Niższe ligi w większości stoją, walczy piąty poziom rozgrywkowy

redakcja

Autor:redakcja

20 marca 2021, 10:15 • 3 min czytania

Ostatnie decyzje rządu w kwestii uprawiania sportu pół-zawodowego i amatorskiego spowodowały chaos w regionach. O ile jest zupełnie jasne, że dalsze rozgrywanie meczów na poziomie profesjonalnym nie jest zagrożone, o tyle problem robi się mniej więcej na poziomie piątego szczebla ligowego. Ekstraklasa, I liga, II liga i wszystkie grupy III ligi to już zawodowstwo, większość piłkarzy albo żyje z piłki, albo przynajmniej otrzymuje stypendia, które sprawiają, że najnowsze obostrzenia ich nie dotykają. 

Niższe ligi w większości stoją, walczy piąty poziom rozgrywkowy
Reklama

Ale w IV lidze? Zazwyczaj sytuacja jest złożona – czub tabeli walczący o awans do międzywojewódzkich rozgrywek to właściwie profesjonaliści, regularnie zarabiający niemałe pieniądze. Czasem to również rezerwy zespołów z poziomu centralnego, które nie mają żadnych problemów z organizacją meczów. Ale dół tabeli już takiego komfortu nie ma. Trwają więc dyskusje i negocjacje, jak wyjść z tego impasu.

W województwie łódzkim na przykład, IV liga normalnie rozgrywa swoje spotkania. Podobnie jest w Wielkopolsce czy w województwie opolskim. Ale już na Śląsku, wiele wskazuje na to, że grać będą kluby profesjonalne, natomiast mecze z udziałem tych deklarujących się jako amatorskie, zostaną po prostu przełożone. Czego brakuje, by dół stał się „profesjonalny”? Przede wszystkim umów, które gwarantowałyby zawodnikom, że w przypadku kontroli Sanepidu nikt nie zostanie ukarany za złamanie rządowych wytycznych. Niektóre kluby zdecydowały się na to zresztą już zimą, gdy po raz pierwszy zamrożono sport amatorski, w mniej lub bardziej fikcyjny sposób przechodząc na „zawodowstwo”.

Reklama

Ta batalia jest o tyle istotna, że w teorii nie ma przeszkód, by grały również ligi obecnie zawieszone. Przypomnijmy: stoi w całej Polsce szczebel okręgówki, a także A-, B- oraz C-klasa. To poziomy złożone przede wszystkim z amatorów, lecz… Jeśli amatorski dół IV ligi „zalegalizuje” swoje działania, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by podobnie zachowały się pozostałe kluby, z jeszcze niższych lig. Pozostaje jednak również kwestia obiektów sportowych, które w teorii są zamknięte dla amatorów. Trudno w takim układzie przewidzieć, czy gmina uzna masowe „zatrudnienie” piłkarzy w B-klasowym klubie za pełnoprawne przejście w świat profesjonalizmu. Innymi słowy – czy nie okaże się, że B-klasowiec dopiął wszystkie papierki, a koniec końców wyłożył się na tym, że burmistrz zamknął jedyne boisko w powiecie.

Na ten moment restrykcje dotyczące amatorskiego futbolu mają się skończyć 9 kwietnia. Jeśli faktycznie tak by się stało – niższe ligi powinny spokojnie nadrobić stracone 3 tygodnie, choćby i już w trakcie trwania Mistrzostw Europy, w skrajnym przypadku – w lipcu. Problem zacznie się w chwili przedłużenia obostrzeń, a przede wszystkim – gdy okaże się, że połowa IV lig spokojnie ukończyła sezon, a część w ogóle nie wznowiła rozgrywek. Na razie jednak to odległa perspektywa – w regionach liczą, że lockdown amatorów faktycznie skończy się najpóźniej w połowie kwietnia.

Pozostaje trzymać za ten scenariusz kciuki.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Reklama
Reklama