Reklama

“Rezerwy Śląska mają być ambitne, bo ja chcę zostać trenerem Chelsea!”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

17 kwietnia 2021, 12:19 • 10 min czytania 12 komentarzy

– Niedawno mieliśmy kursy UEFA Pro, był tam m.in. trener Janas. Padło pytanie: jak wysoko chciałbyś pracować? Odpowiedziałem, że jak najwyżej. Trener Janas powiedział “to leć na Giewont!”. Trochę się uśmiałem, ale przecież coś w tym jest. Chciałbym pracować jako trener w jak najwyższej lidze. W 2010 roku trenowałem 10-latków. Potem prowadziłem juniorów młodszych i starszych, miałem trzecią ligę, teraz szczebel centralny. Człowiek się rozwija – opowiada Piotr Jawny, trener rezerw Śląska Wrocław i były zawodnik tego klubu. Porozmawialiśmy m.in. o świetnym sezonie beniaminka drugiej ligi, specyfice tej drużyny, młodych piłkarzach WKS-u i filozofii pracy.

“Rezerwy Śląska mają być ambitne, bo ja chcę zostać trenerem Chelsea!”

Rezerwy Śląska Wrocław zajmują ósme miejsce w tabeli drugiej ligi. Mają tyle samo punktów, co KKS Kalisz na ostatniej pozycji barażowej. Dzieli ich 14 punktów od rezerw Lecha Poznań znajdującego się aktualnie pod kreską. Do końca sezonu 11 kolejek. Zespół trenera Jawnego wygrywał m.in. z Wigrami Suwałki, Chojniczanką Chojnice, Motorem Lublin, Stalą Rzeszów czy Pogonią Siedlce.

***

Z czego wynika porażka 0:6 z Chojniczanką [rozmawiamy w czwartek po meczu]?

Struny nie da się przeciągać w nieskończoność, bo w pewnym momencie pęka. Tak naprawdę od początku sezonu borykamy się z problemami kadrowymi, począwszy od jesieni i sytuacji związanej z koronawirusem. Specyfika tego zespołu jest taka, że czasami musimy dokonywać “cudów” – pod względem taktyki i organizacji – żeby wykrzesać z niego maksimum. Przez dłuższy czas mieliśmy do dyspozycji jednego środkowego obrońcę, Konrada Poprawę, który przeszedł do pierwszego zespołu. W pierwszej minucie meczu z Chojniczanką z powodu kontuzji wypadł nam Wypart, a w przerwie wiedzieliśmy, że uraz wykluczy także Maćkowiaka. Poza tym na ławce rezerwowych byli młodsi zawodnicy, 16- i 17-latkowie. A więc juniorzy, którzy prezentują na ten moment poziom niższy niż drugoligowy. Nie mieliśmy równych zastępców. Obecnie z nominalnych obrońców został nam właściwie tylko Patryk Caliński.

Kolejna sprawa jest taka, że mimo trudnej sytuacji nie jesteśmy zespołem, który przestaje grać w piłkę przy niekorzystnym wyniku. Z tymi młodymi chłopcami cały czas chcemy grać do przodu. Mamy komfortową pozycję w tabeli, nie musimy się na razie niczego obawiać. Mogliśmy bronić wyniku 0:2, żeby nie powstała tak duża różnica bramek, ale po co? Tak się nie rozwiniemy. Ten mecz był w pewnym sensie spisany na straty. Oczywiście nie jest chlubą taka porażka. Ale musimy pamiętać, jak wygląda specyfika rezerw Śląska. Młodzi muszą grać i uczyć się na błędach.

Reklama
Pamiętam takie mecze, kiedy musiał pan ustawiać formację z trójką środkowych obrońców, ale z pomocnikami w linii ataku. Patrząc na problemy kadrowe, obecna pozycja w tabeli to wyczyn. 14 punktów przewagi nad rezerwami Lecha też mówi wiele.

Nie chciałbym wypowiadać się o Lechu. Oni mają trochę inną sytuację, jesienią grali jeszcze młodszymi zawodnikami niż my. Co do nas – odpowiednio podzieliliśmy obowiązki w obrębie sztabu. Zagraliśmy kilka jakościowo fajnych spotkań, poczyniliśmy duże postępy. Cieszy to, że za dobrymi wynikami stoją młodzi chłopcy. Czujemy dumę. Zawsze szliśmy w kierunku dobrego funkcjonowania w defensywie i wysokiej kultury gry w ofensywie.

Baraże do 1. ligi to science-fiction?

Jesteśmy ambitni. W każdym meczu gramy o trzy punkty, nie ma kalkulacji. Niestety po drodze pojawiają się dziury, które trudno załatać. Każda taka wyrwa bardzo wiele nas kosztuje, mamy okrojoną kadrę. Gdybyśmy jednak mieli pełny skład bez kontuzjowanych piłkarzy, myślę, że moglibyśmy do końca sezonu powalczyć o miejsce barażowe. Pokazaliśmy już, że bez problemów kadrowych potrafimy grać dobre mecze tak jak z Motorem Lublin czy Wigrami Suwałki.

Wyniki rezerw pokazują, że jest w co inwestować. To ważny argument za tym, żeby w końcu stworzyć akademię z prawdziwego zdarzenia.

W porównaniu do zachodnich klubów problem z infrastrukturą w Polsce jest nadal olbrzymi. Mam nadzieję, że krok po kroku nowe boiska będą budowane i warunki do treningu staną się zdecydowanie lepsze. Zwróciłbym jednak uwagę na inną rzecz. Wielkie talenty wchodzą do seniorskiej piłki i potrafią sobie radzić. W przypadku większości zawodników jest jednak inaczej. Oni potrzebują więcej czasu. W naszych szeregach roczniki 99′ i młodsze miały fajną ścieżkę. Grali w CLJ, potem 4. liga, 3. liga i teraz poziom centralny. Ich rozwój współgrał z kolejnymi szczeblami, na których dawali radę rywalizować. Nikt się nie frustrował, każdy szedł krok po kroku w górę.

Przykład Roberta Lewandowskiego jest tutaj bardzo dobry. W tej chwili najlepszy zawodnik na świecie musiał przecież do pewnego momentu grać na poziomie 1. ligi. To jak wzrastanie drzew. Niektóre potrzebują więcej czasu, żeby się ukształtować i pokazać swoją wielkość. Podobnie jest z zawodnikami. Nie znamy ich sufitu. To dobrze, że grają na pułapie, który motywuje do robienia progresu. Myślałem nawet, czy w przyszłości dobrym rozwiązaniem nie byłoby stworzenie trzeciego zespołu. Pierwsza kadra rezerw grałaby w na drugim albo trzecim szczeblu, druga w 4. albo 3. lidze. To byłoby przydatne dla chłopców, którzy kończą wiek juniora, ale potrzebują jeszcze 1-2 lat, żeby móc rywalizować na wyższym poziomie. Wątpię, że coś takiego jest do zrealizowania, ale mogłoby pomóc.

Projekt rezerw Śląska na pewno różni się od rezerw Lecha. W waszym składzie nie ma bardzo doświadczonych piłkarzy.

Najstarszy jest Patryk Caliński, rocznik 1997. Trzeba przyznać, że pod tym względem w skali 2. ligi  się wyróżniamy. Od wielu zespołów nie byliśmy gorsi, pokonywaliśmy je. Fajne jest to, że zdecydowaną większość kadry tworzą chłopcy z regionu.

Który piłkarz zrobił na panu największe wrażenie, jeśli chodzi o rozwój?

Chciałbym zwrócić uwagę na Mathieu Scaleta. Przez dwa lata był w naszej drużynie, a od dłuższego czasu pomaga w Ekstraklasie. Teraz dołącza do niego Konrad Poprawa, który po kolejnym sezonie w rezerwach miał odchodzić z klubu w czerwcu. Trener Magiera zobaczył go na jednym meczu i od razu wziął na trening, a potem wystawił do składu. Poza tym Szymon Krocz idzie do przodu, jest ciekawym zawodnikiem. W tej chwili dostał szansę na treningach z pierwszym zespołem. Do tego Olivier Wypart, świetny materiał na lewego obrońcę, ale jeszcze nie do końca ukształtowany fizycznie. Kiedy nabierze mocniejszej sylwetki w ciągu dwóch-trzech lat, na pewno wskoczy na wyższy poziom. Niedawno dołączył do nas również Adrian Bukowski. Teraz jest naszym podstawowym zawodnikiem, rocznik 2003.

Reklama

Co z Adrianem Łyszczarzem i Przemysławem Bargielem? Oni budzą największe emocje, bo w przeszłości byli przymierzani do pierwszego zespołu.

Nie chciałbym na szerokim forum wdawać się w szczegółowe analizy zawodników. Takie informacje podajemy im w prywatnych rozmowach. Cóż, warto wziąć pod uwagę szerszy kontekst. Pamiętajmy, że zawodnicy świetnie radzący sobie na szczeblach młodzieżowych nie zawsze muszą się rozwijać tak samo szybko w późniejszych okresach. Niektórzy są przez pewien czas wręcz schowani, by dopiero później pięknie wystrzelić. Decydujące stają się też na przykład uwarunkowania fizyczne. Na pewno Adrian Łyszczarz ma duże umiejętności i inteligencję w grze, ale musi być bardziej aktywny w trakcie meczu, żeby mieć szansę regularnego grania w Ekstraklasie. Co do Przemka – koniecznie musi popracować nad fizycznością. Piłka to sport kontaktowy. W środku pola trzeba być mocnym. Jeżeli obaj lepiej się obudują, ich potencjał na wyższym szczeblu się obroni.

Wspomniał pan wcześniej o Mathieu Scalecie. Rok temu nikt nie wskazałby go jako piłkarza, który wejdzie na poziom Ekstraklasy. Nie sprawiał wrażenia utalentowanego, jest postacią nieoczywistą.

Zdarza się, że jakiś zawodnik gra dobrze na poziomie czwartej, trzeciej, drugiej i w końcu pierwszej ligi. A kiedy wskakuje do Ekstraklasy, okazuje się, że może być jeszcze lepiej. Scalet jest tego idealnym przykładem. Nie odpalał fajerwerków, ale wszędzie był po prostu solidny. Znaleźliśmy mu też odpowiednią pozycję. On ma ogromny zasięg, jest atletą. W środku pola potrafi łatać dziury jak mało kto. Biega najwięcej, ale brakuje mu jeszcze trochę jakości czysto piłkarskiej. Tak czy siak, to na pewno dobre uzupełnienie składu.

Przy współpracy z trenerem Magierą widzi pan jakieś różnice względem trenera Lavicki?

Tak, od razu mieliśmy spotkanie, na którym trener Magiera zapowiedział, że daje nam swobodę. On ma doświadczenie z prowadzenia rezerw Legii, doskonale wie, z czym to się je, jakich sytuacji należy unikać. Co ciekawe, zanim trener Magiera przyszedł do Śląska, graliśmy już ustawieniem z trójką obrońców. Ale to był przypadek. To wynikało z możliwości kadrowych, jakie akurat posiadaliśmy. Fajnie się jednak złożyło. Poza tym Jacek powiedział, że służy pomocą przy drużynie rezerw. Swoim okiem pokazał nawet mankamenty, które można poprawić.

Systemem z trójką obrońców wyprzedził pan wiele topowych zespołów!

Tak! Generalnie lubię zmieniać ustawienia. Przykładowo, gdy przechodziliśmy do fazy ataku, linia obrony zmieniała się z czwórki na trójkę. Formacja z trójką jest bardzo przydatna, kiedy przychodzi grać przeciwko dwóm napastnikom. Tworzymy wtedy przewagę w rozegraniu piłki. Gdy spojrzałem na naszą kadrę, stwierdziłem, że to będzie dobre rozwiązanie. Tuszuje ono nasze braki, ale też eksponuje atuty. Wtedy szukamy szerokości na wahadłach, a środkowi pomocnicy są ciągle pod prądem, żeby zagrywać prostopadłe piłki.

Mówi się, że ustawienie z trójką obrońców wymaga większej ilości czasu do nauki.

Nie zgodzę się z tym. W rezerwach mamy mało wspólnego czasu, a i tak daliśmy radę to wypracować. Cieszę się z faktu, że nasi piłkarze w krótkim czasie zrozumieli nową taktykę. Mam wrażenie, że takim mówieniem o potrzebnym czasie na zmianę szkoleniowcy się asekurują. Pamiętam, jak Tuchel zmienił w Chelsea Lamparda. Miał niewiele czasu, a mimo to drużyna z miejsca zagrała inaczej i skutecznie. Zresztą – jeżeli wiesz, jak chcesz grać i potrafisz przekazać to zawodnikom, nie trzeba wiele czasu. Zakładasz, że piłkarze są inteligentni taktycznie.

Jaka jest pana filozofia trenerska?

Chcemy grać dobrze w piłkę! Chciałbym tutaj wspomnieć o Marcinie Dymkowskim, które zajmuje się rzeczami nieoczywistymi. Chodzi chociażby o kompaktową grę w defensywie. Nasi zawodnicy są jakby związani liną. Obojętnie gdzie jest piłka – przesuwamy się wszyscy. U nas nie ma czegoś takiego, że kryjemy światło bramki czy bronimy szesnastkę. Zespół ustawia się jako kolektyw względem futbolówki. Bardziej wnikliwe oko to zapewne zauważy. To widać, kiedy jakaś drużyna ma odgórnie postanowione, że musi bronić się w polu karnym, nie zważając na inne aspekty. Jeśli chodzi o grę z  przodu, chcemy, żeby nasza pierwsza linia pomocników była w momencie odzyskania piłki jak najbliżej linii defensywnej rywala. Żeby prowokowała ich do robienia pressingu, co pozwala później otwierać pola do podań prostopadłych.

Krążą o Panu takie opinie, że z piłkarzami żyje pan w dobrych relacjach. Nie jest zamordystą, ale też nie miękkim trenerem.

To miłe opinie, trafne. Potrafię być twardy i szorstki, ale na samym końcu zależy mi, żeby nie było żadnych konfliktów. Choć, wiadomo, niektórzy czasami muszą się dowiedzieć, że zrobili coś złego. Muszą dostać stanowczą informację, kiedy widzimy powtarzające się błędy czy fakt, że komuś ewidentnie brakuje koncentracji. Byłem piłkarzem i zdaje sobie sprawę, że bardzo ważna jest też informacja zwrotna. Często mówię chłopcom, żeby nas oceniali. To sprawiedliwe. My oceniamy ich pracę, oni naszą. To powoduje rozwój.

Jako były piłkarz na pewno zdaje pan sobie sprawę, że kluczowy jest szczery przekaz.

Dokładnie tak. Chcemy jednak, żeby nasz zawodnik był pewny siebie. Musi wiedzieć, gdzie jest, żeby nie odlecieć, ale też bez przesady. Tylko dzięki uczciwej ocenie młody piłkarz pójdzie do przodu. W dzisiejszych czasach zdarza się, że nie do końca prawdziwy obraz tworzą menadżerowie czy bliskie otoczenie. Środowisko może powodować, że ktoś odrywa się od normalnej rzeczywistości. Usłyszy nieprawdziwe rzeczy i następnie uzna je za kluczowe. Dlatego stawiam na jasny i uczciwy przekaz.

Jakie są pan ambicje?

Niedawno mieliśmy kursy UEFA Pro, był tam m.in. trener Janas. Padło pytanie: jak wysoko chciałbyś pracować? Odpowiedziałem, że jak najwyżej. Trener Janas powiedział “to leć na Giewont!”. Trochę się uśmiałem, ale przecież coś w tym jest. Chciałbym pracować jako trener w jak najwyższej lidze. W 2010 roku trenowałem 10-latków. Potem prowadziłem juniorów młodszych i starszych, miałem trzecią ligę, teraz druga. Człowiek się rozwija. Szlifuję język angielski, nabieram nowych doświadczeń. Za chwilę kończę UEFA Pro, co da mi możliwości pracy w każdym miejscu. Nie mam kompleksów, nie zamykam się na żadną opcję.

Jako trener, chcę mieć jak najlepsze umiejętności. Praca w piłce jest trudna, presja bywa ogromna. Rynek konkurencji istnieje zawsze, więc trzeba się pilnować. Chłopcom w drużynie powiedziałem, że mają być ambitni tak samo jak ja, bo ja chcę zostać kiedyś trenerem Chelsea. I to jest jakiś cel, dlaczego nie? Nic, tylko sięgać jak najdalej! Oczywiście nie wypada być odrealnionym i bujać w obłokach, ale dzięki ambicji i tak zajdziemy dalej niż bez niej. Nie musimy zrealizować samego szczytu marzeń, aby być szczęśliwymi ludźmi.

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

12 komentarzy

Loading...