Reklama

Piotr Stokowiec odrestaurował Lechię?

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

13 kwietnia 2021, 09:30 • 7 min czytania 11 komentarzy

Po fatalnym początku noworocznych zmagań niewiele wskazywało na to, że Piotr Stokowiec będzie w stanie dać swojej ekipie pozytywny impuls. Lechia od dłuższego czasu nie mogła ustabilizować formy, prezentowana przez nią gra męczyła oczy. Popadała w coraz większy marazm. Z kolei sam szkoleniowiec z dużą pewnością siebie wygłaszał hasła, że dźwignie zespół z kryzysu. I tak też się stało. Obecnie “Lechiści” są czele peletonu goniącego podium. W dodatku trener gdańszczan wyciągnął z niebytu graczy, którzy wcześniej nawet nie łapali się do kadry meczowej. 

Piotr Stokowiec odrestaurował Lechię?

Dwa miesiące temu można było podać w wątpliwość to, czy z tej współpracy wynikną jakieś pozytywne efekty. Może i posada trenerska nie była mocno zagrożona, ale mało kto wierzył w to, że Stokowcowi uda się zatrzymać proces popadania zespołu w skrajną przeciętność. Tak naprawdę, to porażka 1:3 w Pucharze Polski z Puszczą Niepołomice stanowiła tylko dopełnienie tego, co Lechia pokazywała w pierwszej części sezonu. Falstart rundy “wiosennej” to jedno, ale przed przerwą zimową dyspozycja “Biało-Zielonych” była jedna wielką sinusoidą.

Oczywiście wskazywaliśmy, że jego zwolnienie byłoby skrajną głupotą. Po prostu zasłużył na kredyt zaufania ze strony działaczy. Bogiem a prawdą kadra, którą dysponuje, nie należy do najsilniejszych. Niespecjalnie jest to materiał do walki o najwyższe cele. W dodatku polityka transferowa gdańskich działaczy także nie ułatwia mu pracy. Tylko żeby było jasne – sam nie jest bez winy. Po części też nawarzył piwa. Nie wyglądał na sternika, który ma zamiar inwestować w rozwój drużyny, wpuścić nieco świeżego powierza do szatni. Sprawiał wrażenie osoby wypalonej w tym miejscu pracy.

Niemniej deklarował, że jest w stanie znaleźć panaceum na problemy jego ekipy. I znalazł odpowiedni środek. Liderzy wrócili do dobrej formy. Wobec komplikacji kadrowych schował urazę w stosunku do niektórych graczy.  Odrestaurował ich i na nowo wkomponował do drużyny. Jednak co najbardziej istotne – nastąpiła zdecydowana poprawa wyników.

Zmiany personalne

Bez wątpienia blamaż w Pucharze Polski był momentem zwrotnym. Mimo zimowej aury, w klubie panowała gorąca atmosfera. Nawet kibice wybrali się do szatni na motywacyjne pogaduszki i pewnie wielu z nich chciałoby sobie przypiąć ordery za zasługi dla lepszej gry. No, ale tak to niestety nie działa – że grupa delegacyjna pójdzie na trening, przekaże, co im leży na wątrobie, a ich ulubieńcy zaczynają grać jak z nut.

Reklama

Natomiast sytuacja kryzysowa potrafi wymusić zdecydowane działania. Trener Stokowiec pierwsze, co zrobił, to odstawił od składu Karola Filę, który przez długi czas miał niepodważalne miejsce w pierwszej jedenastce. Odstawił na boczny tor bezproduktywnego Ormana Haydary’ego. Oprócz tego odważnie postawił na młodzieżowca Jana Biegańskiego. Sprowadzony z GKS-u Tychy 19-latek zapewnił spokój w kwestii obsady “pozycji” gracza U-21. A wcześniej Jakub Kałuziński i Mateusz Żukowski nie gwarantowali odpowiedniej jakości. Tomasz Makowski również nie stanowił mocnego punktu.

Wystarczy zresztą spojrzeć na średnią not młodzieżowców Lechii:

  • Kałuziński – 3,71
  • Żukowski- 3,50
  • Makowski – 3,92
  • Kobryń – 3,00
  • Biegański 5,50
*

Rotacje w składzie, często wymuszone, zdały egzamin. Owszem, w niektórych spotkaniach, głównie ze Stalą Mielec, nad jego zespołem czuwała opatrzność. Gdyby nie kapitalne interwencje Dusana Kuciaka, wypad na Podkarpacie nie zakończyłoby się skromną wygraną 1:0. Jednak powrót do dobrej dyspozycji słowackiego golkipera również wpłynął na poprawę rezultatów. Po zdecydowanie słabszym fragmencie sezonu Flavio Paixao też kilkukrotnie przypomniał o sobie – bramka i asysta w meczu z Górnikiem (2:0) oraz Wisłą (2:0), plus asysta z Zagłębiem Lubin. Progres zaliczył stoper Bartosz Kopacz. Zwyżka formy kluczowych graczy była niezwykle istotna w kontekście wyjścia z kryzysu.

Stabilizacja formy

W poprzednich ośmiu kolejkach Lechia tylko raz musiała uznać wyższość rywala – porażka 0:1 z Pogonią Szczecin. Akurat w tym spotkaniu gdańszczanie zaprezentowali się bardzo słabo. Zresztą, dużym nadużyciem byłoby teraz stwierdzić, że gra Lechii nagle zaczęła wprawiać w wielki zachwyt. Choć gdy spojrzymy na tabelę od momentu klęski w Niepołomicach, możemy dostrzec, że na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy gdańszczanie ustabilizowali formę. A jesienią było to dla nich pojęcie zupełnie obce.

W tym okresie tylko Legia Warszawa lepiej punktowała i to najlepiej świadczy o tym, jak duży progres zanotowali “Biało-Zieloni”. Należy im też oddać, że w ostatnich dwóch spotkaniach pokazali kawałek niezłego ofensywnego futbolu. Zarówno w meczu z Zagłębiem, jak i Śląskiem, od samego początku zastosowali wysoki pressing na rywala i z dużym rozmachem szturmowali bramkę przeciwnika. O ile z “Miedziowymi” efekty założeń taktycznych przyszły szybko, bo już w 22. minucie prowadzili 2:0, o tyle ze Śląskiem zemścił się na nich chwilowy przestój, jako pierwsi stracili gola i oddali inicjatywę. Suma szczęścia i pecha jest równa zeru – Waldemar Sobota podarował im trafienie. Jednak nie obserwowaliśmy w tych dwóch meczach pragmatycznej i kunktatorskiej gry, z której powszechnie jest znana. To była Lechia odważnie atakująca. Przede wszystkim z pomysłem.

Reklama

Przykład? A weźmy pod lupę akcję bramkową na 3:1 w rywalizacji Zagłębiem. Bartosz Kopacz poszedł na przebój między obrońców gości, zagrał w tempo do obiegającego go Jarosława Kubickiego, a Kubicki precyzyjnie dorzucił piłkę do Żarko Udovicicia, który umieścił ją w sieci. Wszystko wykonane wzorowo.

Potrzeba matką wynalazków

Lechia nie poszalała w zimowym okienku, ale sprowadzenie Jana Biegańskiego – na tę chwilę – okazało się rzutem w środek tarczy, a Joseph Ceesay także zaliczył obiecujący początek swojej przygody z Ekstraklasą. Pech chciał, że przydarzyły mu się covidowe perypetie, a następnie uraz. Co na to Stokowiec? Ano wymyślił sobie, że na z lewej na prawą flankę pośle Zwolińskiego, a w miejsce Szweda wpuści Conrado, który przez kilka kolejek zaczynał spotkania na ławce. Uwaga, na tym nie koniec kombinacji w składzie. Otóż po słabszym występie z Pogonią Szczecin Rafał Pietrzak stracił miejsce w podstawie, a na lewą obronę został przesunięty Conrado. Brazylijczyk wykorzystał szansę od losu i w ostatnich pięciu meczach nie schodził poniżej dobrego poziomu.

Natomiast najbardziej zaskakujący jest renesans formy Żarko Udovicicia. Serbski pomocnik jako jeden z nielicznych graczy Zagłębia Sosnowiec pokazywał, że nadaje się na poziom ekstraklasy, dzięki czemu zapracował na transfer do Lechii. Z tym że w poprzednim sezonie “wyróżnił” się co najwyżej kretyńskimi czerwonymi kartkami. Początek nowych rozgrywek? Bryndza. Dostał kilka okazji do gry, wchodząc z ławki i to tyle. Od 6. do 21. kolejki nawet przez minutę nie powąchał murawy. Dopiero powrócił w spotkaniu z Wisłą, wszedł na 10. minut i przywitał się bramką.

Wreszcie w świątecznym spotkaniu z Zagłębiem trafił do wyjściowej jedenastki i odwdzięczył się swojemu szkoleniowcowi za zaufanie – sieknął gola na 3:1. Poza tym był bardzo aktywny. Posyłał dużą liczbę dośrodkowań, robił sporo wiatru na lewej stronie. Nieźle wyglądała jego współpraca z Conrado. To naprawdę pozytywne zaskoczenie, że zawodnik, który zapewne był już spakowany i gotowy, by wyjechać z Gdańska, wniósł odrobinę większą jakość do zespołu. Wprawdzie w spotkaniu ze Śląskiem zaliczył dwie starty na kontrę, ale w pierwszej odsłonie to po jego zagraniach Lechia tworzyła zagrożenie na połowie rywala.

*

I w tym momencie należy oddać co cesarskie Piotrowi Stokowcowi – schował urazę i odkurzył Serba. Tak samo, jak Mario Malocę, który awaryjnie musiał zastąpić kontuzjowanego Michała Nalepę. A wcale to nie było takie proste zadanie. W tym sezonie Nalepa zazwyczaj wyglądał solidnie, choć cieniem na jego dobrą postawę kładzie się duża liczba żółtych kartek i dwa asy kier. Dodajmy, że jego chorwacki zmiennik, tak samo jak Udovicić, długo musiał czekać na powrót do regularnej gry. Ba, jeszcze dłużej, bo od 3. kolejki. Niemniej Maloca prezentuje się ostatnio z niezłej strony. Jasne, defensywa Lechii nie zaczęła stanowić muru nie do przejścia, a on sam nie ląduje na szczytach wszelkich zestawień. Kluczowe pytanie jest takie – czy Chorwat sprostał wyzwaniu? Sprostał. Drużyna kompletnie nie odczuwa braku kontuzjowanego Nalepy.

Trener Stokowiec zdecydowanie należy do wygranych ostatnich kilku tygodni. Poskładał różne elementy w spójną całość. Poradził sobie z problemami kadrowymi. Mógł przecież uciekać w retorykę wąskiej kadry i braku jakości zmienników. Natomiast poszukał innych rozwiązań i europejskie puchary wciąż są w zasięgu Lechii. Oczywiście skok na podium jest raczej mało realny. Tylko jeszcze niedawno nikt w Gdańsk nawet o tym nie myślał.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...