Reklama

Przeszłość, która puchnie w oczach (23)

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

04 lipca 2021, 12:14 • 5 min czytania 28 komentarzy

Czasem, by w pełni docenić zdarzenie, potrzeba perspektywy. Wczoraj, kończąc oglądanie ćwierćfinałów, doszedłem do wniosku, że tak jest z Polską na Euro 2016.

Przeszłość, która puchnie w oczach (23)

Euro 2016 było pierwszym turniejem rozszerzonym, więc brało się niektóre osiągnięcia podświadomie w nawias. Wygraliśmy mecz otwarcia? No, wygraliśmy. Ale z Irlandią Północną. Pal licho, że Irlandia Północna wygrała swoją grupę eliminacyjną i pojechałaby nawet na ośmiozespołowe Euro – zwycięstwo zostało odhaczone jako coś, co miało zostać odbębnione. I tak samo, mam wrażenie, było z szybkim zapewnieniem sobie wyjścia z grupy. Jak miałoby być inaczej, skoro wychodzą i drużyny z trzecich miejsc?

Skoro – haha, żart stulecia – trudniej nie wyjść niż wyjść.

No cóż, jak się okazało, jednak trochę się natrudzić trzeba, żeby wyjść.

Turniej Polaków w 2016 bardzo fajny, niemniej mam wrażenie, że unosiła się nad niektórymi jego aspektami atmosfera słowa „ALE”. Że, w zasadzie, stało się to, co powinno się stać. Bo dlaczego mielibyśmy osiągnąć na nim mniej. Rozszerzony turniej daje przestrzeń, największą właśnie takim drużynom jak my – średniakom z potencjałem.

Reklama

Teraz, po dwóch dniach oglądania ćwierćfinałów, gdzie nas nie ma od tak dawna w turnieju – turniej to osobna, zamknięta czasoprzestrzeń, kto odpadł w fazie grupowej, odpadł wieki temu – dotarło do mnie jak daleko wtedy zaszliśmy i jaką drużyną byliśmy.

Faza grupowa bez straconej bramki?

Świetne – z punktu widzenia dyscypliny taktycznej – 0:0 z mistrzem świata i jednym z głównych faworytów turnieju?

W trzecim meczu wystawianie na poły rezerwowego składu, jak w 2008 Chorwacja na nas, a i tak zwycięstwo?

Co byśmy mówili na Euro 2020 o drużynie ze średniej europejskiej półki, która mogłaby się czymś takim pochwalić?

Co mówilibyśmy później o zespole, który dociera do karnych o półfinał, gdzie – patrzę na was, Hiszpanie i Szwajcarzy – strzela cztery na pięć, ale i tak odpada?

Reklama

Jak zazdrościlibyśmy dziś, z perspektywy odpadnięcia w grupie, takiej drużynie? Ile powstałoby materiałów, że oni mogą, a my nie? Jak tam szkolą, a u nas nie szkolą? Ile w analizach mówiłoby się, że my to mamy zawodników w lepszych klubach, a oni z prawonożnego piłkarza Legii robią skutecznego lewego obrońcę? Z nieznanego w Europie Pazdana kogoś, kto potrafi wyłączyć wtyczkę Niemcom i Cristiano Ronaldo? Z jeszcze mniej znanego Mączyńskiego… aj, wiecie przecież jak to leci.

Bo mój Boże, piękny był to turniej.

***

Anglia nikogo nie zachwyca. Wczorajsze 4:0 zostało przyjęte przez wielu z takim entuzjazmem, z jakim przyjmuje się wizytę w toalecie celem dokonania podstawowych powinności fizjologicznych.

Gdybym miał szeregować wszystkie mecze tego turnieju pod względem szeroko pojętych walorów estetyczno-emocjonalnych, to żaden Anglików nie znalazłby się w topowej dziesiątce. Powinien się tam znaleźć może mecz Anglia – Niemcy, ale się nie znajdzie, ponieważ ten mecz mnie nie porwał. Mógłby się tam znaleźć Anglia – Szkocja, ale to przecież przez Szkotów, nie przez Anglików.

Ale – 525256 to powtórzę – turniej nie od wczoraj potrafi docenić takie drużyny. Mówiłem o nas: przecież i my taką w 2016 byliśmy. Czy nam to przeszkadzało, że ktoś w Norwegii wolałby zobaczyć jakąś weselszą, ofensywniejszą drużynę?

Nie.

Mieliśmy to tak głęboko, że głębiej się już nie da.

I Anglicy tak samo.

Skupieni są na tym, by uzupełnić swoją kuriozalnie pustą gablotę turniejową. Wczoraj dotarło do mnie, że ZSRR więcej wygrało w ostatnim pięćdziesięcioleciu na wielkich turniejach, choć ZSRR, jak powszechnie wiadomo, jakiś już zauważalny czas pozwoliło sobie nie istnieć. A mimo to mają dwa finały Euro, czyli dwa srebrne medale – Anglia przez ten czas to dwa czwarte miejsca na mistrzostwach świata, jeden półfinał Euro rozgrywanego u siebie.

Nigdzie, w żadnej futbolowej potędze, nie ma takiego głodu, tak konsekwentnie uprawianej posuchy.

***

Pytacie w listach: Milewski, ignorancie, jak ci się podobało Czechy – Dania i dlaczego wcale?

Jak powszechnie wiadomo, ultrasem nie jestem. Racy nigdy w życiu nie trzymałem. W bojowych grzybobraniach udziału nie brałem. Czuję się członkiem licznego, dumnego, choć podziemnego ruchu kibiców w kapciach.

Ale wczoraj, oglądając mecz w Baku, wiele razy zadawałem sobie pytanie: O ile ten mecz oglądałoby się lepiej, gdyby odbył się w Parken? Gdzie – szaleństwo – faktycznie są kibice interesujący się piłką nożną?

Baku to fajny stadion, jak będzie trzeba zorganizować mityng lekkoatletyczny drugiej kategorii. Albo komunię świętą na pięćdziesiąt tysięcy osób. Ale mistrzostwa Europy w piłce nożnej?

Zaryzykuję, powiem tezę kontrowersyjną, ale czasem trzeba: czy posiadając bimbalion typowo piłkarskich stadionów w Europie, nie lepiej byłoby grać tylko na typowo piłkarskich stadionach? A jeśli nie, to czemu nie pójść dalej? Dlaczego nie grać na skoczni narciarskiej w Bischofshofen? Dlaczego nie gramy na stadionie baseballowym New York Yankees?

Albo już lepiej się zamknę, bo jeszcze UEFA podchwyci tę Amerykę. Tyle atutów marketingowych – mistrzostwa Europy w Nowym Jorku! Jak to brzmi. No i Amerykanie, u nich jest ten soccer, można go podpromować.

Nie, naprawdę już się zamknę, bo im dłużej to piszę, tym mniej nieprawdopodobną staje się idea, że UEFA o tym już nie myśli. I jeszcze o dzikiej karcie dla stanu Michigan.

***

Jest to dygresja nad dygresje, ale jak można nazwać piłkę nożną „soccerem”, nigdy nie przestanie mnie żenować. Przyjęło się, no to się przyjęło. Ale jeszcze tak nisko człowiek nie upadł, żeby wszystko, co się w świecie przyjmie, akceptować.

***

Zapraszam też na nasze programy. Dzisiejszy Stan Euro:

A także piątkowi Tetrycy z Kubą Olkiewiczem.

Leszek Milewski

Fot. FotoPyK

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
2
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
8
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Felietony i blogi

Komentarze

28 komentarzy

Loading...