Takie informacje zawsze mrożą krew w żyłach, a gdy chodzi o powtórkę z rozrywki, to tym bardziej. Patryk Dziczek pod koniec sobotniego meczu Salernitany z Ascoli stracił przytomność na boisku i przebywa obecnie w szpitalu. Według klubowego lekarza, polski piłkarz przeszedł atak epilepsji.
Dziczek trafił do szpitala
Polski pomocnik pojawił się na boisku w 72. minucie, na ziemię upadł 14 minut później. Jak wynika z doniesień włoskich mediów, miał drgawki, a piłkarze obydwu drużyn natychmiast ruszyli mu z pomocą, pilnując, by nie zadławił się własnym językiem.
Szybko wjechała karetka pogotowia z defibrylatorem. Po około dziesięciu minutach działań medyków zawodnik miał odzyskać świadomość i zejść o własnych siłach, ale oczywiście mimo to został natychmiast przetransportowany do szpitala.
Jak donoszą włoscy dziennikarze, w karetce Polak był reanimowany.
#Dziczek FORZA! ❤️#AscoliSalernitana
Mamma mia che terrore…..in diretta….😭
Ho rivisto il povero #Morosini #SerieBKT pic.twitter.com/slMp5VWvb9
— Dona (@DonyLove) February 20, 2021
Jest też nagranie, naprawdę przerażające:
Dziczek zasłabł po raz kolejny
Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Bez względu na wszystko Dziczek będzie musiał zostać poddany naprawdę szczegółowym badaniom, bo dzieje się to u niego po raz drugi na przestrzeni ostatniego półrocza. Po raz pierwszy zasłabł we wrześniu podczas treningu – podobnie jak dziś, bez kontaktu z przeciwnikiem. Wówczas tego, by nie zadławił się językiem przypilnował klubowy lekarz Salernitany.
Polak w szpitalu spędził tydzień, wyszedł z niego pod koniec września. Badania nie wykazały, by to zdarzenie wynikało z jakichś problemów z sercem, więc otrzymał pozwolenie na powrót do gry. – Po pierwszym zdarzeniu przeprowadzono wszystkie badania neurologiczne i kardiologiczne, które nie wykazały jakichś problemów. W świetle tego incydentu wszelkie działania niezbędne do ustalenia jego przyczyny zostaną wznowione. W tej chwili piłkarz jest przytomny i hospitalizowany w szpitalu Ascoli. Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami i działaczami. Mogę powiedzieć, że nie doszło do zatrzymania krążenia. Język wszedł mu do tylnej części ust, Patryk został poddany reanimacji. Było to niebezpieczne, ponieważ miał trudności z oddychaniem. Dziczek nigdy nie miałby we wrześniu możliwości powrotu na boisko, gdybyśmy nie zrobili wszystkiego, co konieczne, aby wykluczyć zagrożenie. Przyczyna powodująca omdlenie nie została ustalona. Skoro teraz stało się to ponownie, musimy zachować dużą czujność w najbliższych godzinach – cytują Włosi wypowiedź członka sztabu medycznego Salernitany.
Na boisku nasz rodak ponownie pojawił się 24 października, zaliczając sześć minut z… Ascoli, czyli dzisiejszym rywalem.
Epilepsja?
Włoskie portale gremialnie rozpisują się na temat dzisiejszego zdarzenia z Dziczkiem. Przypomniano o tragedii z 14 kwietnia 2012 roku, gdy na murawie po utracie przytomności zmarł Piermario Morosini z Livorno. Doszło do zatrzymania akcji serca. Jak się później okazało, zawodnik cierpiał na rzadkie i bardzo trudne do wykrycia genetyczne schorzenie, które stopniowo zamienia komórki mięśniowe serca w tłuszcz.
Patryk Dziczek będzie musiał upewnić się, że w jego przypadku nie ma ryzyka takiego scenariusza w przyszłości. Skoro zemdlał po raz drugi, to już naprawdę nie ma żartów. A póki co z całych sił trzymamy kciuki za jego zdrowie.
AKTUALIZACJA: Lekarz Salernitany Epifanio D’Arrigo potwierdził, że Dziczek miał atak epilepsji.
Fot. Newspix