Według aktualnie obowiązujących rozporządzeń, piłka nożna jest jedną z najmocniej ograniczanych rządowymi restrykcjami dyscyplin sportowych. Podczas gdy większość sportowych widowisk odbywa się przy zapełnieniu przynajmniej 50% pojemności obiektów, futbol nadal można oglądać zaledwie na ćwiartce każdego ze stadionów. Jedynym wyjątkiem są mecze reprezentacji Polski, które otrzymały nadzwyczajną zgodę na poszerzenie limitu miejsc podczas spotkań towarzyskich z Rosją oraz Islandią. GKS Katowice, który dzisiaj zagra o awans do I ligi, chce to zmienić.
Od razu dodajmy – jest to pragnienie zmiany słuszne i uzasadnione. Przed momentem połowa stadionu we Wrocławiu gościła kibiców z całej Polski, którzy najpierw szczelnie upakowani w kolejkach, a potem totalnie wymieszani na obiekcie obserwowali nasz bój z Rosjanami. 20 tysięcy fanatyków rozjechało się do domów i na razie nie słychać o tym, by epidemia miała na nowo zamknąć cały świat. Więcej – trudno w tej chwili uwierzyć, by ograniczenie publiki na meczach I czy II ligi nie było czymś więcej, niż przeoczeniem. Skoro na halach, w kinach czy basenach obowiązuje limit 50% miejsc – czemu na stadionach, które są lepiej wentylowane, stworzone z o wiele większymi możliwościami izolacji oraz pod gołym niebem, nadal obowiązuje 25%? Szczególnie, że kadra, która zazwyczaj ściąga najwięcej kibiców z największej liczby miejscowości, dostała specjalną dyspensę?
Początkowo wydawało się, że I i II liga po prostu będą lobbować u polityków za zmianą rozporządzeń, albo chociaż dodaniem do listy wyjątków obejmującej kadrę także tych kluczowych meczów w ostatnich kolejkach oraz w barażach. Nic takiego się nie stało – albo przynajmniej nic takiego nie przyniosło skutku. Ale GKS Katowice znalazł jeszcze jedną furtkę.
Otóż w rozporządzeniach rządowych da się znaleźć nowy podpunkt, de facto wyjmujący spod limitów pandemicznych wszystkich zaszczepionych.
W sobotę ukazało się nowe rozporządzenie Rady Ministrów, które przewiduje, że limity przy organizacji imprez nie dotyczą osób zaszczepionych przeciwko COVID-19. W związku z tym w poniedziałek Klub złoży w Urzędzie Miasta Chorzów wniosek o zgodę na organizację meczu przy zwiększonej publiczności.
Jeżeli stosowną zgodę uda się uzyskać to Klub niezwłocznie uruchomi stacjonarną sprzedaż biletów dla OSÓB ZASZCZEPIONYCH, KTÓRE CHCĄ KUPIĆ WEJŚCIÓWKI DLA SIEBIE. Ważne: do zakupu biletu niezbędne będzie okazanie certyfikatu z Indywidualnego Konta Pacjenta, który świadczy o zaszczepieniu. Dodatkowo niezbędne będzie własnoręczne podpisanie stosownego oświadczenia.
To byłby prawdziwy przełom – bo przecież wówczas podobne wnioski mogą składać właściwie wszystkie kluby zamieszane w baraże czy walkę o awans. GKS Katowice obecnie może wpuścić na Bukową niespełna 2 tysiące kibiców. Gdyby dodać do tego zaszczepionych, których żadne limity nie obowiązują – mogłoby się okazać, że kluczowy mecz ze Stalą Rzeszów obejrzy komplet widzów.
Podobnie zresztą zapewne byłoby w barażach – już teraz wiemy, że w jednym z nich Arka Gdynia zmierzy się z ŁKS-em Łódź. Zwłaszcza w przypadku ŁKS-u precedens „katowicki” byłby zbawieniem – jeśli okaże się, że półfinał barażowy jest grany w Łodzi, wówczas ŁKS według starych porządków może wpuścić trochę ponad 1300 kibiców. Według nowych, biorąc pod uwagę tempo szczepień w większych miejscowościach, być może łodzianie mogliby się pokusić o komplet, czyli ponad 5 tysięcy widzów. Arka ma ten komfort, że jej stadion jest trochę większy i posiada już cztery trybuny, ale nadal mówimy o zwiększeniu pojemności o ogromną część trybun. A gdzie jeszcze ci, którzy zrobią bezpośredni awans? Być może będzie to GKS Tychy, z pięknym obiektem na 15 tysięcy widzów, który ostatni mecz gra u siebie? Być może będzie to Radomiak, któremu w ostatniej kolejce wypadły akurat elektryzujące prawie-derby z Koroną Kielce? Te mecze mogłyby być prawdziwym świętem, nie tylko na boisku, ale też na trybunach.
Osobna kwestia to oczywiście zasady izolacji i reżimu sanitarnego oraz rozwiązanie choćby problemu karnetów – są kluby, gdzie karnetów jest więcej niż obecnie wolnych miejsc, przyznanie wejścia zaszczepionemu człowiekowi bez karnetu przed niezaszczepionym posiadaczem takiej okresowej wejściówki pewnie byłoby co najmniej kłopotliwe dla klubów. Ale jeśli ten kierunek zmian zyska aprobatę urzędników (podlegających przecież politykom) – upieczemy od razu dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze – finałowe mecze I i II ligi otrzymają godną oprawę, a taką na pewno nie jest otwarcie zaledwie ćwiartki obiektów. Po drugie – tak jak wakacje były istotnym bodźcem do szczepień dla wielu miłośników zagranicznych podróży, tak tutaj podobne reguły mogłyby zmobilizować kolejną liczną i istotną grupę.
Nawet opór ze strony środowisk sprzeciwiających się jakiejkolwiek „segregacji sanitarnej” powinien być nieco mniejszy – nie chodzi wszak o zakaz wejścia dla niezaszczepionych, ale poszerzenie pojemności o zaszczepionych. Niezaszczepieni niczego nie tracą – jeśli posiadają bilet w tym momencie, dalej mogą wpadać na stadion. Po prostu zaszczepieni zyskują.
Nade wszystko zaś – niebawem wraca Ekstraklasa, to właściwie ledwie kilkanaście dni po Euro. Być może teraz jest czas i miejsce na wypracowanie nowych algorytmów działania, nowych zasad i nowych zaleceń. Przetestować, sprawdzić, pod koniec lipca wpuszczać już bez żadnych organizacyjnych wątpliwości czy wtop – a najlepiej: w ogóle bez żadnych limitów. Panie i panowie z Urzędu Miasta Chorzów – liczymy na was!
Fot. Newspix