Lubimy te niemieckie hiciory. Może nie zawsze, ale przeważnie dużo się dzieje w meczach na szczycie Bundesligi. I – tak jak Kowal powtarza – w Ekstraklasie nie ma hitów, tak starcie BVB z RB Lipsk śmiało można nazwać hitem. Od 2:0 do 2:2 i piękny gol na 3:2. Borussia przybliżyła się do zagwarantowania sobie miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów, ale i zyskała przewagę psychologiczną przed czwartkowym finałem DFB Pokal. A Lipsk tą porażką oddał mistrzostwo w ręce Bayernu.
No dobra, z tym “oddaniem” to trochę przeszarżowaliśmy – po prostu Bawarczycy matematycznie są już nie do przeskoczenia przez RB. Dzisiaj gracze Nagelsmanna byli po prostu za krótcy na dortmundczyków. Byli wyraźnie lepsi przez około 20 minut drugiej połowy. Poza tym? Inicjatywę miała Borussia.
Właściwie gospodarze trzymali lejce tego meczu wtedy, gdy na boisku mieli reżysera gry. W pierwszej części był nim Dahoud, którego Terzic zdjął po przerwie. I wtedy gra Borussii się posypała. Na swoje szczęście – prowadzili już 2:0. Najpierw piękną akcję już w 7. minucie meczu wykończył Reus, tuż po przerwie z kolei Sancho najpierw zgrabnym zwodem zakręcił defensywą gości i precyzyjnym trafieniem podwyższył prowadzenie.
Dahoud zjechał do bazy, BVB straciła równowagę i do działania przeszedł Lipsk. Najpierw dało o sobie znać miękkie podbrzusze Borussii – czyli stałe fragmenty gry. Po rzucie rożnym trafił Klostermann i zrobiło się 2:1. A na kwadrans przed końcem meczu koronkową akcję rozegrali Haidara z Hwangiem, Koreańczyk wyprzedził Hummelsa i wyłożył piłkę Daniemu Olmo. Hiszpan wbił ją właściwie do prawie że pustej bramki.
No i zapachniało nerwową końcówką sezonu dla BVB. Jeszcze w tej kolejce Eintracht mógł ją bowiem wyrzucić z TOP4, a zatem z gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Ale być może Erling Haaland, który mocno dopingował swoich kolegów z trybun, przyniósł szczęście gospodarzom. A może to po prostu Jadon Sancho i jego patent dla Lipsk. W styczniu przy zwycięstwie 3:1 zaliczył gola i asystę. Dzisiaj do gola dorzucił… no, drugiego gola na wagę zwycięstwa.
A trafienie było to piękne. BVB odzyskało kreatora w środku pola w postaci Brandta, który pojawił się na boisku z ławki. On obsłużył Sancho, ten w polu karnym dograł piętą do Guerreiro, Portugalczyk odegrał do Anglika i ten trafił do siatki. Gol godny tego meczu.
Borussia wróciła zatem na czwarte miejsce, ma dwa oczka przewagi nad Eintrachtem, ale ekipa z Frankfurtu ma jeszcze mecz przed sobą. BVB traci też dwa punkty do Wolfsburga. Lipsk? Bayernu już nie dogoni, a wicemistrzostwo może zaklepać sobie w następnej kolejce – po prostu nie może przegrać obu ostatnich meczów i srebrne medale powędrują do Lipska.
Dla Borussii ten mecz będzie też zapewne kopem mentalnym przed czwartkowym finałem Pucharu Niemiec, w którym zmierzy się właśnie z klubem spod znaku Red Bulla. Finałowe starcie w czwartek o 20:45.
Borussia Dortmund – RB Lipsk 3:2 (1:0)
Reus (7.) Sancho (51. i 87.) – Klostermann (63.), Olmo (77.)
fot. NewsPix