Reklama

Inter uczy, jak zrobić coś dobrze, ale się nie narobić

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

08 marca 2021, 22:54 • 3 min czytania 5 komentarzy

Jeden celny strzał w całym meczu, jeden gol, trzy punkty. Kto mógłby zrobić coś takiego, jak nie Inter stworzony na modłę Antonio Conte? Zaznaczmy: Inter pewnie zmierzający po mistrzostwo Włoch, Inter podtrzymujący przewagę sześciu punktów nad Milanem. Może nie był to mecz wybitny, ba, poza męska walką po stronie obu ekip nie było na czym zawiesić oka. Ale dla kibiców „Nerazzurrich” liczy się jedno: zwycięstwo. Bez wielkiego stylu, ale tu liczyła się przede wszystkim skuteczność.

Inter uczy, jak zrobić coś dobrze, ale się nie narobić

Pierwszą fazę meczu Interu z Atalantą można określić w prosty sposób: jazda bez trzymanki. Jeśli ktoś przesiadł się z ekstraklasowego lotu do Poznania na lotnisko w Mediolanie, mógł wpaść w małą konsternację. Od samego początku dzisiejsze widowisko stało na tak wysokim poziomie intensywności i zaangażowania, że aż trzeba było się zastanowić, czego obie ekipy najadły się przed wyjściem na murawę. Okej, brakowało goli i stuprocentowych sytuacji, ale szybkość i zadziorność w działaniach boiskowych była godna uwagi.

Kiedy jedni zaostrzali grę faulami w środku pola, drudzy odpowiadali tym samym w każdym fragmencie boiska.

Kiedy Arturo Vidal próbował rozgrywać piłkę na wysokości własnego pola karnego, tuż za jego plecami czyhał rywal, kasując go wślizgiem. To samo tyczyło się wypadów ofensywnych Martineza czy Lukaku, którzy w pierwszej odsłonie spotkania mieli problem z oddaniem jakiegokolwiek strzału.

Niekiedy ciała jednych uderzały w drugie z taką mocą, że w Hiszpanii przynajmniej połowa sytuacji kończyłaby się gwizdkiem sędziego. A tutaj – cóż, arbiter pozwalał na bardzo wiele. Wprowadził zasady typowe dla męskiej gry, c0 wyszło temu spotkaniu na dobre. Po samych piłkarzach dało się zauważyć, że raczej na ten fakt nie narzekają, czego nie można powiedzieć o Antonio Conte. Trenerowi Interu nie podobał się styl prowadzenia meczu, a jak już Conte zaczyna dyskutować z sędzią, to bez żółtej kartki się oczywiście nie obejdzie.

Można było odnieść wrażenie, że sędzia najzwyczajniej w świecie wprowadził standardy dla Romelu Lukaku. Każdy piłkarz na boisku miał tak przesuniętą granicę czystego zagrania, jaka byłaby potrzebna do skutecznego zatrzymania belgijskiego napastnika.

Reklama

W pewnym momencie meczu, dość późno, bo dopiero w 38. minucie, w końcu zobaczyliśmy konkrety. Dwa rzuty różne Atalanty, dwie sytuacje mogące prowadzić dać prowadzenie. Najpierw strzał głową Zapaty w kapitalny sposób wybronił Handanović, a sekundy później swojego bramkarza przy słupku wyręczył Brozović. Antonio Conte mógł poczuć małe ciepełko, ale na jego szczęście te dwa szybkie ciosy gości były jedynymi w pierwszej połowie. Mecz miał naprawdę dobre tempo, ale realnych szans na gola z obu stron widzieliśmy tyle, co kot napłakał. W każdym razie – nie było to typowe 0:0 po bezbarwnej. Coś fajnego niezmiennie wisiało w powietrzu.

Po zmianie stron Inter zrobił coś, co powinien robić każdy poważny kandydat na mistrza ligi. Wcisnął bramkę z niczego. Kiedy nie działały składne akcje, trzeba było się dosłownie przepychać, żeby w końcu wyjść na prowadzenie. Ot, rzut rożny, trochę zamieszania i przypadku w polu karnym, piłka spada na nogę Skriniara. Ni stąd, ni zowąd – obrońca gospodarzy płaskim strzałem pokonuje Sportiello. Piłkarze Atalanty mogli poczuć zawód, bo, patrząc na przebieg gry, nie zapowiadało się, że ferajna Conte zdobędzie bramkę. Obrońcy gości zachowywali się koncertowo, pakując Lukaku do kieszeni.

Dość powiedzieć, że Inter oddał tylko jeden celny strzał w całym meczu.

Atalanta wraz z biegiem czasu coraz mocniej dochodziła do głosu. Zdobyła większe posiadanie piłki, kontrolowała mecz. Tyle że co z tego, skoro podopieczni Conte byli doskonale zorganizowani w defensywie. Ogółem w ofensywie nie zrobili właściwie nic, a i tak wygrali 1:0. Na to trzeba mieć patent. Trzeba mieć Conte na ławce.

Inter – Atalanta 1:0 (0:0)
Skriniar 54′

Fot. Newspix.pl

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

5 komentarzy

Loading...