Reklama

Bartoszek uratował honor nowych mioteł

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2021, 17:31 • 3 min czytania 9 komentarzy

Tomasz Marzec, prezes Wisły Płock, mówił nam w środku tygodnia, że postanowił zwolnić Radosław Sobolewskiego, bo zespół potrzebował wstrząsu. Podkreślał, że Nafciarzom „siadał mental”. Tłumaczył, że nie chciał dopuścić do nerwowej sytuacji, w której Wisła do ostatniej kolejki musiałaby drżeć o utrzymanie. Pomóc miała mu rzecz jasna nowa miotła w postaci Macieja Bartoszka, no i na dzień dobry w jakimś stopniu to wypaliło. 

Bartoszek uratował honor nowych mioteł

Pełnego sukcesu ogłosić nie możemy, bo Wisła Płock nie wygrała po raz dziewiąty z rzędu. No ale punkt, biorąc pod uwagę okoliczności, też swoje waży. Po pierwsze dlatego, że Nafciarze przegrywali już 0-2 i wyciągnęli wynik w końcówce. Po drugie ze względu na pozostałe rezultaty, bo w obliczu porażek Stali Mielec, Podbeskidzia Bielsko-Biała (i być może Cracovii) oraz – patrząc w górę tabeli – Wisły Kraków i Lecha Poznań (olaboga) jedno oczko to jest pewna wartość.

To jednak nie tak, że od początku dostrzegliśmy jakąś wielką mentalną przemianę. No chyba, że mówimy o zachowaniach takich jak choćby to Damiana Rasaka z 35. minuty (choć stawiamy, że nie o to chodziło). Pomocnik Wisły Płock upadł na połowie rywala po lekkim kontakcie z Tarasem Romanczukiem i czekał na gwizdek.

Czekał.

Czekał.

Reklama

Czekał.

A Martin Pospisil podholował w tym czasie futbolówkę i uruchomił na skrzydle Macieja Makuszewskiego. Ten też zachował się tak, jak należy i wyłożył piłkę Jesuowi Imazowi. Hiszpan z kolei nie miał wielkich problemów, by strzelić gola, wychodząc tym samym na pozycję wicelidera w klasyfikacji strzelców (11 trafień).

Co się Wiśle Płock w tej pierwszej połowie udawało? Szwochowi wychodziły stałe fragmenty, groźnie było po trzech, Kocyle indywidualne zrywy, czyli w zasadzie też to, co za czasów Sobolewskiego.

Tak więc jeśli możemy mówić o jakiejś zmianie na plus, to musimy podkreślać to, co zdarzyło się w końcówce. Jeszcze przed nią Nafciarze stracili drugą bramkę, bo najprzytomniej w polu karnym Kamińskiego zachował się Bida, który chyba wraca na właściwe tory. Kolejne gole dla Jagi też by padły, gdyby gorzej dysponowany był Kamiński. Jednak w 79. minucie Wisła dostała zaproszenie, by wrócić do tego meczu. Nadawca? Xavier Dziekoński. Młody golkiper Jagiellonii źle obliczył tor lotu piłki i chcąc odprowadzić nieudaną wrzutkę Szwocha za linię końcową, puścił okropnego farfocla.

Wisła skorzystała z nowego paliwa w swoim baku. Miejsca na boisku zrobiło się mnóstwo, Jaga miała 2-3 okazje, by zamknąć mecz, nawet raz Imaz trafił do siatki, ale był na minimalnym spalonym. No ale w ostatniej minucie poszła długa piłka na chaos, a w nim najlepiej odnaleźli się Tuszyński z Urygą. Chyba dobrze się stało, że to drugiemu przyszło strzelać i punkt został w Płocku.

Jagiellonia sfrajerzyła tak jak wczoraj Piast Gliwice. Wisła wyszarpała oczko, a Maciej Bartoszek uratował honor nowych mioteł, bo jako jedyny coś w premierowym spotkaniu ugrał. Błędów masa, ale całkiem miło się to oglądało.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

9 komentarzy

Loading...