21 czerwca 2020 roku. To wtedy po raz ostatnio Marko Vesović miał okazję pograć w piłkę, to wtedy rozpoczął żmudne leczenie po zerwaniu więzadeł, przez które nie wychodził na boisko. Aż do dziś. Legia poinformowała, że Czarnogórzec wrócił do normalnych treningów z drużyną.
Długo, oj długo to wszystko trwało. I jeszcze sporo potrwa, bo klubowy lekarz, Filip Latawiec, na oficjalnej stronie Legii mówi o spokojnym dozowaniu obciążeń i „ostatecznych testach za 1,5 tygodnia”.
– Veso jest stopniowo dołączany do drużyny. Na razie wykonuje tak zwane ćwiczenia bezkontaktowe, ale może już brać udział w takich elementach jak wykończenia, strzały czy passy. Stopniowo zwiększamy zakres jego możliwości i już niedługo będzie mógł wejść w gierki. Czekamy na ostateczne testy, które będą miały miejsce za 1,5 tygodnia i to one dadzą nam odpowiedź, jak wygląda rzeczywisty stan fizyczny zawodnika – czytamy wypowiedź lekarza Legii.
A więc wydaje się, że Vesović wróci jeszcze w tym sezonie. Ale czy do pierwszego składu? Gdy już dojdzie do formy, Michniewicza czeka spory ból głowy. Oczywiście będzie to ból pozytywny. Na prawe wahadło ma przecież Wszołka i Juranovicia – dwóch topowych piłkarzy w skali ligi. Z drugiej strony może się okazać też tak, że latem nie będzie miał już w kim wybierać. Wraz z końcem sezonu kończą się umowy Wszołka i Vesovicia.
Fot. FotoPyK