Jeżeli ktoś z was – podobnie jak my – spędził świąteczny wieczór na oglądaniu starcia Olympique’u Marsylia z Dijon, to szczerze mu współczujemy. Momentami chodziło nam po głowie, żeby utopić się w ostatniej misce żurku, byle tylko uwolnić się od tego smętnego spotkania. Ostatecznie 2:0 wygrała ekipa Arkadiusza Milika, choć nie był to wybitny mecz ani całego zespołu ze Stade Velodrome, ani samego Polaka.

Olympique Marsylia – Dijon. Zwycięstwo drużyny Milika
Marsylia na początku miała problemy z pełnym zdominowaniem rywali, choć Dijon to przecież czerwona latarnia Ligue 1 i murowany kandydat do spadku. Zespół, który przed dzisiejszym spotkaniem zgromadził o 30 punktów mniej od Olympique’u. Jasne, marsylczycy mieli wyraźną przewagę, co i rusz konstruowali ataki pozycyjne. Ale brakowało w tym wszystkim tempa i elementu zaskoczenia. Jakichś błyskotliwych dryblingów, podań otwierających, przemyślanych klepek w środkowej strefie. Zawodnicy Dijon pozwalali rywalom na dużą swobodę w operowaniu piłką, jednak gdy tylko gospodarze próbowali dograć futbolówkę w pole karne, defensorzy drużyny przyjezdnej bez większych problemów sobie z tym radzili.
I nieźle kontratakowali. To Dijon po dwudziestu minutach miało na koncie dwie naprawdę groźne akcje.
W sumie najbardziej sprawiedliwym wynikiem po pierwszej połowie byłby zatem bezbramkowy remis. Jednak niemrawy nacisk Marsylii w końcu przyniósł efekt. Gola do szatni wpakował gościom Leonardo Balerdi, wykorzystując dobre dośrodkowanie Dimitria Payeta. Ten ostatni generalnie irytował – skandaliczne pudła, niechlujne podania, straty na własnej połowie, okresy człapania… Ciężko się go oglądało. Ale z drugiej strony – wciąż jest to piłkarz, który w krótkich chwilach pełnego skupienia potrafi dać drużynie więcej, niż cała reszta podopiecznych Jorge Sampaolego razem wzięta. W drugiej połowie też zanotował asystę, też po dośrodkowaniu. Tym razem jego kąśliwą wrzutkę do siatki wpakował Alvaro.
Olympique Marsylia – Dijon. Jak zagrał Milik?
Co my wam będziemy dużo opowiadać – mecz bez historii.
Po przerwie niby Dijon szukało swoich szans (głównie po stałych fragmentach), ale Marsylia umiejętnie się broniła, no a drugie trafienie dla gospodarzy zabiło mecz. Skupmy się zatem na zrecenzowaniu występu Arka Milika, który dostał od trenera Olympique’u sporo czasu, bo aż 80 minut.
Jak się zaprezentował? Cóż, bardzo przeciętnie. W paru momentach było nam go szkoda, ponieważ świetnie podłączał się do kontrataków i aż się prosiło, by jeden ze skrzydłowych dograł mu piłkę na wolne pole. Ale Milik się takiego idealnego podania nie doczekał i z tego względu przepadły mu co najmniej dwie sytuacje, gdy mógł stanąć sam na sam z bramkarzem. Z drugiej jednak strony, trochę za mało było Arka w atakach pozycyjnych Marsylii. Długimi fragmentami poruszał się po murawie jak ciało obce, zupełnie odcięty od gry i podań. Zanotował zaledwie 25 kontaktów z piłką (z czego 10 to celne podania, a 6 to straty). Bardzo mało. Statystycznie nawet napastnicy Dijon częściej znajdowali się pod prądem.
OLYMPIQUE MARSYLIA 2:0 DIJON
strzelcy bramek:
- L. Balerdi 45+1′
- Alvaro 80′
fot. NewsPix.pl
Podczas szczania oblewa płytki zamiast trafiać do pisuaru.
Do Ralu Go.. Super snajper
Czyli taki nie za widoczny , nie za dobry, brakowało tylko żeby „setke” zjebał i mielibyśmy takiego typowego Arka. Można odnieść wrażenie że od czasów pamiętnego 2016 facet cofnął się w piłkarskim rozwoju -> wiem , wiem kontuzje, i poniekąd to rozumiem…
Milik chyba niezbyt poważnie traktuje swój zawód a do tego ma lepsze recenzje dziennikarzy sportowych od jego faktycznych umiejętności.Pisanie jakie to kluby chcą pozyskać Milika już nudzi tak samo jak to co pokazuje w reprezentacji i w klubie.Czas zejść na ziemię, Milik jest bez formy od około 12 m-cy i trener klubowy to wie, Milik będzie grał w klubie coraz mniej bo na to zasługuje.
Przy okazji, kto jest agentem piłkarza bo chyba równie mało ustabilizowany człowiek.
https://demskityper.blogspot.com/ – Trafił wczoraj kupon z kursem 1630 !! skan ma na blogu ! i ma kolejny kupon juz dostepny !
Utwierdza mnie to w przekonaniu że jednak Brzęczek był dobrym trenerem ale piłkarzy miał słabych. Zdołał awansować do me z pierwszego miejsca, teraz za słabego Sousy nie awansujemy na mś na bank.
Tak naprawdę, to nie miał nawet pół sytuacji.
Tak naprawdę to od dłuższego czasu jest słabiutki…
dodalibyście jednak że powinien mieć asystę – jego podania nie wykorzystał Payet