Reklama

Kosecki: – Media społecznościowe to syf. Cieszę się, że jest o mnie ciszej

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 marca 2021, 11:17 • 8 min czytania 38 komentarzy

– Jak się spojrzy na zawodników Cracovii, to dla nich walka o utrzymanie jest nową sytuacją. Widać, że powoli dopiero zaczynają rozumieć i ogarniać sprawę. Patrzę po treningach i to są piłkarze o sporych umiejętnościach. Wydaje mi się, że jak przełamiemy się w Ekstraklasie, jak uda się wygrać jakiś mecz, to już pójdzie. Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szorujemy dno tabeli. Gdyby nie to, że Stal i Podbeskidzie też sobie nie radzą, bylibyśmy ostatni. A musimy też pamiętać, że Cracovia sezon zaczęła z pięcioma minusowymi punktami za coś z przeszłości, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Będziemy walczyć o utrzymanie. Mamy tyle punktów, że nie mogę powiedzieć, nie mogę skłamać, że czeka nas bój o coś więcej niż pozostanie w lidze – mówił Jakub Kosecki, piłkarz Cracovii, w rozmowie z nami w programie Weszłopolscy na Kanale Sportowym. Zapraszamy do wersji tekstowej tej rozmowy.  

Kosecki: – Media społecznościowe to syf. Cieszę się, że jest o mnie ciszej
Z tobą zawsze można szczerze i wprost. 

Można.

Cracovia to najbardziej bezbarwna drużyna w lidze? Przyszedłeś rozruszać to całe towarzystwo?

Postaram się rozruszać, ale zobaczymy, jak to wyjdzie. Czy Cracovia jest bezbarwna? Wydaje mi się, że chłopaki nie za bardzo radzą sobie z sytuacją, w której muszą walczyć o utrzymanie. Pogadaliśmy ostatnio w szatni, trochę inaczej to wyglądało teraz, ale dużo pracy przed nami. Nie prezentujemy zbyt atrakcyjnego futbolu, ale postaramy się to zmienić.

Co masz na myśli mówiąc, że piłkarze Cracovii nie za bardzo radzą sobie z tą sytuacją?

No tak jest, może to głupio zabrzmi, ale jestem doświadczonym zawodnikiem. W ŁKS-ie moim celem był awans do Ekstraklasy – udało się. Poszedłem na wypożyczenie do Lechii Gdańsk. Celem było utrzymanie – udało się. Wróciłem do Legii. Cel: wygrać jak najwięcej trofeów. W pierwszym sezonie wygraliśmy więc mistrzostwo i Puchar Polski. W Sandhausen mieliśmy utrzymać się w lidze i udało się to wykonać. Potem w Śląsku Wrocław pierwszym celem było zakotwiczenie w pierwszej ósemce – udało się, ale następnie walczyliśmy o utrzymanie i też nam to wyszło. Każdy zespół, w którym byłem, miał zadania, które wiązały się z wielką odpowiedzialnością, z którą trzeba było sobie radzić.

Jak się spojrzy na zawodników, którzy są w Cracovii, to dla nich walka o utrzymanie jest nową sytuacją. Widać, że powoli dopiero zaczynają rozumieć i ogarniać sprawę. Patrzę po treningach i to są piłkarze o sporych umiejętnościach. Wydaje mi się, że jak przełamiemy się w Ekstraklasie, jak uda się wygrać jakiś mecz, to już pójdzie.

Reklama
Ale faktycznie Cracovia już do końca sezonu będzie grać o utrzymanie?

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szorujemy dno tabeli. Gdyby nie to, że Stal i Podbeskidzie też sobie nie radzą, bylibyśmy ostatni. A musimy też pamiętać, że Cracovia sezon zaczęła z pięcioma minusowymi punktami za coś z przeszłości, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Będziemy walczyć o utrzymanie. Mamy tyle punktów, że nie mogę powiedzieć, nie mogę skłamać, że czeka nas bój o coś więcej niż pozostanie w lidze. Jasne, że jest Puchar Polski, który chcemy obronić i też bardzo mocno na to liczymy.

Jak podsumowałbyś swoją przygodę w Turcji? Pod względem finansowym pewnie jesteś zadowolony, ale wydaje nam się, że obiecywałeś sobie więcej czysto sportowo. 

Obiecywałem sobie zdecydowanie więcej, ale jeśli spojrzymy na to, co działo się w Adanie Demirspor, to było to czyste szaleństwo. W ciągu dwóch i pół roku miałem ośmiu trenerów. Co okienko transferowe dochodziło do rewolucji w składzie – dziesięciu przychodziło, dziesięciu odchodziło, pięciu lądowało w rezerwach, trzech po tygodniu wracało. W Turcji, w I lidze, jest tak, że pięciu obcokrajowców może być na boisku i jeden na ławce, a my w pewnym momencie mieliśmy w składzie piętnastu obcokrajowców. Kadra zespołu liczyła trzydzieści pięć osób. Cały czas nowa taktyka, nowy szkoleniowiec, nowe założenia. W pewnym momencie nie wiedziałem nawet, co mam grać. Jaja jak berety.

W pierwszym meczu tego sezonu miałem asystę, w drugim zagrałem połówkę, w trzecim znów miałem asystę, a w czwartym wylądowałem na trybunach. Nikt mi nic nie powiedział, tak po prostu wypadłem ze składu. Godzinę przed meczem się dowiedziałem, że jestem out. Szok. Byłem wkurzony. Po tym doszliśmy z moimi menadżerami i z moim ojcem do wniosku, że to już jest za dużo, że mam dosyć. W grudniu, wróć, dopiero niedawno udało się zerwać umowę i trafiłem do Cracovii. Dziwna sytuacja. Generalnie w Adanie w pewnym momencie było tak, że wielu piłkarzy miało koronawirusa, nie miał kto grać na prawej obronie i na środku pomocy, więc trenerzy musieli wchodzić do gierek treningowych, a mnie wysyłali obok, żebym odbijał sobie piłkę od ściany. Serio, nie obraziłbym się, jeśli na treningu musiałbym zagrać nie na swojej pozycji.

Może trenerzy byli od ciebie lepsi!

Najwyraźniej tak. Nic, że jeden z nich miał dwadzieścia kilo nadwagi i ledwo biegał.

To jeszcze gorzej o tobie świadczy. 

Tak wyglądała rzeczywistość w tym zespole, choć prywatnie żyło mi się tam fajnie. Ciepło, sympatycznie, pieniądze na czas. Ale sportowo nie wyszło. Zdaję też sobie sprawę z tego, że sam nie dawałem argumentów, ale jak już zacząłem coś prezentować, to skrzydła zostały mi podcięte. Wylądowałem na trybunach, zrezygnowałem, nie miałem już najmniejszej ochoty współpracować z tymi ludźmi.

Powiedziałeś, że było w Adanie bardzo wielu obcokrajowców, czyli mamy rozumieć, że nie przeżyłeś szoku, kiedy pojawiłeś się w szatni Cracovii. 

Przeżyłem szok, bo spotkałem kilku Polaków. A tak na poważnie, to nie mam z tym problemów. Byłem w Niemczech, byłem w Turcji, bardzo dobrze radzę sobie z językiem angielskim. Jestem osobą, która lubi wejść do szatni i od razu pokazać, że ze mną można pogadać na każdy temat. Nie miałem z tym najmniejszego problemu. Tym bardziej, że ci piłkarze mają dużą jakość, ale trochę nie radzą sobie z tą sytuacją. Inna sprawa też, że nie jestem zbyt długo w zespole, więc może gadam głupoty i może ktoś powie, że jest inaczej.

Reklama
Miałeś jakieś inne oferty czy od początku nastawiłeś się, żeby wrócić do Ekstraklasy?

Sporo było zapytań z Turcji, ale późno rozwiązałem kontrakt. Jak już doszliśmy do porozumienia, to u nich było zamknięte okienko transferowe. Jedyne otwarte okienka, to były Chiny, Japonia, MLS, Polska i jeszcze parę innych krajów. Ale chciałem wrócić do Polski na przynajmniej pół roku. Mówiłem to też żonie. Chciałem na spokojnie przygotować się do nowego sezonu, na tym mi zależało. Bardzo też naciskałem na to, żeby był to kontrakt półroczny, a niektóre kluby nie chciały się na to godzić.

Czyli odpoczniesz chwilę, odbudujesz się i lecisz dalej?

Broń Boże, po prostu nie chciałem dłuższej umowy, bo wiemy jak to będzie, jeśli Cracovia spadnie z Ekstraklasy, to raczej czeka ją dużo zmian personalnych. Ja lubię mieć wszystko poukładane, więc naturalnie wolałem podpisać kontrakt na pół roku. Jak się wszystko ułoży po naszej myśli, utrzymamy się i obronimy Puchar Polski, to Cracovia będzie miała pierwszeństwo w negocjacjach nowego kontraktu. Nie będzie tak, że jak skończy się sezon, to odejdę. Finanse w ogóle nie miały znaczenia.

W półfinale Pucharu Polski gracie z Rakowem. Mecz w lidze pokazał, że są do pyknięcia? 

I dla nas, i dla Rakowa boisko w Bełchatowie było fatalne. Oni też to mówili podczas przerw. Murawa kompletnie nie nadawała się do gry w piłkę. Jakakolwiek akcja indywidualna kończyła się odbiciem piłki od kolana i wyjściem w aut. Ciężko było cokolwiek skonstruować. Nie patrzymy na ten mecz jak na promyczek nadziei. Na lepszym boisku ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Różnie to spotkanie mogło się potoczyć. Zobaczymy, Puchar Polski to jeden mecz i kto lepiej się przygotuje z formą dnia, ten wygra, prosta sprawa. Uważam za to, że i my, i Raków mamy porównywalne zespoły. Jasne, że walczymy o dwie różne rzeczy, ale Cracovia ma zawodników na odpowiednim poziomie, żeby walczyć o coś więcej niż walczy w tym sezonie.

Jak postrzegasz to, że wyjeżdżałeś jako jeden z najbardziej medialnych piłkarzy, a teraz jest o tobie ciszej. 

Miałem Instagrama. Facebooka praktycznie nie używałem. Nie wiem nawet, czy istnieje moje konto, bo nie pamiętam hasła i niczego. Ale z tego wszystkiego zrezygnowałem. Z tego Insta, z tego świata internetowego. Jak to miałem, to w ogóle nie odpowiadałem na wiadomości, nie wchodziłem w dyskusję. Jeśli ktoś chce porozmawiać, to proszę bardzo – wywiad, rozmowa, super. Media społecznościowe to jedno wielkie gówno. Syf. To zakłamywanie rzeczywistości. Patrzę na ludzi, którzy wrzucają zdjęcia, filmy, Tik-Toki i nie mogę uwierzyć. Nie poznaję tych ludzi. Jak patrzę na kogoś w social mediach i spotkam kogoś na żywo, to muszę się spytać, czy to naprawdę on, czy z kimś innym ma się w necie do czynienia. Tak to wygląda. Rożne filtry, wszyscy są influencerami, nie chcę nawet na ten temat gadać. Obłuda. Każdy ma piękne życie na Instagramie i na Facebooku, a na żywo to tak pięknie nie wygląda. Zrezygnowałem z tego, nie chciałem się udzielać w tym kierunku. I tak dalej będzie.

Pytałem szerzej. Byłeś u Kuby Wojewódzkiego, co chwilę przed kamerami Canal Plus, a w Adanie miałeś spokój. 

Nie czuję się lepiej, bo nie mam parcia. Wróciłem teraz do Polski i dałem bardzo dużo wywiadów. Mówiłem każdemu dziennikarzowi:

– Słuchaj, przed tobą dzwoniło do mnie kilkunastu innych dziennikarzy. Udzieliłem siedem wywiadów w trzy dni. Zadaliście te same pytania.

Sam widziałem to po sobie, że jeśli widzę jedną osobę, która cały czas udziela wywiadów w mediach, to budzi to niesmak. Co za dużo, to niezdrowo. Nie miałem żadnego problemu z tym, żeby się wycofać. Dałem jeden szczery wywiad, po którym uznałem, że nie ma sensu się pompować w mediach. Powiedziałem samą prawdę i nie będę się wybielał. Nie mam problemów, że ucichło o mnie, że nie jestem już najpopularniejszy.

ROZMAWIALI BIAŁEK, ROKUSZEWSKI, MAZUREK I OLKIEWICZ

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

38 komentarzy

Loading...