Nie będziemy wam ściemniać – straszliwie nas wynudził mecz Francji z Ukrainą. Nie chcemy tutaj rzecz jasna przesadnie obu ekip krytykować, bo rozumiemy, że pierwsze spotkanie eliminacji do mistrzostw świata to nie jest ten moment, gdy dla piłkarzy i trenerów liczy się robienie widowiska. Mimo wszystko, spodziewaliśmy się czegoś więcej. Zwłaszcza po „Trójkolorowych”, ponieważ kilku gwiazdorów francuskiej kadry ewidentnie było dzisiaj pod formą. Zwłaszcza Kylian Mbappe.
Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że nie ma co się dzisiaj nastawiać na boiskowe fajerwerki. Ukraińcy oddali inicjatywę gospodarzom i nastawili się na kontrataki, ale Francja nie bardzo umiała przekuć przewagę w posiadaniu piłki na konkretne okazje strzeleckie. Przyszło nam zatem obserwować wyjątkowo nieatrakcyjny klincz. Jedni próbowali go przerwać, ale nie potrafili. Drudzy… nawet nie potrafili.
Magiczny gol Griezmanna
Im dalej w las, tym gorzej prezentowali się goście. Podopieczni Andrija Szewczenki mieli problemy ze skleceniem choć jednej ofensywnej akcji złożonej z czterech-pięciu celnych podań na połowie przeciwnika. Dochodziło w ukraińskim zespole do całego mnóstwa nieporozumień, dograń nie w tempo. Piłkarze wściekali się na siebie, widać było frustrację. Sam „Szewa” także sprawiał wrażenie niepocieszonego i regularnie wydzierał się na swoich podopiecznych, a jego głos niósł się echem po opustoszałych trybunach Stade de France.
Francuzi skarcili rywali w 19 minucie gry. Fenomenalnym trafieniem popisał się Antoine Griezmann, który wykorzystał bierność ukraińskiej defensywy, nie najlepsze ustawienie bramkarza i fantastycznym, mięciutkim uderzeniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Sęk w tym, że całą akcję należało przerwać kilka chwil wcześniej, ponieważ jeden z Francuzów zgrywał piłkę głową będąc na spalonym.
No ale w eliminacjach do mistrzostw świata nie ma VAR-u. Szkoda to nawet komentować.
Mobilizacja Ukraińców
Wydawało się, że otwierające trafienie trochę rozrusza nam to spotkanie, toczone w wyjątkowo sennym tempie. Ale w gruncie rzeczy gol nie zmienił nic. Francuzi wciąż naciskali, lecz niemrawo i bez dynamiki. Ukraińcy dalej czekali na kontry, które im się zupełnie nie kleiły.
I pewnie mecz zakończyłby się właśnie wynikiem 1:0 dla „Trójkolorowych”, gdyby nie totalnie fartowne trafienie gości na początku drugiej połowy meczu. Z pozoru niegroźne, płaskie uderzenie w wykonaniu zawodnika gości trafiło wprost w nogi Presnela Kimpembe, a piłka odbiła się tak pechowo dla obrońcy gospodarzy, że kompletnie zmyliła Hugo Llorisa i wtoczyła się za linię bramkową. Ta bramka wyraźnie dodała skrzydeł ekipie Szewczenki. Ukraińcy podkręcili tempo, zwarli szyki w defensywie i bardzo skutecznie odcięli Francuzów od sytuacji strzeleckich. Didier Deschamps próbował dać swojej drużynie impuls zmianami – ściągnął z boisko beznadziejnie dysponowanych Girouda, Comana i Mbappe, a w ich miejsce oddelegował do boju Pogbę, Dembele, a także Martiala. Niczego to jednak nie zmieniło, jeżeli chodzi o przebieg gry.
Ukraińcy po przerwie naprawdę zaimponowali organizacją gry w destrukcji.
Wygrali walkę o środek pola. Bardzo ciężko się to oglądało, fakt, ale na remis absolutnie zasłużyli. A punkt wywieziony ze Stade de France może mieć dla naszych wschodnich sąsiadów niebagatelne znaczenie w kontekście rywalizacji o awans na mistrzostwa świata.
FRANCJA 1:1 UKRAINA
(A. Girezmann 19′ – P. Kimpembe sam. 57′)
fot. NewsPix.pl