– Nie będę ukrywał zdenerwowania na pracę sędziów. To, co dzisiaj się wydarzyło przy Sportowej, to jest skandal. Bruk-Betowi nie trzeba pomagać, to jest bardzo dobry zespół, który jest w stanie sam sobie stworzyć sytuację i strzelić gola – pieklił się na wczorajszej konferencji pomeczowej Marcin Węglewski, trener GKS-u Bełchatów. Jego zespół przegrał z faworyzowanym Bruk-Betem Nieciecza po dwóch dość kontrowersyjnych golach.
Wczoraj opisywaliśmy ten mecz w podobnym tonie – dziwiąc się obu decyzjom sędziego Tomasza Marciniaka. Rzut karny to szarpanina Bartosza Żurka i Mateusza Grzybka, przy której jeśli dopatrywać się faulu, to raczej w ataku. Tymczasem arbiter nie tylko podyktował “jedenastkę”, ale jeszcze ukarał żółtą kartką piłkarza GKS-u. Druga sporna sytuacja to dość oczywisty błąd przy rzucie rożnym dla Bruk-Betu, piłka opuściła boisko po dotknięciu przez zawodnika gości, tymczasem sędzia nakazał wznowienie gry właśnie od narożnika. Pewnie ta wtopa pozostałaby niezauważona, ale… zwycięski gol został strzelony właśnie po centrze z tego rzutu rożnego.
– To, co sędzia zrobił przy rzucie rożnym, to jest nieprawdopodobne. Na naszego zawodnika wbiega piłkarz Bruk-Betu, a sędzia dyktuje rzut karny. W drugiej sytuacji my wybijamy piłkę, ona wyraźnie odbija się od piłkarza Bruk-Betu, sędzia pokazuje na rzut rożny, po którym tracimy bramkę. Tak się nie robi. Dla mnie to jest niewytłumaczalne – komentował dalej Węglewski, rozżalony porażką w takim stylu.
Niestety, zdaje się, że sytuacja w I lidze już raczej szybkiej poprawie nie ulegnie. Dopiero co – dwa dni temu! – narzekaliśmy na serię błędów między innymi w zaległym meczu Odry Opole z Widzewem Łódź. Właściwie w ostatnim okresie nie ma dnia meczowego na zapleczu Ekstraklasy, by nie trzeba było dyskutować o kontrowersjach. Wyjścia z tej sytuacji – na razie nie widać.
Fot.Newspix