Reklama

Najlepszy angielski lewy obrońca? Luke Shaw

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

11 marca 2021, 13:33 • 8 min czytania 3 komentarze

Gdy w ostatniej kolejce Premier League Manchester United pokonał Manchester City, nie tracąc przy tym żadnej bramki, mogliśmy mówić o dużej sensacji. Podopieczni Pepa Guardioli zakończyli serię 22 zwycięstw z rzędu i zakończyli ją w sposób brutalny. Jednak to nie Bruno Fernandes, nie Marcus Rashford, ani Harry Maguire był najlepszym zawodnikiem spotkania. Derby Manchesteru zdominował Luke Shaw. 

Najlepszy angielski lewy obrońca? Luke Shaw

Gdy lewy obrońca przyjął piłkę na swojej połowie i rozpoczął rajd w kierunku bramki Edersona, nikt nie spodziewał się, że Anglik sam to wykończy. Tego dnia układało mu się jednak wszystko. Zdołał schować do kieszeni skrzydłowych rywala, a na początku drugiej połowy huknął tak, że nie było czego zbierać.

Było to ukoronowanie formy, którą Shaw złapał w 2021 roku. Co do jego występów było wiele zastrzeżeń, sądzono, że prędko wygryzie go Alex Telles. Nic takiego nie miało miejsca. W drugiej połowie sezonu Anglik ugruntował swoją pozycję w kadrze Solskjaera i wysłał jasny sygnał go Garetha Southgate’a. To prawdopodobnie najrówniej grający obrońca Manchesteru United, czyli czwartej defensywy w Premier League.

Naprawdę lepiej – z perspektywy polskiej kadry – byłoby, gdyby Shaw nieco zjechał z dyspozycją przed eliminacjami do Mistrzostw Świata. Grając tak dobrze, jak czyni to w barwach Czerwonych Diabłów, będzie kolejnym wyzwaniem, jakie stanie przed polską kadrą.

Po latach spędzonych w piwnicy, której sufit wielu uważało za granicę możliwości Anglika, w końcu udało mu się znaleźć drogę na powierzchnie. I korzysta z tej swobody w najlepszy istniejący sposób.

Reklama

Wyjątkowy w skali Europy

W pięciu najlepszych ligach Starego Kontynentu jest tylko dwóch piłkarzy, którzy w 2021 roku wykreowali więcej sytuacji niż Luke Shaw. To Filip Kostić z Eintrachtu Frankfurt (35) oraz Jadon Sancho z Borussii Dortmund (36). Shaw, ze swoimi 34 sytuacjami, jest jedynym obrońcą w czołówce, a wyprzedza takie nazwiska jak Leo Messi, Bruno Fernaes i Mohamed Salah. Co ciekawe – najlepszą piątkę uzupełnia Mason Mount (32) oraz Joshua Kimmich (31). Jednak to wynik Anglika budzi największy podziw.

Gdy na Old Trafford przybywał wspomniany Alex Telles, mówiono, że Brazylijczyk wygryzie wychowanka Southampton właśnie przez swoją prezencję w ofensywie. Za czasów Porto, Telles należał do najlepszych, najbardziej kreatywnych graczy nie tylko w lidze portugalskiej. Jego liczby robiły wrażenie także wtedy, gdy zestawialiśmy go z czołowymi nazwiskami Premier League, Bundesligi i Serie A. Jakby nie patrzeć – strzelił wówczas 27 goli i zanotował aż 57 asysty. Średnio co 204 minuty miał udział w akcji bramkowej. Po przybyciu do Anglii, wyniki nie wyglądają już tak imponująco.

AC MILAN ZREMISUJE Z MANCHESTEREM UNITED? KURS: 3,9 W SUPERBET!

W samej angielskiej ekstraklasie Shaw ma 50 wykreowanych szans, zaś Telles jedynie 10. Nawet jeśli uwzględnimy, że Brazylijczyk otrzymuje znacznie mniej okazji do gry, to Anglik i tak jest stroną dominującą. W jednym meczu posyła średnio 2.4 kluczowego podania, zaś był piłkarz Porto 1.8. Nie jest to różnica zatrważająca, mogliśmy spodziewać się takiego układu, ale w drugą stronę.

Shaw udowodnił jednak, że pod względem dostarczania piłek kolegom, właściwie nie ma sobie równych. Nie robi mu większej różnicy uderzanie futbolówki ze stałego fragmentu lub dośrodkowanie w pełnym biegu. Realizuje się w każdym z tych aspektów i Manchester United uczy się z tego korzystać.

Podkręć jak Beckham

Jeśli idzie o rzuty rożne, tylko Chelsea zdołała sobie wykreować w ten sposób więcej sytuacji. Gracze The Blues łącznie posłali 44 kluczowe podania z narożników, zaś w Manchesterze United wynik ten osiągnął granicę 37. Za znaczną część z nich odpowiada Luke Shaw, który posłał 14 takich piłek. To piąty rezultat w całej Premier League, równy temu, co do tej pory wykręcił Heung-min Son oraz Trent Alexander-Arnold.

Reklama

Równie dobrze są oceniane dośrodkowania Shawa. Za ich pomocą Anglik stworzył łącznie 28 okazji i pod tym względem również jest piąty w angielskiej ekstraklasie. Jeszcze w styczniu był na siódmym miejscu, ale zwyżka formy pozwoliła przeskoczyć mu takich zawodników jak James Ward-Prowse, Kevin de Bruyne czy Aaron Creswell, zbierający przecież bardzo dobre recenzje.

Jeśli zaś dołożymy do tego podania z rzutów wolnych, okaże się, że jedynie Pascal Gross jest od Anglika wyraźnie lepszy, jeśli idzie o (nie)bezpośrednie zagrożenie stworzone ze stojącej piłki. Nic więc dziwnego, że Manchester United strzelił już 14 bramek po stałych fragmentach – więcej ma jedynie Chelsea, Everton, Southampton i West Ham United.

Takie chwile jak te, zdarzają się dość często

Przykłady meczów, w których dzięki podaniom lewego obrońcy Manchester United mógł zmienić losy spotkania, można wyliczać i wcale nie wystarczy na to kilka sekund. Na radarze podań Shawa znalazło się już Burnley, Aston Villa, Chelsea, Liverpool, Leicester City, WBA, Everton i Southampton.

Co jednak szczególnie ciekawe – rajd z meczu z Manchesterem City nie był wcale odosobnionym przypadkiem. Jak podaje portal The Athletic, Luke Shaw z sezonu na sezon ma coraz dłuższe rajdy z piłką. W ostatnich dwóch latach było to kolejno: 3.1 metra oraz 3.9. Teraz dystans ten wydłużył się do 4.6. Nieźle, jak na piłkarza, którego Jose Mourinho niemal wyrzucił za drzwi Old Trafford.

Największy sygnał ostrzegawczy dla całej ligi – nie licząc spotkania z lokalnym rywalem – Shaw wysłał podczas innych derbów. W starciu z Liverpoolem, które Manchester United ostatecznie zremisował, 25-latek był jedną z najjaśniejszych postaci na boisku.

MOLDE OGRA GRANADĘ NA WYJEŹDZIE? KURS: 4,67 W EWINNER!

W 26 minucie przejął piłkę w okolicach środka boiska i rozpoczął blisko 30-metrowy rajd. Z piłką dostał się w pole karne The Reds, ośmieszył Thiago, który wylądował na murawie i podał do Bruno Fernandesa. Podanie od Portugalczyka do Martiala nie było jednak skuteczne i cała akcja spaliła na panewce.

Podobnie było dwie minuty później, gdy Shaw przebiegł z piłką niemal dwadzieścia metrów. Wówczas faulować musiał go Shaqiri, bowiem w Anglika wstąpiły nagle zdolności Ronaldinho i coraz trudniej było go zatrzymać. Czerwone Diabły miały rzut wolny z dogodnej pozycji, ale przestrzelił Fernandes.

Przeciwko Manchesterowi City nie było wymówek. Lewy obrońca przedarł się przez środkową strefę boiska, a chwilę później urządził małe piekło obrońcom The Citizens. Najpierw nie dał dogonić się de Bruyne, podał do Rasforda, wysłał na karuzelę Rodriego, a chwilę później uderzył tak, że Ederson nie miał nawet po co się rzucać.

Chociaż był to dopiero drugi gol w jego przygodzie z Premier League, to nie ma cienia przypadku w tym, że strzelił go właśnie w bieżącym sezonie.

Wielka siła to wielka odpowiedzialność

Ofensywny zryw Shawa – jeden z nielicznych Manchesteru United w całym meczu – dał Czerwonym Diabłom potrzebny impuls i przerwał fatalną serię meczów z angielską czołówką. Jednak Anglik na brawa zasłużył nie tylko z uwagi na swój cug w grze do przodu. Mimo, że to za nią zbiera największy poklask, jest też zawodnikiem odpowiedzialnym w defensywie.

Podczas derbowego spotkania tylko raz ustąpił Riyadowi Mahrezowi, który wkręcił go w murawę. Niemniej, The Citizens nie oddali wówczas nawet celnego strzału i cała sytuacja przeszła trochę bez echa. W gruncie rzeczy dobrze, bo przez pozostałą część meczu skrzydłowi Manchesteru City walali się po kieszeniach lewego obrońcy, który grał znacznie pewniej niż Aaron Wan-Bissaka, czyli jego odpowiednik po drugiej stronie boiska. Prawy defensor bardzo często tracił piłkę, gdy Manchester United usiłował wyjść ze swojej połowy, co powodowało, że znowu musieli bronić się na granicy pola karnego. Shaw takich błędów zwykle nie popełnia.

Z podstawowego zestawienia obrońców jest najbardziej pod grą, ale wcale nie dysponuje najgorszym % celnych podań. Co więcej, ma najlepszy współczynnik wygranych pojedynków i piłek odzyskanych, gdzie nie ma sobie równych. Jeśli idzie zaś o odbiory, to tylko Aaron Wan-Bissaka jest lepszy.

Koniec końców uzyskujemy obraz Shawa jako zawodnika odpowiedzialnego. Mimo tego, że z defensywnego kwartetu jest najbardziej ofensywnym piłkarzem, to nie zapomina o swoich podstawowych obowiązkach, gdzie – tak naprawdę – zupełnie nie ustępuje tak wykwalifikowanym obrońcom jak Maguire i Lindelof.

A to oznacza tylko miód na serce Garetha Southgate’a.

Użyteczny dla reprezentacji

Nie ulega wątpliwości, że na ten moment Luke Shaw jest najlepszym angielskim lewym obrońcą. Konkurencja – w przeciwieństwie do większości reprezentacji – jest tam dość intensywna. Przecież w bardzo dobrej formie jest między innymi Aaron Cresswell. Dobre recenzje zbiera też Ryan Bertrand, we Włoszech wciąż żyje Ashley Young, Ben Chilwell odzyskał zaufanie Thomasa Tuchela, zaś od biedy na lewej stronie może grać też genialny młodzieniec z Arsenalu – Bukayo Saka.

Jednakże żaden może nie doczekać się występów w pierwszym składzie i to nie tylko dlatego, że zawodnik Manchesteru United jest w formie, w jakiej nie był chyba nigdy wcześniej.

BRUNO FERNANDES STRZELI GOLA MILANOWI? KURS: 2,2 W TOTALBET!

Ulubionym ustawieniem Southgate’a jest 3-4-3. W takiej formacji w zasadzie nie ma miejsca na typowego lewego obrońcę. Shaw może być jednak wykorzystany jako jeden z trzech środkowych, z powodzeniem pełniąc rolę półlewego. Są ku temu konkretne przesłanki:

  • Shaw od czasu do czasu grywa w taki sposób w Manchesterze United (między innymi w meczu z PSG i RB Lipsk)
  • bardzo dobrze rozumie się z Harrym Maguirem, chłopem w zasadzie nie do ruszenia ze składu reprezentacji Anglii

Jeśli dołożymy do tego Johna Stonesa z Manchesteru City, naprawdę mamy się czego obawiać w kontekście reprezentacji. Anglia dysponuje jedną z najszerszych kadr w Europie, a kłopot bogactwa na lewej stronie defensywy zdaje się to tylko potwierdzać. Southgate, delegując 25-latka do pierwszego składu ma nie tylko pewność, że dobrze dogada się z zawodnikiem stojącym obok niego, ale też otrzymuje taktyczną elastyczność. W ciągu kilku chwil, Synowie Albionu będą mogli przejść do gry pięcioma lub czterema obrońcami, co popchnie Shawa w głąb boiska.

W Premier League już zdążyli się przekonać, jak groźny potrafi być w tym aspekcie.

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

3 komentarze

Loading...