– Nie wiem, czy inny klub w Polsce rozwija się w takim tempie. Kibice, którzy z Rakowem nie sympatyzują, myślą o nas, że jesteśmy mniejszym klubikiem, który jest fajnie poukładany, ale nic większego się tutaj nie dzieje. Tak nie jest. Na każdej płaszczyźnie idziemy do przodu: budynek klubowy, technologia, regeneracja, treningi, monitoring zajęć, powiększanie sztabu, boiska. Pod wieloma względami – nie wszystkimi, np. stadion – myślę, że stoimy na najwyższej półce w naszym kraju. Wielu ludzi tego nie dostrzega. Czas najwyższy, żeby to zmienić – mówi nam Igor Sapała, piłkarz Rakowa Częstochowa. Rozmawiamy m.in. o celach na sezon 2021/2022, okresie przygotowawczym, europejskich pucharach i wielkiej łapie Andrzeja Niewulisa.
Jak nastroje w szatni po wygranym Superpucharze Polski?
Nie mieliśmy ciśnienia na Superpuchar Polski. Chcieliśmy po prostu dobrze wejść w nowy sezon i dać wyraźny sygnał, jak wysoko będziemy mierzyć. Poprzedni sezon był niewyobrażalny dobry, a wierzymy, że kolejny może być jeszcze lepszy. Celujemy jak najwyżej i mam nadzieję, że wjedziemy w ligę na dużym rozpędzie.
Czyli wiara w powtórzenie sukcesu jest.
Oczywiście, że tak. Cel jest jasny. Mamy zamiar potwierdzić naszą dyspozycję i dokonać czegoś podobnego. Wiemy też, że da się osiągnąć więcej.
Myślisz, że macie więcej jakości? Tezy o mistrzu Polski są odważne.
Mecz z Legią oglądałem z trybun, byłem kontuzjowany. Widziałem, że nasza wygrana była całkowicie zasłużona. Byliśmy lepszym zespołem. Możemy walczyć o mistrza i nie boimy się nikogo.
Jak zapatrujecie się na kwalifikacje do europejskich pucharów?
Mieliśmy taki okres przygotowawczy, że jestem dobrej myśli. Graliśmy z topowymi zespołami, wygrywaliśmy. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie upatrujemy szans na wejście do fazy grupowej. Możemy pokazać sporo dobrego.
Tym bardziej, że trzon zespołu zostaje taki sam. Nie osłabiliście się.
Nie ma obaw, że coś może pójść gorzej w porównaniu do zeszłego sezonu. Jesteśmy jeszcze lepiej zgrani, a do tego wrócił po kontuzji Tomas Petrasek i Sebastian Musiolik z wypożyczenia. To są powroty, które wniosą nas na wyższy level.
Który z nowych piłkarzy Rakowa zrobił na tobie największe wrażenie?
Mogę powiedzieć o Milanie Rundiciu, który został rzucony na głęboką wodę. Trudno odnaleźć się w systemie taktycznym Rakowa, jeśli wcześniej nie miało się z nim styczności. Każdy potrzebuje trochę czasu, żeby się oswoić z intensywnością czy zadaniami, które trzeba wykonywać. Milan jednak prezentuje się tak, jakby grał u nas przez kilka dobrych lat. Jestem pozytywnie zaskoczony, to naprawdę duże wzmocnienie. Nie mówię, że nikt w niego nie wierzył, bo został ściągnięty po to, żeby grać. Ale że będzie tak pewną częścią drużyny, to się nie spodziewałem.
Jakie są twoje odczucia po okresie przygotowawczym? Raków może być mocniejszy?
Zdecydowanie. Nie odeszło od nas wiele kluczowych postaci, a jeśli tak, to zostały zastąpione. Poza tym w okresie przygotowawczym podnieśliśmy intensywność. Trener Papszun powiedział, że jeśli chcemy mierzyć się z Europą, to musimy być świetnie przygotowani motorycznie i fizycznie. Pod tym względem jesteśmy na innym poziomie niż w przeszłości.
Trener Paszun dał wam taki wycisk?
To był dla mnie najcięższy okres przygotowawczy w życiu. Nacisk był jasno postawiony: musimy wejść na nowy pułap. Trzeba przekraczać bariery i przełamywać swoje słabości, żeby gonić Europę. Zrobiliśmy rzetelną robotę i zapewne jej efekty będą odczuwalne w trakcie sezonu.
Jeśli chodzi o ciebie, jesteś zadowolony z poprzedniego sezonu? I widzisz pole do rozwoju?
Obie kwestie się nie wykluczają. Podobał mi się poprzedni rok, byłem ważną częścią naszego sukcesu. Dla mnie zresztą i dla wielu chłopaków największego w życiu. Gdybym nie był zadowolony, musiałbym chyba być chory psychicznie. Ale też zdaję sobie sprawę, że pełni umiejętności nie pokazałem. Stać mnie na więcej.
Masz problem z liczbami, a w tym systemie, w jakim gracie, raczej masz okazje, żeby je podreperować.
Zgodzę się, że w tym systemie mam dość duże możliwości. Jest to mój mankament. Co prawda odpowiedzialność za asekurację w defensywie mam sporą, wiele na moich barkach spoczywa w tym aspekcie, ale myślę, że wraz ze zdobywanym doświadczeniem i pewnością siebie będę dokładał więcej w ofensywie. Taki jest mój plan na nowy sezon.
A jacy piłkarze Rakowa robią na tobie największe wrażenie, jeśli chodzi o rozwój na przestrzeni lat? Pierwsze miejsce: Igor Sapała. Kto dalej?
Niewielu ich jest, bo w Rakowie panuje rotacja. Niełatwo się utrzymać, więc do zliczenia wystarczą mi palce jednej ręki. Ja oczywiście na pierwszym, a na drugim ex aequo Tomas Petrasek z Andrzejem Niewulisem. To jest taki progres, że to jest niesamowite. Ich rozwój jest współmierny do rozwoju Rakowa. Wspólnie to ciągniemy, zwiększamy wartość klubu i swoją. Pamiętam, jak przychodziłem do Częstochowy… Widziałem innego Petraska, to była przepaść. Głową pęka, że można wejść na taki poziom w tak krótkim czasie.
Progres na siłowni przede wszystkim.
On wysoki był zawsze, ale kiedy wiatr zawiał mocniej, on nie mógł tak szybko biec. Targało nim. Teraz śmialiśmy się z chłopakami, że jak na obozie w Austrii biegał indywidualnie przy linii bocznej, to całe boisko się trzęsło. Myślę, że takich ludzi jest niewielu. Jak Tomas wróci do pełnej dyspozycji, to niech się napastnicy boją.
Kiedy Igor Sapała będzie wyglądał jak Niewulis czy Petrasek?
Ojojoj, Andrzej ma większą rękę od głowy, to są geny! Mogę się tego nie doczekać, chyba że pójdę w stronę sylwetki strongmana już po karierze. Nie wiem swoją drogą, jak on z takimi rękami może normalnie biegać. To mnie zawsze zastanawia. W siłowaniu na rękę tylko Tomas mógłby się z nim mierzyć.
Na koniec: jaki jest oficjalny cel Rakowa na sezon? Hasło, jakie macie wymalowane w szatni?
Celujemy w mistrza Polski. Raków się tak rozwija, że każdy sezon musi być lepszy od poprzedniego. Dużego wyboru nie mamy!
Gdyby się nie udało, na pewno nikt nie miałby do was pretensji.
Krytyka mogłaby paść, gdybyśmy rzeczywiście zagrali zły sezon i zajęli miejsce niegwarantujące europejskich pucharów. Jesteśmy jednak ambitni, ale też nie myślimy na co dzień. Skupiamy się na każdym następnym meczu, będziemy się bić co tydzień o zwycięstwo.
To się czuje, że klub prężnie rozwija się nie tylko na boisku?
Oczywiście, że tak. To jest tak namacalne, że nie wiem, czy inny klub w Polsce rozwija się w takim tempie. Kibice, którzy z Rakowem nie sympatyzują, myślą o nas, że jesteśmy mniejszym klubikiem, który jest fajnie poukładany, ale nic większego się tutaj nie dzieje. Tak nie jest. Na każdej płaszczyźnie idziemy do przodu: budynek klubowy, technologia, regeneracja, treningi, monitoring zajęć, powiększanie sztabu, boiska… Pod wieloma względami – nie wszystkimi, np. stadion – myślę, że stoimy na najwyższej półce w naszym kraju. Wielu ludzi tego nie dostrzega. Czas najwyższy, żeby to zmienić.
Fot. FotoPyk