Reklama

Zaciąg francuski. O co powalczą Polacy w Ligue 1?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

06 sierpnia 2021, 15:34 • 13 min czytania 14 komentarzy

Arkadiusz Milik zdrowieje i jest szykowany do roli centralnej postaci ofensywy Marsylii. Marcin Bułka zamienił pozycję czwartego bramkarza w PSG na pozycję drugiego bramkarza w Nicei. Radosław Majecki nie rozwija się w Monaco tak sprawnie i obiecująco, jak sam mógł sobie to planować, kiedy zamieniał Ekstraklasę na Ligue 1. Przemysław Frankowski związał się pięcioletnim kontraktem z RC Lens, ale wcale nie jest powiedziane, że będzie regularnie wychodził w pierwszym składzie. Karola Filę czeka całkiem miękkie lądowanie w Strasbourgu, który może okazać się dla niego idealną przystanią do zadomowienia się na dłużej w czołowych ligach Europy. Szykuje się ciekawy sezon Ligue 1 z mocnymi polskimi akcentami. Sprawdziliśmy, co czeka Polaków w przyszłym sezonie francuskiej ekstraklasy. 

Zaciąg francuski. O co powalczą Polacy w Ligue 1?

Polacy w Ligue 1

Arkadiusz Milik (Olympique Marsylia)

Pechowiec. Kontuzje wyhamowały jego karierę. Przekreśliły parędziesiąt jego poważnych piłkarskich planów, nigdy nie pozwalając mu wejść na światowy poziom i już chyba na zawsze pozostawiając przy jego nazwisku gwiazdkę z dopiskiem, że jakkolwiek fortunnie nie układałaby się w danym momencie jego przygoda z futbolem, zawsze wszystko może się posypać. Milik zaliczył świetną wiosnę. W Marsylii udowodnił, że stracone na sporach z Aurelio De Laurentiisem pół roku w Napoli nie miało na niego znaczącego wpływu. Wszedł do Ligue 1, jak po swoje, strzelał co 130 minut. Rozwiązał problem zespołu ze znalezieniem optymalnego wykonawcy rzutów karnych. Kupił bardzo specyficznych i wymagających kibiców Marsylii. Wpisał się w równie niebanalne myślenie o futbolu Jorge Sampaoliego, który nazwał go „napastnikiem światowej klasy”. Milik zbudował taką formę, że Paulo Sousa chciał budować całą grę reprezentacji Polski wokół jego współpracy z Robertem Lewandowskim.

Ale wtedy pojawiły się problemy z łąkotką.

Milik nie pojechał na Euro. Przez większość lata nie mógł obciążać nóg, nie ćwiczył z piłką, do drużynowych treningów w Marsylii wraca bardzo ostrożnie. Już wiadomo, że ominie go nie tylko inauguracja Ligue 1, ale też kilka kolejnych meczów. Planowany termin powrotu do gry to środek września, ale październikowa opcja też brzmi realistycznie. Polak nauczył się nie ryzykować. Jest ostrożny, bo wie, że jeśli będzie zdrowy, w Marsylii może być… właściwie tylko dobrze.

Marsylia skończy sezon w pierwszej trójce – kurs 2.90 na Fuksiarz.pl

–  Jeśli Arkadiusz Mlik wróci do zdrowia i będzie miał do niego szczęście, piętnaście goli to powinien być dla niego cel minimum. W trzy miesiące, w trakcie piętnastu meczów, zdobył dziewięć bramek, więc takie piętnaście trafień, na przełomie pełnego już sezonu, brzmi bardzo prawdopodobnie. Tego można od niego oczekiwać. W tym momencie, obok Dimitriego Payeta, to zdecydowanie największa gwiazda Marsylii. Postać, która już potwierdziła, że stawiając na nią, można mieć naprawdę wielkie atuty w ataku. To nie jest zawodnik ograniczony technicznie. Miał kilka wielkich zagrań. Ot, chociażby słynną do Payeta z Lorient. Albo siatkę założoną Hiltonowi, zresztą zwieńczoną golem. Daje to ogrom możliwości w ofensywie. 

Reklama

Milik nie ma praktycznie żadnej konkurencji. Valere Germain odszedł. Dario Benedetto znajduje się na wylocie. Drugiego środkowego napastnika nie ma, ale nawet jeśli takowy by się pojawił, to Milik wyrobił sobie w Marsylii tak mocną pozycję, że jeśli tylko będzie zdrowy, nie ma dla niego innej możliwości niż regularna gra w pierwszym składzie. A Marsylia jest na tyle ciekawym projektem, na tyle mocno postawiła na transfery i obiecujące wzmocnienia, że będę te piłki ze środka i ze skrzydeł dochodzić do Polaka. Po przyjściu Jorge Sampaoliego bardzo dobrze oglądało się ten zespół – polot, atak, ofensywna gra. Ofensywa powinna hulać pod niego. To, że cały zespół gra pod Milika, było widoczne już w minionym sezonie i wielkiej zmiany filozofii trudno się spodziewać – opowiada Michał Bojanowski, ekspert od ligi francuskiej, współpracujący z Canal Plus.

Przy dobrych wiatrach Arkadiusz Milik może powalczyć nawet o koronę króla strzelców Ligue 1.

Arkadiusz Milik

Marcin Bułka (OGC Nice)

Kapitalnie słucha się jego historii o wielkich szatniach. Ma 21 lat, a jego kolegami z drużyny są i byli: Kylian Mbappe, Neymar, Marco Verratti, Angel Di Maria, Edinson Cavani, Thiago Silva, Eden Hazard, N’Golo Kante i wielu, wielu innych. Trenował pod okiem czołowych trenerów świata. Jest sympatyczny, wygadany, sprawia wrażenie pozytywnego świrka. Tylko, żeby zaraz nie okazało się, że za dwadzieścia lat w naszym quizie o Starych Słowakach będzie odpowiedzią w jakimś absurdalnym pytaniu z gatunku „jak on, do jasnej cholery, tam trafił?”. Bo można zacząć się niepokoić.

– Mam ważną umowę z PSG jeszcze przez cztery lata i bardzo chciałbym udać się na kolejne wypożyczenie, żeby móc regularnie grać i dalej się rozwijać krok po kroku. W następnym sezonie chcę być bramkarzem numer jeden i grać w każdy meczu. Lubię rywalizację w Ligue 1 i chciałbym w niej występować – mówił w maju Marcin Bułka na łamach „Le Parisien”.

Wcześniej bardzo kiepsko poszło mu na wypożyczeniach do drugoligowej hiszpańskiej Cartageny i drugoligowego francuskiego Chateauroux. W obu klubach zaliczał spadki i to wcale nie jako piłkarz pierwszego składu, a nieprzekonujący i zawodzący golkiper z pogranicza ławki dla rezerwowych i pierwszego składu. Niemałe było więc nasze zdziwienie, kiedy Nicea ogłosiła, że ściąga Bułkę w ramach rocznego wypożyczenia z opcją pierwokupu. OGC Nice to bowiem poważny projekt, który po sprowadzeniu Christophe Galtiera, autora mistrzowskiego sukcesu Lille, zamierza zaplątać się w czołówce tabeli Ligue 1. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że Bułka będzie pełnił tam rolę trzeciorzędną.

Reklama

Nicea skończy sezon w pierwszej trójce – kurs 5.75 na Fuksiarz.pl

Marcin Bułka będzie bramkarzem numer dwa. Wygasł kontrakt dotychczasowego zmiennika Waltera Beniteza, Yoana Cardinale’a, który miał mocniejszą pozycję w lidze niż Bułka, bo wcześniej dosyć regularnie grał w Ligue 1, i to przez kilka lat. Inna sprawa, że forma Cardinale’a zawsze była nieco dyskusyjna, bywał niepewny, nerwowy, nierzadko zdarzały mu się błędy. Nic dziwnego, że kiedy zmieniła się hierarchia w Nicei i do bramki wskoczył Benitez, Cardinale przez trzy sezony zagrał w trzech spotkaniach ligowych, z czego dwie ostatnie kampanie to tylko i wyłącznie występy Beniteza. 28-letni Argentyńczyk to dla mnie top trzy – minimum top pięć – bramkarzy Ligue 1. Równy, bardzo dobry golkiper. I zdrowy, to też ważne. Nicea potrzebowała zmiennika i nie wydaje mi się, żeby Bułka miał jakiekolwiek szanse na grę.

To fajnie brzmi, że przeszedł z PSG do Nicei, ale to nie jest jakiś wielki awans sportowy. W Paryżu był numerem cztery, w Nicei będzie numerem dwa, niby okej, niby fajnie, ale to wszystko przekładać się będzie na podobne minuty. Ot, ciekawy wpis do CV. Jeśli oczywiście nic nie stanie się Benitezowi, moim zdaniem Bułka nie będzie dostawał szans ani w Ligue 1, ani w Pucharze Francji. Nie można traktować go jako wielki talent, bo wielki talent w jego wieku gra. Alban Lafont to jego rówieśnik, a ma na koncie dwieście spotkań w Ligue 1. Ale najwyraźniej coś w Bułce widzi ta Nicea, bo zabezpieczyła się formą wykupu po sezonie wypożyczenia.

Cóż, dziwna to kariera, ale może lepiej błąkać się na ławce Nicei niż na ławce Chateauroux…

Marcin Bułka

Radosław Majecki (AS Monaco)

Nie tak miało być. Radosław Majecki kosztował 7 milionów euro. Monaco ściągało go po udanym sezonie w Legii. Zna język angielski. Bardzo wcześnie zaczął naukę francuskiego. Z aklimatyzacją ponoć nie miał problemów. Tylko, że no właśnie, Majecki po prostu przegrał rywalizację z bardziej doświadczonymi od siebie bramkarzami. I tak, jak z Benjaminem Lecomte mógł przegrać, tak z Vito Mannone nie powinien, a tak się stało. Był trójką. Kiedy Lecomte leczył kontuzję, grał nie Majecki, a stary i niekoniecznie dobry znajomy Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego z czasów ich gry dla Arsenalu. Potem, po powrocie Lecomte’a, raz na ławce siadał Polak, a raz Włoch.

Nagrodą pocieszenia dla Majeckiego były występy w Pucharze Francji. Trochę się ich nazbierało, bo Monaco doszło do finału tych rozgrywek, gdzie przegrało o:2 z PSG. Po jednym ze spotkań Coupe de France chwalił go nawet Niko Kovac.

– Był bardzo pewny swoich interwencji, wprowadzał spokój do obrony i pięknie interweniował. Mówimy więc o samych pozytywach. On te wszystkie cechy posiada, dlatego jest w AS Monaco – tłumaczył sternik Monaco.

Jak wygląda sytuacja Majeckiego przed nowym sezonem? Cóż, jeszcze gorzej. AS Monaco ściągnęło bowiem poważnego rywala dla Benjamina Lecomte’a w osobie Alexandra Nübla, który wcześniej był zmiennikiem Manuela Neuera w Bayernie.

– Jest numerem trzy. Walka o bluzę pierwszego bramkarza trwa. Konkurują Benjamin Lecomte i Alexander Nübel. Sprawa rozstrzygnięcia tej rywalizacji nie jest do końca jasna. Nübel nie przyjechał do Monaco z Bayernu, żeby siedzieć na ławce, bo to robił już w drużynie mistrza Niemiec. Dostał szanse w meczu ze Spartą Praga w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale również z racji na to, że Lecomte leczy kontuzję. Jeśli nic się nie wydarzy i Lecomte zostanie we Francji, a nic nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej, to wydaje się, że będą dzielić się minutami – jeden bramkarz będzie na ligę, drugi na puchary. W takim układzie miejsce Majeckiego jest na trybunach. 

Monaco skończy sezon w pierwszej trójce – kurs 2.45 na Fuksiarz.pl

Majecki ma silniejszą pozycję w Monaco niż Bułka w Nicei. W minionym sezonie występował we wszystkich meczach Pucharu Francji, ale cały czas nie jest to optymalna liczba minut dla chcącego się rozwijać młodego golkipera. Jego pech polega na tym, że sprowadzał go inny trener – Roberto Moreno. Trener bramkarzy Monaco w tamtym sztabie był nim zachwycony. Chwalił jego umiejętności. Podkreślał nawet, że w ciągu kilku lat Majecki może stać się czołowym bramkarzem Europy. Natomiast Moreno został zastąpiony przez Niko Kovaca i hierarchia się wywróciła. Monaco ściągnęło chociażby wiekowego Vito Mannone i w momencie, kiedy Lecomte wypadł na dwa miesiące ze złamaną kością w nadgarstku, to Włoch, a nie Polak wychodził w pierwszym składzie w Ligue 1.

Dużo pecha ma więc Majecki. Niko Kovac nie jest do niego przekonany. Jego największą bolączką jest gra nogami. W jego jednym występie w lidze francuskiej, przeciwko Nantes, wyglądało to tragicznie. Kompletna masakra. Pozbywał się piłki najszybciej jak mógł, walił po autach, wprowadzał nerwowość. Ten mecz pokazał, że tam potrzeba dużo czasu, żeby poprawić ten element. A na tyle często wykorzystywany jest bramkarz Monaco w grze pozycyjnej za kadencji Niko Kovaca, że to jest element kluczowy i potrzebny. A wystarczy powiedzieć, że Benjamin Lecomte jest w tym elemencie najlepszy w całej lidze. Może nie jest idealny w fachu bramkarskim, ale w grze nogami – europejski top, a tego wymaga Kovac – opowiada Bojanowski.

Niewykluczone więc, że Majeckiego niedługo czeka wypożyczenie.

Radosław Majecki

Karol Fila (RC Strasbourg)

Ma 23 lat. Na koncie ponad sto występów na poziomie centralnym w Polsce. Z tego lwią część w Ekstraklasie. Był młodzieżowym reprezentantami Polski. Karol Fila – prędzej czy później – musiał opuścić Lechię. Od kilku lat spekulowano o jego transferze – Grecja, Niemcy, Włochy. Padały w jego kontekście kierunki mniej lub bardziej spektakularne, ale Lechia ewidentnie ostrzyła sobie zęby, żeby na nim zarobić. Problem w tym, że Fila nie rozwijał się tak dynamicznie, jak początkowo wydawało się, że będzie się rozwijał, kiedy był najmłodszym regularnie grającym u Piotra Stokowca zawodnikiem w sezonie 2018/19. Odważny, sprawny technicznie, wybiegany, przyzwoity w tyłach. Mógł się podobać, sporo po sobie obiecywał. Tyle że sezon później było już znacznie gorzej. Na boisku trzymał go właściwie tylko status młodzieżowca, stanowczo zbyt często bowiem przydarzały mu się durne błędy.

W minionej kampanii było pod tym kątem lepiej. Fila był solidniejszy. I właściwie tyle, bo bywały takie momenty, że Stokowiec bez sentymentów sadzał go na ławce dla rezerwowych. Po sezonie zdarzyło się jednak to, na co czekały wszystkie strony – do Lechii zgłosił się Strasbourg. Zaoferował 1,5 miliona euro, roztoczył obiecujące wizje wokół Fili i wszyscy zgodnie podali sobie ręce. Win-win-win. Tym bardziej, że 23-letniego polskiego prawego obrońcę czeka miękkie lądowanie w Ligue 1. Pokazują to przedsezonowe jedenastki, przewidywania i sparingi, w których Fila prezentował się z bardzo dobrej strony.

Strasbourg pokona Angers – kurs 1.98 na Fuksiarz.pl

– Karol Fila na francuskie standardy nie jest już zawodnikiem młodym. Ma 23 lata, a nie 18, też trochę inaczej go postrzegają, inaczej na niego patrzą. Tam wszystko wcześniej się zaczyna. Strasbourg gra bardzo ofensywnymi wahadłami. Jego pozycja w pierwszym składzie na starcie Ligue 1 wydaje się niepodważalna i bardzo silna, bo zwyczajnie nie ma żadnej konkurencji. Kenny Lala, jego poprzednik, jeszcze w styczniu przeszedł do Olympiakosu Pireus. Świetnie radzący sobie Frederic Guilbert nie miał opcji wykupu z Aston Villi i wrócił do Anglii. Pojawiła się potrzeba znalezienia następcy na prawe wahadło. Fila zagrał w kilku sparingach. Trzykrotnie wyszedł od pierwszej minuty, raz na drugą połowę. Prezentował się dobrze, przekonująco. Przewidywany jest do gry, od razu. Prawonożny Anthony Caci występuje na lewej obronie, młodszy Marvin Senaya to postać raczej anonimowa.

Duża szansa przed Filą. Wejdzie na głęboką wodę. Pytanie, czy utrzyma się w wyjściowej jedenastce, tego nie wiemy, choć na razie to numer jeden. Będzie rozwijał się pod okiem nowego szkoleniowca Juliena Stephana, o którym rozmawiałem z agentem Polaka. Stabilny, ułożony, stawiający na młodych zawodników klub ze strukturami. W minionym sezonie drżeli o byt w Ligue 1, ale chcą się rozwijać, celują w miejsca dziesięć-piętnaście i wydaje się, że to dobry kierunek dla Fili, żeby postawić pierwszy krok w ligach z top pięć Europy.

Jeśli pozycja Karola Fili w Strasbourgu nie zmieniałby się względem tej, którą miał w Lechii Gdańsk, pewnie śmiało moglibyśmy powiedzieć, że jego kariera idzie w naturalnym kierunku.

Karol Fila

Przemysław Frankowski (RC Lens)

Władze Lens podkreślają, że podpisanie z Przemysławem Frankowskim aż pięcioletniej umowy to element długoletniej polskiej tradycji w tym klubie. Florent Ghisolfi wylicza potencjalne atuty Polaka:

– Jego dynamika, umiejętność w grze jeden na jeden, zdolności techniczne dodadzą siły ekipie Lens. Jego wszechstronność powinna być ważnym atutem naszej kadry w nowym sezonie. Frankowski zagra na prawym i lewym skrzydle, dostosuje się do atakowania systemami 1-3-5-2 albo 3-4-3, o to nam chodziło. 

Frankowski bardzo chciał wrócić do Europy. Nie ukrywał, że w MLS pracował na transfer do jednej z lig top pięć Starego Kontynentu, choć deklarował, że nie spieszy się z szukaniem europejskiego pracodawcy, nie zamierza decydować się na pierwszą lepszą ofertę.

– Tęskno mi za Europą. Inna sprawa, że nie chcę, żeby to było na siłę. Że chcę zmieniać, tu i teraz, że chcę, żeby jakiś agent mnie gdzieś wcisnął, byle to były europejskie rozgrywki. Nie, tak nie jest, jestem w dobrej lidze, w dobrym klubie. Tylko, wiadomo, chciałbym zapracować sobie na transfer do Europy i tego będę się trzymał – opowiadał w grudniowej rozmowie z nami.

Stanów Zjednoczonych nie podbił, ale w Chicago Fire, przeciętniaku tamtejszej ligi, wykręcał całkiem niezłe liczby – sześćdziesiąt meczów, dziesięć goli, dziesięć asyst. Dużo gorzej wyglądał za to na Euro 2020. W podsumowaniu całego występu reprezentacji Polski na Mistrzostwach Europy dostał od nas dwójkę w skali do dziesięciu. Pisaliśmy z niemałym rozgoryczeniem:

Cholernie irytujący piłkarz. Nie ma dryblingu, nie ma wrzutki, właściwie trudno powiedzieć, co ma, co upoważniałoby go do gry w reprezentacji. Albo wiemy – ma szczęście. Szczęście, że trafił na taką generację, kiedy mamy dobrych piłkarzy właściwie wszędzie, tylko nie na bokach. Przy najlepszym Grosickim i najlepszym Błaszczykowskim nie powąchałby murawy. A dziś? Dziś może grać i irytować, bo jak wszedł Płacheta, to nie irytował, tylko wkurwiał. Ocenę Frankowskiemu podnosi asysta, natomiast wiadomo, że wrzucał na pałę, a że robił to kilkanaście razy, to w końcu się udało. Gdy trzeba było podnieść głowę i zagrać patelnię do Roberta z Hiszpanią, skończyło się wybiciem bramkarza Hiszpanów z piątki. Gdy trzeba było sfaulować taktycznie Kulusevskiego, nawet z tym sobie nie poradził.

Lens pokona Rennes – kurs 3.80 na Fuksiarz.pl

W Ligue 1 czeka go walka o miejsce w składzie z Jonathanem Claussem, który był rewelacją minionego sezonu.

– Nie wyobrażam sobie, żeby jednak ograniczony piłkarsko Przemysław Frankowski był w stanie wygryźć Claussa. To zdecydowanie wybór numer jeden. Bez cienia wątpliwości to najlepszy boczny obrońca zeszłego sezonu Ligue 1. Zdobył trzy gole, zanotował sześć asyst, długimi momentami naprawdę zachwycał. Kolejka po kolejce L’Équipe wystawia noty i w klasyfikacji podsumowującej całą kampanię Clauss był najwyżej ocenianym zawodnikiem nie tylko na swojej pozycji, ale też w całej lidze, bez podziału na boiskowe role. Frankowski i tak ma trochę szczęścia, bo w lecie z Lens odszedł mu inny potencjalny konkurent – Clement Michelin. W jego buty wejdzie Polak. Nie będzie miał najgorzej, bo Michelin wcześniej dostawał szanse, ponieważ Jonathan Clauss nie jest tytanem zdrowia, który występuje od pierwszej do ostatniej minuty w każdym meczu.

Choć może być też tak, że 28-letni Francuz okaże się przypadkiem z gatunku „one season wonder” i nie nawiąże do kolejnego sezonu, co będzie oznaczało, że Polak dostanie więcej okazji do pokazania swoich umiejętności. Na ten moment jednak przewidywany jest do roli zmiennika. Franck Haise preferuje ustawienie z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłami. W tej koncepcji musi odnaleźć się Frankowski. 

Przemysław Frankowski

Co czeka Polaków w Ligue 1?

Każdy przypadek potraktowaliśmy indywidualnie, ale dla porządku małe usystematyzowanie.

  • Status gwiazdy w zespole: Arkadiusz Milik
  • Miejsce w pierwszym składzie: Karol Fila
  • Balansowanie między ławką rezerwowych a pierwszym składem: Przemysław Frankowski
  • Ławka rezerwowych lub trybuny: Marcin Bułka i Radosław Majecki

To nie powinien być nudny sezon Ligue 1 dla przeciętnego fana polskiego futbolu.

Fot. Newspix, RC Lens, RC Strasbourg

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Francja

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

14 komentarzy

Loading...