Reklama

Piątek nie strzela często, ale i tak szyje na miarę możliwości Herthy

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

17 marca 2021, 12:32 • 8 min czytania 40 komentarzy

Przygoda Krzysztofa Piątka w Berlinie to jedno wielkie rozczarowanie. Kadra, który ma potencjał na przynajmniej środek tabeli w Bundeslidze, uwikłała się w walkę o utrzymanie. Na ten moment berlińczycy zajmują miejsce barażowe i niewiele wskazuje na to, by mogli stamtąd wyskoczyć.

Piątek nie strzela często, ale i tak szyje na miarę możliwości Herthy

Nie da się ukryć, że jedną z postaci, która w stolicy Niemiec rozczarowuje najbardziej, jest właśnie Krzysztof Piątek. A przynajmniej taką opinię można wygłosić na pierwszy rzut oka. Polak zdobył w tym sezonie zaledwie sześć bramek, co stawia go na 25 miejscu w klasyfikacji strzeleckiej.

To słaby wynik – więcej na swoim koncie ma Vincezo Grifo (Freiburg), Jean-Philippe Mateta (Mainz), który zimą wyjechał do Crystal Palace, Max Kruse (Union Berlin), czy zaskakująco skuteczny Sasa Kalajdzić (Vfb Stuttgart).

Jednocześnie, jeśli utworzymy małą klasyfikację z napastników drużyn, które zajmują pięć ostatnich miejsc w Bundeslidze, Piątek załapie się do czołówki:

  1. Jean-Philippe Mateta – 7 bramek / 1 asysta*
  2. Matheus Cunha – 6 bramek / 3 asysty
  3. Krzysztof Piątek – 6 bramek / 1 asysta
  4. Elvis Rexhbecaj – 5 bramek / 2 asysty
  5. John Cordoba – 5 bramek
Reklama

Szału nie ma, ale jakakolwiek okoliczność łagodząca już tak. Chociaż Hertha nie gra zgodnie z oczekiwaniami, to Piątek po prostu wpasował się w ogólny trend, jaki obowiązuje w stołecznym klubie.

Co więcej, analizując zdobywane przez niego bramki, a także sytuacje, które miał, możemy dojść do dość zaskakujących wniosków. Otóż Krzysztof Piątek w Berlinie szyje z tego, co ma. Wcale nie marnuje wielu szans, koledzy po prostu regularnie mu ich nie dostarczają. Nie ma przypadku w tym, że powyższą klasyfikację wypełnia aż trzech zawodników Herthy, ale też nie ma przypadku w tym, że żaden z nich nie przekroczył granicy 10 trafień.

Oczywiście 25-latek cierpi nieco na swoim własnym stylu gry, wszak jest napastnikiem mniej mobilnym niż Mateta, czy choćby Cunha. Niemniej, jeśli prześledzimy jego trafienia w tym sezonie, naprawdę nie mamy aż takich powodów do narzekania na dyspozycję Piątka.

Jeśli ma sytuację do zdobycia bramki, to ją po prostu wykorzystuje. To, że taka sytuacja ma miejsce relatywnie rzadko, to już inna kwestia.

Jak Krzysztof Piątek zdobywa bramki dla Herthy Berlin?

Przede wszystkim – z otwartej gry. Wszystkie jego trafienia urodziły się nie po stałych fragmentach, ale właśnie w wyniku zbudowanej lepiej lub gorzej akcji. Większość jest również efektem kontrataków, co mówi dość dużo o stylu, w którym Polak (i Hertha) czuje się najlepiej.

Warty podkreślenia jest też fakt, że przy czterech golach Piątek otrzymał podanie, które w mniejszym lub większym stopniu pozwoliło mu na znalezienie drogi do bramki. Dwukrotnie jednak brał sprawę w swoje ręce, chociaż w zasadzie… czynił tak częściej. Nie ma bowiem przypadku w tym, że współczynnik bramek spodziewanych (xG) jest w wypadku 25-latka niższy, niż jego ostateczny dorobek.

Reklama

4.96 xG do 6 trafień. Różnica nie jest zbyt duża, ale spośród zawodników, którzy koniec końców zdobyli w Bundeslidze co najmniej sześć bramek, tylko szesnastu może popisać się większą nadproduktywnością. Stawce przewodzi oczywiście Robert Lewandowski, który strzelił ponad siedem bramek więcej niż powinien.

HERTHA vs Augsburg

Augsburg jest ulubionym rywalem Piątka w tym sezonie. Za każdym razem, gdy przychodzi mu się mierzyć z drużyną Rafała Gikiewicza, strzela gola. To osiągnięcie o tyle duże, że w pierwszym meczu między Herthą a Augsburgiem, Polak wszedł na boisko dopiero w drugiej połowie. Miał jednak gigantyczny wkład w zwycięstwo.

Poza zaangażowaniem w trafienie na 2:0, 25-latek doskonale zachował się pod koniec spotkania. Dobrze ustawił się na cienkiej granicy spalonego, a następnie wykorzystał podanie, które posłał mu Matheus Cunha. Warto zwrócić uwagę na te akcję, bo motyw z Piątkiem wybiegającym zza wysoko ustawionej defensywy rywale okaże się najbardziej skutecznym w całym sezonie.

Do samego strzału nie ma się jak przyczepić. Mocny, po ziemi, piłka odbiła się jeszcze od słupka. Gikiewicz był bez najmniejszych szans.

HERTHA vs Union Berlin

Chyba nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że był to najlepszy indywidualny występ Polaka w bieżących rozgrywkach. Znowu został wykorzystany jako rezerwowy, znowu zasłużył na przedrostek super. Tym razem drogę do bramki znalazł aż dwukrotnie.

Przy pierwszej sytuacji miał furę szczęścia, chociaż można go pochwalić, że w ogóle zdołał oddać strzał. Był otoczony przez trzech zawodników Unionu, a mimo tego zdołał się złożyć i uderzyć… dość nieczysto. Futbolówka odbiła się jeszcze od jednego gracza i ostatecznie zmyliła Luthe.

Przy drugim trafieniu nie było jednak mowy, o jakimkolwiek “ale”. Piłka odbija się od jednego z obrońców gości, a Polak posyła mocny strzał półwolejem. Tym razem nie było żadnej obcierki, przypadku, sprzyjającej fortuny. Soczysty strzał z pola karnego.

Nic dziwnego, że kibice Herthy Berlin po tym spotkaniu złapali bakcyla piątkomanii. Nie przybrała ona takich rozmiarów jak w Milanie, nie mówiąc już o Genui, ale wciąż miło czyta się komentarze wychwalające polskiego napastnika i wieszczące jego powrót do seryjnego strzelania.

Szkoda zatem, że następną bramkę Piątek zdobył blisko miesiąc później.

HERTHA vs Schalke

Gol bliźniaczy do jego trafienia z Augsburgiem i to pod dwoma względami. Pierwszy – Piątek znowu na boisko wszedł z ławki. Tym razem dostał tylko 12 minut, ale mimo tego zdołał zaskoczyć obronę z Zagłębia Ruhry. Nie jest to co prawda szczególnie trudne w tym sezonie Bundesligi, ale!

Ponownie udało się wykorzystać wysokie ustawienie defensywy rywala. Tym razem ośmieszony został Oczipka. Tutaj Piątek zbierał się do wyprzedzenia, zaś Niemiec do pościgu…

A tutaj już było po zawodach, bo napastnik stołecznej drużyny nie dał najmniejszych szans Fahrmannowi. Warto też podkreślić, że mógł się bramkarz Schalke lepiej ustawić i zachować – dostał mało urodziwe uderzenie na krótszy słupek.

HERTHA vs Eintracht

Wydawało się, że dzięki trafieniu Polaka Hertha przełamie niemoc i wygra pierwszy raz od wspomnianego meczu z Schalke. Byłby to wynik o tyle niesprawiedliwy, że to ekipa z Frankfurtu cały czas cisnęła i miała więcej okazji do zdobycia bramki.

Czego jednak nie potrafili zrobić oni, to dość zaskakująco zrobił Piątek. Najpierw zaczęło się od padu w polu karnym, ale gdy 25-latek słusznie się zreflektował, że dochodzi w tym momencie do kompromitacji, zerwał się na równe nogi, zagrał klepkę z Cunhą i uderzył z tej pozycji:

Znowu półwolej, znowu bramkarz bez szans. Naprawdę widywaliśmy lepsze okazje do zdobycia bramki.

Ostatecznie jednak skończyło się na 1:3, bo Hertha potknęła się o rozwiązane sznurówki na samym finiszu spotkania. Piątek nie miał jednak zbyt wiele sobie do zarzucenia. W końcu udało mu się przełamać, gdy grał od pierwszych minut.

HERTHA vs Augsburg

To nie była z pietyzmem skonstruowana akcja – zresztą poza golem z Schalke, gdzie rywale ani razu nie dotknęli piłki, chyba żadna nie była. W pole karne Augsburga zostało posłane dośrodkowanie – wybaczcie – na pałę. Piekielnie mocne podanie, które mogłoby komuś nieostrożnemu urwać głowę.

No i Piątkowi niemal urwało – zdołał właściwie dołożyć swoje czoło, a piłka zwróciła to z taką mocą, że Gikiewicz musiał skapitulować. Zrobiło się 1:1, a niedługo później 2:1 i Hertha dość zaskakująco wygrała.

Krzysztof Piątek nie jest zatem typową dostaw-nogą. Jasne, otrzymał dwa świetne podania, które były poprzedzone wyjściem na pozycję i wówczas po prostu musiał strzelić. Ale poza tym uderzał z pozycji nie aż tak optymalnych, jak sam sobie pewnie życzył.

W oczy rzuca się też fakt, że 66.6% jego trafień przyszło, gdy Polak wszedł na boisko z ławki. Jest pod tym względem w ścisłej czołówce Bundesligi, co pomogło mu też w wykręceniu w gruncie rzeczy przyzwoitego wyniku – bramkę zdobywa średnio co 230 minut.

25-latek nie jest jednak świętym.

Na co śmiało można narzekać?

Czytając powyższe podsumowanie, można było dojść do wniosku, że napastnik Herthy wszystko robi super i ludzie się po prostu na niego uwzięli. No nie jest tak. Można w jego stronę sformułować co najmniej dwa zarzuty:

  • Piątek wcale nie wykorzystał wszystkich okazji
  • jest leniem

Co się punktu pierwszego tyczy – zmarnował rzut karny z starciu z Hoffenheim. Jeszcze w pierwszym kwadrancie berlińczycy mogli objąć prowadzenie, ale strzał Polaka pewnie obronił Olivier Baumann. Nie będziemy wchodzić w analizę, czy był to rzut karny źle wykonany, czy dobrze obroniony, ale liczy się sam fakt.

Nie wytrzymał też presji w pierwszym starciu z Augsburgiem, gdzie trafił w słupek. Szkoda, bo była to jedna z najlepszych akcji Herthy w całym sezonie Bundesligi.

Jednocześnie ta akcja może stanowić za dobry wstęp do drugiego zarzutu. Hertha oczywiście nie kreuje dużo, toteż i bramek nie zdobywa seryjnie. Pod tym względem w niemieckiej ekstraklasie zajmują trzynastą pozycję. Niemniej, widać, że kiedy Piątek biega, pokazuje się do gry, szuka jej, to jest automatycznie łatwiejszym celem dla pomocników stołecznego zespołu.

Problem w tym, że 25-latek robi to dość nieregularnie. Dysproporcję dobrze ukazują mecze z Augsburgiem, Schalke i ostatnim starciem z Borussią Dortmund. Chociaż w dwóch pierwszych spotkaniach napastnik był jedynie rezerwowym, to wniósł dynamikę, która odwróciła losy spotkania. W starciu z BVB był zaś jednym z najmniej aktywnych zawodników – tylko dwóch innych piłkarzy z pola, którzy wybiegli w pierwszej jedenastce, miało mniej kontaktów z piłką niż Polak.

Ta niechęć do bycia pod grą jest bodaj największym mankamentem Piątka. Wcale nie ma złej skuteczności. Wcale nie marnuje na potęgę. Po prostu zbyt często jest statystą i nie stara zmylić się obrońców rywala. Jest to zastanawiające o tyle, że przecież kilkukrotnie pokazał już, że potrafi to zrobić.

Być może niedługo uda mu się wrócić do harówki, którą odwalał w kilku meczach tego sezonu i utrzymać taką dyspozycję przed dłuższy czas. Byłoby bardzo miło, wszak wobec prawdopodobnej absencji Roberta Lewandowskiego, nie mamy zbyt wielu wariantów w ataku. A grą na stojanowa, ani Węgrów, ani Anglii nie zaskoczymy.

*wszystkie dane za understat

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

40 komentarzy

Loading...