Legia Warszawa pokonała Pogoń Szczecin 4:2 w meczu na szczycie PKO Bank Polski Ekstraklasy i aktualnie ma dziesięć punktów przewagi nad Portowcami na siedem meczów do końca, co pozwala wnioskować, że bardzo trudno będzie komukolwiek stołeczną ekipę stracić z pozycji lidera. Na konferencji prasowej spotkanie obszernie skomentował zaś Czesław Michniewicz.
Doświadczony szkoleniowiec nie uważa, żeby zwycięstwo nad Pogonią zapewniało Legii mistrzostwo.
– Nikt w naszej szatni nie myśli o tym w ten sposób. Każdy podchodzi z pokorą, szacunkiem do rozgrywek. Ale cieszymy się bardzo z ważnego zwycięstwa. To ważna wygrana w kontekście tego, że graliśmy w wiceliderem, uciekliśmy na kilka punktów – mówił Michniewicz.
W pół godziny Legia strzeliła cztery gole i de facto przesądziła o wyniku spotkania, ale w drugiej połowie straciła dwie bramki i pozwoliła Pogoni uwierzyć, że da się odrobić, z pozoru niemożliwe do odrobienia, straty. Skąd więc taka dysproporcja między pierwszą a drugą połową?
– Mówiłem o tym zawodnikom w szatni. Chciałbym, żeby jedna bramka w przyszłości, przy wyniku 4:1, nie zmieniała naszego oblicza. Żebyśmy dalej byli świadomi siły, umiejętności i grali w taki sposób jak do 45. minuty. Bo to był naprawdę świetny mecz w naszym wykonaniu. Ale, niestety, gol rywali trochę nas zablokował w drugiej połowie. I nie stwarzaliśmy tak wielu sytuacji, nie byliśmy tak dobrze zorganizowani w ofensywie i defensywie. Wprawdzie Pogoń nie kreowała może jakiś groźnych sytuacji. Martwi mnie to, że kolejny raz sprezentowaliśmy rzut karny – tak było z Wartą, tak było teraz. W zupełnie niegroźnej sytuacji przeciwnik dostał rzut karny, jak najbardziej słuszny. I do końca były emocje. Jak to my – potrafimy dać prezent przeciwnikowi, tlen do szatni. Straciliśmy gola na własne życzenie.
Nie myślałem, że pójdzie to w takim kierunku, że przestaniemy szukać piątej bramki. Skupiliśmy się tylko na rozgrywaniu piłki. Nie byliśmy pazerni na piątą-szóstą bramkę, bo takie okazje by na pewno były. Niestety, tak się nie stało.
(cytaty za Legia.net)
Fot. Fotopyk