Reklama

Pracowity leniuch. Tajniki sukcesu Kamila Piątkowskiego

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 czerwca 2021, 13:02 • 15 min czytania 14 komentarzy

Autokar Rakowa Częstochowa wyrusza z hotelowego parkingu w stronę boiska treningowego. Droga potrwa dziesięć minut, atmosfera luźna, drużyna w rozbawieniu. Jarosław Jach zwołuje grupę pokerową i zarządza grę w karty. Kilku chłopaków siada tyłem do kierunku jazdy, Kamil Piątkowski jako jedyny przodem. Padnie ofiarą misternie przygotowanego żartu. Rozdanie. Piona patrzy, patrzy, a karty układają się jakoś dziwnie fortunnie. Początkowo dziwi się, ale po chwili wybucha.

Pracowity leniuch. Tajniki sukcesu Kamila Piątkowskiego

– Wow, kurde, kareta.

I zaraz:

– Tylko poker ratuje.

Inni już prawie nie wytrzymują ze śmiechu. Zaraz rozstrzygnięcie.

Reklama

– Poker! Najlepsze rozdanie w historii!

Reszta się śmieje. Wszystko było ukartowane. Starsi podpuścili świeżaka. Teksty młodego stopera stają się kultowe, śmieszą szatnię przez kolejne miesiące. Od tego czasu minęły dwa lata. Kamil Piątkowski został gwiazdą Ekstraklasy. RB Salzburg zapłacił za niego 6 milionów. Paulo Sousa powołał go do reprezentacji Polski. Ma duże szanse na występ na Euro 2020. Najlepsze rozdanie w jego życiu trwa. 

I

– To leniuch. Tylko leżałby i siedział w domu. Nie chce mu się wychodzić na spacery z psem, a już o aktywnościach nawet nie wspominam! – śmieje się Miłosz Szczepański.

Poznali się w szatni Rakowa. Nadają na tych samych falach. Śmieszą ich te same żarty. Kamila Piątkowskiego nie uważa za nudziarza, inaczej nie trzymaliby się razem, ale to nie typ szatniowego wesołka, maskotki, śmieszka od atmosferki. Spokojny, stonowany, ułożony. Nie jest milczkiem, ale na forum odzywa się rzadko. Tylko, kiedy naprawdę ma potrzebę, na co dzień prym wiodą inni. Jest abstynentem. Sodówka ma już za sobą. Kiedy pierwszy raz dostawał powołanie na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski, poczuł się za mocny. Nosił głowę wysoko, kontestował zdanie trenerów, krzyczał na kolegów. Trwało to krótko. Nie ma predyspozycji do gwiazdorzenia.

– Robi co ma robić, z nikim się nie kłóci, bardzo w porządku osoba. Śmieję się, że to leniuch, a piłkarsko to wzór do naśladowania. Wiele osób nie wiedziało i nie wie, ile czasu poświęca na piłkarski samorozwój, a to tytan pracy. Nie chwalił się, bo też nie jest pyszny, wiedziało to pewnie tylko wąskie grono, ale faktycznie pracuje bardzo dużo. Przykład? Bardzo dużo pracował indywidualnie z trenerem od przygotowania fizycznego w Krakowie, jeździł do niego tydzień w tydzień, zrobił u niego wielki progres w tych aspektach. Jest silniejszy, dynamiczniejszy niż był, kiedy przychodził do Rakowa – charakteryzuje Szczepański.

Zadzwoniliśmy kiedyś do Kamila Piątkowskiego w radiowych Weszłopolskich. Odpowiadał zdawkowo, konkretnie, bez słownych fajerwerków. Nie skradł show, czasami mieliśmy wrażenie, że zbywa niektóre nasze pytania z ankiety Weszło z Butami celowo zbyt prostymi i zbyt krótkimi odpowiedziami, ale miało to swój urok.

Reklama
– Co robisz jak masz dwa dni wolnego?

– Przygotowuję się do następnego tygodnia.

– Nie wierzymy.

– Wiadomo, że czasami odpalę Netflixa, czasem posłucham muzyki, ale serio już się przygotowuję, już myślę o kolejnym tygodniu – dobre jedzenie, rozciąganie, regeneracja.

Netlifx? Ulubiony seriale – „Dom z Papieru” i „Skazany na śmierć”, ulubiony film – „Lucy”. Muzyka? Co wpadnie w ucho, toleruje radiowe hity, braci Golec nikt nie musiał mu przedstawiać, ale najbardziej przypasowują mu kawałki Palucha. To wszystko w przerwach od sportu. W krótkich przerwach. Naprawdę krótkich. Dba o swoje ciało na różne sposoby. Stosuje sprofilowaną dietę. Współpracuje z prywatnymi fizjoterapeutami, którzy namówili go na stosowanie akupunktury. Pracował z panią psycholog. Wszystko dla swojego ciała i swojej głowy.

– Do sześciomilionowego zagranicznego transferu i miejsca w kadrze zaprowadziły go pracowitość i systematyczność. Może brzmi to banalnie, ale na to składa się szereg mniejszych i większych detali, taka jest tajemnica jego sukcesu – podsumowuje Szczepański.

Kamil Piątkowski to piłkarz świadomy.

II

Nie zawsze tak było.

To były jego początki w Rakowie. Pierwszy tydzień? Treningi w Częstochowie. Nic specjalnego. Pierwsze szlify, aklimatyzowanie się, ostukiwanie, wchodzenie w zespół, badanie terenu. Drugi tydzień? Obóz w okolicach Mielca, właściwie w Woli Chorzelowskiej. Poważne wyzwanie. Marek Papszun szykował serię zajęć taktycznych. Zależało mu, żeby ekstraklasowy Raków grał piłkę nowoczesną i innowacyjną, żeby nowi piłkarze wkomponowali się w drużynę złożoną z jego żołnierzy, którzy wszystkie schematy znali na wylot. Dla Piątkowskiego była to szansa na pokazanie całego swoje potencjału.

Pierwszy trening.

Zaczynamy.

POLSKA ODPADNIE W FAZIE GRUPOWEJ EURO? KURS: 2,75 W FUKSIARZU!

Marek Papszun zarządza szereg żmudnych ćwiczeń nad wyprowadzaniem piłki ze strefy obrony do strefy ataku. Raków będzie na tym bazował w Ekstraklasie. Kamil Piątkowski jest pewny swego. To element, w którym czuje się mocny. Mina rzednie mu po pierwszym kwadransie. Nie wychodzi mu kompletnie nic. Zagranie – gwizdek Papszuna. Wyjście na pozycję – gwizdek Papszuna. Przesunięcie – gwizdek Papszuna. I tak przez następną godzinę. Piątkowski nie potrafił odnaleźć rytmu. Nie rozumiał, co dzieje się wokół niego – dlaczego wszyscy stoją, a Marek Papszun, raz po raz gwiżdżąc, non stop się piekli, non stop zwraca mu uwagę, non stop go instruuje. Igor Sapała i Tomas Petrasek, doświadczeni liderzy Rakowa, wspominają to tak, że cały zespół przestał bezczynnie trzy czwarte zajęć, biernie przyglądając się temu, jak ich szkoleniowiec bezskutecznie stara się wytłumaczyć nowemu młodzieżowcowi schematy poszczególnych akcji.

Piątkowskiemu dzwoniło w uszach.

– Trener Papszun ostro strofował Pionę. Dużo mu nie pasowało, zwracał mu uwagę na niuanse taktyczne. Uszy mogły go zaboleć. Mógł się po tym pierwszym taktycznym treningu zastanawiać, gdzie trafił i co tu robi. Piona jest taki, że myślę, że zbytnio mu to nie pomagało. Trochę źle znosi krytykę. Rozmawiałem z nim i widziałem, że go to demotywowało. Ale zawziął się, zacisnął zęby. Pracował i pracuje bardzo dużo z panią psycholog, która mu podpowiada, jak ma się zachowywać i przetrwał ciężkie momenty – opowiada Szczepański.

III

Piątkowskiemu pomogła starszyzna. Koledzy nie mieli do niego pretensji o zmarnowany trening. Wiosną 2020 napisaliśmy do Tomasa Petraska, który sam zasugerował nam, że ważnym momentem w piłkarskim rozwoju Piątkowskiego był właśnie ten pierwszy trening w Woli Chorzelowskiej.

– Piona to bardzo dobry chłopak. Lubię go. Ma spore możliwości, żeby być dobrym piłkarzem, może w przyszłości nawet reprezentantem Polski i mówię to całkowicie poważnie – odpisał nam reprezentant Czech.

Miał rację.

IV

Czy Kamil Piątkowski źle znosi krytykę?

Oskar Jasiński (skaut Rakowa Częstochowa): – Stworzyłem jego profil psychologiczny. On nie odbiegał od naszych standardów. Najbardziej zależało nam na tym, żeby sprawdzić, czy to chłopak, który da się poprowadzić. Inaczej mówiąc – czy jeśli wskażemy mu odpowiednią drogę rozwoju, to czy on w to pójdzie. Czy źle znosi krytykę? Chyba nie, może były jakieś pojedyncze sytuacje, bo początek faktycznie miał trudny, ale to tyle.

Michał Kusiński (były skaut Rakowa Częstochowa): – Baza była, ale to tyle, nie wyglądał od początku jakoś specjalnie przekonująco. Marek Papszun wykonał z nim olbrzymią pracę, żeby Piątkowski zaczął się prezentować. Parametry fizyczne i piłkarskie, które w nim zauważyliśmy i doceniliśmy, rzeczywiście były widoczne, ale trzeba było do tego dołożyć mozolną pracę, którą wykonali z nim Maciej Kędziorek i Marek Papszun. 

Oskar Jasiński (skaut Rakowa Częstochowa): – Summa summarum, pomimo gorzkich słów z początku swojej częstochowskiej przygody, bardzo się rozwinął, więc wskazuje to na to, że potrafi poradzić sobie z krytyką i wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. Wie, które informacje, mające znamiona krytyki, są mu pomocne. To jest jego wielki atut, to mi się w nim podobało od samego początku, że wyglądał na chłopaka, który nie ma głowy w chmurach, dość twardo stąpa na po ziemi i jednocześnie jest zorientowany na to, żeby się rozwijać. Nawet sama jego sylwetka, sama jego postawa, sama jego kultura bycia wskazywały, że to jest chłopak, który chce się rozwijać.

POLSKA DOJDZIE DO ĆWIERĆFINAŁU EURO 2020 – KURS 3.20 W FUKSIARZ.PL

Czasami to po prostu widać między wierszami w zachowaniach zawodników, czy ta głowa jest zamknięta, czy ta głowa jest otwarta. U niego była otwarta. Początkowe problemy wiązały się z tym, że to był duży skok jakościowy między III ligą a Ekstraklasą. Nauczenie się gry, rozumienie zadań, pilnowanie siebie, żeby intelektualnie w każdym momencie meczu być gotowym i czujnym. Kontrolować swoje ustawienie, ustawienie rywali. Antycypować, reagować. Ważna jest też żelazna dyscyplina.

Skacząc o cztery poziomy rozgrywkowe i wskakując na intensywność Rakowa, który wyróżnia się w tym elemencie na skalę polską, naprawdę nie miał łatwo. To jest trudne nie tylko dla niego, ale też myślę, że dla większości piłkarzy. Dla mnie najważniejsze jest to, jak on sobie z tym poradził, jak przez to przeszedł. Według mnie zrobił olbrzymi krok w przód.

V

Obrazek pierwszy. Piątkowski ma dwanaście lat. Kończy szkołę podstawową w Sobniowie. Rodzina podejmuje decyzję, żeby dalej edukował się w Krośnie. To prawie trzydzieści kilometrów od domu rodzinnego. Inni ludzie, inny klimat, inne warunki. Obawiał się, że nie zostanie dobrze przyjęty, że będzie odstawał, że nie znajdzie wspólnego języka z nowymi kolegami w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Tym bardziej, że miał mieszkać w internacie, a to szkoła życia. Przetrwał.

Obrazek drugi. Trzy lata później Piątkowski ma już piętnaście lat. Jest dorastającym nastolatkiem, prosperuje piłkarsko. Od dłuższego czasu interesuje się nim Zagłębie Lubin. Rodzice stawiają ultimatum – skończ gimnazjum i możesz jechać. 500 kilometrów od domu. Przez pierwszy miesiąc w Lubinie, Piątkowski codziennie dzwoni do rodzinnego domu i nie byłoby w tym nic dziwnego, bo robi to do teraz, gdyby nie to, że każdy telefon to prośby o zabranie go do domu. Rodzice uspokajają – poczekaj jeszcze dzień, jeszcze tydzień, jeszcze miesiąc i jak nic się nie poprawi, to cię zabierzemy. W pewnym momencie telefony zmieniają charakter. Piątkowski się zaaklimatyzował.

Obrazek trzeci. Adam Lewicki pisze w Onecie o kulisach pierwszego powołania Kamila Piątkowskiego do reprezentacji Polski i dopięcia sześciomilionowego transferu do Salzburga. Na początku 2021 roku umiera jego ukochana babcia Halina. On wchodzi w świat wielkiej piłki, ma przed sobą szereg występów medialnych, więc rodzina przez jakiś czas nie chce go zamartwiać. W końcu jednak Piątkowski dowiaduje się śmierci babci. Cierpi, ale na zewnątrz nic po nim nie widać.

– W Salzburgu musiał uśmiechać się do kamer, mając z tyłu głowy przykre zdarzenie. Dał radę. Podziwiam go za toopowiadał jego ojciec Sławomir Piątkowski na Onecie.

VI

W Zagłębiu Lubin długo mamili go wizjami wielkiej przyszłości. Spędził tam dwa lata w akademii, rok w pierwszej drużynie. Regularnie dostawał szanse w trzecioligowym zespole rezerw Miedziowych, ale nigdy nie pojawiła się poważna szansa debiutu w Ekstraklasie. Pojawiały się jakieś pierwsze rozmowy, pierwsze podchody, pierwsze zapowiedzi. Pukał do pierwszego składu jeszcze za czasów Mariusza Lewandowskiego, potem został przesunięty do drugiej drużyny za kadencji Bena van Daela, więc z czasem gasł, tracił nadzieję, choć sam mówi, że „akademia Zagłębia to jedna z najlepszych akademii w Polsce”, że „podziwia jej infrastrukturę, organizację, profesjonalizm”, że „bardzo pomogły mu kompleksowe treningi i lekcje z psychologiem”.

Opowiada Oskar Jasiński.

– Pierwszy raz widziałem go w 2018 roku. Jakoś w połowie tamtego roku, spotkanie Zagłębia Lubin z Miedzią Legnica. Po nim od razu było widać, że ma bazę, co jest rzadkością, jeśli chodzi o młodych chłopaków w Polsce, a już szczególnie stoperów. Miał duży potencjał motoryczny. Widać to było po tym, jak intensywnie biega, jak jest mobilny. Miał umiejętności technicznie. W rezerwach Zagłębia mocno nad nim w tej kwestii pracowano, bo grał jako pół-lewy, mimo wiodącej prawej nogi, więc prawdopodobnie chcieli wymusić na nim granie słabszą nogą. Przełożyło się to na to, że ma większą swobodę w grze – w odwracaniu się na lewo, na prawo. Miał warunki fizyczne. To baza charakterystyczna już u prawie każdego obrońcy na świecie w zawodowej zachodniej piłce. On to miał. To było widoczne od razu, gołym okiem.

POLSKA ZDOBĘDZIE CZTERY PUNKTY W GRUPIE EURO – KURS 3.15 W FUKSIARZ.PL

Czemu w Zagłębiu nie dostał szansy? Inne kluby, mogące go skautować, można jeszcze jakoś tłumaczyć. Na różny sposób, ale pewnie jakieś powody, dlaczego nie zauważyły tego potencjału, by się znalazły. Ale czemu Zagłębie tego nie zauważyło? Początkowo myślałem, że zauważano. Skoro jako junior grał w seniorskiej piłce, w rezerwach, naprawdę regularnie, bo po 90 minut, to myślałem, że to taka naturalna droga rozwoju. Teraz rezerwy, zaraz pierwszy zespół. Tym bardziej, że Lubomir Guldan zaraz kończył karierę i wydawało się, że to idealna sytuacja. Młody chłopak wchodzący z ławki do dorosłej piłki. Oswajany z pierwszą drużyną. A tam faktycznie chyba w ogóle o tym nie pomyślano, bo nie dano mu szansy. Tego nie rozumiem. To jest dla mnie zagwozdka. Ale nie siliłem się na detektywistyczne śledztwo. Może zwyczajny błąd, zwyczajna pomyłka typowo ludzka. Nie potępiam. Zwykły błąd selekcji, który zdarza się każdemu z nas.

VII

Zainteresował się nim Raków. Fragment konwersacji skauta Michała Kusińskiego z właścicielem klubu Michałem Świerczewskim.

Kusiński: Piątkowskiego trzeba przejąć, na nim zarobimy.

Świerczewski: Jaki masz pomysł?

Kusiński: Będę rozmawiał z jego agentem, znamy się.

Świerczewski: Poproś go, żeby Marek Papszun mógł porozmawiać z Piątkowskim.

Dwa lata później Raków zarobi za nim sześć milionów.

VIII

Jacek Jurkiewicz, zajmujący się skautingiem w Akademii Zagłębia, śmiał się w Fakcie: – Jeżeli ktoś mówi, że Raków „wyskautował” Piątkowskiego, to tylko się uśmiecham. Mówimy przecież o piłkarzu, który miał już 19 lat, za sobą mecze w juniorskich drużynach reprezentacji Polski, regularnie grał w III ligowych rezerwach i jeździł na obóz z kadrą pierwszego zespołu.

Jasiński i Kusiński uważają inaczej.

Jasiński: – Większą pracę od mnie wykonał Łukasz Piworowicz. W mojej ocenie on był główną osobą w skautowaniu Piątkowskiego. Prowadził negocjacje z samym zawodnikiem i z agentem, robił to w sposób bardzo zgrabny, dzięki czemu Piona, który pojechał w międzyczasie na obóz z Zagłębiem, znalazł się w Rakowie. Moja rola sprowadziła się do moich obowiązków, czyli rekomendowania zawodników.

Kusiński: – Można powiedzieć, że byłem jednym z architektów sprowadzenia Kamila Piątkowskiego do Rakowa Częstochowa. Nie pracowałem jeszcze w Rakowie, ale zobaczyłem go w Turcji i napisałem do Marka Papszuna, że jest ciekawy chłopak w Zagłębiu Lubin, którym powinien się zainteresować. Równocześnie interesowali się nim skauci Rakowa. Był oglądany, obserwowany, raportowany. W marcu przyszedłem do klubu, odszedł Łukasz Piworowicz i w czerwcu zaczął się proces pozyskiwania Piątkowskiego. Napisałem też wtedy jakoś do Michała Świerczewskiego wiadomość, że warto ściągnąć tego chłopaka, bo na nim się zarobi.

POLSKA DOJDZIE DO 1/8 EURO 2020 – KURS 2.75 W FUKSIARZ.PL

Jasiński: – Łukasz Piworowicz, po zobaczeniu moich raportów, podpytał mnie, czy uważam, że należy iść dalej w jego kierunku. Odpowiedziałem, że tak. Oglądaliśmy go dalej. Jeszcze bardziej zapadł mi w pamięć po innym meczu. Spotkanie CLJ-ki przeciwko Escoli. To już było trochę później. Grał na prawej obronie i rajdy, jakie on stamtąd robił, były takie, że nie widziałem czegoś takiego na poziomie polskiej piłki u młodzieżowca. Rajdy z piłką w stylu Dani Alvesa. Zachowuję proporcje, ale chcę ukształtować obraz stylu gry, jaki wówczas prezentował. Wychodził z własnego pola karnego pod pole karne rywala, w międzyczasie klepał ze środkowymi pomocnikami, cały czas poruszając się do przodu. I jeszcze łamał do środka pola, szukając prostopadłego podania zza linię obrony rywala. Mówimy o stoperze, który ma 1,90. Niewiarygodna rzadkość takie zachowania.

Kusiński: – Zobaczyłem w nim przyszłego zawodnika. Nikt nie miał przekonania, że tak szybko się rozwinie. Tam był potencjał. Albo go się wykorzysta, albo nie. Dużo zależało od samego zawodnika. Bez niego nic się nie dało zrobić. Jak głowa będzie działała źle, to nic z tego nie będzie. Można mieć najlepsze parametry, ale bez samoświadomości nie osiągnie się takiego sukcesu, jak osiągnął Piątkowski – zaliczył bardzo szybki przeskok od III ligi do Ekstraklasy i reprezentacji Polski.

POLSKA DOJDZIE DO PÓŁFINAŁU EURO 2020 – KURS 7.80 W FUKSIARZ.PL

Marek Papszun widział go w trójce stoperów, ale wystawiał go na wahadle dla nauki. Z każdego takiego meczu nie na swojej pozycji, Piątkowski wyłuskiwał jakieś inne elementy. Może też przez to, że na wahadle fajnie wyglądał, to teraz nie ma problemów z wyprowadzaniem piłki w nieszablonowy sposób. Ma dużą łatwość w wyprowadzaniu piłki, często wchodzi nawet w dryblingi. To cały proces.

Jasiński: – W Zagłębiu, z minusów, jakie mnie zastanawiały wtedy, choć nie zaburzały mojej finalnej oceny potencjału Piątkowskiego, była kwestia tego, jak rozwinie swoją pewność siebie na boisku. Nie miał jej wtedy aż tak odczuwalnej, jak później. Chodzi mi o pewność z piłką przy nodze. O wiedzę, co zrobić z futbolówką, jakie decyzje podjąć, jak ją wprowadzić. Był bardziej wycofany. Podejmował prostsze i bezpieczniejsze decyzje. W jego działaniach widać było, że potrzebuje rozwinięcia. Zrobił w tym elemencie nieprawdopodobny skok do przodu. W większości meczów patrzy się na niego z przyjemnością. Ładnie wybiega z akcją ofensywną. Czuje, kiedy pójść za akcją, kiedy się wycofać, kiedy pójść z piłką, kiedy szukać dryblingu. To przepiękne, a mówimy o obrońcy.

IX

Kamil Piątkowski to nowoczesny stoper. Ekstraklasę przerósł. W minionym sezonie rozegrał zaledwie dwa spotkania, po których oceniliśmy go na mniej niż ocenę wyjściową i aż siedemnaście, kiedy przekraczał piąteczkę. W defensywie rzadko przydarzają mu się błędy, w ofensywie robi różnicę. Z Wisłą Kraków zaliczył asystę po przebiegnięciu z piłką przy nodze połowy boiska. Z Cracovią i z Lechem asystował świetnie podłączając się do gry w bocznych strefach boiskach, tak, jakby wcale nie był jednym z trzech stoperów, tylko wahadłowym albo skrzydłowym.

W pewnym momencie interesowało się nim pół piłkarskiej Europy. Raków Częstochowa mógł odrzucić propozycję Udinese opiewającą na 3 miliony euro, bo Michał Świerczewski i Wojciech Cygan byli przekonani, że zaraz oferty będą co najmniej dwukrotnie wyższe. I mieli rację. Temat sprowadzenia go sondował Milan. Przedstawiciele Piątkowskiego byli na spotkaniu z przedstawicielami Rossoneri. Paolo Maldini, dyrektor techniczny i legenda mediolańskiego klubu, dzwonił do samego Piątkowskiego. Potencjalna kwota transferu? 5 milionów euro. Borussia Dortmund oglądała go oczami Artura Płatka, skauta BVB i dyrektora sportowego Górnika Zabrze. W grę wchodziła kwota 5,5 miliona euro.

Robiło to wrażenie. Tym bardziej, że w kolejce po Piątkowskiego stawały jeszcze inne kluby z lig pierwszej europejskiej piątki. Chociażby – jak informuje Mateusz Miga z TVP Sport – Strasbourg, Lazio, Atalanta. Ale Piątkowski chciał trafić do klubu, w którym będzie mógł się rozwijać stopniowo, bez skakania na główkę na głęboką wodę wielkiego klubu, gdzie jego szanse na grę byłyby znacznie mniejsze niż w Salzburgu.

– Rozmawiałem z nim, wiedziałem, jakie ma inne propozycje i myślę, że podjął najlepszą decyzję, jaką mógł podjąć. Czy spodziewałem się, że odejdzie w takim krótkim czasie? Tak, jest moda na młodych polskich piłkarzy wyróżniających się w Ekstraklasie. Wiedziałem, że jeśli rozegra dobry i równy sezon, to zakończy się to fajnym zagranicznym transferem – opowiada Miłosz Szczepański.

X

Kamil Piątkowski w Przeglądzie Sportowym zapowiedział, że jego celem jest pierwszy skład na Euro. Na razie Paulo Sousa czasami jeszcze przekręca jego nazwisko i nazywa go „Piątkowiczem”, co wcale nie oznacza, że go nie ceni. To już poważny młody piłkarz. Nikt już nie wkręca go w pokera. Najlepsze rozdanie jego życia trwa. A tych rozdań będzie jeszcze wiele.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Weszło

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
37
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Boks

Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski
6
Szeremeta zmęczona, ale zwycięska. „Chcę odbudować boks w Polsce” [REPORTAŻ]

Komentarze

14 komentarzy

Loading...