Nie Stephen Curry, LeBron James, Giannis Antetokounmpo czy James Harden. To Nikola Jokić został MVP sezonu zasadniczego w lidze NBA, co jest historycznym momentem dla całych rozgrywek. Nigdy bowiem nie zdarzyło się, żeby tak nisko rozstawiony zawodnik w drafcie wygrał tę nagrodę. Co więcej, to dopiero trzeci Europejczyk, który może pochwalić się takim osiągnięciem. Małą cegiełkę do tego sukcesu dołożył Rafał Juć, skaut Denver, który swego czasu wynalazł 18-letniego Serba dla klubu z Kolorado. Porozmawialiśmy m.in. o tym, dlaczego Jokić to obecnie najlepszy koszykarz na świecie, jak wyglądała jego droga na szczyt, jaki ma charakter i jaki wpływ wywiera na postrzeganie tego sportu.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Dumny na pewno jesteś, ale czy zaskoczony?
Dochodziły do nas głosy ze strony ligi czy dziennikarzy już wcześniej, że nagroda MVP zostanie oddana w ręce Nikoli. Jak popatrzymy na jego wpływ na grę, statystyki, fakt, że był jedynym zawodnikiem występującym we wszystkich meczach z grupy NBA All-Star, czy to, co był w stanie robić dla naszej drużyny mimo kontuzji – można było się tego spodziewać. Poza tym po raz trzeci z rzędu awansowaliśmy do drugiej rundy play-offów, mając przewagę własnego parkietu. Wydawało mi się, że Jokić zasłużył na to wyróżnienie jednogłośnie. Również dlatego, że przy swoich warunkach fizycznych jest najlepszym podającym w historii ligi.
Wiadomo, że dopóki nagroda nie została przyznana, lekki stres był. Nie ukrywam, że w ostatnich tygodniach pytałem szefa, czy już coś wie. Wyczekiwałem tego, choć w tej machinie jestem jednym z najmniej istotnych trybików. To ogromny sukces dla Denver Nuggets, bo to pierwsze MVP w historii klubu. Ale też przede wszystkim sukces dla sztabu i zawodników. Fajne jest nastawienie samego Jokicia, który nie świętował indywidualnie, tylko z całym zespołem.
To też pierwszy tytuł MVP w historii NBA dla zawodnika, który został wybrany w drugiej rundzie draftu. Ogółem, gdy patrzę na Jokicia, osobiście nie widzę w nim medialnej gwiazdy.
To prawda. Mamy do czynienia z niesamowitą historią, bo Jokić był 41. wyborem w drafcie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy za naszego życia coś takiego jeszcze uświadczymy. Sam draft i specyfika NBA sprawiają, że ci wybierani na początku są absolutnie najlepsi. NBA to nie tylko koszykówka, ale wielki biznes i skauting, który zakłada, że zawodnika obserwuje się od 13. roku życia. Nic nie zostaje przeoczone. Jokić jest w tej skali ewenementem, bo nigdy nie był koszykarzem o wyjątkowych warunkach fizycznych. Jak dzieciak uprawiający ten sport spojrzy na Giannisa Antetokounmpo, pomyśli sobie, że nigdy nie będzie zawodnikiem NBA, bo nie będzie tak skoczny, długi i szybki. Tak naprawdę Jokić oprócz wzrostu wygląda tak jak każdy z nas. W Internecie są dobrze udokumentowane jego zdjęcia, na których widzimy małego grubaska.
Ścieżka Jokicia do absolutnego topu jest niesamowita pod wieloma względami. On w wieku 17-18 lat wciąż grał w swoim małym, rodzinnym mieście. Nie dominował w swoim roczniku w Serbii i nawet gdy zostawał wybierany do ligi NBA siedem lat temu, nikt się nie spodziewał, że on może być graczem kalibru pierwszej piątki, a co dopiero MVP. Spotykam się z takim zjawiskiem, że dziennikarze czy kibice nie wymieniają jego nazwiska w kontekście najlepszych graczy nowego pokolenia. Oczywiście da się to zrozumieć, bo Denver nie jest wielkim i medialnym klubem. No i sam Jokić jest niesamowicie skromny, spokojny i cichy.
Kiedy dostał nagrodę MVP, powiedział, że chciałby zamienić ją na mistrzostwo. Znając go i jego najbliższe otoczenie, wiem, że to były szczere słowa. Nikola nie patrzy na indywidualne wyróżnienia. Przyjmuje je z ogromnym szacunkiem, ale ma w życiu zupełnie inną motywację. To chłopak, który wyrastał w cieniu i gra w koszykówkę w ten sam sposób, w jaki grał, kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy w 2013. On po prostu chce mieć z tego frajdę.
Można powiedzieć, że w jakimś stopniu przyczyniłeś się do tego sukcesu jako skaut, który go wynalazł. Co ostatecznie zadecydowało, że poleciłeś go do klubu? Wiem, że jest masa czynników do analizy, więcej niż w piłce nożnej, po to, żeby zminimalizować ryzyko. Ale już w tym wieku musiałeś widzieć w nim coś wyjątkowego.
Przede wszystkim nie chciałbym za bardzo przeceniać mojego wkładu, bo proces wyboru zawodnika to decyzje na różnych szczeblach. Ja tylko odpowiadam za rynek europejski, jestem oczami i uszami na tę część świata. Moja praca polega na tym, że muszę zdobyć jak najwięcej informacji o danym zawodniku, żeby moje szefostwo mogło na to spojrzeć i podjąć łatwiejszą decyzję. Chodzi tu o selekcję i infiltrację. Jokić rzeczywiście wpadł do mojego notesu, ale nie tylko mojego. Większość skautów pochodzi z rejonów bałkańskich albo tam mieszka, więc to nazwisko było nie do ominięcia. Ale teraz, jak wspominam ten czas, widzę, że wiele osób go nie doceniało. Nie wierzyli w niego. To był naprawdę trudny gracz do oceny, nieszablonowy.
Taki przypadek pokazuje, jak niezwykle istotne w pracy skauta są zaufane kontakty. Ja miałem to szczęście, że ówczesny trener Jokicia, Dejan Milojević, był moim przyjacielem. Ja jeszcze nie widziałem na własne oczy potencjału Nikoli, a już o nim słyszałem właśnie od niego. Przyjeżdżałem na jego treningi, ale po to, żeby oglądać innych zawodników. Trener mi zawsze powtarzał “Słuchaj, zwróć uwagę na tego Jokicia. Może nie zawsze pokazuje to podczas meczu, ale na treningach zobaczysz fragmenty geniuszu”. Zaintrygował mnie, postanowiłem szerzej spojrzeć na sprawę i głęboko przeanalizować jego sylwetkę.
Potem, zanim ostatecznie Jokić trafił do Denver, dziesięciu pracowników klubu musiało odnieść się do mojej rekomendacji. Najważniejsza była decyzja dyrektora generalnego, tak więc mówimy o długim i wieloetapowym procesie. Co ciekawe, na dwa tygodnie przed kluczowym dla jego kariery draftem Nikola zastanawiał się, czy do niego podejść. Myślał, żeby poczekać jeszcze rok. My natomiast nie byliśmy przekonani, czy dobrze robimy, ściągając tego zawodnika. Ale z drugiej strony pomyśleliśmy, że skoro nie jesteśmy tak atrakcyjnym klubem jak inne dla koszykarzy z USA, to pójdziemy inną ścieżką. Stwierdziliśmy, że będziemy szukali graczy niegotowych na zasadzie kupowania biletu na loterii z odwleczonym wynikiem w czasie. Byliśmy świadomi, że z takiego biletu można nie wygrać nic. Ale była też szansa, mimo że kilkuprocentowa, wielomilionowej nagrody.
Co do selekcji akurat jego osoby – wyróżniały go umiejętności czysto koszykarskie. Najbardziej jednak przykuła naszą uwagę osobowość, etyka pracy i cały system wsparcia wokół, jaki posiadał. Odkąd pracuję w Denver, czyli 2013 roku, mamy jasno określone cechy charakterystyczne. Wiemy, jakich zawodników szukamy. Jokić idealnie się w nasz profil wpasowywał. Ale selekcja to jedno, wyciągnięcie z niego maksimum umiejętności – drugie. To już zupełnie inna kwestia, na którą składa się szczęście i wiele różnych czynników.
Trudno potem zatrzymać takiego zawodnika, który otrzymuje nagrodę MVP?
Ten tytuł daje miano najlepszego koszykarza na świecie. Tylko że na tle innych zawodników, dominujących i bardzo ofensywnych, Jokić wyróżnia się czymś innym. Mamy to szczęście, że nie jest tylko graczem dominującym, ale też sprawiającym, że jego koledzy stają się lepsi. Zespół chce z nim grać, on ma bardzo pozytywny wpływ na szatnię. Oczywiście my będziemy robili wszystko, że go zatrzymać. W przyszłym roku będzie mógł negocjować nową umowę, żeby stać się najlepiej opłacanym zawodnikiem w historii NBA. Przedstawimy mu konkretne warunki finansowe i plan na drużynę, żeby odpowiednio go zmotywować.
Jokić jest o tyle specyficznym graczem, że dorastał w innym warunkach. Nie miał tej pogoni za media społecznościowymi. Zresztą jest jednym z niewielu zawodników w lidze, który nie ma kont na żadnym portalu. On skupia się na życiu prywatnym, wiedzie spokojne życie. Najchętniej latem wracałby do swojej miejscowości w Sombor. Kocha Denver, kocha Kolorado. Tutaj jest jego cała rodzina, świetnie się w tym miejscu czuje. Mam nadzieję, że Jokić zakończy karierę w naszym klubie.
Wydaje mi się, że niedzielny widz NBA może być zaskoczony faktem, że Jokić wygrał nagrodę MVP. Na ustach takich ludzi zawsze są inni, bardziej medialni gracze: James, Curry, Harden, Embiid czy Durant. To zaskoczenie może wzrosnąć, kiedy zobaczy się, że Jokić zdeklasował resztę.
To w cudzysłowie całe błogosławieństwo i przekleństwo Jokicia. Ten gracz w mojej opinii wyprzedza swoją epokę. Robi to już teraz, a ma przecież masę grania przed sobą. Wiesz, kiedy ktoś ogląda koszykówkę od czasu do czasu, tym, co przykuwa jego uwagę jako pierwsze, jest atletyzm, wsady, widowiskowe granie… Jokić jest tego przeciwieństwem. On myśli dwie-trzy akcje wprzód. Żeby w pełni zrozumieć jego geniusz, trzeba mieć wysokie koszykarskie IQ, umieć czytać grę, analizować szczegóły.
Szczerze mówiąc, nawet statystyki nie potrafią oddać tego, jaki Nikola ma wpływ na grę zespołu. On wysoko stoi ze wszystkim: punkty, asysty czy triple-double, ale dopiero spojrzenie na to, ile kreuje rzutów, jak zarządza posiadaniem piłki oraz jak skuteczny jest z każdego miejsca na boisku, pozwala go zrozumieć. Czasami nawet dziennikarze mają z tym problem. Z drugiej strony liderzy opinii w USA od kilku miesięcy mówili, że Jokić ma jeden z najlepszych indywidualnych sezonów w historii NBA i to nie podlega żadnej dyskusji.
To może być jakiś przełom, jeśli chodzi o ocenianie zawodników? Mniej efektowności, więcej efektywności.
Uważam, że to start pozytywnego trendu. Żeby otrzymać nagrodę MVP, trzeba spełnić masę czynników. Przede wszystkim twój zespół musi być wysoko, musi wygrywać. A sam gracz potrzebuje świetnych osiągnięć, ale słowo klucz to “najbardziej wartościowy dla zespołu”. Nie tylko “najlepszy”. To oczywiście dywagacje, ale zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie Jokić, mielibyśmy duże problemy nie tyle z awansem do play-offów, co z utrzymaniem się w połowie tabeli. On totalnie odmienia oblicze zespołu. Od momentu, kiedy Nikola trafił do pierwszej piątki, jesteśmy w najlepszej dziesiątce ofensyw w NBA, a od trzech ostatnich sezonów jedynym zespołem na Zachodzie, który utrzymywał przewagę własnego parkietu.
Myślę, że za sprawą sukcesu Jokicia sposób postrzegania koszykówki i dyskusje społeczne trochę się zmienią. Przez długi czas na ten sport patrzyło się w sposób konserwatywny. Jest pięć pozycji, ten ma grać tak, a ten tak. Liczy się tylko mistrzostwo i tyle. Jokić, Harden czy Curry tę narrację zmienili, sprawiając, że dzisiaj koszykówka staje się wielowymiarowa. Powstają tzw. gracze hybrydowi. Taki Jokić przypisany jest do pozycji środkowego, ale jego umiejętności pozwalają mu być rozgrywającym. Niedzielny kibic może mieć problem, żeby to zrozumieć, ale dzięki Jokiciowi coraz więcej ludzi otwiera się na piękno tego sportu.
Powiedziałeś o jednym trendzie, a na koniec zapytam cię o inny. Spodziewasz się, że będzie coraz więcej zawodników z Europy w NBA?
Żyjemy w erze globalizacji na każdym szczeblu. To samo tyczy się NBA, która stara się poszerzać swoją popularność na kraje Azji czy Afryki. Dziś prawie 1/3 koszykarzy w lidze to zawodnicy spoza USA. Co drugi center podchodzi z Europy, co jest czymś niesamowitym. Jeszcze 15 lat temu nikt by o tym nie pomyślał. Za dwa-trzy lata może się okazać, że top 5 NBA będzie złożone w całości z Europejczyków. Mamy Jokicia, Doncicia i Antetokounmpo. Oprócz tego Ben Simmons, on akurat jest z Australii, czy Gobert z Francji, który został wybrany jako najlepszy obrońca tego sezonu. Europejczycy nie tylko sprawiają, że NBA staje się bardziej popularna w ich krajach. Oni zmieniają sposób gry. Dzisiaj drużyny muszą modyfikować swój styl, żeby powstrzymać takich zawodników jak Jokić. Coś takiego wywiera wpływ na całą ligę.
ROZMAWIAŁ KAMIL WARZOCHA
Fot. Newspix