muzyka. Rytm i melodia stały się na tyle kochane, że pozostają w nierozerwalnym związku od niemal 20 lat, nawet jeśli niespotykaną popularność zyskało też Hala Madrid y nada más, stworzone po zdobyciu przez Real Madryt dziesiątego trofeum Ligi Mistrzów.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
A waszym zdaniem, która z piosenek zasługuje na miano najlepszej? Któraś z wymienionych, a może coś, czego nie opisaliśmy? W końcu do zestawienia nie załapały się takie stadionowe klasyki jak Blue is the colour, Z-cars, Glory Glory Man United lub Marching on together.
Fot.Newspix