Gdyby ten mecz zakończył się zwycięstwem Manchesteru United, to trzeba by przyznać, że jest to dla Milanu wynik nieco krzywdzący. Pod względem taktycznym i piłkarskim, to Włosi byli drużyną znacznie lepszą, a przegrywali do samej końcówki spotkania. Na swoje szczęście – tylko jedną bramką. 

Jeśli są granice dobrego smaku, to United je przekroczyli

A przecież Donnarumma mógł – a w zasadzie powinien – wyciągać piłkę z siatki jakieś trzy razy. Mimo tego, że Czerwone Diabły zupełnie oddały rywalom inicjatywę i pozwoliły im na wszystko, niczym lubieżne nastolatki w prozie McMurtry’ego, to miały takie sytuacje, po których po prostu musi paść bramka. A tutaj proszę – padła tylko jedna. Jakim cudem? O to trzeba zapytać zawodników gospodarzy.

Pierwszy popisał się Maguire, który w zasadzie wybił piłkę z linii bramkowej. Na swoje nieszczęście, była to bramka należąca do gości. Anglik spudłował z jakichś 20 centymetrów i końcowy remis w dużej mierze obciąża jego konto. Można sobie żartować, że jest obrońcą i zachował się w sposób naturalny, ale z pewnością fanom Manchesteru United nie jest do śmiechu.

Tym bardziej, że w drugiej połowie akcję koncertowo spartaczył Daniel James. Doskonałą piłkę do Walijczyka zagrał Mason Greenwood, podanie śmignęło przez pół pola karnego i wylądowało idealnie na stopie skrzydłowego. Niestety dla klubu z Old Trafford – były zawodnik Swansea City spudłował. Nie tak spektakularnie jak Maguire, ale to też powinien być gol.

Te pudła naprawdę przekraczały granice dobrego smaku, tym bardziej w sytuacji, w jakiej stawiał się Manchester United. A była to poza cierpiętnicza, bo Czerwone Diabły za nic w świecie nie chciały i nie umiały zdominować spotkania, nawet wtedy, gdy na boisku pozostawał Bruno Fernandes. Na swoje szczęście udało im się raz wpakować piłkę do siatki. Paradoksalnie – stało się to w najmniej oczywistej sytuacji.

Jeden jedyny raz zawodnicy Milanu pozostawili wspomnianemu Fernandesowi tyle miejsca, że ten zdążył się zatrzymać, podnieść głowę i dograć koledze na czubek nosa. Padło na Amada Diallo, młodego chłopaka, ściągniętego z Atalanty. Było to trafienie pełne paradoksów, bo niski Iworyjczyk bramkę zdobył po strzale głową i w konsekwencji niezbyt pewnego wyjścia Donnarummy.

Włosi dostali w łeb wtedy, gdy na to najmniej zasłużyli. Generalnie jednak przez 90 minut nosili na swoich barkach poczucie wielkiej niesprawiedliwości. Zdołali je zrzucić w doliczonym czasie gry.

I brawa dla Milanu

Mimo tego, że Stefano Pioli nie mógł skorzystać z całego zastępu swoich zawodników, wszak absencja dotknęła nie tylko Zlatana Ibrahimovicia, to właśnie goście podobali się postronnym widzom sto razy bardziej. Klepali między sobą, Franck Kessie zrobił ze środka pola prywatny folwark, zaś Anthony Martial był wprost prześladowany przez obrońców Milanu.

Tylko że konkrety były bardzo słabe. Do siatki co prawda znaleźli drogę i to aż trzy razy, ale dwukrotnie błędy w sztuce dostrzegli arbitrzy. Raz był kilometrowy spalony Leao, później ręką pomógł sobie Kessie. Ale przecież doskonałą okazję miał jeszcze Krunić, który oddał strzał, po którym nasi nauczyciele wuefu zapytaliby, czy na pewno zjadł dzisiaj rano śniadanie. Nie popisał się też Saelemaekers – Belg huknął wprost w Deana Hendersona.

AC Milan grał jednak na większej intensywności, a po tym jak stracił bramkę, zdołał już zupełnie zdominować rywala. Graczom Manchesteru United nie zależało nawet na stwarzaniu pozorów – oni po prostu chcieli dowieźć prowadzenie do końca i trzeba przyznać, że niemal im się to udało. Mimo tego, że w środku pola hulał wiatr, Scott McTominay skupiał się na kostkach rywali, zaś Wan-Bissaka zostawiał mnóstwo miejsca Dalotowi, podopieczni Piolego nie potrafili posłać uderzenia między słupki.

Aż do 92 minuty.

Wówczas udało się wywalczyć rzut rożny. Do stałego fragmentu gry podszedł Krunić i zacentrował. Simon Kjaer z dziecinną łatwością zgubił Maticia, McTominay nie zdążył wyskoczyć, zaś Dean Henderson odpowiednio usztywnić ręki. Strzał teoretycznie leciał w środek bramki, ale wystarczył, by pokonać angielskiego golkipera. Milan wyrównał i Milan mógł odetchnąć.

Grając w tak wydatnym osłabieniu zupełnie zdominował zespół z Old Trafford. Przed rewanżem to oni wydają się być pewni swego. Solskjaer musi zaś myśleć nad tym, co poszło nie tak. A poszło mnóstwo rzeczy. Przede wszystkim zabrakło im dzisiaj woli walki. Swoją pasywnością i niecelnością, przekroczyli granice dobrego smaku. Tej nocy było widać, dlaczego Manchester United musi kopać w tym sezonie Ligi Europy.

MANCHESTER UNITED 1:1 AC MILAN

A.Diallo 50′ – S.Kjaer 92′

Fot.Newspix

Suche Info

Guardiola: – Wygranie Ligi Mistrzów to nasze marzenie

redakcja
Tenis

Pięć najważniejszych meczów Igi Świątek na Roland Garros

Sebastian Warzecha
Suche Info

Inzaghi: – Zagramy z najlepszą drużyną na świecie

redakcja
Suche Info

Cecherz o swoich tweetach: – To nie były moje twitty

redakcja
Suche Info

Znamy obsadę sędziowską finałów baraży o Ekstraklasę i I ligę

redakcja
Inne sporty

W czym Iga Świątek z 2023 roku jest lepsza od tej z 2020 roku?

Kacper Marciniak
Tenis

Pięć najważniejszych meczów Igi Świątek na Roland Garros

Sebastian Warzecha
Inne sporty

W czym Iga Świątek z 2023 roku jest lepsza od tej z 2020 roku?

Kacper Marciniak
10
Ekstraklasa

Grzesik: Gdybym opierał się na stereotypach, nie poszedłbym do Radomiaka

Przemysław Michalak
6
Weszło

Starość gwiazd w interesie korporacji i imperiów

Jan Mazurek
11
Weszło

Prezentujemy dwójkę Cecherza. Nie chce Żydów i homoseksualistów

Paweł Paczul
187
Liga Mistrzów

Drużyna za półdarmo. Jak Inter zbudował skład na finał po kosztach

Mateusz Janiak
8