Przed nami nowy sezon Ekstraklasy, czas wrócić do poważnego futbolu. To oczywiście oznacza, że będziemy zaglądać w kryształową kulę, żebyście mogli obstawiać przeciwko naszym typom. Jak co roku próbujemy mniej lub bardziej rzetelnie opisywać rzeczywistość, nie chcąc wyjść na głupków. Ale czasami bywa tak, że polska liga zabiera wszelkie argumenty, niszczy teorie, które się kleją. W poprzednim sezonie było łatwiej o tyle, że spadał tylko jeden zespół, a Legia była pierwsza w rzędzie do mistrzostwa. Gorzej z miejscami na podium, bo doskonale pamiętamy, co działo się do ostatniej kolejki. Tego nie dało się przewidzieć. A jak będzie teraz?
Mistrzem Legia, Raków, a może ktoś inny?
W kwestii mistrza Polski właściwie zawsze typujemy tak samo. Legia, jaka by nie była, musi lądować na pierwszym miejscu. To obowiązek, coś, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Tym bardziej, że przed nadchodzącym sezonem nie osłabiła się. Pojawił się Emrely, potencjalny kozak w linii ataku, który zaczął spłacać się jeszcze przed startem ligi. Mamy też kilka innych wzmocnień, ewentualnie zastępstw w razie odejścia choćby Juranovicia. Jasne, “Legionistom” wciąż brakuje trochę mocy w linii defensywnej i środku pola. Tam przydałyby się jeszcze wzmocnienia, co widzimy po eliminacjach do Ligi Mistrzów. Ale na Ekstraklasę to powinno wystarczyć, a najważniejszym argumentem w tej kwestii jest fakt, że w końcu o obronienie mistrzowskiej patery będzie mógł zawalczyć trener, który sam ją zdobył. Zaznaczmy: trener z prawdziwego zdarzenia.
Legia jest silna jak zawsze, ale na horyzoncie zbliża się godny rywal do walki. Może jeszcze nie taki, który mógłby stanąć na równi. Nie taki, który wygrałby z nią siedem na dziesięć pojedynków, ale na pewno do takiego stanu rzeczy aspirujący. To Raków Częstochowa mówiący wprost, że w tym sezonie gra o mistrzostwo Polski. Zawodnicy są pewni siebie, zbudowani poprzednią kampanią, w której zostali wicemistrzostwo. Z szatni trenera Marka Papszuna wybrzmiewa przekaz “każdy rok musi być lepszy od poprzedniego”. Idąc tym tokiem myślenia, logicznym, ale też lekko oderwanym od rzeczywistości, filmowym wręcz, “Medaliki” pójdą na całość i zdetronizują Legię. Ależ to byłaby historia. Choć, oczywiście, traktujemy taką wizję z przymrużeniem oka.
Patrząc dalej, mimo wszystko w Pogoni, Lechii czy Piaście nie widzimy kandydata na mistrza. Dodając jeszcze Śląsk Wrocław, mamy komplet zespołów, które będą bić się o miejsca 3-4. Szczególnie szczecinianie wraz z ekipą Jacka Magiery będą chcieli udowodnić, że mogą ustabilizować się w czołówce. Wyprzeć taką Cracovię, Jagiellonię czy Lecha. O Zagłębiu nie ma co gadać, bo… to Zagłębie. Tam wiodą spokojny żywot, natomiast każda z wymienionych ekip będzie miała chrapkę na topowe lokaty. I, szczerze mówiąc, na ten moment niegłupie byłoby zrobienie “kopiuj wklej” z poprzedniego sezonu. Legia, Raków, Pogoń, Śląsk – w tej kolejności z ewentualną wymianą na trzecim miejscu. Pogoń zrobiła lekki upgrade kadry, pozyskała m.in. Parzyszka, czyli porządnego napastnika. Śląsk też się wzmocnił i ogółem wygląda na papierze lepiej niż rok temu.
W top 3 na koniec sezonu 2021/2022 znajdą się (kursy):
- Raków – 2,75
- Pogoń – 2,75
- Śląsk Wrocław – 7,50
- Może Piast Gliwice z Kądziorem w składzie? Kurs 4,00
- O, albo Lech Poznań z Douglasem – kurs 1,75
Kto do spadku? Górnik Łęczna, Stal Mielec?
W tym sezonie spadają trzy zespoły, a więc będzie prawdziwa jatka do samego końca. Tu nie ma takiej opcji, że będziemy się nudzić. Sęk w tym, że nie tak łatwo wyróżnić trzy potencjalnie najgorsze ekipy. Jedną – jasne. Stal Mielec, czego chyba nie musimy tłumaczyć. Potem pierwszą myślą z brzegu są beniaminkowie, później dopiero ekipy pokroju Wisły Płock i Wisły Kraków. Górnika, Cracovię czy Wartę trudno mieszać do tego grona. Górnik się wzmocnił, ma Podolskiego. Cracovia – no nie, nie ma szans, że drugi rok z rzędu zagra taką padakę. Warta natomiast wydaje się za mądrze zarządzanym klubem, żeby już po drugim sezonie zlecieć z powrotem do 1. ligi. W teorii wciąż nie powala nazwiskami, ma potencjał ludzki na środek tabeli, ale nie niżej.
Wisła Płock lubi zakręcić się przy miejscach spadkowych, miała taki okres. Ale teraz znów ma w składzie Dominika Furmana, który gwarantuje kilkanaście wypracowanych bramek. Dodając Szwocha, jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że tylko ten duet potrafiłby zdobyć dla płocczan kilkanaście punktów, jeśli nie więcej. Co do Krakowa… cóż, tym razem wieścimy, że to “Biała Gwiazda” skończy sezon na niższej pozycji. Ale chyba nie na tyle, żeby dołączyć do spadkowiczów. Prędzej trzeba by wskazać Stal i piłkarzy z Łęcznej. I, tak na doczepkę i wbrew sympatiom pewnego redaktora z Radomia, podopiecznych trenera Banasika. Ale żeby nie było – na trzecią pozycję od końca naprawdę trudno wstawić pewniaka. Stal i Górnik wydają się najsłabszymi zespołami pod czysto piłkarskim względem, tutaj jest nieco łatwiej. Dalej trzeba rzeźbić, może nawet losować.
To może Termalica? Z drugiej strony tam zrobili niezłe transfery. No i oprócz jakości z przodu mają ogarniętą defensywę, nie taką jak poprzedni mistrz 1. ligi, czyli Podbeskidzie. Tak więc niech będzie tak, to i tak przecież po części zabawa, w której tylko nieliczni okazują się zwycięzcami. Spadną z ligi: Stal Mielec, Górnik Łęczna i Radomiak Radom lub Termalica. Trzeci klub sami wybierzcie!
Inni potencjalni spadkowicze (kursy):
- Termalica – 2,50
- Warta Poznań – 2,25
- Wisła Kraków – 10,00
Fot. Newspix