Mecz z Górnika Zabrze z Legią Warszawa przyniósł nam tematów na cały tydzień. Dyskurs publiczny zdominowała dyskusja na temat tego, czy sędziowie odpowiednio chronią dryblerów takich jak Luquinhas. My też przyjrzeliśmy się temu tematowi. Natomiast ciekawe jest też to, że Legia generalnie w tym sezonie nie ma po drodze z sędziami. I tak jak w przeszłości to ona była często beneficjentem pomyłek arbitrów, tak w tym sezonie częściej na tych pomyłkach cierpi.
Oczywiście nie chcemy tutaj budować teorii spiskowej typu “trwa spisek sędziowski przeciwko mistrzom Polski, PZPN/Ekstraklasa nie chce Legii na pierwszy miejscu”. Bądźmy poważni – takie tezy to kompletne bzdury. Sędziowie sędziują tak, jak potrafią. Czasami poprowadzą spotkanie bezbłędnie, innym razem się pomylą. Nie ma co się doszukiwać tutaj intencji. Czasy słusznie minione z korupcją czy układami na szczęście są już za nami.
Natomiast nie ma co ukrywać, że panowie z gwizdkami w tym roku mylą się często na niekorzyść legionistów. Według naszej “Niewydrukowanej tabeli” żaden inny zespół w Polsce nie ucierpiał w tym sezonie tyle razy na błędach arbitrów, co Legia. W przekroju całego sezonu znaleźliśmy aż siedem sytuacji, w których sędziowie mylili się na niekorzyść warszawskiej drużyny. I mówimy tu o sytuacjach istotnych – nieodgwizdane karne czy brak czerwonej kartki. Oto one.
Mecz z Górnikiem Zabrze: brak czerwonych kartek dla Janży i Gryszkiewicza
Janża powinien wylecieć z boiska za dwie żółte kartki w jednej akcji – najpierw za nierozważny atak w nogi Luquinhasa, a później za bardzo agresywne protesty. Napomnienie dostał tylko za to drugie zachowanie, samego faulu sędzia nie wycenił na kartkę. I to był błąd.
Za dwie żółte kartki powinien wylecieć też Gryszkiewicz, który skończył mecz z jednym napomnieniem. Za ten stempel należała mu się też kartka:
Mecz ze Stalą Mielec: niesłuszny rzut karny dla Stali
Dwa z trzech rzutów karnych dla Stali w tym meczu były odgwizdane prawidłowo. Ale przy tym trzecim wapnie w naszej opinii sędzia się pomylił.
Jędrzejczyk trzymał się ze Zjawińskim wzajemnie. Obaj piłkarze szarpali się za koszulkę i to nawet stoper Legii pierwszy puścił trykot rywala. Zjawiński wyrzucił wówczas nogi, zrobił “jaskółkę” i naciągnął arbitra na wapno. Naszym zdaniem podstaw do użycia gwizdka w tej sytuacji nie było.
Mecz z Legią: brak czerwonej kartki dla Zwolińskiego
W końcówce tego starcia Łukasz Zwoliński zarobił kartkę, ale według nas powinien zarobić jeszcze jedną.
Na stop-klatce tego nie widać, że na wideo jest jak na dłoni pokazane to typowe szarpnięcie łokciem w kierunku rywala. Jeśli nie czerwona, to na pewno żółta kartka Zwolińskiemu się należała. W konsekwencji powinien wylecieć z boiska.
Mecz z Górnikiem Zabrze: brak czerwonej kartki dla Wiśniewskiego
Czy powinien tu być karny? Trudno powiedzieć. Pchnięcie w plecy następuje chyba jednak ciut przed linią pola karnego. Natomiast jeśli nawet uznamy, że zamiast karnego powinien być rzut wolny, to mamy tu klarowne DOGSO. Przerwanie akcji brakowej jest klarowne – Lopes do piłki na pewno by doszedł i stanąłby oko w oko z Chudym. Zatem czy karny, czy czerwona kartka, to i tak gola Legii dopisujemy.
Mecz z Jagiellonią: brak karnego na Stolarskim
Sytuacja jest dość klarowna. Hiszpan ciągnie za koszulkę/rękę rywala przez kilka metrów, ale Stolarski biegnie przed siebie. Co istotne – legionista jest ewidentnie na wygranej pozycji, przez cały ten rajd kroczy przed Camarą. I to ciągnięcie arbiter główny dostrzegł. Niestety nie zauważył, że Camara już w polu karnym popycha Stolarskiego w plecy. Na kilku powtórkach widać dość klarownie, że pchnięcie ma miejsce już wtedy, gdy obrońca Legii jest w polu karnym.
Mecz z Rakowem: brak czerwonej kartki dla Sapały
Klasyka tzw. flying-attack. Tylko szczęściu Luquinhas zawdzięcza, że rywal nie wyłączył go z gry na kilka miesięcy. Agresywny naskok, atak korkami, atak powyżej kostek, wyprostowana jedna z nóg. Do teraz nie wiemy, czemu sędzia nie wykluczył Sapały z tamtego spotkania.
***
Szczęście w nieszczęściu Legii polega na tym, że mimo, iż sędziowie mylą się przeciwko niej najczęściej w lidze, to nie przekłada się to na stracone punkty. W “Niewydrukowanej” bilans legionistów wynosi -2, czyli w świecie bez błędów sędziów mieliby dwa punkty więcej. Ale to też wynika z tego, że po prostu warszawianie większość meczów wygrywają i ewentualne pomyłki sędziów nie znaczą aż tak wiele.