Raków Częstochowa swoje stulecie uczcił awansem do pucharowych eliminacji i wywalczeniem Pucharu Polski. Po raz pierwszy w historii klubu można wstawić okazałe trofeum do gabloty. Ten sezon jest pewnym ukoronowaniem drogi obranej sześć lat temu przez Michała Świerczewskiego i jego współpracowników. Podsumowanie tej drogi jest ze wszech miar pozytywne, bo stworzony wówczas plan został zrealizowany z nawiązką. Pokuśmy się również i my o pewne podsumowanie, będące jednocześnie odpowiedzią na pytanie: dlaczego Raków robi to dobrze?

Częstochowianie nie mają przecież ani najwięcej pieniędzy, ani najlepszej bazy (delikatnie mówiąc), ich punkt wyjścia był tak sami jak wielu innych klubów. Ba, w niektórych przypadkach pewnie był gorszy. A jednak to im udaje się ciągle iść do przodu, podczas gdy reszta zostaje w tyle.
Ostatnich pięć lat to nieustanny rozwój Rakowa.
- 2016/17 – pierwsze miejsce w II lidze i awans
- 2017/18 – siódme miejsce w I lidze
- 2018/19 – awans do Ekstraklasy i półfinał Pucharu Polski
- 2019/20 – dziesiąte miejsce w Ekstraklasie
- 2020/21 – zapewnione podium i tym samym pucharowe eliminacje, zdobycie Pucharu Polski
Nie można mówić o przypadku, zbyt wiele tu powtarzalności. Co więc się na to składa?
Michał Świerczewski – mądry właściciel
To punkt pierwszy i najważniejszy, od niego wszystko się zaczyna. Michał Świerczewski z dzisiejszej perspektywy jawi się jako wymarzony właściciel klubu piłkarskiego. Jest kibicem Rakowa, ale w zarządzaniu nie ulega kibicowskim emocjom, które często są nielogiczne. Nie każdemu udaje się to rozdzielić. Miał na tyle duże możliwości finansowe, żeby wprawić wszystko w ruch i na tyle mądrości, żeby z czasem klub sam zaczął generować poważne przychody poprzez pieniądze z praw telewizyjnych i transferów. Aktualnie ekipa z Limanowskiego znajduje się już w budżetowej czołówce Ekstraklasy.
Świerczewski potrafi znajdować równowagę między biznesową logiką a regułami, którymi rządzi się futbol, czy w ogóle sport jako taki. Tam, gdzie to możliwe, niweluje wpływ przypadku do absolutnego minimum, nie bojąc się oddawania kompetencji. Dlatego też prezesem jest Wojciech Cygan, a nie on sam. Nie uległ pokusie ręcznego sterowania, jednocześnie będąc bardzo zaangażowanym w większość tematów. Najlepszy przykład to oczywiście sposób wyłonienia trenera pierwszego zespołu w 2016 roku. Kilkugodzinne rozmowy, kilkadziesiąt punktów do omówienia – wszystko miało być jasne na starcie. Obie strony doskonale wiedziały, czego od siebie oczekują i na co się decydują. Aż chciałoby się powiedzieć, że to powinna być norma w zatrudnianiu szkoleniowców, ale doskonale wiemy, że niestety nadal mówimy o czymś wyjątkowym.
Jednocześnie Świerczewski zdaje sobie sprawę, że sport jest nieprzewidywalny i niczego nie gwarantuje, że to nie programowanie. Nie rozumiał tego Józef Wojciechowski, uważający, że skoro władował miliony w Polonię Warszawa, to wszystko od razu ma chodzić jak w zegarku. Albo skoro jego drużyna w sparingu pokonała naszpikowany gwiazdami Zenit, to w lidze będzie golić wszystkich rywali. Oczywiście nie goliła, bo jedno wcale nie wynikało z drugiego.
Rozważne podejście właściciela Rakowa pozwalało unikać niepotrzebnych rozczarowań i ograniczyć negatywne emocje, które utrudniają racjonalne myślenie. A racjonalne myślenie kazało patrzeć nie tylko na tu i teraz, ale także kłaść podwaliny pod projekty mające dać owoce znacznie później. Dlatego klubową akademię rozwija Marek Śledź, a dział skautingu ciągle jest rozbudowywany.
Co ważne, Świerczewski nie roztacza wokół swoich działań jakiejś aury wyjątkowości czy tajemniczości. To po prostu mieszanina pasji z pragmatyzmem i profesjonalizmem, żadne czary mary. W teorii – każdy może pójść tym śladem.
Marek Papszun – ciągłość pracy
Tak naprawdę każdy kolejny punkt wynika z punktu pierwszego. Najważniejszą konsekwencją mądrego podejścia właściciela jest ciągłość pracy i trzymanie się obranego kursu. Byle wicherek – a takie przecież się pojawiały – nie sprawi, że nagle wszystkie ustalenia staną się nieaktualne, chowamy ideały do kieszeni i zaczynamy wędrować po linii najmniejszego oporu. I właśnie dlatego Marek Papszun jest obecnie najdłużej pracującym w jednym miejscu trenerem Ekstraklasy. 18 kwietnia minęło mu w Rakowie pięć lat. Szósty rok rozpoczął od uzyskania przepustek na międzynarodową arenę i zdobycia Pucharu Polski.
Nie byłoby tak długiego pobytu Papszuna przy Limanowskiego, gdyby nie miał autonomii w tych sferach, za które odpowiada. Nikt nie miesza mu się do składu czy taktyki – co nie znaczy, że w międzyczasie nie ma rozmów na ten temat – i nie wymusza przekonywania go do kogoś, do kogo nie jest przekonany. W Rakowie żaden piłkarz nie będzie ważniejszy od niego, a jak wiemy, w wielu klubach trenerzy nie mogą liczyć na taki komfort. Mając tyle swobody w działaniu, Papszun może krok po kroku rozwijać zespół i nie patrzeć na to, kto jakie ma zasługi, albo kto kogo lubi.
Jednocześnie szkoleniowiec nigdy nie będzie ważniejszy niż klub. Świerczewski wypowiadając się na jego temat bardzo często go komplementuje, ale też nieraz podkreśla, że również po Paszunie Raków będzie miał przyszłość. Wystarczy zajrzeć do niedawnej rozmowy z „Przeglądu Sportowego”, w której w kontekście kolejnych pięciu lat współpracy został zapytany, czy lepiej dać trenerowi pięcioletni kontrakt czy częściej go przedłużać na krótsze okresy. – Ta druga opcja jest chyba lepszym rozwiązaniem. W pewnym momencie może być jak w każdym związku – nastąpi wzajemne zmęczenie. Podobno w małżeństwach rozstania następują po siedmiu latach. Oczywiście nie chciałbym, żeby to tak wyglądało u nas, ale takie niebezpieczeństwo istnieje – odpowiedział właściciel Rakowa.
Na trenera chętnych nie brakuje, już dość dawno temu łączono go z Legią i Lechem, a gdy Zbigniew Boniek zwolnił Jerzego Brzęczka, gdzieniegdzie wymieniano go w szerokim gronie kandydatów na nowego selekcjonera. Z drugiej strony, twardy charakter Marka Papszuna sprawia, że po dłuższym czasie może się coś wypalić nawet w dotychczas bardzo owocnej współpracy.
Dobrze rozumiana bezwzględność
Jednym z elementów tego charakteru Papszuna jest brak sentymentów przy podejmowaniu decyzji kadrowych. Gdy po przejęciu sterów w drużynie, zawiódł się na weteranach w II lidze, od razu zrobił rewolucję kadrową. Gdy uzyskano awans do Ekstraklasy, nie popełnił błędu wielu innych beniaminków i nikogo nie trzymał w szatni za zasługi. A niektórzy mieli je spore, że wspomnimy o Rafale Figlu czy Łukaszu Górze. Zwłaszcza rozstanie z tym pierwszym było dla niektórych wręcz szokujące, ale bądźmy szczerzy – dalsze losy jego i pozostałych pokazują, że selekcja Papszuna okazała się właściwa. Do bólu chłodna, ale prawidłowa.
Wspominamy w nagłówku o dobrze rozumianej bezwzględności, ponieważ dotyczy ona wyłącznie kwestii sportowych. Nie chodzi o to, że Raków zostawia na aucie kontuzjowanego piłkarza albo próbuje kogoś orżnąć na pieniądze. Zawodnicy, którzy wywalczyli awans byli nagradzani comiesięcznymi przelewami bez opóźnień i otrzymali na koniec zasłużone premie, ale potem zaczynał się nowy rozdział, w którym już nie dla wszystkich było miejsce. Jeżeli ktoś nie nadąża za zwiększającymi się wymaganiami, musi z tego pociągu wysiąść. Interes zespołu zawsze będzie ponad interesem jednostki i sentymentami. Taka jest cena rozwoju i nie każdy odnajdzie się w takich okolicznościach.
Samokrytycznie kilka miesięcy temu w tekście sylwetkowym dotycząca Marka Papszuna przyznawał to Szymon Lewicki, obecnie grający w GKS-ie Tychy: – Dla trenera najważniejsze jest dobro zespołu i jego rozwój, pójście do przodu. Albo się w to wpisujesz, albo nie. Nie uważam, by był zbyt mechaniczny w decyzjach personalnych, po prostu nie każdy potrafi przez długi czas funkcjonować na nieustannej spince, choćby nawet chciał. Wielu wytrzyma tak rok czy dwa i musi odejść. Może stąd właśnie tak dużo zmian kadrowych w Rakowie. Myślę, że mnie też to dotyczy i mogło mieć znaczenie przy rozstaniu. Chyba nie jestem na tyle mocny psychicznie, żeby to wszystko tak długo wytrzymywać – mówił.
Wyciąganie wniosków
To nie jest tak, że w Rakowie wszystko robią dobrze i wszystko od razu wiedzieli. Budowanie kadry nie przebiegało lekko, łatwo i przyjemnie. Pełne wpadek było na przykład pierwsze okienko transferowe po awansie do elity. Z jednej strony przyszli wtedy Kamil Piątkowski czy Felicio Brown Forbes, a z drugiej ściągnięto takie niewypały jak Andrija Luković, Rusłan Babenko, Emir Azemović, Bryan Nouvier i Aleksandyr Kolew. Wcześniej natomiast błędem okazało się zatrudnienie Dariusza Formelli i Mateusza Zachary. Pojawiły się kwasy w zespole. – Rok wcześniej Raków ściągnął mnie i Mateusza Zacharę, co nie spodobało się wszystkim w szatni. Nie awansowaliśmy, a do mnie docierały głosy, że to przez popsutą atmosferę, bo więcej zarabiamy, a wcale się nie wyróżniamy – wspominał Formella w „Przeglądzie Sportowym”, który potem musiał odejść przez głośną swego czasu aferę karcianą.
Przy Limanowskiego zmieniono sposób działania i później zakupowych wpadek było już znacznie mniej, choć oczywiście nadal się zdarzały. No i Raków ciągle nie rozwiązał problemu ze skutecznością napastników. Papszun ma określoną charakterystykę „dziewiątek” w swojej drużynie, nie są one wyłącznie od strzelania goli, ale jednak w założeniu to również jedno z ich ważniejszych zadań. A odkąd częstochowianie są w elicie, liczbami bronił się tylko Brown Forbes. Koniec końców zresztą i tak musiał odejść, bo przegrywał rywalizację z Gutkovskisem. Wydaje się, że znalezienie antidotum w tej kwestii to jedno z najważniejszych wyzwań dotyczących godnego zaprezentowania się w pucharach i wykonania kolejnego kroku do przodu na krajowym podwórku.
Brak cieplarnianych warunków
Od lat największym ograniczeniem Rakowa pozostaje infrastruktura. O przebojach ze stadionem wszyscy wiedzą, ale problemem jest także baza treningowa, chociażby brak zadaszonego boiska. Tutaj klub ma związane ręce, w pojedynkę niewiele może zrobić. Realia są takie, że bez wsparcia z budżetu miejskiego impas będzie trwał. Samodzielnie swój obiekt postawiła Termalica, ale to wyjątek. Miasto Częstochowa podejście do tematu ma mało entuzjastyczne, dlatego wiele wskazuje na to, że jeszcze długo nie będzie tam stadionu z prawdziwego zdarzenia. Co najwyżej uda się spełnić podstawowe wymogi i grać u siebie.
W Polsce wiele klubów albo jest utrzymywanych przez podatników, albo sowicie przez nich dotowanych. Raków może polegać głównie na sobie. I wbrew pozorom, w temacie funkcjonowania samego klubu, to przez te wszystkie lata mógł być atut. Okoliczności zmuszały bowiem do bycia mądrzejszym, sprytniejszym i bardziej racjonalnym niż konkurencja, bo w razie czego nie można liczyć na regularne kilkumilionowe przelewy z ratusza zasypujące dziurę budżetową. Wygląda to wręcz odwrotnie – w sierpniu miasto zmniejszyło dotację z tytułu promocji Częstochowy przez klub. W praktyce zatem albo radzicie sobie sami, albo was nie ma – proste i zdrowe, pomijając rzecz jasna wątek infrastrukturalny. Aby pozyskiwać takich piłkarzy jak Fran Tudor czy Ivi Lopez, trzeba zaprezentować wiele innych atutów poza tymi, które można dostrzec na pierwszy rzut oka, gdy zobaczy się stadion czy bazę. I Raków je ma, bo musiał mieć, żeby dojść do miejsca, w którym jest dziś.
Częstochowski klub to modelowy przykład dla zwolenników tezy, że prywatny właściciel zawsze będzie chciał wydawać pieniądze rozsądniej niż prezes z nadania, który dysponuje nie swoją kasą. W praktyce różnie z tymi właścicielami bywa, oni także tworzą patologie, ale przynajmniej za swoje. Raków bawi się za swoje i na dodatek robi to dobrze. Najlepsze połączenie.
***
Teraz przed Michałem Świerczewskim nowy plan pięcioletni, którego jeszcze nie ogłosił. Patrząc na dotychczasowe tempo rozwoju, powinna być już wówczas faza grupowa Ligi Mistrzów, ale trzeba twardo stąpać po ziemi. Im na wyższy poziom wchodzisz, tym trudniej wejść na kolejny. To tak jak z rozwojem gospodarczym – kraj startujący z bardzo niskiego pułapu może się rokrocznie rozwijać niezwykle dynamicznie we wszystkich wskaźnikach, ale w pewnym momencie proces ten musi zwolnić. Sukcesem dla Rakowa będzie ugruntowanie na dobre miejsca w krajowej czołówce i regularna walka o podium. A coś więcej to już będzie wynik ponad stan – tak, jak w tym sezonie, w którym pierwotne założenie dotyczyło miejsca w górnej połówce tabeli Ekstraklasy.
Fot. FotoPyK
W innych klubach amatorka na każdym szczeblu, można wymieniać patologie bez końca. Od prezesów i innych krawaciarzy, przez trybuny, a na boisku konczac.
Ciekawe czy to polskie bagno wciągnie Raków.
Problem w tym, że prezydent miasta (komuch) nienawidzi kibiców Rakowa i blokuje jak może budowę porządnego stadionu!
To niech klub sam sobie zbuduje stadion – Nieciecza pokazuje, że można tak zrobić.
Co innego budować w Niecieczy na własnym gruncie swoimi cegłami i rurami a co innego w mieście nawet rodzaju Częstochowy wbrew urzędnikom. To nie jest kwestia zrobienia jednego super transferu, tylko pewnie sześciu-siedmiu. Poza zasięgiem klubu. Każdego miejskiego klubu w Polsce.
Wszyscy tyle wychwalają teraz Raków no to w przyszlym sezonie środek tabeli a w pucharach odpadniecie z pierwszym przeciwnikiem i tyle bedzie z genialnego planu Swierczewskiego xD
Nic nie zrozumiałeś z tego tekstu. Pojedynczy mecz, czy tam dwumecz w pucharach, czy słabszy jeden sezon nie załamie właściciela i nie sprawi porzucenia planu. Nastąpią jedynie pewne modyfikacje, jak po nieudanych transferach przy okazji awansu do ekstraklapy. I tu jest niesamowity plus Świerczewskiego w porównaniu z np. z Mioduskim, sprawiającym wrażenie gościa rzucającego się od ściany do ściany.
zobaczymy. już mielismy takich, którzy po słabszym sezonie rzucali wszystko w cholerę. Oby nie, bo rozsądni właściciele są w piłce potrzebni, ale pożyjemy – zobaczymy.
Zaplusowalem ci, to teraz wyjątkowo pobronie Mioduskiego. Gdyby Świerczewski będąc super byl jednak właścicielem klubu, ktory ma historycznie 1 miejsce w historii ligi, jest z przewaga najbogatszy, grupa pucharow jednak powinna byc corocznym obowiązkiem (jak Astana, Qarabach, Ludogorets itp) a co rok dostaje w papę od dziwnych klubow to byc moze przy takiej presji tak samo rzucał sie od ściany do ściany. Tego nie wiesz i byc moze za X lat sie dowiesz, ale nie mniej niz 5-7 lat corocznej dominacji (miejsca 1-3) Rakowa i potem łomotow.
Przede wszystkim, Świerczewski mimo, że na piłce zna się ciut lepiej niż Mioduski, to za cel postawił sobie znalezienie fachowców na każdy jeden istotny stołek w klubie. Łącznie z fotelem prezesa. Przed Cyganem wakat na tym stanowisku był kilka ładnych miesięcy, tyle właściciel szukał odpowiedniego gościa. Śmiem twierdzić, że przy takim rozwiązaniu Legia tą grupę LE by prawie co rok osiągała. Ale my rozmawiamy o gościu, który dopiero niedawno (Michniewicz) zatrudnił trenera. Wcześniej miał jakiś hobbystów z Bałkanów i uczącego się dopiero fachu Vuko. W dodatku Vuko, który niedawno był kumplem z boiska/szatni dla kilku gości biegających po murawie.
Pozwolę sobie na pewne sprostowanie: przed Cyganem przez około rok czasu prezesem z konkursu był Janusz Żyła , a jako kibic Rakowa jestem pewien że zatrudnienie tego pierwszego było majtersztykiem który sprawił że mieliśmy licencję mimo braku stadionu na 2 lata gry w Bełchatowie!!!
Zdobycie Pucharu Polski i miejsce na pudle w drugim sezonie Ekstraklasy po ponad 20 latach przerwy to i tak ogromny sukces.
Gratulacje dla Rakowa.
Teraz pola na zakup napastnika i ugruntowanie pozycji w pierwszej czwórce- piątce ekstraklasy w najbliższych latach. Co do stadionu i bazy treningowej to szkoda słów na częstochowskie bagno.
W Rakowie brakuje tylko klasowego napastnika, Jakub swierczok może musi być super napastnik na puchary
Problemem nie jest zapewne cena za niego, problemem dla Rakowa może być jego pensja.
Niestety, ale on się nie nadaje do Rakowa.
Tam trzeba zapierdzielać.
Niby tak ale najwazniejsze jest to ze mistrzem Polski jest Legia
Też kibicuję Legii ale ten tekst jest o Rakowie. Napisz to pod tekstem o Legii.
Powiem tak: no niestety tak.
Nie chce krakac ,ale takie sukcesy czasem bywaja niszczace dla klubow takich jak Rakow, pewnie po sezonie co lepsi zawodnicy odejda,nie bedzie pieniedzy na zakup gotowych pilkarzy do grania,zaczna sie problemy ,trener odejdzie i znowu wszystko trzeba bedzie budowac od nowa….Ale oby tak nie bylo moze takie kluby jak Rakow to jakies swiatelko dla naszej kopanej…..
Na razie jeden gwiazdor się zawziął, niejaki Schwarz. Zamarzyła mu się duża podwyżka i na 99.9% odejdzie. Tylko to co odróżnia Papszuna, Świerczewskiego i zarząd od innych klubów, to nikt na zawodnika się nie obraził i nie zesłał go do klubu Kokosa. Traktują rozbieżność co do kwoty zarobków jako coś normalnego. Co do innych odejść, dwóch zawodników dostało wstępną zgodę na odejście i rozmowy z zainteresowanymi klubami. Warunek to minimum 1,5-2 mln ojro odstępnego + ewentualnie jakieś bonusy.
Jesteś bardzo przenikliwy. A wlaściwie w ogole. Schwarz odchodzi bo trener go nie chce, dlatego go poslal na lawke i na niej trzyma.
Poczytaj i posłuchaj sobie wypowiedzi Świerczewskiego i Cygana z ostatniego roku na temat Schwarza. Szwaniu poszedł na ławkę bo jest chyba logiczne, że pierwszeństwo u Papszuna będą mieli ci, z którymi wiąże trener dłuższe plany niż koniec maja 2021. Tym bardziej, że w przyszłym sezonie młodzieżowiec w składzie Rakowa będzie grał w 2 linii, bo odchodzi przecież Piątkowski. A Salzburg raczej go nie wypożyczy na jeszcze jeden czy nawet pół sezonu.
A i jest jeszcze Jach, ten zamierza znów odbić się od jakichś zagranicznych lig. Zero wniosków wyciągniętych z dotychczasowej kar…, znaczy zagranicznej przygody.
Najważniejsze, że hajs będzie się zgadzał 😉 Jak to powiedział Sławomir Peszko: „warto poświęcić się piłce, bo można i dużo zarobić, i pół świata zwiedzić, i dobrze żyć”
Zaraz Weszło napisze że za rok mistrz i skończy się piękny sen, bo klątwa.
Punkt 1 najważniejszy brak publicznych pieniędzy do rozjeb.. = brak prezesów z dupy brak cwaniaczków kręcących się przy klubie brak chorych kontraktów dla chrapkopodobnych furmanów
Swoje pieniądze można w klubie również idiotycznie wydawać. Patrz dawniej Wojciechowski, czy obecnie Mioduski lub Filipiak 😛
A ja dalej będę twierdził, że sukces Rakowa wynika z obniżającego się z roku na rok poziomu ekstraklasy.
W przyszłym sezonie przy 18 harpagonach będzie jeszcze śmieszniej.
Ochy i achy nad super Rakowem. Ta nachalna narracja powoduje że już trzymam kciuki za ich spadek w przyszłym sezonie.
To nie „nachalna narracja”, tylko jedyna, w ostatnich latach, historia sukcesu w polskiej piłce klubowej. Nie jest to miażdżący sukces, ale na pewno dobry przykład dla innych. W Polsce jest tak, jak jest, bo dla wielu, m.in. dla Ciebie, nie jest ważne, by samemu coś potrafić lub dobrze zrobić. Ważne jest, by innym się nie udało. I za to trzymasz kciuki.
No tak… i pelna zgogda – jestem pewien ze na sukcesy Rakowa skladaja sie wlasnie te czynniki. Natomiast poczekajmy na ruchy, reakcje jak zrobi sie pod gorke. Tak jak piszecie, narazie ten progres jest caly czas harmonijny i stad latwiej o spokoj i aure profesjonalizmu. Nie chodzi mi o to zeby na ocene czekac az cos sie zacznie walic (minelo 5 sezonow takze nie ma mowy o fuksie), ale ta ocena bedzie bardziej wymowna i kompletna jak zostanie wystawiona po sezonie czy dwoch niepowodzen.
A czemu zakładasz niepowodzenia? Myślę, że Raków spokojnie zadomowi się na długo w górnej połówce tabeli. Wątpię by plany na kolejne 5 lat zakładały grę co rok w pucharach.
Raków – przyszli mistrzowie Polaków.
Stadionu sobie sami nie wybudują, ale bez jaj, że ich nie stać żeby sobie postawić balon i mieć kryte boisko treningowe. To akurat spokojnie mogą sami zrobić.
Czy Amica Poznań to czyta, czy jutro na Zarządzie we Wronkach, ten tekst będzie wnikliwie analizowany?
Bardzo trafny tekst. Dawno w polskiej ekstraklasie nie było równie rozważnie i konsekwentnie budowanego klubu. Zdecydowanie pan Świerczewski, bardziej niż trener, jest pierwszoplanową postacią, ojcem i mózgiem sukcesu. Trzymam kciuki za dalszy rozwój, choć kibicuję innemu klubowi. I trafnie w zakończeniu zwrócono uwagę na rosnącą skalę wyzwań, a co za tym idzie, trudności w sprostaniu im na trwałe. Na razie, dobra robota. Brawo Raków, brawo pan Świerczewski. I fajnie się na grę Rakowa patrzy.
Tiaa… to samo ludzie pisali o Termalice. Do czasu….
https://weszlo.com/2015/07/11/w-poznaniu-rosnie-cos-duzego-pytanie-do-kiedy/
(choć to w sumie prawda, w Poznaniu urosła wielka… kupa)
pierdu pierdu zaraz sie wyprzedadza i powrot do ligi wlasciciel zwinie manatki koneic zabawy
Raków to idealny przykład na spotkania wlaściwych ludzi we właściwym czasie na właściwych miejscach … czyli poza kompetencjami mają też szczęście, bo wystarczyłoby, żeby zamiast Pana Papszuna ktoś w Czestochowie postawił na znanego wyjadacza Pana Skorżę albo Pana Probierza – jakby nie patrzeć to bardziej znane nazwiska i chyba większe sukcesy. Zresztą są tacy co właśnie postawili na tych ludzi… Pan Probierz uległ pokusie władzy absolutnej i teraz zbiera owoce, niestety dla siebie zweryfikowany negatywnie, mimo powierzchowności Rambo okazuje się od jakiegoś czasu słabym charakterem. Pan Skorża wyszedł właśnie z niebytu, w który wpadł rzucony zbyt wczesnie na szczyt, no u niego to jeszcze otwarta ksiega w którą stronę pójdzie : Papszun czy Probierz. … ciekawie w kontekście tego artykułu wyglada Górnik Zabrze i Pan Brosz, też leci 5-ty rok w jednych trenerskich barwach.
Kilka lat temu poznańska lokomotywa też miała wszystkim odjechać
Tak jest… Są 2 plagi polskiej piłki, które na szczęscie, Rakowa nie dotyczą. Pierwsza plaga to pieniądz publiczny – niczyi. Jak zobaczyłem jakie kwoty w tym roku wywaliły polskie kluby na wynagrodzenia dla piłkarskich menedżerów (warto zestawić miejsce w tabeli vs wypłaty dla agentów pomiędzy np. Wartą a Lechem), mało gacie mi nie spadły. Tak… Pieniądz publiczny to najlepszy motywator do tego, aby nic nie robić, ewentualnie lody kręcić.
Druga plaga to niczym nie uzadadnione ambicje, kibice, którzy wiecznie mają kur##$$wa dosyć, każą klękać przed jakimś panem lub próbują wypłacać liście zawodnikom. Presja, która nie daje robić reform, która nie dopuszcza nawet 1 – 2 sezonowego zjazdu w tabeli, aby zbudować coś na nowo. Majster ma być, choćby mieli potem przegrać z piekarzami maltańskimi.
Raków wyrósł w najmniej cieplarnianym środowisku jakie można sobie wyobrazić. Rządząca miastem lewica ma ewidentnie nie po drodze ze środowiskami kibicowskimi, klub może liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Jest to dobitnie i wyraźnie powiedziane. Ale ogół mieszkańców to akceptuje – tak było zawsze, a prezio miasta rządzi już trzecią kadencję z rzędu. Paradoksalnie, teraz, gdy te stadiony są już pobudowane, może to samo powinny od władz miast usłyszeć wszystkie inne kluby.
a co mają publiczne pieniądze do wydatków Lecha na menedżerów?