Bartosz Biel z GKS-u Tychy wyjątkowo szczerze wypowiedział się w Weszłopolskich na temat meczu z Sandecją, w którym tyszanie przegrali 1:2. – Współczuję wszystkim osobom, które poświęciły czas, żeby obejrzeć to spotkanie. To była profanacja piłki nożnej. Naprawdę ciężko było to oglądać nawet mi z boiska, a co dopiero w telewizji. Co słychać w GKS-ie, który – abstrahując od tego spotkania – idzie do góry?
Jak odnalazłeś się w Tychach? Przebudowa GKS-u była spora. Zespół jest zbudowany teraz praktycznie wyłącznie z Polaków. Jak to wygląda od środka?
Odnalazłem się dobrze. Przyszedłem tutaj wraz z trenerem Derbinem, jego asystentem i Krzyśkiem Wołkowiczem. A kilka osób już wcześniej znałem. Łatwo było się zaaklimatyzować. Klub oceniam bardzo pozytywnie. Ciężko, żebym oceniał go inaczej, skoro przyszedłem tutaj z GKS-u Bełchatów…
Kontrowersyjnie chcesz nam powiedzieć, że przychodząca wypłata to pewien komfort.
Bardzo duży komfort. Tutaj dopiero poczułem tak naprawdę, co to znaczy mieć pieniądze na czas. Bardzo to doceniam. Dwa lata spędzone w Bełchatowie dały mi mocno w kość. Ale w GKS-ie jest pod tym względem w jak najlepszym porządku. Klub jest bardzo stabilny, organizacyjnie też wszystko wygląda super, nie ma się do czego przyczepić.
Słowo „awans” jest w waszej szatni zakazane czy pada coraz częściej?
Ciężkie pytanie.
Tylko takie mamy.
Pada takie słowo. Chcąc nie chcąc, jesteśmy w czubie tabeli. Ale ja bym nie chciał mówić akurat o tak daleko idących celach.
Kiedy zaczynaliście przygodę z trenerem Derbinem, ten zespół trochę inaczej próbował grać w piłkę. Dzisiaj o tym rozmawialiśmy, potwierdził to też trener Mamrot – w tej lidze potrzebny jest pragmatyzm. I chyba w pewnym momencie musieliście się przestawić z chęci gry w piłkę, na pragmatyczną grę.
W stu procentach się z tym zgodzę. Początkowo chcieliśmy grać w piłkę i oczywiście chcemy tego nadal, ale to jest utrudnione ze względu na te boiska, które teraz mamy. Nie tylko u nas w Tychach, ale w każdym klubie. To problem zresztą nie tylko pierwszej ligi, lecz także Ekstraklasy. Plusem trenera Derbina jest to, że jest bardzo elastyczny, jeśli chodzi o jego warsztat i podejście do zespołu. Potrafi odnaleźć się w zespole, gdzie są ludzie, którzy chcą grać w piłkę, potrafi się też odnaleźć tam, gdzie jakości jest mniej. Tak samo to wygląda, jeśli chodzi o boiska. Już jesienią było podobnie jak teraz. Przez to, że trener Derbin potrafi bardzo szybko dostosować się do sytuacji, złapaliśmy tę fajną serię. Teraz została ona przerwana, ale mam nadzieję, że już niedługo zaczniemy nową.
I to też nie jest chyba przypadek, że została przerwana akurat przez Sandecję, która też ma świetną serię. Patrząc z boiska – na czym polega twoim zdaniem ta przemiana Sandecji?
Spotkały się ze sobą dwa zespoły, które miały fajną serię, więc któraś seria musiała się zakończyć. Co do meczu – współczuję wszystkim osobom, które poświęciły czas, żeby obejrzeć to spotkanie. To była profanacja piłki nożnej. Naprawdę ciężko było to oglądać nawet mi z boiska, a co dopiero w telewizji.
Bartek, może jakbyś nie oglądał, a grał lepiej z kolegami, wrażenie byłoby inne!
Na pewno.
A nie przeszło ci przez głowę, że warto coś zrobić?
Przeszło! Tylko że po prostu chyba nie byliśmy w stanie tego dnia czegoś zmienić. Zarówno my jak i Sandecja nie stworzyliśmy widowiska, które dało się chociaż przez jakiś czas obejrzeć z przyjemnością. Rządził przypadek. Pokazuje to choćby to, ile fauli było w tym meczu. Prawie 50. Mecz walki.
Rzadko widzi się, żeby piłkarz tak szczerze mówił o meczu, mówisz to samo co my o was.
Mamy może podobne myślenie. Nigdy nie oglądałem waszego programu, pierwszy raz mam styczność.
My też nie oglądamy GKS Tychy, spokojnie!
Może jak zaczniemy troszkę lepiej grać, to przyjemność będzie większa i obejrzycie. Ale mówię – w tym meczu rządził przypadek. Akurat taka dyspozycja dnia. Sandecja wygrała to przede wszystkim charakterem, walką, trochę większą chęcią zdobycia punktów. To się przykro mówi, ale tego dnia czegoś nam zabrakło. Może nie „czegoś” – w każdym aspekcie Sandecja troszkę przeważała i zasłużenie zdobyła trzy punkty.
Gdy patrzysz na ligę, kto poza oczywistymi zespołami – Bruk-Betem czy ŁKS-em – jest waszym największym konkurentem w walce o awans?
Myślę, że Radomiak jest najgroźniejszy. Zawsze jest bardzo solidny, zawsze bardzo ciężko gra się przeciwko nim. Dla mnie to pewniak, jeśli chodzi o miejsca 1.-6..
Ostro przejechałeś się po sobie, po kolegach. A jednak warto powiedzieć, że ta seria wyglądała bardzo dobrze. Z ŁKS-em wygraliście 3:0, ty strzeliłeś najważniejszego gola na 1:0. Nie byłeś wtedy zaskoczony w drugą stronę? Na zasadzie – jak wy możecie wypadać tak dobrze na tle tak trudnego rywala?
Mówiłem na temat meczu z Sandecją, bo z mojej perspektywy zagraliśmy słabo i nie tak to miało wyglądać. A we wcześniejszych meczach potrafiliśmy się dostosować do panujących warunków i przeciwnika. Z ŁKS-em zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Niczego nam nie zabrakło, wszystko funkcjonowało jak należy. Powiedziałem ostro po Sandecji, bo uważam, że taki mecz nam się już nie może powtórzyć.
To życzymy ci, żebyś już się nie męczył oglądając mecz z boiska.
Oby tak było!
Rozmawiali WESZŁOPOLSCY
Fot. newspix.pl