Stoke to jedno z miejsc najbardziej wrośniętych w angielską kulturę piłkarską. Legendarne określenie – but can he do that on a cold rainy night at Stoke – weszło w zasadzie tyleż do języka futbolu, co do normalnych dialogów. Kiedy więc rodzisz się w takim miejscu, dorastasz, zaczynasz kopać w akademii The Potters, siłą rzeczy jesteś angielski do szpiku kości. No, chyba że twoja matka pochodzi z Chile.
Ben Brereton to jeden z czołowych piłkarzy Championship. Tego miana dorobił się w zasadzie dopiero w ostatnim sezonie, w którym – grając dla Blackburn Rovers – zdobył siedem bramek oraz zanotował pięć asyst. Do spółki z Harveyem Elliottem oraz Adamem Armstrongiem tworzyli tercet, którego w pewnym momencie bała się cała angielska druga liga.
Panowie strzelili łącznie 42 gole. Całe Blackburn miało ich na koncie 65. Siłą rzeczy zrobiło się o nich dość głośno. O najskuteczniejszego – Adama Armstronga – zaczęły pytać kluby Premier League, między innymi Newcastle United. Najmłodszego – Harveya Elliotta – rozważano w kontekście rychłego powrotu do Liverpoolu, w którym kulała siła ofensywna. Wreszcie Bena Breretona szykowano do debiutu w reprezentacji, ale nie Anglii. Z powodu swoich korzeni od strony matki – zarówno ona, jak i jej ojciec pochodzą z Chile – 22-latek zaczął być rozważany w kontekście gry dla La Roja.
Wenezuela postawi się Peru? Kurs 3.30 u Fuksiarza
Od słów do czynów – Brereton w maju otrzymał powołanie, przyjął je bez wahania. W czerwcu był zaś gotowy do gry na Copa America, w którym strzelił do tej pory tylko jednego gola, lecz skali jego istoty nie sposób deprecjonować.
Chi-chi-chi viva Chile!
Minionej nocy reprezentacja Breretona mierzyła się z Paragwajem. W łeb dostała dość mocno i niespodziewanie. Mimo tego, że Martin Lasarte dysponuje nadal głośnym nazwiskami, kadra pod jego wodzą gra słabo. Jasne, nie ma Alexisa Sancheza, ale poza tym:
- Claudio Bravo
- Arturo Vidal
- Charles Aranguiz
- Gary Medel
- Francisco Sierralta
- Mauricio Isla
- Eduardo Vargas
- Ben Brereton
Są to w większości zawodnicy bardzo doświadczeni na reprezentacyjnym poletku, ale przy okazji zawodnicy cokolwiek nieźli. Tymczasem po czterech grupowych meczach Chile ma pięć punktów, chociaż patrząc na ich grę śmiało można stwierdzić, że mogło być jeszcze gorzej.
Przegrali bowiem z Paragwajem, który wyskoczył na drugie miejsce. Ponadto, udało im się zatrzymać Argentynę (1:1) i Urugwaj (1:1) – to już coś – ale koniec końców pokonali tylko beznadziejną Boliwię. Gdyby nie trafienie z 10. minuty, Chile lekko drżałoby o wyjście z grupy. Z grupy, w której wychodzą cztery na pięć (!) zespołów.
Kręci się zatem nosem na wyniki reprezentacji Chile, ale przede wszystkim na sposób, w jaki są one osiągane. Argentyna oddała ponad trzy razy więcej strzałów. Urugwaj ponad dwa razy. Próba prowadzenia gry z Paragwajem zakończyła się zaś totalnym fiaskiem – mimo większego posiadania piłki przez La Roja, to zawodnicy Eduardo Berizzo częściej przebijali się pod pole karne rywala. Jedynym pocieszeniem nieszczęsna Boliwia, którą pokonali tylko 1:0, ale bramek powinni zdobyć znacznie więcej.
Gdyby jednak Boliwijczycy zostali rozbici, pewnie Ben Brereton zginąłby w tłumie. A tak – z miejsca stał się gwiazdą. Chłopak rozegrał 19 meczów dla młodzieżowych reprezentacji Anglii, całe życie kopie w Championship, a tu nagle jedzie na Copa America i strzela gola, który de facto zapewnił Chile awans do fazy pucharowej. Fajna historia.
Powołanie z social mediów
Być może jednak nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie Football Manager i Twitter. Chilijczyk Alvaro Perez – jeden z miłośników produkcji firmy Sega – już w październiku 2020 odkrył, że piłkarz Blackburn Rovers ma podwójne obywatelstwo. Wcześniej naprawdę nikt o tym nie mówił, temat nie przewijał się ani w brytyjskich, ani w latynoamerykańskich mediach. Chilijska federacja w ogóle nie wiedziała, że istnieje możliwość, by powołać w swoje szeregi takiego zawodnika.
To trochę tak, jakby PZPN nie wiedział, że Matty Cash, zawodnik Aston Villi, mógłby pewnego dnia przyodziać biało-czerwone barwy.
Na szczęście dla La Roja, Perez nie zamierzał zachowywać wiedzy dla siebie, w końcu zdobył ją korzystając z dopracowanej do perfekcji bazy FM-a. W tym wypadku odpowiadał za nią Mark Hitchen, który o chilijskich korzeniach Breretona dowiedział się z tekstu Blackburn Rovers od A do Z opublikowanego w 2018.
Perez od razu zaczął napędzać temat za pośrednictwem social mediów. Najpierw poszedł stream przez platformę Twitch. Później pojawił się hasztag BreretonALaRoja, wbijający się do czołówki najpopularniejszych na Twitterze. Gracz FM-a musiał też odbierać telefony – dzwoniło do niego TNT, chcące zweryfikować całą sprawę. Gdy podwójne obywatelstwo udało się potwierdzić, historia trafiła do wszystkich gazet w całym kraju, by w końcu uderzyć w samego Breretona. Już kilka miesięcy temu jego Instagram został zalany przez rodaków jego matki, którzy zachęcali do reprezentowania La Roja.
Patrząc na to, co robi 22-latek na Copa America, ten kulturalny nacisk opłacił się w stu procentach. Skrzydłowy – który z racji zmiany narodowości zwie się teraz Ben Brereton Diaz – strzelił gola Boliwii, zaś przeciwko Argentynie zanotował asystę przy trafieniu Vargasa.
Jak tak dalej pójdzie, to Alvaro Perez dostanie jakiś mały pomnik w centrum Santiago.
Ben Brereton Díaz scoring his first international goal for Chile. Developed on trent side. 🇨🇱#NFFCpic.twitter.com/FhaGfWqpXn
— Liam Henshaw (@HenshawAnalysis) June 19, 2021
Fot. Newspix