Reklama

Boję się, że konkurs drużynowy skończymy między czwartym a szóstym miejscem

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

05 marca 2021, 20:44 • 4 min czytania 6 komentarzy

Mistrzostwa świata w skokach narciarskich dostarczały nam w ostatnich latach niespodziewanych rozstrzygnięć, a także kontrowersji. Nie inaczej było dzisiaj – konkursowi w Oberstdorfie towarzyszyły gęste opady śniegu, a zawodnicy mieli nieraz problemy z lądowaniem. Dwóch kandydatów do podium – Ryoyu Kobayashi i Markus Eisenbichler – nie zdołało nawet ustać swojego skoku. W tej sytuacji porozmawialiśmy z człowiekiem, któremu w kwestii oceny warunków czy decyzji jury, nie brakuje kompetencji – Edwardem Przybyłą, międzynarodowym sędzią FiS oraz trenerem skoków.

Boję się, że konkurs drużynowy skończymy między czwartym a szóstym miejscem

To był sprawiedliwy konkurs?

Jeśli ktoś uważa, że przeliczniki działają, to pewnie sprawiedliwy. A jeśli nie – to można dyskutować. Warunki były dla wszystkich podobne, ale jak Kubacki oddaje piękny skok w pierwszej serii, i różnica między nim a Geigerem jest olbrzymia, jeśli chodzi o odjęte punkty, to czy jest to w pełni sprawiedliwe?

A co z notami?

Mam duże zastrzeżenia. Weźmy Kamila. W pierwszej serii zepsuł skok, ale w drugiej nie wiem, jakim cudem miał porównywalne noty do pozostałych. Skoczył 129,5 metra, to był praktycznie idealny skok. Może na belce nie do końca mu wszystko wyszło, tak jakby chciał, ale potem leciał bez żadnego wahania. Dałbym mu taką samą ocenę, co dostał Kraft. Piotrek w pierwszej serii też został – według mnie – za nisko oceniony.

Reklama

Jury miało dzisiaj szczęście, że nikomu nic się nie stało? Upadali Kobayashi i Eisenbichler.

Warunki przypominały mi te, które były lata temu w Zakopanem, kiedy podczas weekendu triumfowali Adam Małysz i Kamil Stoch. Są niebezpieczne, bo na dole jest taka – powiedzmy – kołderka, puszek. Kluczem jest to, żeby nie przejść na palce. Jak się całą stopą wyląduje, to nie powinno być problemu.

Czyli uważa pan, że Japończyk i Niemiec wywrócili się poniekąd z własnej winy?

Tak, przeszli na palcach do przodu, i wylądowali na brzuchu. To jest normalne. Doświadczony zawodnik nie powinien robić takich błędów. Kraft ich nie zrobił i wygrał zasłużenie, nie ma o czym mówić. Zresztą nie chodzi tu tylko o lądowanie, ale całość, dwukrotnie poleciał daleko.

Takie błędy biorą się z tego, że zawodnicy chcą jak najbardziej wydłużyć skok?

Zgadza się, skoczkowie trzymają skok, atakują. I wtedy jak się wyląduje – jak to się mówi – w przodzie, to dochodzi do upadku.

Reklama

Można powiedzieć, że po raz kolejny zatriumfowało doświadczenie. Mieliśmy złotego Piotra Żyłę, teraz triumfował weteran Kraft.

Oczywiście, podobna sytuacja. Kraft gorzej sobie radzi, kiedy wieje z tyłu, ale kocha wiatr pod narty. Dzisiaj to wykorzystał. I odegrał się za mistrzostwa świata z Innsbrucka, kiedy na dużej skoczni o dziwo nie zdobył medalu. Liczyłem dzisiaj na więcej od Dawida, który ewidentnie spóźnił drugi skok. A warunki mu zdecydowanie nie pomogły. W pierwszej próbie były lepsze, no ale jednak, tak wyszło, że musiał skoczyć znacznie dalej, aby liczyć się w walce o zwycięstwo.

On jako jedyny w drugiej serii poradził sobie trochę gorzej. Reszta Polaków awansowała w klasyfikacji. Powiało trochę optymizmem przed drużynówką?

Muszę powiedzieć, że nie do końca. Boję się, choć obym się mylił, że skończymy między czwartym a szóstym miejscem. Austriacy są niesamowici obecnie, nie wiem, jak doszło u nich do takiej metamorfozy. W najlepszej jedenastce było ich dzisiaj czterech. Norwegowie też w pełnym składzie zmieścili się w pierwszej piętnastce. Słoweńcy nawet poradzili sobie nieźle. A co jutro zrobią Japończycy i Niemcy, którzy mieli dzisiaj pecha?

Wierzy pan, że Kamil ustabilizuje formę? I będzie w zawodach drużynowych skakał przynajmniej tak dobrze, jak dzisiaj w drugiej serii?

Chciałbym wierzyć. Jak faktycznie będzie skakał w okolicach 130 metrów, to się o nic nie obawiam. Powinniśmy wtedy mieć medal. Nie wiem, co zrobią trenerzy, jak będą w stanie mu pomóc, ale Kamil jest doświadczony, więc może się poprawić z dnia na dzień.

Wychodzi na to, że w obliczu sporego osłabienia Norwegów, czyli braku Graneruda, wcale nie wyrośliśmy na faworytów konkursu drużynowego?

No tak, najmocniejsi są, jak mówiłem, Austriacy. Ale Norwedzy też się trzymają w gronie faworytów. Dużo będzie również zależało od tego, jakie będą warunki. Uważam, że jeśli będzie wiało z tyłu, nasze szanse na medal wzrosną. A jeśli znowu powieje pod narty – może być problem. Bo choćby Słoweńcy, Norwegowie i Austriacy potrafią z takich warunków korzystać. Konkurs będzie w każdym razie interesujący, trzymajmy kciuki.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

6 komentarzy

Loading...