W Cracovii ostatnio tyle się działo, że taki mecz był jej bardzo potrzebny. „Pasy” nie tylko pokonały Chojniczankę i awansowały do półfinału Pucharu Polski, ale uczyniły to pewnie, pod pełną kontrolą, bez niespodziewanych zwrotów akcji. Kto wie, czy piłkarzy Michała Probierza bardziej nie zmęczyła dziesięciogodzinna podróż do Chojnic niż samo spotkanie.
Drugoligowiec zaczął ze sporym animuszem, trzeba mu to oddać. Do 14. minuty gospodarze byli równorzędnym rywalem dla faworyta, na boisku większej różnicy nie widzieliśmy. Chojniczanka potrafiła na przykład wyprowadzić bardzo dobrą kontrę od swojego pola karnego, ale Tomasz Mikołajczak w finalnej fazie fatalnie ją rozegrał. W tyłach podopieczni Adama Noconia prezentowali się dość pewnie, Paweł Sokół nie został zbombardowany na starcie. Można było przeczuwać, że czeka nas typowy trudny pucharowy sprawdzian ekstraklasowca z rywalem z niższego szczebla.
NIESPODZIEWANE PROWADZENIE
I może by tak w istocie było, gdyby Ivan Fiolić nie dośrodkował z rzutu rożnego, a Filip Piszczek nie zgrał piłki głową do wykańczającego całość Pelle van Amersfoorta. Cracovia objęła prowadzenie w najprostszy możliwy sposób i trochę niespodziewanie, bo tak jak zaznaczaliśmy, pierwszy kwadrans był bardzo wyrównany.
Gdy już jednak krakowianie zaczęli prowadzić, z Chojniczanki zeszło powietrze. Jej wiara w sprawienie kolejnej niespodzianki chyba znacznie zmalała. Dość powiedzieć, że finalnie Karol Niemczycki przez cały mecz nie miał żadnej, nawet standardowej, interwencji. Gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału, a ogółem oddali ich zaledwie pięć. Warto wspomnieć jedynie o niecelnym uderzeniu głową Mikołajczaka (bardziej ze względu na sytuację niż samo uderzenie) i piłce odbitej od wewnętrznej strony słupka po rzucie wolnym Roberta Ziętarskiego.
PREZENTY CHOJNICZANKI
Nie dość że drugoligowiec stał się bezradny w ofensywie, to jeszcze zaczął popełniać proste błędy w defensywie. Dotyczy to zwłaszcza Mateusza Bartosiaka. Cóż, nie będzie dużym ryzykiem stwierdzenie, że 21-letni obrońca nie wypromował się dziś do Ekstraklasy. W największym stopniu zawalił on gola na 0:2. Miał już odzyskaną piłkę przed swoim polem karnym i zamiast ją wybić – będąc w pozycji półleżącej – próbował krótkiego grania. Jakub Kosecki przechwycił futbolówkę, a Daniel Pik z pomocą dużego rykoszetu trafił do siatki.
Dwie minuty później rozkręcający się Kosecki (wcześniej minął dwóch rywali i nieźle uderzył) przytomnie zagrał do wbiegającego Van Amersfoorta. Holender wykorzystał fakt, że Bartosiak był niezdecydowany w podejściu do niego, miał miejsce i czas, więc mimo dość ostrego kąta, spokojnie przymierzył w dalszy róg.
Nie minęła godzina gry, było 0:3. Pozamiatane.
Michał Probierz mógł sobie zrobić przegląd kadr. Wszedł Diego Ferraresso, którego w Ekstraklasie po raz ostatni oglądaliśmy w październiku. Wszedł też Sebastian Strózik, w tym sezonie występujący głównie w trzecioligowych rezerwach. No i wszedł Rivaldinho. Miał swoją okazję, lecz trafił w obrońcę.
Cracovia wreszcie ma powody do radości. W lidze nie wygrała od sześciu kolejek (dwa remisy, cztery porażki) i jest zagrożona spadkiem, a teraz zmierzy się z odradzającym Rakowem. Taki pozytywny bodziec na pewno jej się przyda. Chojniczance pozostaje skupić się na walce o awans do I ligi, szanse przynajmniej na baraże są bardzo duże.
No i brawa za przygotowanie murawy, była w naprawdę dobrym stanie.
Chojniczanka Chojnice – Cracovia 0:3 (0:1)
0:1 – Van Amersfoort 14′
0:2 – Pik 55′
0:3 – Van Amersfoort 57′
Fot. FotoPyK