18 kwietnia. Jagiellonia roztrwania dwubramkowe prowadzenie z Wisłą Płock. 21 kwietnia. Jagiellonia nie dość, że daje Stali Mielec wyrównać prowadząc już 2:0, to przy stanie 3:2 pozwala rywalom strzelić gola na 3:3. Te kilka kwietniowych dni w wykonaniu ekipy Rafała Grzyba stanowczo należy zaklasyfikować jako piękny pokaz ekstraklasowego frajerstwa.
Sam sternik Jagiellonii na konferencji prasowej zdawał się być w szoku.
– To kolejne spotkanie, w którym punkty uciekają w samej końcówce. Z niedowierzaniem patrzyłem na utratę bramki na 3:3. Mecz zaczęliśmy bardzo dobrze. Wysoko podeszliśmy pod Stal i w ten sposób zdobyliśmy dwie bramki. Od tego momentu zaczęły się nasze problemy. Poczuliśmy się zbyt pewnie, a przeciwnik wywierał coraz większą presję. W drugiej połowie było bardzo dużo nerwowości i strat, które napędzały Stal. Myślę, że Stal doprowadziła do wyrównania determinacją. Nie mam żadnego wytłumaczenia dla naszego zespołu – mówił Grzyb, cytowany przez Gol24.
Niepocieszony był też Włodzimierz Gąsior, którego Stal rozpaczliwie walczy o awans.
– Przyjechaliśmy tu jako drużyna znajdująca się w bardzo trudnej sytuacji, do drużyny z górnej tabeli, gdzie zawodnicy na pewno są ekstraklasowi. Mecz zaczął się niekorzystnie, bo w 13 czy 14 minucie było 0:2. Jestem przekonany, że ten wynik spowodował, że moja drużyna potrafiła się podnieść. Stała się mocniejsza mentalnie. To zadecydowało o bramce na 2:1. Wtedy już mogliśmy pomyśleć optymistycznie: że co najmniej zremisujemy. Tak się stało. Nie pamiętam kiedy Stal w tym sezonie zdobyła trzy bramki. Może ktoś mi przypomni? Uważam, że gra była lepsza niż z Zagłębiem Lubin. Mecz co najmniej stał na średnim poziomie. Rzadko się zdarza w naszej lidze, żeby padło sześć bramek. Doceniam grę Jagiellonii, a my na jej tle wcale nie byliśmy słabsi. W tym lokujemy optymizm na następne mecze. (cyt. za Gol24).
Fot. Newspix